Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od ponad 15 lat!
Wielkopolskie: Pilskie 13-17 września 2021
Regulamin forum
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Województwo: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Małopolskie: Czchów (08.07.2020)
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Województwo: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Małopolskie: Czchów (08.07.2020)
Wielkopolskie: Pilskie 13-17 września 2021
Przyporządkowanie do województwa daję na zasadzie przeważającej większości, ale region graniczny. Odwiedziłem też jedno miasto w kujawsko-pomorskim (Nakło nad Notecią) i jedno w zachodniopomorskim (Wałcz). Przed 1939 rokiem granica między Polską a Niemcami biegła generalnie wzdłuż Noteci dzieląc jednak historyczną Krajnę na pół. Miasteczko Krajeńskie znane z grobu Drzymały pozostało na ten przykład w Polsce, ale Złotów znany z silnego ruchu polonijnego w międzywojniu leżał już w Rzeszy. Ślady wielokulturowości gdzieniegdzie pozostały: świątynie różnych wyznań, stare cmentarze, itp, itd.
W Nakle spotkałem się ze specyficzną gwarą, trochę przypominającą kaszubski z akcentem niemieckim. Spałem w Pile, co mogę zaświadczyć okolicznościowym zdjęciem.
Hotel Gromada jest o tyle wyjątkowy, że to najwyższy budynek w mieście i stoi centralnie nad samą Gwdą. Walory widokowe są jego sporym plusem, zwłaszcza wschód słońca z okien pokoju.
Sama Piła jest całkiem nieźle skomunikowana. To jeden z większych węzłów kolejowych w Wielkopolsce, ale dodatkowo sporo tu także jest autobusów lokalnych. I zwłaszcza te w kierunku Złotowa kursują z niemałą liczbą pasażerów (duży autobus był prawie wypełniony). Region nie ma może jakichś spektakularnych atrakcji, ale oferuje całkiem zróżnicowane krajobrazy: lasy, jeziora i sporo wzgórz.
Odwiedziłem dwie polskie "Szwajcarie": Chodzieską i Czarnkowską.
Obszedłem kilka większych lub mniejszych jezior.
Spacerowałem po 8 miastach, przez 2 inne przejeżdżałem (Ujście i Krajenkę). Miasta są schludne, przestronne i przyjemne do życia, aczkolwiek brak w nich zazwyczaj jakichś znaczących zabytków. Dużo mają za to rozmaitych terenów zielonych: parków, lasów i ogrodów. W tej grupie trochę rozczarowało jedynie Nakło nad Notecią. Póki co najsłabiej zadbane, choć potencjał ma całkiem spory, tak w porównaniu choćby do Piły.
Program szczegółowy
1 dzień: Chodzież i Szwajcaria Chodzieska, trochę Piły, Trzcianka
2 dzień: Czarnków i Szwajcaria Czarnkowska (Goraj), Piła cd
3 dzień: Nakło nad Notecią, Osiek, Wyrzysk
4 dzień: Wałcz, Piła cd
5 dzień: Złotów
1 dzień: Chodzież i Szwajcaria Chodzieska, trochę Piły, Trzcianka
2 dzień: Czarnków i Szwajcaria Czarnkowska (Goraj), Piła cd
3 dzień: Nakło nad Notecią, Osiek, Wyrzysk
4 dzień: Wałcz, Piła cd
5 dzień: Złotów
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: Pilskie 13-17 września 2021
Piła
Zacznę niechronologicznie od Piły, czyli największego miasta regionu i bazy wypadowej. W 1945 było to pierwsze miasto za dawną polsko-niemiecką granicą dlatego Armia Czerwona użyła tu sobie porządnie, pokazując jak zamierza traktować kolejne zdobywane miasta na terytorium niemieckim. Z przedwojennej Piły niewiele pozostało. Pojedyncze budynki i to raczej na przedmieściach.
Przez tą demolkę dziś w zasadzie trudno wskazać ścisłe centrum miasta. Czy to główne rondo pod hotelem Gromada? W tej okolicy znajdował się dawny rynek, ale dzisiaj wiatr tu hula i stoją pospolite bloki. Bliżej dworca mamy dwa place: nowo odrestaurowany Plac Konstytucji z wielką fontanną oraz Plac Staszica z budynkiem Urzędu Miejskiego. Pierwszy bardziej handlowy, drugi bardziej reprezentacyjny, ale żeby była tu wyraźna koncentracja usług to nie powiem.
Największy ruch jest i tak w galerii koło dworca. Na drugim brzegu Gwdy wokół Ronda Solidarności mamy podobne centrum usługowe, też nie za bardzo odpowiadające definicji centrum miasta. I jest jeszcze osiedlowy deptak - ulica Śródmiejska z klombami i licznymi sklepami, restauracjami, itp. Takie miasto policentryczne. W Pile w praktyce nie ma zabytków. Najciekawszym obiektem tego typu jest międzywojenny kościół św. Antoniego przy ulicy Ludowej w dzielnicy będącej całkiem udaną wariacją na temat architektury socrealistycznej. Kościół jest ciekawy z zewnątrz a wewnątrz ma też swój czar. Nad ołtarzem wisi ponoć największa w Europie rzeźba Chrystusa wykonana z jednego kawałka drewna. Nastroju dopełniają abstrakcyjne witraże. Klimatem przypomina trochę kościół św Józefa w Zabrzu choć w porównaniu do tamtego jest zdecydowanie mniejszy wewnątrz. Taka próbka imperialnej architektury niemieckiej inspirowanej może trochę włoskim faszyzmem pojawia się także na placu Staszica gdzie mamy np. obecną Szkołę Policji. Zresztą w okolicy tego placu zawsze kręciło się rano wielu umundurowanych licealistów. Na lewym brzegu Gwdy można też wstąpić do kościoła św Stanisława Kostki - dawnego zboru ewangelickiego ze współczesnymi witrażami przedstawiającymi rozmaite postacie i sanktuaria. W prawobrzeżnej części miasta uchowała się najbardziej monumentalna z tutejszych świątyń pod wezwaniem św Jana Bosko pochodząca też z początków XX wieku.
Piła ma też piękne tereny zielone. W praktyce one decydują, że mimo braku jakichś niesamowitych atrakcji spacery po mieście są całkiem przyjemne. Na wyspie nad Gwdą w środku parku znajduje się wielki plac z fontanną w kształcie orientalnej pagody. Na małej wysepce na środku stawu jest tam kompozycja roślinna w kształcie korony. Nad rzeką cumuje statek wycieczkowy i kilka barek. O tej porze roku było tu jednak dość pusto. Wzdłuż Gwdy można spacerować promenadami w obie strony przechodząc przez kolejne mosty. Inny miejski park trzy ulice dalej nosi imię Stanisława Staszica i znajduje się w północno-zachodniej części miasta. Jest tu też przyjemny staw, rozmaite klomby, stare drzewa oraz urokliwy pawilon, obecnie pensjonat.
Piła to miasto Stanisława Staszica, który tutaj właśnie urodził się. Niewielki domek w kratę, gdzie to się zdarzyło został odbudowany i mieści dzisiaj biograficzny oddział muzeum. W Pile są też 3 pomniki autora Ziemiorództwa Karpat. Najważniejszy stoi nad Gwdą tuż przy ruchliwym rondzie, mniejsze popiersie znajduje się w parku miejskim a ławeczka na Placu Konstytucji. Dodajmy do tego kilka szkół i szpital noszący imię Staszica.
Piła to także miasto kolei. Jeden z większych węzłów kolejowych w Wielkopolsce. Niedaleko od stacji znajduje się stara lokomotywownia. Widziałem ją tylko z pociągu, ciężko się tam dostać pieszo, chyba tylko od strony torowiska. W mieście znajduje się natomiast pomnik poświęcony kolejarzom, kompozycja ułożona ze stalowych szyn.
Zacznę niechronologicznie od Piły, czyli największego miasta regionu i bazy wypadowej. W 1945 było to pierwsze miasto za dawną polsko-niemiecką granicą dlatego Armia Czerwona użyła tu sobie porządnie, pokazując jak zamierza traktować kolejne zdobywane miasta na terytorium niemieckim. Z przedwojennej Piły niewiele pozostało. Pojedyncze budynki i to raczej na przedmieściach.
Przez tą demolkę dziś w zasadzie trudno wskazać ścisłe centrum miasta. Czy to główne rondo pod hotelem Gromada? W tej okolicy znajdował się dawny rynek, ale dzisiaj wiatr tu hula i stoją pospolite bloki. Bliżej dworca mamy dwa place: nowo odrestaurowany Plac Konstytucji z wielką fontanną oraz Plac Staszica z budynkiem Urzędu Miejskiego. Pierwszy bardziej handlowy, drugi bardziej reprezentacyjny, ale żeby była tu wyraźna koncentracja usług to nie powiem.
