źródło: fly4free.plMedia społecznościowe kompletnie zmieniły sposób, w jaki podróżujemy. Dziś dla wielu ludzi idealne zdjęcie, którym będzie można pochwalić się przed znajomymi, bywa dużo ważniejsze niż sam pobyt. W skrajnych przypadkach zamiast usiąść i napawać się widokiem, zastanawiamy się, gdzie by tu zrobić najlepsze ujęcie, myślimy, co zjeść by dobrze wyglądało, niemal na żywo transmitujemy każdy element podróży i coraz więcej odhaczamy niż odwiedzamy.
(...) Powstają rankingi miejsc „najbardziej zrujnowanych przez Instagrama”. Zrujnowanych w rzeczywistości oznacza spopularyzowanych, ale w sumie jedno drugiego nie wyklucza. Najczęściej wymienia się w nich Santorini, słynny singapurski basen na szczycie Marina Bay Sands, w którym możecie zapomnieć o pływaniu, a nawet Wielki Meczet w Abu Dabi, który o wiele częściej jest dla turystów miejscem kultu idealnej fotografii niż tego religijnego. Dotykanie ręką czubka piramidy w Gizie, podtrzymywanie Krzywej Wieży, całowanie się pod wieżą Eiffla, naśladowanie Statuy Chrystusa Zbawiciela w Rio de Janeiro, przejście przez Abbey Road, jakbyśmy byli Beatlesami, wejście do londyńskiej budki telefonicznej czy zabawa perspektywą na pustyni solnej w Boliwii. Kojarzycie każdy z tych kadrów? Bardzo prawdopodobne.
Zgadzacie się z taką opinią?