Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od ponad 14 lat!
Litwa/Łotwa: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Regulamin forum
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Kraj: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Austria: Salzburg (15.07.2020)
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Kraj: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Austria: Salzburg (15.07.2020)
Litwa/Łotwa: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
W krajach nadbałtyckich byłem już jakieś 10 lat temu.
1 dzień Tykocin i Białystok (nocleg w Białymstoku)
2 dzień: Kiejdany i Góra Krzyży, dojazd do Palangi
3 dzień: Palanga i Sventoji
4 dzień: Pojezierze Żmudzkie (Mosedis, Plateliai, Zagroda Orvydasa)
5 dzień: Czapka Holendra, Kłajpeda oraz delfinarium w Smiltyne
6 dzień: Liepaja i Kuldiga
7 dzień: Ventspils
8 dzień: Delta Niemna (Silute, Rusne i Ventos Ragas)
9 dzień: Neringa
10 dzień: Powrót do Polski (Zamki Poniemunia) - noclegi w Augustowie
11 dzień: Suwalszczyzna i wiadukty w Stańczykach
12 dzień: Suwałki, Wigry, Sejny
13 dzień: Powrót do Krakowa z przystankami w Grajewie i Pułtusku
Wtedy koncentrowaliśmy się głównie na stolicach i ich okolicach. Tym razem kręciliśmy się głównie w pobliżu morza.
Kilka miejsc odwiedziliśmy ponownie, m.in. Kłajpedę, Neringę oraz Palangę w której mieliśmy bazę noclegową.
Główną nową atrakcją dla Krystiana miało być kłajpedzkie delfinarium - jedyne w tej części Europy. W sumie to trochę taka namiastka cyrku z występem delfinów i lwów morskich.
Znacznie ciekawsze jest moim zdaniem sąsiednie Litewskie Akwarium i Muzeum Morza zlokalizowane w dawnej twierdzy. Może nie jest aż tak spektakularne jak to wrocławskie Afrykarium. Dużo tam diaporam zamiast żywych zwierząt, ale jest też wielki basen i podwodny tunel do obserwacji ryb z dołu. A poza fauną także wystawy dotyczące żeglugi i wszelkiej tematyki związanej z morzem.
Pogoda w początkach sierpnia raczej nie rozpieszczała, mimo to dzień długi i okazji do kąpieli było sporo i na kilku plażach: w Palandze, sąsiednim Sventoji, w Karkle pod klifem zwanym Czapką Holendra oraz na Mierzei Kurońskiej w Nidzie. Poza morzem także w jeziorze Płotele oraz w Atmacie - deltowym ramieniu Niemna.
Zresztą tam na południe pojechaliśmy szukać słońca, którego pod Palangą tego ranka akurat zupełnie nie było, trochę zmieniając plany. Dwa najbardziej pochmurne dni spędziliśmy natomiast na wycieczkach na Łotwę. Oba tamtejsze miasta portowe mają ładne plaże, ale też sporo innych atrakcji, do tego stara Goldynga czyli Kuldiga w głębi lądu.
Atrakcją pogodową były na pewno zachody słońca, które ze względu na orientację wybrzeża wypadają bezpośrednio nad morzem.
Obserwować można też było ładne i urozmaicone chmury.
Już powracając w stronę Polski minęliśmy pod Mariampolem sporą burzę z gradem, który zwiastował piękny wał szkwałowy.
Po Litwie i Łotwie były jeszcze 2 dni na Suwalszczyźnie do opisania w innym dziale. W trakcie tych wakacji odwiedziliśmy 3 litewskie parki narodowe oraz jeden polski.
Było też kilka zamków, pałaców, muzeów, stare miasteczka i kilka innych osobliwości.