Największy ruch jest i tak w galerii koło dworca. Na drugim brzegu Gwdy wokół Ronda Solidarności mamy podobne centrum usługowe, też nie za bardzo odpowiadające definicji centrum miasta. I jest jeszcze osiedlowy deptak - ulica Śródmiejska z klombami i licznymi sklepami, restauracjami, itp. Takie miasto policentryczne. W Pile w praktyce nie ma zabytków. Najciekawszym obiektem tego typu jest międzywojenny kościół św. Antoniego przy ulicy Ludowej w dzielnicy będącej całkiem udaną wariacją na temat architektury socrealistycznej. Kościół jest ciekawy z zewnątrz a wewnątrz ma też swój czar. Nad ołtarzem wisi ponoć największa w Europie rzeźba Chrystusa wykonana z jednego kawałka drewna. Nastroju dopełniają abstrakcyjne witraże. Klimatem przypomina trochę kościół św Józefa w Zabrzu choć w porównaniu do tamtego jest zdecydowanie mniejszy wewnątrz. Taka próbka imperialnej architektury niemieckiej inspirowanej może trochę włoskim faszyzmem pojawia się także na placu Staszica gdzie mamy np. obecną Szkołę Policji. Zresztą w okolicy tego placu zawsze kręciło się rano wielu umundurowanych licealistów. Na lewym brzegu Gwdy można też wstąpić do kościoła św Stanisława Kostki - dawnego zboru ewangelickiego ze współczesnymi witrażami przedstawiającymi rozmaite postacie i sanktuaria. W prawobrzeżnej części miasta uchowała się najbardziej monumentalna z tutejszych świątyń pod wezwaniem św Jana Bosko pochodząca też z początków XX wieku.
Piła ma też piękne tereny zielone. W praktyce one decydują, że mimo braku jakichś niesamowitych atrakcji spacery po mieście są całkiem przyjemne. Na wyspie nad Gwdą w środku parku znajduje się wielki plac z fontanną w kształcie orientalnej pagody. Na małej wysepce na środku stawu jest tam kompozycja roślinna w kształcie korony. Nad rzeką cumuje statek wycieczkowy i kilka barek. O tej porze roku było tu jednak dość pusto. Wzdłuż Gwdy można spacerować promenadami w obie strony przechodząc przez kolejne mosty. Inny miejski park trzy ulice dalej nosi imię Stanisława Staszica i znajduje się w północno-zachodniej części miasta. Jest tu też przyjemny staw, rozmaite klomby, stare drzewa oraz urokliwy pawilon, obecnie pensjonat.
Piła to miasto Stanisława Staszica, który tutaj właśnie urodził się. Niewielki domek w kratę, gdzie to się zdarzyło został odbudowany i mieści dzisiaj biograficzny oddział muzeum. W Pile są też 3 pomniki autora Ziemiorództwa Karpat. Najważniejszy stoi nad Gwdą tuż przy ruchliwym rondzie, mniejsze popiersie znajduje się w parku miejskim a ławeczka na Placu Konstytucji. Dodajmy do tego kilka szkół i szpital noszący imię Staszica.
Piła to także miasto kolei. Jeden z większych węzłów kolejowych w Wielkopolsce. Niedaleko od stacji znajduje się stara lokomotywownia. Widziałem ją tylko z pociągu, ciężko się tam dostać pieszo, chyba tylko od strony torowiska. W mieście znajduje się natomiast pomnik poświęcony kolejarzom, kompozycja ułożona ze stalowych szyn.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: Pilskie 13-17 września 2021
Piła nie zachwyca. Taki trochę Mielec pod względem turystyczno-krajoznawczym.
Re: Wielkopolskie: Pilskie 13-17 września 2021
Chodzież i Szwajcaria Chodzieska
Wycieczkę rozpocząłem jednak na stacji kolejowej w Chodzieży najpierw zwiedzając miasto, a potem robiąc krótki spacerek po jego okolicach. Ten dzień zaczął się wcześnie (coś po 6) dzięki temu można było odwiedzić dość dużo punktów, co prawda "na ciężko", ale jeszcze nie byłem specjalnie zmęczony. Na chodzieskim muralu zobaczyć możemy najbardziej charakterystyczne miejsca w pigułce: zabytkowy kościół, domy, jezioro oraz ceglany budynek już zupełnie nie przypominający zamku. Dominuje niewysoka małomiasteczkowa zabudowa i dość chaotyczny układ uliczek. Jest też kilka niewielkich placów. Najbardziej regularny jest prostokątny rynek otoczony kolorowymi kamieniczkami. Nad rynkiem góruje dzwonnica miejscowego kościoła parafialnego pod wezwaniem św Floriana. Barokową świątynię wyróżniają rzeźby figuralne na szczytach fasady oraz dość ciekawe wnętrze poprzedzone wyjątkowo długim przedsionkiem. Po lewej stronie białego ołtarza głównego znajduje się empora z osobną kaplicą. W samym mieście warto jeszcze obejrzeć domy tkaczy stojące równym rządkiem przy zadrzewionej alei Kościuszki. Przy jej końcu głaz pamiątkowy znaczy miejsce gdzie stał dawny zbór ewangelicki rozebrany tuż po wojnie. Dalsza trasa mojej wycieczki biegnie wzdłuż jeziora Chodzieskiego zwanego też Miejskim. Tu po raz pierwszy oglądam liczne pomosty wędkarskie. Podobno może je zbudować każdy opłacając jedynie symboliczną kwotę Wodom Polskim. Są to miejsca prywatne. Mostek prowadzący na platformę jest zazwyczaj "zwodzony" i zamykany na kłódkę. Niektóre z tych pomostów w dalszych częściach jeziora raczej nie są już używane, spróchniałe deski nie zachęcają do wchodzenia. Na szczęście jest też ogólnodostępna przystań obok stanicy WOPR z której kursuje jeziorny stateczek przewożący pasażerów na plażę i do łazienek na drugim brzegu. Szlakiem okrążającym fragment jeziora wędruje w stronę góry Talerz z wyciągiem narciarskim. Jak na tą część Polski całkiem długi stok. I piękna panorama miasta na tle wzgórz morenowych. Nazwa miejsca nawiązuje niechybnie do pobliskiej fabryki porcelany. Niestety zakład jest już na progu likwidacji mimo fuzji z Ćmielowem. Pozostały natomiast niewątpliwe walory krajobrazowe dla których warto tu przyjechać. Na wzgórzu Talerz zaczyna się szlak miejscowego pisarza i poety Tadeusza Siejaka na którym ustawiono kilka tablic informujących o miejscach z nim związanych i ilustrowanych fragmentami jego wierszy. Nie jest to autor szeroko znany jednak zasłużony dla Chodzieży. Zasadził tu wiele drzew, prowadził też klub kulturystyczny. Ulica Tadeusza Siejaka prowadzi w kierunku jeziora Karczewnik. Jest tu piaszczysta plaża a na południe od niego pod lasem stoi ładny pałacyk. Część jeziora Karczewnik została przetworzona na stawy hodowlane. Nie można tego powiedzieć o trzecim jeziorze z okolic Chodzieży: Strzeleckim. Jego głęboka rynna otoczona jest lasami i stanowi rezerwat przyrody. Na południowym brzegu jest miejsce zwane U Żyda gdzie zachowała się wysoka ziemna platforma oraz położona niżej wiata.
Stamtąd powracam do centrum miasta mijając dawny szpital przeciwgruźliczy (obecnie klinika pulmonologii) oraz chodzieski dom kultury.
Wycieczkę rozpocząłem jednak na stacji kolejowej w Chodzieży najpierw zwiedzając miasto, a potem robiąc krótki spacerek po jego okolicach. Ten dzień zaczął się wcześnie (coś po 6) dzięki temu można było odwiedzić dość dużo punktów, co prawda "na ciężko", ale jeszcze nie byłem specjalnie zmęczony. Na chodzieskim muralu zobaczyć możemy najbardziej charakterystyczne miejsca w pigułce: zabytkowy kościół, domy, jezioro oraz ceglany budynek już zupełnie nie przypominający zamku. Dominuje niewysoka małomiasteczkowa zabudowa i dość chaotyczny układ uliczek. Jest też kilka niewielkich placów. Najbardziej regularny jest prostokątny rynek otoczony kolorowymi kamieniczkami. Nad rynkiem góruje dzwonnica miejscowego kościoła parafialnego pod wezwaniem św Floriana. Barokową świątynię wyróżniają rzeźby figuralne na szczytach fasady oraz dość ciekawe wnętrze poprzedzone wyjątkowo długim przedsionkiem. Po lewej stronie białego ołtarza głównego znajduje się empora z osobną kaplicą. W samym mieście warto jeszcze obejrzeć domy tkaczy stojące równym rządkiem przy zadrzewionej alei Kościuszki. Przy jej końcu głaz pamiątkowy znaczy miejsce gdzie stał dawny zbór ewangelicki rozebrany tuż po wojnie. Dalsza trasa mojej wycieczki biegnie wzdłuż jeziora Chodzieskiego zwanego też Miejskim. Tu po raz pierwszy oglądam liczne pomosty wędkarskie. Podobno może je zbudować każdy opłacając jedynie symboliczną kwotę Wodom Polskim. Są to miejsca prywatne. Mostek prowadzący na platformę jest zazwyczaj "zwodzony" i zamykany na kłódkę. Niektóre z tych pomostów w dalszych częściach jeziora raczej nie są już używane, spróchniałe deski nie zachęcają do wchodzenia. Na szczęście jest też ogólnodostępna przystań obok stanicy WOPR z której kursuje jeziorny stateczek przewożący pasażerów na plażę i do łazienek na drugim brzegu. Szlakiem okrążającym fragment jeziora wędruje w stronę góry Talerz z wyciągiem narciarskim. Jak na tą część Polski całkiem długi stok. I piękna panorama miasta na tle wzgórz morenowych. Nazwa miejsca nawiązuje niechybnie do pobliskiej fabryki porcelany. Niestety zakład jest już na progu likwidacji mimo fuzji z Ćmielowem. Pozostały natomiast niewątpliwe walory krajobrazowe dla których warto tu przyjechać. Na wzgórzu Talerz zaczyna się szlak miejscowego pisarza i poety Tadeusza Siejaka na którym ustawiono kilka tablic informujących o miejscach z nim związanych i ilustrowanych fragmentami jego wierszy. Nie jest to autor szeroko znany jednak zasłużony dla Chodzieży. Zasadził tu wiele drzew, prowadził też klub kulturystyczny. Ulica Tadeusza Siejaka prowadzi w kierunku jeziora Karczewnik. Jest tu piaszczysta plaża a na południe od niego pod lasem stoi ładny pałacyk. Część jeziora Karczewnik została przetworzona na stawy hodowlane. Nie można tego powiedzieć o trzecim jeziorze z okolic Chodzieży: Strzeleckim. Jego głęboka rynna otoczona jest lasami i stanowi rezerwat przyrody. Na południowym brzegu jest miejsce zwane U Żyda gdzie zachowała się wysoka ziemna platforma oraz położona niżej wiata.
