Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od prawie 14 lat!

Gruzja 2015: Kazbek

Byłeś/Byłaś w górach? Pochwal się relacją, zdjęciami, filmem z Twojej wycieczki górskiej, trekkingu.
Regulamin forum
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Pasmo górskie: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Beskid Niski: Nieznajowa (15.07.2020)
evil
User
Posty: 977
Rejestracja: 13 lis 2014, o 08:20

Gruzja 2015: Kazbek

Post autor: evil » 23 cze 2020, o 07:04

Dokładnie 5 lat temu, czyli 23 czerwca 2015 r. zdobyłam swój najwyższy do tej pory szczyt, doszłam więc do wniosku, że już czas napisać coś na ten temat :)
Pomysł wyjazdu do Gruzji tkwił mi głowie od dawna, ale dopiero w grudniu’14, w dniu moich urodzin zdecydowałam się na 100%.
Ekipę skompletowałam szybko – Ania, Arek, Jasiu i Patryk.
W styczniu kupiliśmy bilety lotnicze w LOT, Warszawa – Tbilisi, 798 zł w obie strony.
Wylot 16.06., powrót 29.06. Chciałam wybrać późniejszy termin, czyli przełom czerwca i lipca, ale Ani to nie pasowało.
Z perspektywy czasu wiem, że później mielibyśmy lepszą pogodę. Mówi się trudno…
Zrobiłam ramowy plan wyjazdu. Naszym głównym celem był oczywiście Kazbek, a po jego zdobyciu – zwiedzanie.

Dzień pierwszy – 17.06.15 r.

Wylot z Warszawy o 22.30, w Tbilisi wylądowaliśmy 17.06. o godz.4 czasu lokalnego. Przed lotniskiem od razu „zaatakował” nas taksówkarz proponując transport na Dworzec Didube (stąd odchodzą marszrutki m.in. do Kazbegi) lub nawet do samego Kazbegi. Zgodziliśmy się na kurs do Didube za 30 lari (GEL), czyli po 6 od osoby. Tam bardzo szybko znaleźliśmy transport do Kazbegi. Koszt 15 GEL od głowy.
Jechaliśmy słynną Gruzińską Drogą Wojenną i to już było sporym przeżyciem – z powodu stanu dróg, prędkości, z jaką poruszało się auto i ogólnie przyjętych zwyczajów na gruzińskich drogach. Już na wstępie domyśliliśmy się, że nie są ważne kierunkowskazy, czy hamulec … najważniejszy jest klakson…
Podczas jazdy kierowca zatrzymywał się w miejscach, które warto było zobaczyć.

twierdza Ananuri nad Jeziorem Żinwalskim

Obrazek

Obrazek

Przełęcz Krzyżowa (2379 m npm)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

źródła mineralne w kanionie rzeki Baidarka

Obrazek

Obrazek

za dodatkowe 5 lari zawiózł nas kilkanaście kilometrów za Kazbegi,
w głąb Wąwozu Darialskiego.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Do Kazbegi przyjechaliśmy ok. godz.11. Nocleg mieliśmy zarezerwowany u Ketino.
Nasi koledzy byli tam rok wcześniej i bardzo sobie chwalili – pyszne jedzenie, rodzinna atmosfera – wszystko się zgadzało!
Nocleg, obiadokolacja i śniadanie – 40 lari od osoby (za 1 dobę).
Po obiedzie poszliśmy „na miasto”, chociaż to może określenie na wyrost. Niemal w sąsiedztwie naszej kwatery mają siedzibę ratownicy górscy, nazwijmy to - gruziński TOPR, ale zasadniczo nie wiadomo po co oni tam siedzą, bo na pytanie, jakiej pogody można się spodziewać w najbliższym czasie zgodnym chórem, wręcz histerycznie krzyknęli: no infomations!
Ups…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzień drugi – 18.06.15 r.

