Powróćmy w takim razie na chwilę do tegorocznej, obfitej w śnieg zimy.

Czasu niewiele, przyjeżdżamy w te strony dosyć późno, dlatego decydujemy się z Yoaną na "spacer" na Wielką Sowę - najwyższy szczyt w Górach Sowich.
Nie często bywam w tych stronach, w ogóle nie bywam. <skromny>
Start z Przełęczy Sokolej.
Po drodze mijamy nieżywe o tej porze roku schronisko "Orzeł" (turysta pieszy o tej porze roku/o tej godzinie to coś dziwnego?). <bezradny>
Dobrze przynajmniej, że okolica ciekawa.
Wędrując dalej podziwiamy ciekawie ukształtowany, zalesiony teren.
Podoba mi się tutaj. <tak>
Po kilkunastu minutach wyłania się na pierwszy rzut oka bardzo stary i niezadbany budynek.
Niczym "Dom w głębi lasu".

Schronisko "Sowa" w przeciwieństwie do wspomnianego wcześniej obiektu - czynne. W środku kilka osób, ciepło i dobre, czeskie piwo (szerzej o tym obiekcie w temacie -> "Schroniska górskie").
Jest już późno, dlatego włączamy turbo...
Po drodze spotykamy kilka wracających osób.
/Poniżej moje ulubione zdjęcie z dzisiejszej trasy -> zielony szlak z Sokolca./
Po chwili wyłania się duża biała wieża, co oznacza, że jesteśmy na Wielkiej Sowie (1015 m n.p.m).
Na górze spotykamy jednego turystę, który skończył robić sweetfocie i wydawał się również kończyć rozmowę z miejscowym, nad wyraz tłustym "żbikiem".

To o tym "żbiku" wspominał kiedyś yaretzky.
Kilka ujęć.
Dosyć oryginalny GSS-owski pomysł z umieszczeniem na tabliczkach obszernej informacji o liczbie godzin pozostałych stąd do schroniska na Śnieżniku czy do Prudnika.

Schodzimy, bo już prawie 17.30, szwagier czeka na parkingu, a my z pewnością jesteśmy ostatnimi tego dnia kumplami sowiego "żbika".
Dżoana zadowolona, a zatem fajna traska nam się dziś przytrafiła. :>
Facyt:
Ciekawe tereny, z pewnością warte odwiedzenia.
Zachęcam tych wszystkich, którzy jeszcze tam nie byli. <tak>
P.S:
Podziękowania dla yaretzkiego za inspiracje zawarte w tym wątku.