gar pisze: ↑2 cze 2025, o 21:36
Na tym cmentarzu w Lesku nie leżą też jacyś Niemcy, Rosjanie lub Austriacy ?
Oczywiście, że tak. Armie obu stron były wielonarodowe. Po obu stronach walczyli też Polacy wcieleni przymusowo, czasami dobrowolnie przez zaborców do swoich armii. Pochowani są na tym cmentarzu również Węgrzy - obrońcy odległej Twierdzy Przemyśl zmarli od ran i chorób oczekując w okolicach Leska na transport do swojej ojczyzny.
Przytoczę fragmenty wiersza Andrzeja Piotrowicza "Cmentarz żołnierski w Lesku"
...Ten teren cmentarny i krzyże,
To miejsce wieczystych pojednań...
...Nie baczmy więc - Niemcy, Austriacy,
Węgrzy, Rosjanie, Serbowie,
W mogiłach są wszyscy jednacy:
Szlachetni Bohaterowie...
Ciąg dalszy mojej relacji.
Dzień ósmy - 14 V. Cel główny - Manyłowa.
Jedziemy busem relacji Sanok - Wetlina i wysiadamy na przystanku Bystre Ośrodek. Mijamy obszerny ośrodek i wchodzimy w dolinę Rabskiego Potoku (niekiedy na mapach Rabiańskiego). To dolina oferująca sporo ciekawych miejsc. Ścieżki, obiekty edukacyjne, przyrodnicze, geologiczne, historyczne, obiekty przemysłowe, infrastruktura turystyczna...
Istotnym fragmentem, atrakcją tej doliny jest Ścieżka Edukacyjna "DOLINA RABSKIEGO POTOKU" o długości ok. 4 km.
https://mapy.com/pl/zakladni?l=0&source ... 07691&z=15
Są wzdłuż niej liczne obiekty, mostki, schodki, wiaty, ujęcia wody, tablice informacyjne...
Ciekawym fragmentem tej ścieżki edukacyjnej jest ścieżka geologiczno-przyrodnicza Łuska Bystrego. To coś dla
Comena. Przeszliśmy ją prawie w całości
Inne atrakcje doliny
Węzły kilku szlaków, ścieżek

Darujemy sobie niektóre atrakcje doliny do których kierują szlakowskazy, np. kamieniołomy, gołoborze...
Sezonowe schronisko studenckie Huczwice
Obszerna wiata z licznymi tablicami informatyczno- edukacyjnymi
Kolejne, istotne miejsce w dolinie z wiatą, tablicami. Tu opuszczamy dno doliny
i kierujemy się do położonej w lesie na zboczu Manyłowej kapliczki Synarewo
Schodzimy od kapliczki 200 metrów i zaczynamy podejście na Manyłową. Po drodze samotna mogiła
Zaczyna padać deszcz. Niezbyt mocno, ale to pierwszy i jedyny raz podczas tego wyjazdu, że zakładamy peleryny.
I jesteśmy na Manyłowej. Przestaje padać, peleryny ściągamy.
Na szczycie Manyłowej, nad widocznym cmentarzem jest olbrzymi lej. To efekt wybuchu z 12 marca 1915 roku. Wówczas Austriacy nie mogąc zdobyć pozycji Rosjan na szczycie, dokonali podkopu i wysadzili wzgórze 250 kilogramowym ładunkiem.
Dłuższy popas, spacer po cmentarzu i okolicy. Podejmujemy decyzję o zejściu w dolinę inaczej niż wchodziliśmy. Lubię chodzić nieznanymi wcześniej bezścieżami. Tak taż robimy. Kierujemy się na zachód śladami jakiś starych dróg, ścieżek. Przebijamy się przez chaszcze, przechodzimy przez powalone drzewa. Wiedziałem o gawrach niedźwiedzich w tej okolicy, Janek M. informował o wędrujących po Manyłowej żubrach, więc mocno hałasujemy obijając kijki o siebie, krzyczymy ("misiu, tu jesteśmy !"). Nie zaskoczyliśmy niedźwiedzia swoją obecnością, ale czy nas widział, czuł, czy słyszał, to nie wiemy. Szczęśliwie, bez sygnału nawigacji schodzimy w dolinę, dokładnie w miejscu, gdzie planowałem, czyli mostku na potoku. Nie pada, nie spieszymy się. Mijamy zakład przeróbki kruszywa przerabiającego urobek z niedalekich kamieniołomów. Hałasują i kurzą niemiłosiernie. Skręcamy jeszcze w niektóre zakamarki doliny pominięte idąc rano w górę doliny. Dłuższy popas w dużej wiacie i schodzimy w okolice ośrodka na busa. Powrót do Sanoka, późny obiad. I to już koniec.
15 V. Z hotelu w lekkim deszczu na dworzec autobusowy, wyjazd "Marcelem" do Rzeszowa i bezpośrednim pociągiem do Słupska.
Wypad w Bieszczady i na Pogórze uważam za udany. Bez kontuzji, pogoda akceptowalna, noclegi ok, plany trochę pozmieniane, ale zrealizowane.