Ketino załatwiła nam podwózkę busikiem do słynnego klasztoru Cminda Sameba (2170 m npm).
Stamtąd szliśmy już z buta, z ciężkimi plecakami. Gdzieś z tyłu głowy krążyła myśl, czy nie porywamy się z motyką na słońce...
W tym dniu mieliśmy dojść do położonej na wysokości 3653 m npm stacji meteo, tzw. Bethlemi Hut.
Do Przełęczy Arsha (2940 m npm) szło się dobrze, ale w tym miejscu trzeba przekroczyć rwącą rzekę; trochę się nachodziliśmy, żeby znaleźć w miarę bezpieczne przejście.
Ostatnio czytałam w necie, że obecnie na przełęczy zaszły kolosalne zmiany, bo zbudowano tam prywatne schronisko – szwajcarska jakość, szwajcarskie ceny, a przez rzekę można przejść po kładce.
Powyżej wchodzimy na lodowiec Gergeti i w końcu, po kilku godzinach wędrówki przychodzimy do meteo. Zrobiliśmy 1483 m przewyższenia i to było odczuwalne - w kolanach, plecach, ramionach :-)
Bethlemi Hut to dość specyficzne miejsce, można powiedzieć – dla twardzieli...
Gospodarz (nota bene mało sympatyczny) wskazał nam, którą „celę” możemy zająć.
W budynku jest ogólnodostępna kuchenka, ale do hmm... wychodka trzeba było chodzić kilkanaście metrów w dół. Wody bieżącej oczywiście w meteo brak. Nie wiem, jak reszta, bo nie obserwowałam, ale ja myłam się w potoczku spływającym z góry. Temperatura? Cóż, przemilczę … :-)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzień trzeci, czwarty, piąty, szósty – 19-22.06.15 r.

Przed wyjazdem założenie było takie, że zrobimy 2 dni aklimatyzacji, a na trzeci idziemy na szczyt. Ale wiadomo – plany swoje, życie swoje...
Pogoda zmieniała się, jak w kalejdoskopie. Jak było pogodnie, to wiał naprawdę silny wiatr (w mojej galerii jest krótki filmik obrazujący to). Jak trochę przestało wiać, to było deszczowo.
Mimo tego przez te cztery dni nie próżnowaliśmy, bo robiliśmy sobie krótkie wyjścia aklimatyzacyjne. A w wolnym czasie, siedząc w meteo graliśmy w karty, kalambury, państwa-miasta lub po prostu mieliśmy głupawkę. Ogólnie czasem było baaardzo wesoło :-)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

to moja "łazienka" :)

Obrazek

a to nasza kuchnia

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzień siódmy – 23.06.15 r.

Aż nadszedł Dzień Zero :-) Nareszcie!
Wyszliśmy z meteo pół godziny po północy. Na niebie widać było gwiazdy, co nas cieszyło. Droga była bardzo żmudna, daleka, a to że szliśmy w ciemnościach, sprawiło dodatkową trudność. Gdzieś w okolicach plateau (ok. 4000 m npm) dochodziły do nas odgłosy spadających kamieni, a może raczej głazów. Dolecą do nas, czy nie dolecą? Uff, nie doleciały :)
Zaczęło świtać, odsłaniały się piękne widoki. Niestety nasza radość nie trwała długo, bo zanim weszliśmy na przełęcz (4478 m npm) mgła spowiła wszystko dookoła i tak było do samego szczytu.
Ostatnie podejście było niesamowicie wykończające. Ok. godz.9.30 jesteśmy na szczycie!!!
I kompletnie nic nie widzimy!!!
To najwyższy zdobyty przeze mnie szczyt, a jednocześnie jedyny (z moich najwyższych), na którym nie miałam pogody. PECH.
Kazbek, gruz. მყინვარწვერი, Mkinwarcweri. Różne źródła podają różne wysokości dla niego: 5033,8 m npm, 5047 m npm, a nawet 5054 m npm. Nie wiem, skąd biorą się te różnice, ja przyjmuję wysokość 5033,8 m, ponieważ ta liczba jest na rosyjskiej wojskowej mapie.
Mimo tego, co zastaliśmy na górze, nasza radość jest ogromna. Spędzamy tam pół godziny i wracamy tą samą drogą. W meteo jesteśmy po godz. 16 , tzn. ja jestem, bo moi towarzysze przyszli trochę szybciej. Zostajemy tam jeszcze na jedną noc.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tak wyglądałam po powrocie ze szczytu :)

Obrazek

Dzień ósmy – 24.06.15 r.


Po uiszczeniu opłaty za pobyt (6 nocy po 35 GEL za noc) schodzimy do Kazbegi, tym razem na nogach na sam dół.
U Ketino czeka nas iście królewska uczta, ciężko było nam potem wstać od stołu :-)
Ketino załatwiła nam zakwaterowanie w Tbilisi – jej kuzynka prowadzi tam niewielki hostel.

Obrazek

tak żegnał nas Kazbek !!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzień dziewiąty – 25.06.15 r.

Rano opuszczamy gościnną Ketino i jedziemy do Tbilisi - znów Gruzińską Drogą Wojenną.

Obrazek

Obrazek

Hotelik, który będzie nasza bazą do końca pobytu znajduje się w starej części miasta, z tarasu widzimy twierdzę Narikala i statuę Matki Gruzji (Kartwlis Deda).
Po zakwaterowaniu idziemy pozwiedzać.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzień dziesiąty – 26.06.15 r.