Stamtąd powracam do centrum miasta mijając dawny szpital przeciwgruźliczy (obecnie klinika pulmonologii) oraz chodzieski dom kultury.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: Pilskie 13-17 września 2021
Trzcianka
Popołudniu 2-godzinny wypad do Trzcianki. Miasteczko wspólnie z Czarnkowem jest siedzibą powiatu. Z Piły dojeżdżają tu pociągi i autobusy. Stacja kolejowa znajduje się dość daleko na południowym krańcu miejscowości. Do centrum przez rondo Niepodległości prowadzi ulica Sikorskiego. Po drodze miejska biblioteka z umieszczonym na murze cytatem z wiersza Kazimiery Iłłakowiczówny. Budynek ten wcześniej pełnił rolę restauracji. Przy placu w centrum zwraca uwagę wielki platan pod którym znajduje się pamiątkowy głaz. Naprzeciwko stoi kościół parafialny św Jana Chrzciciela, którym opiekuje się zakon Saletynów. Stąd przed kościołem niewielki pomniczek upamiętniający maryjne objawienie z alpejskiej wioski La Sallette. Plac Pocztowy to dawny rynek Trzcianki. Został w ostatnich latach przebudowany. Przez długi czas po wojnie stało tu mauzoleum żołnierzy Armii Radzieckiej. Dzisiaj na tym miejscu jest klomb z fontanną przedstawiającą sarenkę, a północną część placu zajmuje nowoczesny budynek Centrum Kultury z platformą widokową. Plac jest też miejscem przezentacji rozmaitych działań artystycznych wyżej wspomnianej placówki kulturalnej. Dookoła kilka starych kamieniczek oraz oczywiście ceglany dwupiętrowy budynek poczty. Praktycznie w każdym z odwiedzonych miasteczek poczta miejska stanowiła wyróżniający się gmach. Dosłownie uliczkę dalej znajduje się współczesny plac targowy. Popołudniu w poniedziałek było tam jednak zupełnie pusto.
W dalszym ciągu spaceru przechodzę stary park trzcianecki z aleją lipową. Przy jego końcu znajduje się zabytkowy cmentarz z grobami niemieckimi i polskimi. Największą atrakcją Trzcianki jest park ryb słodkowodnych znajdujący się nad brzegiem rynnowego jeziora Sarcz. Znajdują się tutaj modele kilkunastu mniej lub bardziej pospolitych jeziornych ryb, takich jak karp, jesiotr, sum czy szczupak. Do tego tablice opisujące rozmaite tematy dotyczące połowu ryb i ich życia w przyrodzie. W ostatnich latach wystawiono też kilka modeli leśnych grzybów oraz zwierząt. Kąpielisko, promenada i wypożyczalnia sprzętu wodnego. Jest klub fitness, ale gastronomia przynajmniej o tej porze dnia była zamknięta. Powrót do Piły autobusem odjeżdżającym z Placu Pocztowego.
Popołudniu 2-godzinny wypad do Trzcianki. Miasteczko wspólnie z Czarnkowem jest siedzibą powiatu. Z Piły dojeżdżają tu pociągi i autobusy. Stacja kolejowa znajduje się dość daleko na południowym krańcu miejscowości. Do centrum przez rondo Niepodległości prowadzi ulica Sikorskiego. Po drodze miejska biblioteka z umieszczonym na murze cytatem z wiersza Kazimiery Iłłakowiczówny. Budynek ten wcześniej pełnił rolę restauracji. Przy placu w centrum zwraca uwagę wielki platan pod którym znajduje się pamiątkowy głaz. Naprzeciwko stoi kościół parafialny św Jana Chrzciciela, którym opiekuje się zakon Saletynów. Stąd przed kościołem niewielki pomniczek upamiętniający maryjne objawienie z alpejskiej wioski La Sallette. Plac Pocztowy to dawny rynek Trzcianki. Został w ostatnich latach przebudowany. Przez długi czas po wojnie stało tu mauzoleum żołnierzy Armii Radzieckiej. Dzisiaj na tym miejscu jest klomb z fontanną przedstawiającą sarenkę, a północną część placu zajmuje nowoczesny budynek Centrum Kultury z platformą widokową. Plac jest też miejscem przezentacji rozmaitych działań artystycznych wyżej wspomnianej placówki kulturalnej. Dookoła kilka starych kamieniczek oraz oczywiście ceglany dwupiętrowy budynek poczty. Praktycznie w każdym z odwiedzonych miasteczek poczta miejska stanowiła wyróżniający się gmach. Dosłownie uliczkę dalej znajduje się współczesny plac targowy. Popołudniu w poniedziałek było tam jednak zupełnie pusto.
W dalszym ciągu spaceru przechodzę stary park trzcianecki z aleją lipową. Przy jego końcu znajduje się zabytkowy cmentarz z grobami niemieckimi i polskimi. Największą atrakcją Trzcianki jest park ryb słodkowodnych znajdujący się nad brzegiem rynnowego jeziora Sarcz. Znajdują się tutaj modele kilkunastu mniej lub bardziej pospolitych jeziornych ryb, takich jak karp, jesiotr, sum czy szczupak. Do tego tablice opisujące rozmaite tematy dotyczące połowu ryb i ich życia w przyrodzie. W ostatnich latach wystawiono też kilka modeli leśnych grzybów oraz zwierząt. Kąpielisko, promenada i wypożyczalnia sprzętu wodnego. Jest klub fitness, ale gastronomia przynajmniej o tej porze dnia była zamknięta. Powrót do Piły autobusem odjeżdżającym z Placu Pocztowego.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: Pilskie 13-17 września 2021
Pomnik "saletyński" w dość rzadko spotykanej kolorystyce.
Park ryb słodkowodnych to ciekawy pomysł.
Park ryb słodkowodnych to ciekawy pomysł.
Re: Wielkopolskie: Pilskie 13-17 września 2021
Możliwe, że ten sam artysta który postawił "rybki" wykonał też zlecenie dla miejscowej parafii.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: Pilskie 13-17 września 2021
Czarnków i Szwajcaria Czarnkowska
Czarnków leży w tym samym powiecie co Trzcianka, jest od niej nieznacznie mniejszy, ale turystycznie chyba lepiej rozpoznawalny, choćby przez postać Janka z Czarnkowa, kronikarza z czasów Kazimierza Wielkiego którego ławeczka stoi w rogu rynku. Oba miasta mają zresztą swoje hasła turystyczne. Trzcianka reklamuje się zawołaniem "trudno wymówić, łatwo polubić". Czarnków to z kolei "miasto z charakterem". Na środku czarnkowskiego rynku stoi wystawa poświęcona rozmaitym detalom architektonicznym sfotografowanym na terenie miasta. Niektóre można zobaczyć od razu, choćby rzeźbę lwa na jednej z kamieniczek. Ozdobą rynku jest także biały ratusz, w nocy ponoć pięknie iluminowany. Nieopodal rynku przy ulicy Rybaki znajduje się ceglany, stylizowany na gotyk budynek starostwa. Ciekawej architektury jest tu całkiem sporo. Najbardziej rozpoznawalne przykłady obejrzeć można na znajdującym się przy dworcu PKS muralu tworzącym iluzję przestrzenną. Przypomina ten z poznańskiej Śródki. Ale o charakterze miejscowości decyduje głównie jednak położenie na skraju pradoliny pod wysoką skarpą łańcucha wzgórz morenowych. W parku na Górze Krzyżowej znajdują się platformy widokowe z których obejrzeć można piękną panoramę miasta. Wyróżnia się w niej przysadzista wieża kościoła parafialnego św. Marii Magdaleny. W starym gotyckim kościele znajdują się m.in. renesansowe nagrobki rodu Czarnkowskich. Niestety są dość kiepsko wyeksponowane w słabo doświetlanej bocznej kaplicy. Miasto ciągnie się na przestrzeni kilku kilometrów wzdłuż podnóża rzeczonej skarpy - krawędzi Pojezierza Chodzieskiego. Po drodze jest miejski park z jedną z nielicznych na niżu skoczni narciarskich. Na oko nie jest już raczej używana w jakichkolwiek zawodach, ale zachował się ziemny rozbieg, próg i nieco wydrążony w podłożu zjazd. Rekord skoczni wynosił 38 m, punkt konstrukcyjny 30 m. Na jej szczycie znajduje się charakterystyczna wiata - grzybek. Na samym końcu Czarnkowa jest dość monstrualny zakład przemysłowy - fabryka konstrukcji izolacyjnych z drewna i prefabrykatów STEICO. Podobno ekologicznych, chociaż samo miejsce nie grzeszy może największą ekologią. W każdym razie przypomina stary dobry przemysł sprzed lat z hałasem maszyn i obficie dymiącym parą kominem. Browar z którego Czarnków słynął przeniesiono tymczasem do Kamionki pod Chodzieżą, na miejscu została w miarę efektowna ruina, póki co nie widać jednak pomysłu na jej sensowne zagospodarowanie. Czarnków to dziś spokojne, zabytkowe miasteczko, ale z pewnością nie zawsze było tu tak sielsko, o czym przypomina pomnik w postaci czołgu przy jednej z głównych ulic. Na zachód od Czarnkowa kompleks wzgórz morenowych porośniętych lasem nazywany jest Szwajcarią Czarnkowską. Teoretycznie PTTK wyznakowało tu dwa szlaki: zielony i niebieski. Konia z rzędem jednak temu kto odgadnie jaki jest ich faktyczny przebieg w terenie. Znaki pojawiają się w pewnym miejscu, w innych natomiast zanikają. Wędruję jedną z bocznych dolinek przecinających łańcuch moren mijając po drodze kilka łąk - użytków ekologicznych. Niestety aby dojść do Goraja trzeba trochę nadłożyć drogi praktycznie obchodząc cały ten ciekawy kompleks leśny. Raz od południa drugi raz od północy. Problemem jest brak mapy tego terenu. Chyba takiej nie wydano, a jeśli nawet to trudno ją dziś gdziekolwiek kupić. Szkoda bo to całkiem ciekawy kompleks turystyczny na zapleczu miasta. W Goraju w środku lasu znajduje się dawny zamek Hochbergów znanych z Pszczyny czy choćby z dolnośląskiego Książa (zamek to nazwa zwyczajowa, formalnie to zbudowany w XIX wieku pałac w leśnej głuszy). Obecnie obiekt wykorzystuje szkoła leśnictwa. W jego sąsiedztwie w tzw. masztalerni znajduje się też Centrum Edukacyjne Lasów Państwowych. Na polanie kilka zabytkowych starych drzew oraz tablice edukacyjne. Informują m.in. o przebiegu leśnych ścieżek dydaktycznych prowadzących do ciekawych miejsc, m.in. do grobu jednego z hrabiów władających Gorajem czyli Wilhelma Bolka von Hochberga. Teren jest mocno urozmaicony z głębokimi wąwozami i stromymi wzgórzami. Jego skrajem prowadzą tory kolei. Nie jest ona wykorzystywana do transportu pasażerskiego, ale nadal jeżdżą nią składy towarowe.
