Post
autor: Comen » 25 sie 2014, o 23:46
Podobnoż najpiękniejszą stolicą Europy jest Paryż. Nie byłem jeszcze więc się mądrzyć nie będę. Zapewne są ku temu przesłanki architektoniczne - zainteresowanych odsyłam do starej pracy Stefana Kurowskiego Warszawa na tle stolic Europy gdzie autor udowadnia w systemie punktowym wg poszczególnych kryteriów dlaczego ta a nie inna stolica jest najpiękniejsza, najfunkcjonalniejsza i najlepsza do życia.
Paryż, Londyn, Moskwa, Berlin, Madryt (byłem w tych dwóch ostatnich) wszystko to jednak miasta molochy. Poza znanymi zabytkami i landmarkami są tam niezliczone dzielnice blokowisk, suburbii, anonimowych budynków a odległości między jedną a drugą częścią miasta są nie do przebycia bez szybkich środków komunikacji miejskiej. Zastanawiam się jak orientują się w plątaninie ulic berlińscy taksówkarze. Jeśli każę mu się zawieść np. na Kastanien Allee w dzielnicy Charlottenburg to czy będzie wiedział gdzie to dokładnie jest? A w takim Budapeszcie ulic Petofiego jest pewnie z kilkanaście w różnych dzielnicach miasta.
Więc tak dla odmiany zaproponuję stolicę niewielką skrojoną na ludzki wymiar, możliwą do przebycia nawet na piechotę. Waham się tutaj ponieważ mam 3 kandydatki... ale nad śródziemnomorski koloryt Ljubljany i północną surowość Tallinna przedłożę jednak wileński barok. Wilno to miasto w którym czułem się trochę jak w alternatywnym Krakowie, czyli jak u siebie, chociaż nie u siebie. Podobna w charakterze starówka i także wielka liczba kościołów - w tym sensie taki litewski Rzym. Jest wiele pamiątek polskości w tym miejscu choćby cmentarz na Rossie, pomnik Mickiewicza i cela Konrada czy Matka Boska Ostrobramska, ale genius loci tego miasta polega chyba na odpowiedniej mieszance zachodu i wschodu. Przepiękne złocone cerkwie sąsiadują tutaj z bielonymi wieżami kościołów często niestety ograbionych we wnętrzu. Ale i tu są pewne wyjątki jak choćby niesamowity kościół św Piotra i Pawła na Antokolu, który z zewnątrz wygląda dość niepozornie jak jeszcze jedna wileńska świątynia, ale wewnątrz to po prostu istna kakofonia białej rzeźby: stiuki, stiuki, stiuki. Oprócz tego jest w Wilnie wiele pięknych terenów zielonych: parki na Zwierzyńcu czy na Górze Giedymina. No i jest nawet namiastka Paryża w postaci miejscowego Montmartre'u czyli dzielnicy Zarzecze (Uzupio) pełnej artystów, ciekawych kafejek i stanowiącej wręcz oddzielną "wolną republikę". Warto tam zajrzeć na mały cmentarz założony na skarpie nad Wilejką z ciekawymi nagrobkami w kształcie starych pni drzewnych. Są też ciekawe w kształcie pomniki - choćby ten przedstawiający Żelaznego Wilka z litewskiej legendy, wielkanocną pisankę czy anioła dmącego w trąbę. Sowieci nie zniszczyli krajobrazu Wilna. Blokowiska zlokalizowano raczej na dalekich przedmieściach, nie psują zatem panoramy i raczej się nie rzucają w oczy. Tam gdzie są np. na Śnipiszkach często można zaobserwować ciekawe kontrasty: stare drewniane chatynki, nad nimi dość zaniedbane bloki z wielkiej płyty, nad nimi nowoczesne szklane domy. Nawet sowiecki w kształcie most nad Wilią z monumentalnymi posągami robotnika, kołchoźnicy, górnika, hutnika i kogo tam jeszcze jakoś współgra z tym zabytkowym otoczeniem. No więc tak trochę przekornie stawiam na Wilno w imię hasła "małe jest piękne".