Mimo, że był on w planie wyjazdów formowych jakoś nie za wielu chętnych z forum się na niego pisało <zalamka> . Rzekłbym nawet, że nikt. Z tegoż powodu grupa miała być trzy osobowa. Moje dzieciowino z koleżanką i ja.
Córa – Ania - nie jest przekonana do gór, woli pobiegać w półmaratonach niż wspinać się na „kupę kamieni”. Ale coś drgnęło w temacie po jej służbowym, tygodniowym, zimowym pobycie w Zakopanem. Jesienią ubiegłego roku dała się wyciągnąć na tydzień w Tatry (z koleżanką)…a ta wiosna była zarezerwowana na Bieszczady, a właściwie na rekonesans trasy Biegu Rzeźnika. Oczywiście z koleżanką (pasjonatką gór). Więc wyjazd w trzy osoby…coś jeszcze próbuje wykombinować Remi w pracy (…dzięki niej wypad byłby choć trochę formowy)…ale jeszcze nic nie wiadomo.
Rezerwuję wcześniej miejsca w schronisku w Komańczy, w bacówce pod Honem i w hoteliku Białym…Smerek jako miejsce noclegu zostawiam na żywioł.
Przed samym wyjazdem okazuje się, ze koleżanka córy nie może jechać (sprawy służbowe), Remi może będzie ale od soboty wieczór, więc zostajemy we dwójką…i na 2 godziny przed wyjazdem udaje mi się namówić Janusza…kolegę, dreptacza po Bieszczadach <hura> .
Wyjazd w piątek 13 czerwca o 15 z Lublina…w Komańczy meldujemy się około 20. Schronisko ma nowych gospodarzy, trochę jest przebudowane, wydaje się być bardziej zadbanym niż kilka lat temu. Tak trzymać <okok> .
Wieczór przeznaczamy na …przepakowanie się. Ania pakowała się minimalistycznie – kilka par skarpet i bielizny ma jej wystarczyć, Janusz wręcz przeciwnie…jest spakowany na wyprawę oblężniczą. Jednemu trzeba dołożyć, drugiemu ująć. Po godzinie jesteśmy przygotowani do jutrzejszego wymarszu na półciężko.
Wieczorem jeszcze chwil kilka na stołówce, gdzie poznajemy dwójkę ze Śląska idącą GSB z Krynicy, od tygodnia, na dziada. Mają za sobą prawie 150 km i dziś…pierwszy nocleg w budynku. Najbardziej ich cieszy prysznic

Dzień pierwszy – 14.06.14
Wyruszamy skoro świt ...o 7,30 <lol> ...ze schroniska…Anka, Janusz i ja…przekraczamy w Komańczy Osławicę (wg niektórych źródeł granica pomiędzy Beskidem Niskim a Bieszczadami)…i zaczyna padać. Zakładamy kurtki i peleryny i…moja nonszalancja i wymądrzanie doprowadzają do zgubienia szlaku już na asfalcie…po kilku krokach wstecz wchodzimy na szlak, w las…pada coraz rzęsiściej…robi się ślisko…na jednym z zejść Janusz przewraca się tak nieszczęśliwie, że…jak się okazało po powrocie do Lublina…ma pęknięta prawe przedramię…w Prełukach leje już porządnie…Osława (według innych źródeł granica pomiędzy Beskidem Niskim a Bieszczadami)…i teraz już na pewno jesteśmy w Bieszczadach!!... <hura>
W Duszatyniu siadamy pod daszkiem przy barze „Dusza Jeziorek”…zjadamy po kanapce i przeczekujemy deszcz. Przestaje padać…ruszamy w stronę Jeziorek Duszatyńskich.
Jeziorka Duszatyńskie
2/3 teamu w okolicy jeziorek
Tam krótki biwak…krótki bo słyszymy za plecami pochrząkiwanie dzicze…więc szybko przebieramy się w suche ciuchy, plecaki na grzbiet i na Chryszczatą.
Na Chryszczatej spotykamy pierwszego człowieka na szlaku i…nową (jeszcze w trakcie budowy) wiatę
wiata na Chryszczatej (w budowie)
…drugą podobną stawiają na przełęczy Żebrak.
...i na przełęczy Żebrak
Pierwszego dnia idziemy w zasadzie razem…Ania przyzwyczaja się do gór i lasu i jeszcze nie ma za bardzo ochoty oddzielać się od wyraźnie słabszego peletonu… <lol>
…cóż pisać…las, las…czasem jakiś widoczek pomiędzy drzewami, jeszcze tylko dwójka turystów na szlaku, trochę moich opowieści o Bieszczadach lat osiemdziesiątych, gdy zaczynałem je poznawać, trochę opowieści zasłyszanych, trochę własnych przeżyć…i tak po 12 godzinach docieramy do bacówki „Pod Honem”…gdzie czeka na nas już Remi…ale powitania nie były zbyt huczne, bo nasza trójka miała w nogach już kilka kilometrów więc do łózia i spać.
Krótkie résumé dnia pierwszego:
Odległość : 29,1 km wg kalkulatora szlaków, 31,5 wg wikipedii
Suma podejść : 1220 m
Suma zejść : 1060 m
Nasz czas 12,00, dla porównania czas wg drogowskazów 8,10, wg znakarzy 9,20…wg Trantera osiągnęliśmy wynik: „turysta z wynikiem testu 30 min” (12,12)…i tak nie najgorzej przy deszczu, dnia pierwszego i na półciężko… zobaczymy jak będzie jutro
A jutrzejszy dzień, żeby był to wyjazd formowy, opisze Remi…i okrasi zdjęciami, bo ja przez 5 dni wędrówki zrobiłem…14 foto