Czarnków leży w tym samym powiecie co Trzcianka, jest od niej nieznacznie mniejszy, ale turystycznie chyba lepiej rozpoznawalny, choćby przez postać Janka z Czarnkowa, kronikarza z czasów Kazimierza Wielkiego którego ławeczka stoi w rogu rynku. Oba miasta mają zresztą swoje hasła turystyczne. Trzcianka reklamuje się zawołaniem "trudno wymówić, łatwo polubić". Czarnków to z kolei "miasto z charakterem". Na środku czarnkowskiego rynku stoi wystawa poświęcona rozmaitym detalom architektonicznym sfotografowanym na terenie miasta. Niektóre można zobaczyć od razu, choćby rzeźbę lwa na jednej z kamieniczek. Ozdobą rynku jest także biały ratusz, w nocy ponoć pięknie iluminowany. Nieopodal rynku przy ulicy Rybaki znajduje się ceglany, stylizowany na gotyk budynek starostwa. Ciekawej architektury jest tu całkiem sporo. Najbardziej rozpoznawalne przykłady obejrzeć można na znajdującym się przy dworcu PKS muralu tworzącym iluzję przestrzenną. Przypomina ten z poznańskiej Śródki. Ale o charakterze miejscowości decyduje głównie jednak położenie na skraju pradoliny pod wysoką skarpą łańcucha wzgórz morenowych. W parku na Górze Krzyżowej znajdują się platformy widokowe z których obejrzeć można piękną panoramę miasta. Wyróżnia się w niej przysadzista wieża kościoła parafialnego św. Marii Magdaleny. W starym gotyckim kościele znajdują się m.in. renesansowe nagrobki rodu Czarnkowskich. Niestety są dość kiepsko wyeksponowane w słabo doświetlanej bocznej kaplicy. Miasto ciągnie się na przestrzeni kilku kilometrów wzdłuż podnóża rzeczonej skarpy - krawędzi Pojezierza Chodzieskiego. Po drodze jest miejski park z jedną z nielicznych na niżu skoczni narciarskich. Na oko nie jest już raczej używana w jakichkolwiek zawodach, ale zachował się ziemny rozbieg, próg i nieco wydrążony w podłożu zjazd. Rekord skoczni wynosił 38 m, punkt konstrukcyjny 30 m. Na jej szczycie znajduje się charakterystyczna wiata - grzybek. Na samym końcu Czarnkowa jest dość monstrualny zakład przemysłowy - fabryka konstrukcji izolacyjnych z drewna i prefabrykatów STEICO. Podobno ekologicznych, chociaż samo miejsce nie grzeszy może największą ekologią. W każdym razie przypomina stary dobry przemysł sprzed lat z hałasem maszyn i obficie dymiącym parą kominem. Browar z którego Czarnków słynął przeniesiono tymczasem do Kamionki pod Chodzieżą, na miejscu została w miarę efektowna ruina, póki co nie widać jednak pomysłu na jej sensowne zagospodarowanie. Czarnków to dziś spokojne, zabytkowe miasteczko, ale z pewnością nie zawsze było tu tak sielsko, o czym przypomina pomnik w postaci czołgu przy jednej z głównych ulic. Na zachód od Czarnkowa kompleks wzgórz morenowych porośniętych lasem nazywany jest Szwajcarią Czarnkowską. Teoretycznie PTTK wyznakowało tu dwa szlaki: zielony i niebieski. Konia z rzędem jednak temu kto odgadnie jaki jest ich faktyczny przebieg w terenie. Znaki pojawiają się w pewnym miejscu, w innych natomiast zanikają. Wędruję jedną z bocznych dolinek przecinających łańcuch moren mijając po drodze kilka łąk - użytków ekologicznych. Niestety aby dojść do Goraja trzeba trochę nadłożyć drogi praktycznie obchodząc cały ten ciekawy kompleks leśny. Raz od południa drugi raz od północy. Problemem jest brak mapy tego terenu. Chyba takiej nie wydano, a jeśli nawet to trudno ją dziś gdziekolwiek kupić. Szkoda bo to całkiem ciekawy kompleks turystyczny na zapleczu miasta. W Goraju w środku lasu znajduje się dawny zamek Hochbergów znanych z Pszczyny czy choćby z dolnośląskiego Książa (zamek to nazwa zwyczajowa, formalnie to zbudowany w XIX wieku pałac w leśnej głuszy). Obecnie obiekt wykorzystuje szkoła leśnictwa. W jego sąsiedztwie w tzw. masztalerni znajduje się też Centrum Edukacyjne Lasów Państwowych. Na polanie kilka zabytkowych starych drzew oraz tablice edukacyjne. Informują m.in. o przebiegu leśnych ścieżek dydaktycznych prowadzących do ciekawych miejsc, m.in. do grobu jednego z hrabiów władających Gorajem czyli Wilhelma Bolka von Hochberga. Teren jest mocno urozmaicony z głębokimi wąwozami i stromymi wzgórzami. Jego skrajem prowadzą tory kolei. Nie jest ona wykorzystywana do transportu pasażerskiego, ale nadal jeżdżą nią składy towarowe.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: Pilskie 13-17 września 2021
Nakło nad Notecią
Miasto do zwiedzenia w półtorej godziny. Dosyć nijaka starówka. Rynek u zbiegu dwóch ruchliwych ulic. Na jego środku fontanna z figurką ogrodniczki. Wokoło placu kilkanaście starych kamieniczek, ale w odróżnieniu od Czarnkowa, Chodzieży i kilku innych miasteczek dość poszarzałych i dawno nie odnawianych. Na południe od rynku plac targowy zwany nie wiedzieć czemu zamkowym. Po zamku nie ma tu żadnego śladu a miejsce niespecjalnie fotogeniczne. Dalej łąka nad samą Notecią. Miejsce trochę zapomniane chociaż jest tutaj dziecięcy plac zabaw. Niedaleko stara chata szypra w otoczeniu mniej lub bardziej współczesnych willi z ogródkami. Do Noteci wpada niewielki ciek zwany Sleską. A i pewnym kuriozum są niewielkie ogródki - ubikacje dla domowych czworonogów. W Nakle są 2 śródmiejskie kościoły. Kościół św Stanisława, ceglany z wysoką wieżą, ładnie odrestaurowany w środku, typowy neogotyk. Ciekawszy plan ma kościół św. Wawrzyńca na zachód od rynku. Otoczony dawnym cmentarzem na którym zachowały się tylko pojedyncze nagrobki i słupowa kapliczka. Bodaj najciekawsze w Nakle są domy z pruskiego muru - zapewne dawne spichlerze. Pomalowany na biało mieści Muzeum Krajeńskie. Nakło bowiem podobnie jak Złotów i kilka innych miasteczek w okolicy jest jednym z ważnych ośrodków Krajny - historycznej ziemi czy raczej krainy etnograficznej. Inne ceglane są większe lub mniejsze. W jednym miejsce znalazła miejsce regionalna organizacja turystyczna. Na północ od starówki miasto przecina szeroki pas torów magistrali Piła-Bydgoszcz. Duża stacja kolejowa w stanie mocno nadwyrężonym czasem. Kasy oczywiście brak. Ze stacji oglądać można kominy cukrowni największego i najnowocześniejszego zakładu przemysłowego w Nakle. Po północnej stronie torów zwiedzam park miejski założony na skarpie pradoliny. Dolna część parku zamknięta na głucho przypomina niesławny Gorzów Wielkopolski. Aby dostać się do wnętrza trzeba powędrować wyżej. Alejki wokół widokowego wzgórza nawet zadbane. Szkoda tylko że ceglana wieża widokowa służy dzisiaj jedynie jako maszt telefonii komórkowej. Na skwerze głaz narzutowy, fontanna a poniżej pamiątkowa tablica poświęcona wiktorii wiedeńskiej. I to w zasadzie tyle ciekawego jeżeli chodzi o Nakło. Gdzieś jest jeszcze ujście Kanału Bydgoskiego ale daleko od centrum miasta.