Rano poszłam na pobliski stragan po warzywa. Okazało się, że właściciel – Otari - ma polskie korzenie, jego mama jest Polką, ojciec Gruzinem. Jakiś czas mieszkali w Warszawie, ale z powodu braku pracy wrócił z ojcem do Tbilisi, on prowadzi warzywniak, ojciec ma taxi.

I właśnie z usług ojca skorzystaliśmy w tym dniu – pojechaliśmy na wycieczkę do miejscowości Mccheta, która była pierwszą stolicą Gruzji. Leży w rozwidleniu rzek Mtkwari i Aragwi, co świetnie widać ze wzgórza, na którym stoi świątynia Dżwari zbudowana w latach 585-605.

Obrazek

Obrazek

katedra Sweti Cchoweli, zbud. w latach 1010-1021

Obrazek

Obrazek

klasztor Samtawro, IV-XVI w.

Obrazek

cerkiew Św. Nino

Obrazek

ruiny Bebriscyche , XIII-XIV w.

Obrazek

Obrazek

Wracamy do Tbilisi i kontynuujemy zwiedzanie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzień jedenasty, 27.06.15 r.

Nasza gospodyni załatwiła nam kierowcę, który zawiezie nas na dłuższą wycieczkę. Na ten dzień zaplanowałam Gori i Upliscyche.

Gori
średniowieczna twierdza Goriscyche

Obrazek

Obrazek


Obrazek

Obrazek

muzeum Stalina

Obrazek

Obrazek

Obrazek

dom, w którym urodził się i żył Stalin do 1883 r

Obrazek

Upliscyche
skalne miasto, jedno z najstarszych osiedli ludzkich na Kaukazie, istniało już w czasach paleolitu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po powrocie znów zwiedzamy Tbilisi

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzień dwunasty – 28.06.15 r.


Wylatujemy do Polski późnym wieczorem, ale po spakowaniu się, spędzamy cały dzień chodząc po mieście.
Na lotnisko odwozi nas mąż gospodyni.
Te dwanaście dni w Gruzji to była super przygoda i mimo że w górach nie sprzyjała nam pogoda, pobyt tam będę mile wspominać.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wszystkie zdjęcia do obejrzenia w mojej galerii:

Gruzińska Droga Wojenna
https://photos.app.goo.gl/CvPbcd9q2SYY7J3d7

Kazbegi
https://photos.app.goo.gl/ApnGDPLemFwLyCD58

Kazbek
https://goo.gl/photos/RKXey79cWTVDAprk9

Mccheta
https://photos.app.goo.gl/c46Lt8RTUWRKiJ8Q8

Gori
https://photos.app.goo.gl/FjJUrzGvymXkpopj9

Upliscyche
https://photos.app.goo.gl/Qk7MESErYNohL4HE6

Tbilisi
https://photos.app.goo.gl/ko3j258fJnSWmeEC8

Awatar użytkownika
Comen
Jr. Admin
Posty: 8795
Rejestracja: 30 maja 2011, o 00:37
Lokalizacja: Kraków

Re: Gruzja 2015

Post autor: Comen » 23 cze 2020, o 22:14

Jak zwykle piękne zdjęcia. Tbilisi sprawia wrażenie przyjemnego miasta, także nocą. Czy każdy właściciel kwatery w Gruzji oferuje w pakiecie transport do różnych miejsc i czy taka usługa jest w znośnej cenie?
Trzeba stwierdzić, że Kazbek pożegnał się z wami rzeczywiście bardzo nieelegancko ;) .
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/

Awatar użytkownika
Adler
Administrator
Posty: 13380
Rejestracja: 19 wrz 2010, o 23:06
Lokalizacja: Galicja

Re: Gruzja 2015

Post autor: Adler » 23 cze 2020, o 23:00

Abstrahując od polityki, krajoznawczo:
W Tbilisi widziałaś skwer i ul. Lecha Kaczyńskiego? (T)
Już w 2012r. pomnik prezydenta RP stał na skwerze.