Trasa: 1 dzień Tykocin i Białystok (nocleg w Białymstoku)
2 dzień: Kiejdany i Góra Krzyży, dojazd do Palangi
3 dzień: Palanga i Sventoji
4 dzień: Pojezierze Żmudzkie (Mosedis, Plateliai, Zagroda Orvydasa)
5 dzień: Czapka Holendra, Kłajpeda oraz delfinarium w Smiltyne
6 dzień: Liepaja i Kuldiga
7 dzień: Ventspils
8 dzień: Delta Niemna (Silute, Rusne i Ventos Ragas)
9 dzień: Neringa
10 dzień: Powrót do Polski (Zamki Poniemunia) - noclegi w Augustowie
11 dzień: Suwalszczyzna i wiadukty w Stańczykach
12 dzień: Suwałki, Wigry, Sejny
13 dzień: Powrót do Krakowa z przystankami w Grajewie i Pułtusku
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Relacja: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Ciekawy wypad. Większość miejsc na Litwie i Łotwie zupełnie dla mnie nieznanych. Ile ludzi nad tamtą częścią Bałtyku ?
Re: Relacja: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Palanga to główny resort na Litwie, więc wczasowiczów całkiem sporo. Turyści wszędzie zresztą jacyś są. Pustych plaż nie było. Poza miejscowymi językami słychać głównie rosyjski. Polaków nie za wiele, ale spotkaliśmy naszych w Kiejdanach, Palandze i na Mierzei Kurońskiej. Tam też trafili się polscy kierowcy autobusu - Wilniuki. Startuję do nich po rosyjsku, ale za moment słyszę akcent wprawdzie śpiewny, ale przecież rozumiem wszystko. No prędzej bym się po polsku dogadał - mówię.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Relacja: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Kiejdany
Mniej więcej pośrodku dzisiejszej Litwy leżą Kiejdany. Zbliżając się do miasta od południa już z daleka widać wysoką hałdę i kominy fabryki. To litewskie "Azoty" czyli największy w krajach nadbałtyckich producent sztucznych nawozów koncernu Lifosa. Przez wiele lat trwała dyskusja związana z nieekologiczną produkcją emitującą do atmosfery duże dawki dwutlenku siarki i siarkowodoru. Dużą część kombinatu zamknięto, ale zakład funkcjonuje dalej, co widać po dymie z wysokiego komina. Fabryka leży na przedmieściu Kiejdan a same miasteczko na brzegu rzeki Niewiaży przez którą ze starówki prowadzi na drugi brzeg piesza kładka. W wyobraźni Czesława Miłosza Niewiaża to rzeka Issa. Parkujemy na rynku, który dziś sprawia wrażenie oddalonego od centrum miasta. Krótki spacerek po historycznej dzielnicy. Kiejdany to rodowa siedziba Radziwiłłów. W tutejszym zborze ewangelickim mieści się mauzoleum familii. Niestety budynek jest w remoncie. Miejscowość kojarzymy z nieszczęsnym Januszem Radziwiłłem, możnowładcą z okresu Potopu, który poddał wojsko litewskie szwedzkiemu monarsze Karolowi X Gustawowi. Przez wiele lat na rynku stał pomnik hetmana, ale najwyraźniej i Litwinom wydał się zbyt kontrowersyjny, bo zamienili go na Magnusa de la Gardie, który w tym układzie reprezentował stronę szwedzką. Na niewielkiej starówce są charakterystyczne domy z ozdobnymi szczytami. W niektórych oknach na lubelską modę zamiast szyb wprawiono stare zdjęcia. Na drugim dużym placu zachowały się dwie stare synagogi, a na zapleczu ratusza lapidarium z różnowiekowymi rzeźbami. Góra Krzyży
Drugi przystanek w drodze do Palangi wypadł w słynnym miejscu, gdzie od prawie 200 lat stawiane są krzyże. Zwyczaj narodził się po upadku Powstania Listopadowego i od tego czasu jest kontynuowany w intencji nadziei czy poprawy losu. Za władzy sowieckiej próbowano miejsce zniszczyć, były nawet projekty zalania tego terenu sztucznym zbiornikiem. Ostatecznie jednak miejsce przetrwało czasy komuny. W 1993 roku pielgrzymował tutaj Jan Paweł II. Trudno oszacować jak wielka jest liczba krzyży na tym podwójnym pagórku. Ich liczba rośnie, dodawane są kolejne i kolejne. Obecnie wychodzą już poza sam pagórek i tworzą alejki prowadzące na wzgórze. Są wielkie i malutkie, kamienne, metalowe i drewniane, a nawet takie uszyte z materiału. Niektóre bardzo pomysłowe, inne proste. Oprócz krzyży także figury, np. wysoki kamienny Chrystus przy wejściu oraz przedstawienia Matki Boskiej. To bodaj największe miejsce pielgrzymkowe na Litwie leży na północ od miasta Szawle. Odwiedzają go nie tylko tuziemcy, ale i pielgrzymi z zagranicy o czym świadczą wielojęzyczne napisy i intencje pozostawione w sąsiedztwie krzyży.