Miasto do zwiedzenia w półtorej godziny. Dosyć nijaka starówka. Rynek u zbiegu dwóch ruchliwych ulic. Na jego środku fontanna z figurką ogrodniczki. Wokoło placu kilkanaście starych kamieniczek, ale w odróżnieniu od Czarnkowa, Chodzieży i kilku innych miasteczek dość poszarzałych i dawno nie odnawianych. Na południe od rynku plac targowy zwany nie wiedzieć czemu zamkowym. Po zamku nie ma tu żadnego śladu a miejsce niespecjalnie fotogeniczne. Dalej łąka nad samą Notecią. Miejsce trochę zapomniane chociaż jest tutaj dziecięcy plac zabaw. Niedaleko stara chata szypra w otoczeniu mniej lub bardziej współczesnych willi z ogródkami. Do Noteci wpada niewielki ciek zwany Sleską. A i pewnym kuriozum są niewielkie ogródki - ubikacje dla domowych czworonogów. W Nakle są 2 śródmiejskie kościoły. Kościół św Stanisława, ceglany z wysoką wieżą, ładnie odrestaurowany w środku, typowy neogotyk. Ciekawszy plan ma kościół św. Wawrzyńca na zachód od rynku. Otoczony dawnym cmentarzem na którym zachowały się tylko pojedyncze nagrobki i słupowa kapliczka. Bodaj najciekawsze w Nakle są domy z pruskiego muru - zapewne dawne spichlerze. Pomalowany na biało mieści Muzeum Krajeńskie. Nakło bowiem podobnie jak Złotów i kilka innych miasteczek w okolicy jest jednym z ważnych ośrodków Krajny - historycznej ziemi czy raczej krainy etnograficznej. Inne ceglane są większe lub mniejsze. W jednym miejsce znalazła miejsce regionalna organizacja turystyczna. Na północ od starówki miasto przecina szeroki pas torów magistrali Piła-Bydgoszcz. Duża stacja kolejowa w stanie mocno nadwyrężonym czasem. Kasy oczywiście brak. Ze stacji oglądać można kominy cukrowni największego i najnowocześniejszego zakładu przemysłowego w Nakle. Po północnej stronie torów zwiedzam park miejski założony na skarpie pradoliny. Dolna część parku zamknięta na głucho przypomina niesławny Gorzów Wielkopolski. Aby dostać się do wnętrza trzeba powędrować wyżej. Alejki wokół widokowego wzgórza nawet zadbane. Szkoda tylko że ceglana wieża widokowa służy dzisiaj jedynie jako maszt telefonii komórkowej. Na skwerze głaz narzutowy, fontanna a poniżej pamiątkowa tablica poświęcona wiktorii wiedeńskiej. I to w zasadzie tyle ciekawego jeżeli chodzi o Nakło. Gdzieś jest jeszcze ujście Kanału Bydgoskiego ale daleko od centrum miasta.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: Pilskie 13-17 września 2021
Osiek nad Notecią
Kolejnym celem tego dnia był Osiek nad Notecią, niewielka miejscowość przy linii kolejowej, znana ze skansenu wsi krajeńskiej. Początkiem tej placówki muzealnej były wykopaliska archeologiczne. W 1972 roku przypadkiem podczas wybierania piasku na niewielkim wzgórzu morenowym odkryto starożytne groby ciałopalne. Miejsce okazało się być dużym cmentarzem używanym od epoki żelaza po późną epokę rzymską. Oprócz samych pochówków odnaleziono tu liczne naczynia gliniane i inne przedmioty. Dzisiaj obejrzeć je można w specjalnym krytym pawilonie wewnątrz skansenu. Oprócz tego zgromadzono tutaj kilkadziesiąt budynków wiejskich z obszarów położonych nad Notecią. Skansen zwiedza się z przewodnikiem, który otwiera drzwi poszczególnych chałup o krótko opowiada o każdej z nich. Wycieczkę rozpoczynam w wiatraku. Na terenie skansenu stoją trzy różnych typów: koźlak, paltrak i wiatrak holenderski. Różnią się typem mechanizmu i częściami ruchomymi orientującymi się w kierunku wiatru. Wewnątrz stara maszyneria, niestety już "nie na chodzie". Chaty w skansenie reprezentują różne wiejskie zawody. Jest dom rybaka, dom rolnika, dom szewca. W jednym z budynków pokazano wiejską szkołę wraz z domem nauczyciela. W innych izbach swoje miejsce znalazły sklep i karczma. Najładniejszy wiejski domek to chata z podcieniami. Niektóre z chat reprezentują typową dla tych terenów dwubarwną "kratę". W zależności od wypełnienia jest to konstrukcja szachulcowa (szkielet z drewna i glina ze słomą) albo pruski mur (szkielet drewniany i cegła). W chatach znajdują się różnorakie stare sprzęty. Przewodniczka podaje ich stare lokalne nazwy w Małopolsce nie funkcjonujące. Np. maselnica do ubijania śmietany to po krajeńsku wiersze. Oglądamy też różne obiekty gospodarcze: tartak, remizę, kużnię. Są też dawne piece chlebowe które kiedyś były wspólną własnością wiejskiej społeczności. Pruskie państwo zakazało prywatnego wypieku chleba, chcąc mieć monopol na sprzedaż tego podstawowego produktu spożywczego, ale i tak zwyczaj ten uprawiano pokątnie. W skansenie odbywają się często rozmaite imprezy regionalne, jest też sklep z pamiątkami. Turystów jednak w tym dniu było dość mało, obiekt jest zresztą dość wcześnie zamykany. Brakowało mi tam może jeszcze jakichś pamiątek związanych z najsłynniejszym chłopem Wielkopolski Michałem Drzymałą - właścicielem słynnego wozu. Jego grób znajduje się na cmentarzu w pobliskim Miasteczku Krajeńskim.
Z Osieka ruszam na kilkukilometrowy spacer do pobliskiego Wyrzyska. Droga prowadzi przez najwyższe w okolicy wzgórze morenowe zwane Dębową Górą 192 m npm. Znajduje się tutaj leśny rezerwat przyrody oraz ścieżka dydaktyczna. Niestety dojście z Osieka nie jest w żaden sposób oznakowane. Nadnotecki szlak turystyczny omija rezerwat i prowadzi równolegle do wzgórza w kierunku Białośliwia. Boczną polną drogą docieram do granicy lasu, które tworzą zdziczałe sady. Widok na dolinę Noteci. Z parkingu gdzie zaczyna się ścieżka przechodzę tylko kawałek do miejsca, gdzie w lesie znajdują się stare ziemne kurhany. Dalsza trasa biegnie bocznymi drogami do Wyrzyska.
Wyrzysk
Niewielkie miasteczko ciekawie położone w głęboko wciętej dolinie rzeki Łobżonki. Środek miasta otaczają dzięki temu dość wysokie zielone wzgórza. Trapezowaty podłużny rynek wyłożony jest kostką brukową. Jego środek prawie w całości zajmuje parking dla samochodów. Otaczają go ładne kamieniczki oraz kościół parafialny św Marcina. Wejście do niego znajduje się dość nietypowo pod wieżą z boku nawy. Nietypowo na boku znajdują się także organy. Życie miasta koncentruje się jednak kawałek dalej przy dużym stawie ponad którym przerzucono długi most. Tamtędy biegnie główna droga, ale na drugim brzegu jest park miejski z klombami, ławeczkami i wiszącą kładką dla pieszych. Kawałek dalej wzdłuż głównej ulicy w pobliżu ruchliwego ronda mieści się współczesny urząd miejski i niewielki dworzec autobusowy z którego odjeżdżają autobusy do Piły.
