"Opinia publiczna i media będą teraz oczywiście tworzyć kolejne teorie próbujące wyjaśnić przyczyny tragedii na zboczach Broad Peaku, przypisując jej ofiarom oceny, jak w łyżwiarstwie figurowym. Już słychać głosy sugerujące, że zespół wszedł na szczyt zbyt późno, że niepotrzebnie rozdzielił się w zejściu, że obecność utytułowanego Macieja Berbeki wywierała na młodszych kolegów zbyt dużą presję, a wszystkich w dodatku zaślepiła gorączka szczytu. Logika publicznych analiz przygotowywanych ad hoc jest zwykle brutalnie prosta: jeśli był wypadek, musiał być także błąd.
W wyczynowym himalaizmie przez duże H wypadek może jednak wydarzyć się bez błędów. Spadający kamień, nagły obrzęk płuc lub serca, rzadziej awaria sprzętu to prostu składowe gry zwanej alpinizmem. Jedynym sposobem na ich uniknięcie ze stuprocentową pewnością jest zostanie w domu, czyli kapitulacja marzeń przed zdrowym rozsądkiem. Dla jednych to absurdalne ryzykanctwo, dla innych - sens istnienia. Bo czy warto tracić życie na na zamartwianiu się, że się je straci?"
http://spoleczenstwo.newsweek.pl/koment ... 9,1,1.html" onclick="window.open(this.href);return false;