Beskidy Skolskie – północna część Bieszczadów Wschodnich.
Wyjazd zorganizowany przez PTTK Rzeszów dla stałego klienta ze Śląska, zaplanowany już w ubiegłym roku, niestety pogody nie dało się zaplanować, a ta była, jaka była …
1 dzień – 01.05.
Na przejście graniczne w Medyce przyjechaliśmy ok. 0.30, po 1,5 godz. wjechaliśmy na Ukrainę.
Ok.6 przyjechaliśmy do Sławska, które było naszą bazą wypadową przez cały pobyt.
Przed wojną Sławsko było nazywane Zakopanem Bieszczadów Wschodnich, bowiem w 1936 r. został tam oddany dla potrzeb Wojska Polskiego ośrodek narciarski.
Po śniadaniu – mimo mgły i lekkiego deszczu - wyszliśmy na pierwszą wycieczkę: na Trościan (1236 m npm). Na szczyt nie prowadzi żaden znakowany szlak.
Trościan to takie nasze Skrzyczne, tylko jest tam bardziej „klimatycznie”.
Ze względu na wzgląd widoków nie mieliśmy żadnych :-)
Na szczyt weszliśmy po ok. 2,5 godz.To, co tam zastaliśmy trudno opisać; aż nie do uwierzenia, że w tym sezonie ośrodek narciarski był czynny, bo wyglądało, jakby czas się zatrzymał jakieś 10 lat temu...
W dół schodziliśmy po stoku, było stromo i ślisko.
W tym dniu przeszliśmy 15,5 km, zajęło nam to 4,5 godz.










2 dzień – 02.05.
Pogoda się poprawiła. Pojechaliśmy ok. 40 km na północ od Sławska do wsi Kruszelnica, skąd rozpoczęliśmy wędrówkę na Paraszkę (1268 m npm).
Po 20 minutach spaceru przez wieś doszliśmy do rzeki, przez którą był przerzucony hmm... powiedzmy „mostek”. Przejście przez niego nie było proste, niektórzy pokonywali go na kolanach. Jeden z kolegów chciał przejść rzekę w bród, ale okazało się, że jest za głęboko.
Dalej szliśmy przez gęsty bukowy las po wydeptanej, choć często niezbyt widocznej ścieżce. W wielu miejscach leżały na niej powalone drzewa, trzeba było je obchodzić przedzierając się przez gęste chaszcze (taką sytuację miałam 3 lata temu w Gorganach).
Na szczycie byliśmy ok. 15. Paraszka jest jednym z nielicznych szczytów w Beskidzie Skolskim, z którego coś widać.
Ze szczytu schodzimy wyznaczonym (żółtym) szlakiem do Skole.
Podczas zejścia spadł przelotny deszcz, po czym pokazała się tęcza.
Na dole byliśmy przed 19.
Nasz dystans - 23 km.