Kolejnym celem tego dnia był Osiek nad Notecią, niewielka miejscowość przy linii kolejowej, znana ze skansenu wsi krajeńskiej. Początkiem tej placówki muzealnej były wykopaliska archeologiczne. W 1972 roku przypadkiem podczas wybierania piasku na niewielkim wzgórzu morenowym odkryto starożytne groby ciałopalne. Miejsce okazało się być dużym cmentarzem używanym od epoki żelaza po późną epokę rzymską. Oprócz samych pochówków odnaleziono tu liczne naczynia gliniane i inne przedmioty. Dzisiaj obejrzeć je można w specjalnym krytym pawilonie wewnątrz skansenu. Oprócz tego zgromadzono tutaj kilkadziesiąt budynków wiejskich z obszarów położonych nad Notecią. Skansen zwiedza się z przewodnikiem, który otwiera drzwi poszczególnych chałup o krótko opowiada o każdej z nich. Wycieczkę rozpoczynam w wiatraku. Na terenie skansenu stoją trzy różnych typów: koźlak, paltrak i wiatrak holenderski. Różnią się typem mechanizmu i częściami ruchomymi orientującymi się w kierunku wiatru. Wewnątrz stara maszyneria, niestety już "nie na chodzie". Chaty w skansenie reprezentują różne wiejskie zawody. Jest dom rybaka, dom rolnika, dom szewca. W jednym z budynków pokazano wiejską szkołę wraz z domem nauczyciela. W innych izbach swoje miejsce znalazły sklep i karczma. Najładniejszy wiejski domek to chata z podcieniami. Niektóre z chat reprezentują typową dla tych terenów dwubarwną "kratę". W zależności od wypełnienia jest to konstrukcja szachulcowa (szkielet z drewna i glina ze słomą) albo pruski mur (szkielet drewniany i cegła). W chatach znajdują się różnorakie stare sprzęty. Przewodniczka podaje ich stare lokalne nazwy w Małopolsce nie funkcjonujące. Np. maselnica do ubijania śmietany to po krajeńsku wiersze. Oglądamy też różne obiekty gospodarcze: tartak, remizę, kużnię. Są też dawne piece chlebowe które kiedyś były wspólną własnością wiejskiej społeczności. Pruskie państwo zakazało prywatnego wypieku chleba, chcąc mieć monopol na sprzedaż tego podstawowego produktu spożywczego, ale i tak zwyczaj ten uprawiano pokątnie. W skansenie odbywają się często rozmaite imprezy regionalne, jest też sklep z pamiątkami. Turystów jednak w tym dniu było dość mało, obiekt jest zresztą dość wcześnie zamykany. Brakowało mi tam może jeszcze jakichś pamiątek związanych z najsłynniejszym chłopem Wielkopolski Michałem Drzymałą - właścicielem słynnego wozu. Jego grób znajduje się na cmentarzu w pobliskim Miasteczku Krajeńskim.
Z Osieka ruszam na kilkukilometrowy spacer do pobliskiego Wyrzyska. Droga prowadzi przez najwyższe w okolicy wzgórze morenowe zwane Dębową Górą 192 m npm. Znajduje się tutaj leśny rezerwat przyrody oraz ścieżka dydaktyczna. Niestety dojście z Osieka nie jest w żaden sposób oznakowane. Nadnotecki szlak turystyczny omija rezerwat i prowadzi równolegle do wzgórza w kierunku Białośliwia. Boczną polną drogą docieram do granicy lasu, które tworzą zdziczałe sady. Widok na dolinę Noteci. Z parkingu gdzie zaczyna się ścieżka przechodzę tylko kawałek do miejsca, gdzie w lesie znajdują się stare ziemne kurhany. Dalsza trasa biegnie bocznymi drogami do Wyrzyska.
Wyrzysk
Niewielkie miasteczko ciekawie położone w głęboko wciętej dolinie rzeki Łobżonki. Środek miasta otaczają dzięki temu dość wysokie zielone wzgórza. Trapezowaty podłużny rynek wyłożony jest kostką brukową. Jego środek prawie w całości zajmuje parking dla samochodów. Otaczają go ładne kamieniczki oraz kościół parafialny św Marcina. Wejście do niego znajduje się dość nietypowo pod wieżą z boku nawy. Nietypowo na boku znajdują się także organy. Życie miasta koncentruje się jednak kawałek dalej przy dużym stawie ponad którym przerzucono długi most. Tamtędy biegnie główna droga, ale na drugim brzegu jest park miejski z klombami, ławeczkami i wiszącą kładką dla pieszych. Kawałek dalej wzdłuż głównej ulicy w pobliżu ruchliwego ronda mieści się współczesny urząd miejski i niewielki dworzec autobusowy z którego odjeżdżają autobusy do Piły.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: Pilskie 13-17 września 2021
Wałcz
Po Nakle kolejne na trasie wycieczki miasto poza granicą Wielkopolski. Kiedyś było jednak częścią województwa pilskiego (obecnie w zachodniopomorskim). Z tych czasów pozostał chyba lekki antagonizm - w sensie Wałcz jest przeciwieństwem Piły, bo w odróżnieniu od niej nie został tak kompletnie zniszczony w czasie II wojny światowej i dysponuje jako taką starówką. W jej centrum rynek czyli Plac Wolności z tradycyjną fontanną. Jest budynek ratusza i neogotycki kościół św Mikołaja. Do rynku dowozi mnie autobus z Piły. Tu akurat linia prywatna w odróżnieniu od licznych pilskich PKS-ów. Z powrotem wracam z kolei autobusem kolejowym zastępującym pociąg na trasie Stargard - Piła. Centrum Wałcza leży pomiędzy dwoma jeziorami: Zamkowym i Raduń. Najpierw idę brzegami tego pierwszego. Na terenie miasta rozwidla się na dwie zatoki rozdzielone długim półwyspem. U jego nasady stoi drugi miejski kościół, dawny ewangelicki pod wezwaniem św Antoniego. Ma charakterystyczną strzelistą wieżę stylizowaną trochę na okres romański. Naprzeciwko kościoła znajduje się dom z kolorowym zegarem słonecznym. W sąsiedniej uliczce w rachitycznym dworku mieści się lokalne muzeum. Rano jeszcze było zamknięte, potem już nie wracałem w to miejsce. Idąc w tym kierunku mijam jeszcze budynek poczty. Typowy dla tych stron ceglany z ozdobną wieżą, chyba najokazalszy przedstawiciel gmachów takiego przeznaczenia które oglądałem w okolicy. Kiedyś Wałcz znany był też z dobrej szkoły zwanej Atenami Wałeckimi. Dziś edukacja przeniosła się kilka przecznic dalej, ale młodzież tego ranka akurat okupowała skwer przed miejscowym liceum. Wzdłuż młynówki dochodzę do błoń nad jeziorem Raduń. Z tej strony widać parterową zabudowę w centrum Wałcza posadzoną na niewysokim wzgórzu.
W centrum jest kilka ładnych ulic otoczonych parterowymi domkami, np. Kilińskiego. Na dalszym planie ponad jeziorem wysoka wieża wodna, dziś część nowego apartamentowca. Możliwe, że mieszczą się tam nawet jakieś pomieszczenia mieszkalne jak choćby na starej wieży wodnej w szwedzkim Trollhattan. Niestety trudno się o tym przekonać bo teren posiadłości jest ogrodzony - widać zbudowali tam współczesne getto w wariancie wałeckim. Przy ogólnodostępnej promenadzie nad jeziorem Raduń urządzono z kolei aleję olimpijczyków. Wałcz to jeden z ośrodków przygotowań olimpijskich i trenowało tu wielu sportowców, którzy osiągnęli sukcesy i zdobyli medale na igrzyskach. Głównie zresztą wioślarze, ale w alei jest też wizytówka siatkarza Michała Kubiaka. Obchodzę teraz jezioro Raduń idąc w kierunku wspomnianego ośrodka przygotowań olimpijskich. Po drodze mijam przystań miejską, podziwiam widoki na Wałcz i jezioro, a po długim fragmencie lasem docieram do zatoki na której krańcu znajduje się ośrodek edukacji leśnej Morzycówka. Znajduje się tutaj niewielkie ale ładne arboretum oraz leśniczówka. Biegnie stąd też kilka ścieżek edukacyjnych. Przy nich trafić można na kilka wiat i miejsc piknikowych. Jeden z przystanków ścieżki dydaktycznej opisuje grodzisko nad jeziorem Raduń. Po budowli nie ma raczej śladu, ale zachowała się charakterystyczna skarpa. Zresztą zaraz obok jest most wiszący (kładka dla pieszych) spinająca oba brzegi jeziora Raduń. Nazywana jest też mostem Kłosowskim. Już niedaleko stąd do słynnego ośrodka. To w zasadzie kompleks hotelowy uzupełniony o obiekty treningowe: boiska, korty, halę sportową. Nad brzegiem jeziora jest spory magazyn sprzętu pływackiego. Jest tu pomost i plaża. W to dość deszczowe przedpołudnie kręciło się tu może kilku wędkarzy, paru biegaczy minąłem na ścieżce, ale raczej nikt znany. Do Wałcza wracam drugim brzegiem jeziora. Na brzegach pojawiają się znane z Chodzieży prywatne pomosty wędkarskie. Ostatni ciekawy obiekt w okolicy znajduje się niestety po przeciwległej stronie miasta za linią kolejową. Na terenie dawnych kamieniołomów zachowały się niemieckie umocnienia z czasów II wojny światowej. Fragment tzw. Wału Pomorskiego. . LInię tą budowano jeszcze przed 1939 rokiem jako zabezpieczenie na wypadek ataku wojsk polskich. Dziś znajduje się tutaj rodzaj muzeum-skansenu. Zgromadzono kilkanaście pojazdów bojowych z czasów ostatniej wojny, rozmaite szczegóły uzbrojenia: mundury, broń ręczną, pociski artyleryjskie itp. Największą atrakcją są dwa zachowane bunkry artyleryjskie. Pod ziemią jest spore zaplecze dla jednostek piechoty a w kierunku wysuniętej pozycji prowadzi tajemniczy tunel. Nie jest niestety dostępny z wnętrza obiektu, gdyż przebiega kilka metrów poniżej i brak jest drabiny czy jakichś schodów na jego poziom. Przewodnik mówił że można się tam dostać z drugiej strony z posesji prywatnej, ale po przebyciu kilkuset metrów trzeba wrócić z powrotem. Fragment podobnego korytarza można oglądnąć z zewnątrz przy drugim obiekcie, który został mocno uszkodzony i "zsunął się" po krawędzi wyrobiska. Przewodnik - pasjonat miejsca ciekawie opowiada. Wszystko to dostępne jest za dość symboliczną opłatą.
