Nastała sobota, dnia
13 września 2014 roku...
Pora na zdobycie czegoś konkretnego. <tak>
Robimy zakupy. Niektórzy "zbroją się" nawet w Krówki.
Znaczy się będzie dzisiaj coś ciekawego w planie. <lol>
O godz. 9.00 spotykamy się przy cerkwi w składzie:
Yoana,
Comen,
creamcheese,
Remi,
admin.
Wspólnie ruszamy w stronę Cigelki.
DSC09875.JPG
DSC09877.JPG
Skręcamy z zielonego szlaku. Wspólnie z
creamcheesem i
Remi idziemy bowiem w kierunku Góry Jawor, tamtejszego prawosławnego sanktuarium.
DSC09886.JPG
DSC09887.JPG
DSC09890.JPG
Po krótkim odpoczynku
creamcheese wyciąga karteczkę z notatkami i prowadzi nas w stronę krzyża Konfederatów Barskich. Na moment znika w chaszczach, by po chwili krzyknąć coś w rodzaju: "Znalazłem".

Idziemy w to miejsce, a on zapala już pod krzyżem obiecany wcześniej
tadeksowi znicz.
DSC09895.JPG
DSC09896.JPG
Maszerujemy dalej.
Wchodzimy na słowacki, czerwony szlak graniczny. Patrzymy na słupki graniczne i podziwiamy panoramę na Cigelkę (miejscowość) oraz Beskid Niski po stronie słowackiej.
DSC09900.JPG
DSC09903.JPG
Docieramy na Przełęcz Cigelka.
Tutaj po chwili przerwy nasze szlaki idą w różnych kierunkach:
Grupa RC kieruje się czerwonym przygranicznym w stronę Lackowej,
Grupa YCM skręca na zielony szlak prowadzący na Busov (2:15h od tego miejsca).
Tutaj słowa uznania dla
Yoany, która od początku była niechętna wędrówce przez Cigelkę i wiadome osiedle, ale po długotrwałych negocjacjach (tutaj mój sukces!) zdecydowała się ruszyć z
Comenem i ze mną na Busov. <okok>
DSC09907.JPG
Piękne widoki, cisza, dzikie ptaki i jak ja to mówię: "Dziki Zachód" w pełni.
DSC09909.JPG
DSC09917.JPG
Dziki Zachód, jego elementy, spotykamy również w samej Cigelce, gdy docieramy do słynnego poniekąd osiedla Romów.
Pogoda psuje się, jest deszczowo. W Cigelce spokojnie, jak to powiedziałby Shrek "Coś za spokojnie".

Zbliżamy się do osiedla i od razu pojawia się grupa dzieci w nachalny sposób próbując nam dać do zrozumienia, że łatwo dziś nie będzie. :|
Pogoda w tym kontekście nam sprzyja, bo dzieciaków nie ma zbyt wiele (5-7 głów).
Próbuję z nimi pogadać, pytam o drogę na Busov. Dzieciaki - i tutaj moje niedopatrzenie - wyciągają mi z plecaka bez mojej zgody małą butelkę Coli. Doszło zatem do drobnej kradzieży, a ja dopiero później skojarzyłem, że to była moja butelka C. Nie zapomnę im tego. <nerwus>
Zagadują nas dalej i pokazują, aby iść prosto...
Comen zachowuje jednak zimną krew i patrząc na mapę sugeruje powrócić i skręcić wcześniej do lasu (szlak kiepsko oznakowany!). :|
Mali "szabrownicy" odpuszczają i znikają, a my na chwilę odnajdujemy zielony szlak prowadzący na Busov.
Po chwili ponownie go gubimy i w tym momencie zaczyna się "chaszczing" vol.1. <lol>
Po spotkaniu z młodymi Słowakami (też wędrowali tego dnia na Busov, ale chyba ominęli osiedle) w lesie wspólnie odnajdujemy ponownie szlak i ruszamy na górę.
Jest parno, masa błota, czasami pada deszcz. Kiepska pogoda.
Końcowe podejście tylko wygląda na ostre, w rzeczywistości takie nie jest.
Szlak na Busov:
DSC09924.JPG
No i jesteśmy. <hura>
Nasza grupa zdobywa Busov (1002 m. n.p.m.) - najwyższy szczyt Beskidu Niskiego po stronie słowackiej.
DSC09931.JPG
DSC09932.JPG
DSC09933.JPG
Wracamy przez nieoznakowaną drogę leśną uprawiając chaszczing vol. 2 do miejscowości Tvarożec.
"Idźmy wzdłuż potoku. Na pewno poprowadzi do miasteczka". ;p
Stamtąd w deszczu zielonym szlakiem pniemy się do góry, by dobić do czerwonego przygranicznego.
Drogą leśną, rowerową schodzimy do Blechnarki. Tutaj kilka razy przechodzimy przez potoki przepływające przez drogę. Późnym popołudniem zmęczeni, ale szczęśliwi docieramy do Wysowej. :>
Piękny jest ten Beskid Niski.
Nie tylko ten po stronie polskiej.

Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.