Awatar użytkownika
gar
Ekspert
Posty: 8120
Rejestracja: 5 sty 2014, o 23:45
Lokalizacja: Śląsk

Re: Gruzja 2015

Post autor: gar » 24 cze 2020, o 00:35

Piękne zdjęcia. Trochę miejsc miło było sobie przypomnieć. Gratuluję zdobycia słynnego szczytu. Szkoda, że widoki nie dopisały, ale Gruzja i tak chyba zdobyła Twoje serce.

evil
User
Posty: 977
Rejestracja: 13 lis 2014, o 08:20

Re: Gruzja 2015

Post autor: evil » 24 cze 2020, o 07:06

Comen pisze:
23 cze 2020, o 22:14
Jak zwykle piękne zdjęcia. Tbilisi sprawia wrażenie przyjemnego miasta, także nocą. Czy każdy właściciel kwatery w Gruzji oferuje w pakiecie transport do różnych miejsc i czy taka usługa jest w znośnej cenie?
Trzeba stwierdzić, że Kazbek pożegnał się z wami rzeczywiście bardzo nieelegancko ;) .
Dzięki Comen!
W Gruzji jest tak, jak w Maroko, ludzie pomagają sobie nawzajem i koligacje są ważne, jak to się u nas mówi: ręka rękę myje.
Więc polecanie turystom kwatery, transportu, czy lokalu gastronomicznego jest raczej na porządku dziennym. W czasie naszego pobytu w Gruzji ceny były naprawdę niskie. Podobno teraz już nie jest tak różowo.
Kazbek rzeczywiście zachował się nieelegancko - ale 23 czerwca ;P
salewiak pisze:
23 cze 2020, o 23:00
Abstrahując od polityki, krajoznawczo:
W Tbilisi widziałaś skwer i ul. Lecha Kaczyńskiego? (T)
Już w 2012r. pomnik prezydenta RP stał na skwerze.
Przed wyjazdem sprawdzałam w necie, jak wygląda ten pomnik, a ponieważ nie powalił mnie na kolana, nie szukaliśmy go na miejscu, zwłaszcza, że nie byłam, nie jestem i nie będę fanką (oczywiście abstrahując od polityki...)
Wystarczyła mi tablica pamiątkowa przy stacji meteo.
gar pisze:
24 cze 2020, o 00:35
Piękne zdjęcia. Trochę miejsc miło było sobie przypomnieć. Gratuluję zdobycia słynnego szczytu. Szkoda, że widoki nie dopisały, ale Gruzja i tak chyba zdobyła Twoje serce.
Dziękuję :) Gruzja bardzo mi się spodobała. Być może kiedyś jeszcze tam pojadę, tym razem nad morze. Właściwie mieliśmy w 2015 r. w planie przejazd pociągiem z Tbilisi do Batumi, ale ze względu na to, że w górach spędziliśmy więcej czasu, niż chcieliśmy, nie było czasu na to.

Ale tak à propos polskich akcentów w Gruzji - nie wiem, czy oglądaliście zdjęcia w mojej galerii - niedaleko naszego hostelu była polska lodziarnia. Mało tego, właścicielka nie dość, że Polka, nie dość, że z Bielska-Białej, to jeszcze mieszkała poprzednio na moim osiedlu :) Ale nie znałyśmy się.
A poza tym w pierwszym dniu pobytu w Tbilisi byliśmy w pubie Warszawa prowadzonym przez Polaków.

Awatar użytkownika
gar
Ekspert
Posty: 8120
Rejestracja: 5 sty 2014, o 23:45
Lokalizacja: Śląsk

Re: Gruzja 2015

Post autor: gar » 24 cze 2020, o 11:03

Centrum Batumi i tamtejsze morze może Cię mocno zdegustować lub rozczarować lub zachwycić, ale na to ostatnie stawiałbym najmniej. Na szczęście w okolicy Batumi jest kilka perełek do zobaczenia.

Awatar użytkownika
Norden
Ekspert
Posty: 1250
Rejestracja: 8 paź 2010, o 23:41
Lokalizacja: Wojnicz

Re: Gruzja 2015

Post autor: Norden » 24 cze 2020, o 23:08

evil pisze:
23 cze 2020, o 07:04
Dokładnie 5 lat temu, czyli 23 czerwca 2015 r. zdobyłam swój najwyższy do tej pory szczyt, doszłam więc do wniosku, że już czas napisać coś na ten temat :)
Chciałam wybrać późniejszy termin, czyli przełom czerwca i lipca, ale Ani to nie pasowało.
Z perspektywy czasu wiem, że później mielibyśmy lepszą pogodę. Mówi się trudno…
Czy dobrze rozumuję ze zdjęć, że na drugi dzień po zdobyciu szczytu do południa była żyleta? Czyli po godz.9 na szczycie miałabyś lampę? Na kolejnym zdjęciu widać, że później też "zadymiło"... Miałaś jakiś wgląd w prognozy na miejscu? Ktoś podsyłał Ci z Polski? Były jakieś informacje na temat pogody w stacji meteo? Jeśli tak, to cokolwiek się sprawdzały? Teoretycznie mogliście wyjść ten jeden dzień później?