Po Nakle kolejne na trasie wycieczki miasto poza granicą Wielkopolski. Kiedyś było jednak częścią województwa pilskiego (obecnie w zachodniopomorskim). Z tych czasów pozostał chyba lekki antagonizm - w sensie Wałcz jest przeciwieństwem Piły, bo w odróżnieniu od niej nie został tak kompletnie zniszczony w czasie II wojny światowej i dysponuje jako taką starówką. W jej centrum rynek czyli Plac Wolności z tradycyjną fontanną. Jest budynek ratusza i neogotycki kościół św Mikołaja. Do rynku dowozi mnie autobus z Piły. Tu akurat linia prywatna w odróżnieniu od licznych pilskich PKS-ów. Z powrotem wracam z kolei autobusem kolejowym zastępującym pociąg na trasie Stargard - Piła. Centrum Wałcza leży pomiędzy dwoma jeziorami: Zamkowym i Raduń. Najpierw idę brzegami tego pierwszego. Na terenie miasta rozwidla się na dwie zatoki rozdzielone długim półwyspem. U jego nasady stoi drugi miejski kościół, dawny ewangelicki pod wezwaniem św Antoniego. Ma charakterystyczną strzelistą wieżę stylizowaną trochę na okres romański. Naprzeciwko kościoła znajduje się dom z kolorowym zegarem słonecznym. W sąsiedniej uliczce w rachitycznym dworku mieści się lokalne muzeum. Rano jeszcze było zamknięte, potem już nie wracałem w to miejsce. Idąc w tym kierunku mijam jeszcze budynek poczty. Typowy dla tych stron ceglany z ozdobną wieżą, chyba najokazalszy przedstawiciel gmachów takiego przeznaczenia które oglądałem w okolicy. Kiedyś Wałcz znany był też z dobrej szkoły zwanej Atenami Wałeckimi. Dziś edukacja przeniosła się kilka przecznic dalej, ale młodzież tego ranka akurat okupowała skwer przed miejscowym liceum. Wzdłuż młynówki dochodzę do błoń nad jeziorem Raduń. Z tej strony widać parterową zabudowę w centrum Wałcza posadzoną na niewysokim wzgórzu.
W centrum jest kilka ładnych ulic otoczonych parterowymi domkami, np. Kilińskiego. Na dalszym planie ponad jeziorem wysoka wieża wodna, dziś część nowego apartamentowca. Możliwe, że mieszczą się tam nawet jakieś pomieszczenia mieszkalne jak choćby na starej wieży wodnej w szwedzkim Trollhattan. Niestety trudno się o tym przekonać bo teren posiadłości jest ogrodzony - widać zbudowali tam współczesne getto w wariancie wałeckim. Przy ogólnodostępnej promenadzie nad jeziorem Raduń urządzono z kolei aleję olimpijczyków. Wałcz to jeden z ośrodków przygotowań olimpijskich i trenowało tu wielu sportowców, którzy osiągnęli sukcesy i zdobyli medale na igrzyskach. Głównie zresztą wioślarze, ale w alei jest też wizytówka siatkarza Michała Kubiaka. Obchodzę teraz jezioro Raduń idąc w kierunku wspomnianego ośrodka przygotowań olimpijskich. Po drodze mijam przystań miejską, podziwiam widoki na Wałcz i jezioro, a po długim fragmencie lasem docieram do zatoki na której krańcu znajduje się ośrodek edukacji leśnej Morzycówka. Znajduje się tutaj niewielkie ale ładne arboretum oraz leśniczówka. Biegnie stąd też kilka ścieżek edukacyjnych. Przy nich trafić można na kilka wiat i miejsc piknikowych. Jeden z przystanków ścieżki dydaktycznej opisuje grodzisko nad jeziorem Raduń. Po budowli nie ma raczej śladu, ale zachowała się charakterystyczna skarpa. Zresztą zaraz obok jest most wiszący (kładka dla pieszych) spinająca oba brzegi jeziora Raduń. Nazywana jest też mostem Kłosowskim. Już niedaleko stąd do słynnego ośrodka. To w zasadzie kompleks hotelowy uzupełniony o obiekty treningowe: boiska, korty, halę sportową. Nad brzegiem jeziora jest spory magazyn sprzętu pływackiego. Jest tu pomost i plaża. W to dość deszczowe przedpołudnie kręciło się tu może kilku wędkarzy, paru biegaczy minąłem na ścieżce, ale raczej nikt znany. Do Wałcza wracam drugim brzegiem jeziora. Na brzegach pojawiają się znane z Chodzieży prywatne pomosty wędkarskie. Ostatni ciekawy obiekt w okolicy znajduje się niestety po przeciwległej stronie miasta za linią kolejową. Na terenie dawnych kamieniołomów zachowały się niemieckie umocnienia z czasów II wojny światowej. Fragment tzw. Wału Pomorskiego. . LInię tą budowano jeszcze przed 1939 rokiem jako zabezpieczenie na wypadek ataku wojsk polskich. Dziś znajduje się tutaj rodzaj muzeum-skansenu. Zgromadzono kilkanaście pojazdów bojowych z czasów ostatniej wojny, rozmaite szczegóły uzbrojenia: mundury, broń ręczną, pociski artyleryjskie itp. Największą atrakcją są dwa zachowane bunkry artyleryjskie. Pod ziemią jest spore zaplecze dla jednostek piechoty a w kierunku wysuniętej pozycji prowadzi tajemniczy tunel. Nie jest niestety dostępny z wnętrza obiektu, gdyż przebiega kilka metrów poniżej i brak jest drabiny czy jakichś schodów na jego poziom. Przewodnik mówił że można się tam dostać z drugiej strony z posesji prywatnej, ale po przebyciu kilkuset metrów trzeba wrócić z powrotem. Fragment podobnego korytarza można oglądnąć z zewnątrz przy drugim obiekcie, który został mocno uszkodzony i "zsunął się" po krawędzi wyrobiska. Przewodnik - pasjonat miejsca ciekawie opowiada. Wszystko to dostępne jest za dość symboliczną opłatą.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: Pilskie 13-17 września 2021
Złotów
Ostatnim punktem wycieczki było miasto Złotów, kolejny większy ośrodek regionu Krajna. Przed wojną pozostał za naszą zachodnią granicą, ale działała tutaj dobrze zorganizowana polska mniejszość z księdzem Bolesławem Domańskim na czele. Polski rodowód ma też barokowy kościół farny wzniesiony z fundacji wojewody poznańskiego Andrzeja Grudzińskiego. Otoczony jest murem i stoi na skraju miasta na skarpie powyżej jeziora Złotowskiego oraz doliny rzeczki Głomii. Pierwszy gród na terenie Złotowa założyli Wieleci stąd przez wiele lat miejscowość nazywana była Wielatowo. Rodowód dzisiejszej nazwy pochodzi bądź od złotych monet rzymskich znajdowanych na okolicznych bagnach, bądź od słoty, co określa miejscową pogodę. Nie powiem od rana trochę kropiło i było pod tym względem nieco gorzej niż w Wałczu. W pobliżu złotowskiego dworca rozciąga się niezbyt rozległy park miejski a w nim fontanna śpiewaków. Przed wojną polska piosenka ludowa była elementem utrzymywania polskiego dziedzictwa na tych terenach. Obok parku stoi duży budynek starostwa powiatowego a przed nim ponoć jedyny w Polsce pomnik Piasta Kołodzieja. Stamtąd przechodzę w kierunku ronda na którym znajduje się nowy symbol miasta - rączy jeleń. Na odpowiedni numer można wysłać SMS-a a wtedy jeleń obraca się wokół własnej osi. Pomysł trochę taki jak ze smokiem pod wawelskim wzgórzem. Tylko turystów tutaj jakby mniej. Nieśmiało zauważę, że chyba raczej sam byłem. Jeleń stoi przed przedwojennym budynkiem polskiego towarzystwa kulturalnego, dziś mieści się tutaj urząd miasta i gminy. Złotowska starówka dość płynnie przechodzi w nowsze osiedla czy willowe czy blokowe. Wszystko w ładnie zakomponowanej zieleni. W obrębie sporego jak na tutejsze możliwości starego miasta jest kilka placów. Najbardziej reprezentacyjny wydaje się być Plac Paderewskiego z fontanną na środku. Ładnie odrestaurowany dom szachulcowy mieści złotowskie muzeum. W pobliżu jest też skwer z wyrzeźbioną ozdobną winoroślą. Drugi plac noszący imię Kościuszki to dawny rynek miasta. Na jego środku znajduje się dość ciekawy zbór ewangelicki wzniesiony przez znanego skądinąd berlińskiego architekta Karola Fryderyka Schinkla na miejscu średniowiecznego ratusza. Na oko wydaje się że dawny ratusz stoi przy jednej z pierzei. To bardzo reprezentacyjny ceglany budynek stylizowany na gotyk ale jednak nigdy nie mieścił rady miasta. Przypomina gmachy Torunia czy Gdańska a obecnie mieści się tutaj dość osobliwie więzienie. W przeszłości był natomiast siedzibą lokalnego sądu. Złotów otacza pięć większych i mniejszych jezior, ale tylko nad jeziorem Złotowskim jest zagospodarowany park, promenada i pomosty. Przy ujściu Głomii w rozlewisku miejsce, gdzie dawniej znajdował się złotowski zamek. Poza kilkoma kamieniami jednak nie ma już po nim żadnych śladów. Na przeciwległym brzegu jest natomiast regionalna zagroda wiejska - oddział lokalnego muzeum. Wędruję w kierunku lasu Zwierzyniec. To spory kompleks leśno-parkowy zaaranżowany przez znanego pruskiego ogrodnika Petera Josepha Lenne autora ogrodów Sanssouci pod Poczdamem. Wówczas były to tereny myśliwskie Hohenzollernów. Dzisiaj park jest ogólnie dostępny. Dużo tutaj miłośników joggingu. W leśnych alejkach kryje się kilka wiat, jest trochę współczesnych tablic edukacyjnych, drzewne rzeźby oraz zagroda dla dzików, danieli i muflonów, które jednak ze względu na pogodę najwyraźniej ukryły się w stajniach. Po drugiej stronie lasu stoją budynki nadleśnictwa. Wracając w stronę miasta mijam dawny pałac Działyńskich, później jedną z siedzib rodu Hohenzollernów a obecnie dość zaniedbaną mieszkalną posesję. Klimatycznym miejscem w Złotowie jest dawny cmentarz izraelicki na Górze Żydowskiej. Rosną tu wiekowe dęby, a jedyne ocalałe macewy znajdują się z boku pamiątkowej kamiennej piramidy.
