2.01.2015
Wrocław - Kowary - schronisko Dom Śląski
Początkowo były smaki na Niżne Tatry, ale zapowiedzi pogodowe zrobiły się fatalne raczej a smaki na rakiety byli i tu nie ma co się rozpisywać. Michun również straszył jakimś wypadem noworocznym, więc wspólnie i w porozumieniu nakreśliliśmy cele, i co? I w drogę!! Góry Izerskie zimą? O taaaak, to dobry pomysł. Ustawkę z Michunem mam w sobotę schronisku na Hali Szrenickiej, aby czasu nie marnować zapodaję w piąteczek srana z myślą, że dojdę sobie nienerwowo grzbietem Karkonoszy. Sprawy o tyle mają się dobrze, że Marco toczy się również w Karkonosze więc szybki telefon i w piątkowy poranek jestem na miejscu zbiórki. Do Jeleniej Góry jedziemy razem. W Jeleniej Górze Marco wysadza mnie na dworcu PKP. Marco, dziękuję za podwózkę.
Na PeKaPie stał bus do Kowar, długo się nie zastanawiając, wbiłem. Imprezę zacząłem szlakiem żółtym z Kowar. Waruneczki nieciekawe, niewielki opad deszczu, Karkonosze tonęły we mgle. Nie ma wyjścia, idę..
Aby jak najszybciej wyjść z Kowar, pierwsza wiatunia, zachodzę otrzeć pot z czoła i przyodziać worek w worek p-deszcz.
Dalej się toczę żółtą ściechą, jest obrzydliwie, odwilż, wszystko topnieje, podejście do leśniczówki Jedlinki oblodzone, nie ma wyjścia, zakładam raczki, genialne urządzenie, powiadam Wam. Mijam wiatę "Jedlinki", odbicie w lewo na Budniki, niedawno lazłem tędy z Poznaniakiem. Mijam wiatunię w centrum Budnik, potok Malina i odbijam na Skalny Stół 1281 m npm. Dawno tędy nie szedłem, a SS to jak wiadomo jedno z ciekawszych miejsc na namiocik w Karkonoszach. Źle mi się podchodzi, co chwilę robię postój na wyrównanie oddechu, do tego leże w plajcie, na szczycie żenada, wszystko w fazie roztopu, ze Skalnego Stołu widok nie napawa optymizmem:
Do czeskiego schroniska "Jelenka" nie zaglądam, koron nie mam, termos z gorącą herbatą w worku, to po co pójdę? Jeszcze psem poszczują gołodupca.. <rotfl>
Podejście na Czarną Kopę już w pełni zimowo, mrozik zaczyna ścinać rozmarznięty śnieg, raczki spisują się wyśmienicie, przez cały grzbiet ich nie zdejmę. Pod Czarną Kopą robię przerwę na łyka herbaty, bo Na Czarnym Grzbiecie warun typowo "śnieżkowy", wieje , że mało łba nie urwie. Dochodzę do łącznika z Drogą Jubileuszową i tą drogą wkraczam na Śnieżkę 1602 m npm. Po drodze masakra, ze trzy razy mnie "ściąga" z drogi, czasem przykucnąć muszę na odpoczynek, bo się normalnie nie da inaczej.
Jestem na Śnieżce, w drzwiach kapliczki św. Wawrzyńca stoi dwóch Czechów, podchodzę z myślą, że schronię się na moment, niestety zamknięte. Czesi pytają mnie gdzie idę, odpowiadam, że do Domu Śląskiego, do "UFO" nie wchodzę, prawdę powiedziawszy w dupie mam ten lokal, odkąd zabroniono nam się zagrzać w środku, takie zasady wprowadził nowy najemca. Nie wiem jak to jest, ale w Domu Śląskim jest osobna sala dla przygotowujących własny posiłek i nawet problemu z gotowaniem w sali tejże nie ma, za to bardzo cenię sobie Dom Śląski. Ale nic to, schodzę na dół, wiatr jakby słabnie, zachodzę do Domu Śląskiego, tam też zostaję na nocleg, stać mnie. <rotfl> Jest trochę ludzi, ale i tak mam farta, bo w pokoju jestem sam. Kwaterę mam nie byle jaką, z widokiem na Kocioł Upy. W pełni zakwaterowany przyrządzam kolację i idę w kimę..
3.01.2015
Schronisko Dom Śląski - schronisko "Na Hali Szrenickiej"
Budzę się 6:30, jeszcze robię sobie godzinkę czuwania, za oknem waruneczki liche, wiatr wieje na bogato, widoków zero. Przygotowuję śniadanko, herbata do termosu i ok. godziny dziewiątej wyruszam. Śnieżka mnie się ukazała!
Raczki i gogle, tak, te dwie rzeczy to luksus przy dzisiejszej przechadzce grzbietowej.
Ale spokojnie, już kawałek dalej idę w mleku :
Pogoda dynamiczna, co jakiś czas ma piękne widoczki i zaraz znowu spacer z widocznością na 10 metrów, jest cudnie.
Na Słoneczniku mam warun, że ho, ho!
Słit focia machnięta z rąsi :
Jako, że czas mam niezły, na bigos wbijam do "Odrodzenia". W schronisku zamotani sylwestrowo jeszcze, także oczekiwanie na strawę wędrowca zdecydowanie się wydłużyło. Skutkuje to tym, że wychodzę dopiero po godzinie 12-stej. Z okolicy Petrovki robi się mrocznie :
Z Czeskich Kamieni widok na Śmielec 1424 m npm i "zadymiony" Wlk. Szyszak 1509 m npm :
Schodzę do najlepszego bezpłatnego lokalu noclegowego w Karkonoszach, czyli wiatuni na Czarnej Przełęczy, ale widzę okupację lokalu, to zachodzę tylko zyrknąć na szlakowskaz, ile mnie zostało..
Na Śnieżne Kotły idę letnim obejściem, to też nowość dla mnie zimą.
Przede mną jakże znany element karkonoskiego krajobrazu, ale bardzo mnie urzeka :
Do schroniska n Hali Szrenickiej to już waruneczek baaardzo kameralny :
O godz. 15:20 melduję się w schronisku, ledwo rozłożyłem klamoty, dostaję esa od Michuna, że jest już na miejscu. Zostajemy tu na nocleg, stać nas.. <rotfl>
Rzeczone schronisko robi na mnie niesamowite wrażenie, naprawdę baardzo dużo się zmieniło i to na plus, a najemcą tegoż schroniska jest pan Kaczmarek, ten sam co najmuje "Odrodzenie". Zainstalowani w pokoju, poszliśmy na Szrenicę sprawdzić darmowy pensjonat, który jest już niestety zamknięty.. Wracamy ze Śzrenicy nieco zmarznięci na pokoje do "naszego" schroniska i kusimy się na pyszny krupnik, który występuje w zupie dnia z ceną 8 zyla.
Ode mnie tyle, a izerską część imprezy opisze i fotami okrasi Michun, pod którą zapewne i ja się dołożę.
Dziękuję za uwagę.