Ale i tak wyjazd życia?
Zdjęcia piękne. Najbardziej podoba mi się zdjęcie nr 33 czyli "Kazbek w czapie":)

evil
User
Posty: 977
Rejestracja: 13 lis 2014, o 08:20

Re: Gruzja 2015

Post autor: evil » 25 cze 2020, o 09:10

gar pisze:
24 cze 2020, o 11:03
... Na szczęście w okolicy Batumi jest kilka perełek do zobaczenia.
I o te perełki chodzi :-)
Norden pisze:
24 cze 2020, o 23:08
Czy dobrze rozumuję ze zdjęć, że na drugi dzień po zdobyciu szczytu do południa była żyleta? Czyli po godz.9 na szczycie miałabyś lampę? Na kolejnym zdjęciu widać, że później też "zadymiło"... Miałaś jakiś wgląd w prognozy na miejscu? Ktoś podsyłał Ci z Polski? Były jakieś informacje na temat pogody w stacji meteo? Jeśli tak, to cokolwiek się sprawdzały? Teoretycznie mogliście wyjść ten jeden dzień później?

Ale i tak wyjazd życia?
Zdjęcia piękne. Najbardziej podoba mi się zdjęcie nr 33 czyli "Kazbek w czapie":)
Tak Norden, na drugi dzień była żyleta, ale nie trwało to długo.
W meteo nie było wi-fi, z Polski dostawaliśmy sms-y, ale prognozy w ogóle nie były adekwatne do rzeczywistości.
Nie dalibyśmy rady kondycyjnie iść na szczyt z dnia na dzień.
Mieliśmy już dość siedzenia na d... i dlatego, jak wieczorem 22.06. zobaczyliśmy czyste niebo i to, że przestało wiać zdecydowaliśmy, że idziemy.
Po prostu mieliśmy pecha, że front pogodowy się przesunął i pogoda zepsuła się przed godz. 10. Zazwyczaj (takie opinie słyszeliśmy od wszystkich, którzy byli tam przed nami) wcześnie rano jest pogodnie, a po godz. 10-11 przychodzą chmury i kicha.
Nie ma teraz sensu rozpatrywać, że mogliśmy wyjść godzinę wcześniej...
Wyprawa życia? Być może tak, chociażby ze względu na wysokość. I na to, że przeżyliśmy te kilka dni w takich spartańskich warunkach bez uszczerbku dla zdrowia psychicznego, o zdrowiu w sensu stricto nie wspominając :]

Awatar użytkownika
Norden
Ekspert
Posty: 1250
Rejestracja: 8 paź 2010, o 23:41
Lokalizacja: Wojnicz

Re: Gruzja 2015

Post autor: Norden » 26 cze 2020, o 09:27

evil pisze:
25 cze 2020, o 09:10
gar pisze:
24 cze 2020, o 11:03
... Na szczęście w okolicy Batumi jest kilka perełek do zobaczenia.
I o te perełki chodzi :-)
Norden pisze:
24 cze 2020, o 23:08
Czy dobrze rozumuję ze zdjęć, że na drugi dzień po zdobyciu szczytu do południa była żyleta? Czyli po godz.9 na szczycie miałabyś lampę? Na kolejnym zdjęciu widać, że później też "zadymiło"... Miałaś jakiś wgląd w prognozy na miejscu? Ktoś podsyłał Ci z Polski? Były jakieś informacje na temat pogody w stacji meteo? Jeśli tak, to cokolwiek się sprawdzały? Teoretycznie mogliście wyjść ten jeden dzień później?

Ale i tak wyjazd życia?
Zdjęcia piękne. Najbardziej podoba mi się zdjęcie nr 33 czyli "Kazbek w czapie":)
Tak Norden, na drugi dzień była żyleta, ale nie trwało to długo.
W dniu ataku szczytowego „mleko wylało się” jeszcze przed 9?
A na drugi dzień „dopiero” po 10, ale "cień mgły nie był aż tak ostry" jak dzień wcześniej? ;)

evil
User
Posty: 977
Rejestracja: 13 lis 2014, o 08:20

Gruzja 2015: Kazbek

Post autor: evil » 26 cze 2020, o 09:53

Norden pisze:
26 cze 2020, o 09:27
..."cień mgły nie był aż tak ostry" ... ;)
ha, ha, ha...

Jeśli patrzysz na godziny przypisane do danego zdjęcia, to nie są wiarygodne, bo miałam (nie wiem czemu) strasznie rozregulowany zegar w obu aparatach.
Ale tak - w dniu, kiedy wychodziliśmy na szczyt, mgła nadeszła przed 9.

ODPOWIEDZ