Z krawędzi fragmentaryczne widoki na miasto. Można by teren uporządkować i zrobić jakąś platformę panoramiczną
W Złotowie jest też duża kwatera żołnierzy poległych w II wojnie światowej. Znajduje się na miejskim cmentarzu w którego obrębie stoi ładna cmentarna kaplica św Rocha. Złotów łączy z Piłą komunikacja PKS, w ciągu dnia całkiem całkiem zatłoczona. Jest też kilka pociągów, aczkolwiek w mniej dogodnych porach, więc nie skorzystałem.
Ostatnim punktem wycieczki było miasto Złotów, kolejny większy ośrodek regionu Krajna. Przed wojną pozostał za naszą zachodnią granicą, ale działała tutaj dobrze zorganizowana polska mniejszość z księdzem Bolesławem Domańskim na czele. Polski rodowód ma też barokowy kościół farny wzniesiony z fundacji wojewody poznańskiego Andrzeja Grudzińskiego. Otoczony jest murem i stoi na skraju miasta na skarpie powyżej jeziora Złotowskiego oraz doliny rzeczki Głomii. Pierwszy gród na terenie Złotowa założyli Wieleci stąd przez wiele lat miejscowość nazywana była Wielatowo. Rodowód dzisiejszej nazwy pochodzi bądź od złotych monet rzymskich znajdowanych na okolicznych bagnach, bądź od słoty, co określa miejscową pogodę. Nie powiem od rana trochę kropiło i było pod tym względem nieco gorzej niż w Wałczu. W pobliżu złotowskiego dworca rozciąga się niezbyt rozległy park miejski a w nim fontanna śpiewaków. Przed wojną polska piosenka ludowa była elementem utrzymywania polskiego dziedzictwa na tych terenach. Obok parku stoi duży budynek starostwa powiatowego a przed nim ponoć jedyny w Polsce pomnik Piasta Kołodzieja. Stamtąd przechodzę w kierunku ronda na którym znajduje się nowy symbol miasta - rączy jeleń. Na odpowiedni numer można wysłać SMS-a a wtedy jeleń obraca się wokół własnej osi. Pomysł trochę taki jak ze smokiem pod wawelskim wzgórzem. Tylko turystów tutaj jakby mniej. Nieśmiało zauważę, że chyba raczej sam byłem. Jeleń stoi przed przedwojennym budynkiem polskiego towarzystwa kulturalnego, dziś mieści się tutaj urząd miasta i gminy. Złotowska starówka dość płynnie przechodzi w nowsze osiedla czy willowe czy blokowe. Wszystko w ładnie zakomponowanej zieleni. W obrębie sporego jak na tutejsze możliwości starego miasta jest kilka placów. Najbardziej reprezentacyjny wydaje się być Plac Paderewskiego z fontanną na środku. Ładnie odrestaurowany dom szachulcowy mieści złotowskie muzeum. W pobliżu jest też skwer z wyrzeźbioną ozdobną winoroślą. Drugi plac noszący imię Kościuszki to dawny rynek miasta. Na jego środku znajduje się dość ciekawy zbór ewangelicki wzniesiony przez znanego skądinąd berlińskiego architekta Karola Fryderyka Schinkla na miejscu średniowiecznego ratusza. Na oko wydaje się że dawny ratusz stoi przy jednej z pierzei. To bardzo reprezentacyjny ceglany budynek stylizowany na gotyk ale jednak nigdy nie mieścił rady miasta. Przypomina gmachy Torunia czy Gdańska a obecnie mieści się tutaj dość osobliwie więzienie. W przeszłości był natomiast siedzibą lokalnego sądu. Złotów otacza pięć większych i mniejszych jezior, ale tylko nad jeziorem Złotowskim jest zagospodarowany park, promenada i pomosty. Przy ujściu Głomii w rozlewisku miejsce, gdzie dawniej znajdował się złotowski zamek. Poza kilkoma kamieniami jednak nie ma już po nim żadnych śladów. Na przeciwległym brzegu jest natomiast regionalna zagroda wiejska - oddział lokalnego muzeum. Wędruję w kierunku lasu Zwierzyniec. To spory kompleks leśno-parkowy zaaranżowany przez znanego pruskiego ogrodnika Petera Josepha Lenne autora ogrodów Sanssouci pod Poczdamem. Wówczas były to tereny myśliwskie Hohenzollernów. Dzisiaj park jest ogólnie dostępny. Dużo tutaj miłośników joggingu. W leśnych alejkach kryje się kilka wiat, jest trochę współczesnych tablic edukacyjnych, drzewne rzeźby oraz zagroda dla dzików, danieli i muflonów, które jednak ze względu na pogodę najwyraźniej ukryły się w stajniach. Po drugiej stronie lasu stoją budynki nadleśnictwa. Wracając w stronę miasta mijam dawny pałac Działyńskich, później jedną z siedzib rodu Hohenzollernów a obecnie dość zaniedbaną mieszkalną posesję. Klimatycznym miejscem w Złotowie jest dawny cmentarz izraelicki na Górze Żydowskiej. Rosną tu wiekowe dęby, a jedyne ocalałe macewy znajdują się z boku pamiątkowej kamiennej piramidy.
Z krawędzi fragmentaryczne widoki na miasto. Można by teren uporządkować i zrobić jakąś platformę panoramiczną
W Złotowie jest też duża kwatera żołnierzy poległych w II wojnie światowej. Znajduje się na miejskim cmentarzu w którego obrębie stoi ładna cmentarna kaplica św Rocha. Złotów łączy z Piłą komunikacja PKS, w ciągu dnia całkiem całkiem zatłoczona. Jest też kilka pociągów, aczkolwiek w mniej dogodnych porach, więc nie skorzystałem.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: Pilskie 13-17 września 2021
Świetna relacja.
Kawał terenu zupełnie mi nieznanego.
Kawał terenu zupełnie mi nieznanego.
Re: Wielkopolskie: Pilskie 13-17 września 2021
Kawał terenu rzadko odwiedzanego przez turystów zwiedzony przez Comena. Miejsca spokojne i dość przyjemne, ale bez szału.
Re: Wielkopolskie: Pilskie 13-17 września 2021
Szału nie ma, chociaż miasta mi się podobały, bo są dość wygodne i miłe do życia. Piła jest też nie najgorzej skomunikowana. Spory węzeł kolejowy, odnowiona stacja kolejowa, niemało PKS-ów i rozbudowana komunikacja miejska. Kilka miejsc ma też spory potencjał turystyczny w skali regionalnej. Oprócz miejsc odwiedzonych krajobrazowo poleciłbym też okolice Miasteczka Krajeńskiego ze wzgórzami nad doliną Noteci a także Ujście ze wzgórzem kalwaryjskim i dwoma rzekami: Notecią i Gwdą (ta druga mimo że jest dopływem Noteci wygląda tam na większą od niej). Nad samą Notecią jest też system dawnych śluz, w tym jedna unikalna ziemna. Brakuje natomiast miejscami lepszego planowania, promocji i pomysłów na ożywienie niektórych miejsc (przebieg szlaków, dodatkowe atrakcje).
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: Pilskie 13-17 września 2021
Piła odwiedzona. Rzeczywiście szału nie ma. Tłoku też nie stwierdziłem. Jakoś tak bardzo spokojnie, a miasto przecież małe nie jest. Budynek szkoły policyjnej robi wrażenie (wyczyszczony), choć nie wszystkim taki rodzaj architektury będzie pasował. Kościoły otwarte, co obecnie niestety nie jest normą. Bardzo dobry wybór piw w jednym z lokali (bezalkoholowa IPA z Miłosławia warta uwagi).