Mniej więcej pośrodku dzisiejszej Litwy leżą Kiejdany. Zbliżając się do miasta od południa już z daleka widać wysoką hałdę i kominy fabryki. To litewskie "Azoty" czyli największy w krajach nadbałtyckich producent sztucznych nawozów koncernu Lifosa. Przez wiele lat trwała dyskusja związana z nieekologiczną produkcją emitującą do atmosfery duże dawki dwutlenku siarki i siarkowodoru. Dużą część kombinatu zamknięto, ale zakład funkcjonuje dalej, co widać po dymie z wysokiego komina. Fabryka leży na przedmieściu Kiejdan a same miasteczko na brzegu rzeki Niewiaży przez którą ze starówki prowadzi na drugi brzeg piesza kładka. W wyobraźni Czesława Miłosza Niewiaża to rzeka Issa. Parkujemy na rynku, który dziś sprawia wrażenie oddalonego od centrum miasta. Krótki spacerek po historycznej dzielnicy. Kiejdany to rodowa siedziba Radziwiłłów. W tutejszym zborze ewangelickim mieści się mauzoleum familii. Niestety budynek jest w remoncie. Miejscowość kojarzymy z nieszczęsnym Januszem Radziwiłłem, możnowładcą z okresu Potopu, który poddał wojsko litewskie szwedzkiemu monarsze Karolowi X Gustawowi. Przez wiele lat na rynku stał pomnik hetmana, ale najwyraźniej i Litwinom wydał się zbyt kontrowersyjny, bo zamienili go na Magnusa de la Gardie, który w tym układzie reprezentował stronę szwedzką. Na niewielkiej starówce są charakterystyczne domy z ozdobnymi szczytami. W niektórych oknach na lubelską modę zamiast szyb wprawiono stare zdjęcia. Na drugim dużym placu zachowały się dwie stare synagogi, a na zapleczu ratusza lapidarium z różnowiekowymi rzeźbami. Góra Krzyży
Drugi przystanek w drodze do Palangi wypadł w słynnym miejscu, gdzie od prawie 200 lat stawiane są krzyże. Zwyczaj narodził się po upadku Powstania Listopadowego i od tego czasu jest kontynuowany w intencji nadziei czy poprawy losu. Za władzy sowieckiej próbowano miejsce zniszczyć, były nawet projekty zalania tego terenu sztucznym zbiornikiem. Ostatecznie jednak miejsce przetrwało czasy komuny. W 1993 roku pielgrzymował tutaj Jan Paweł II. Trudno oszacować jak wielka jest liczba krzyży na tym podwójnym pagórku. Ich liczba rośnie, dodawane są kolejne i kolejne. Obecnie wychodzą już poza sam pagórek i tworzą alejki prowadzące na wzgórze. Są wielkie i malutkie, kamienne, metalowe i drewniane, a nawet takie uszyte z materiału. Niektóre bardzo pomysłowe, inne proste. Oprócz krzyży także figury, np. wysoki kamienny Chrystus przy wejściu oraz przedstawienia Matki Boskiej. To bodaj największe miejsce pielgrzymkowe na Litwie leży na północ od miasta Szawle. Odwiedzają go nie tylko tuziemcy, ale i pielgrzymi z zagranicy o czym świadczą wielojęzyczne napisy i intencje pozostawione w sąsiedztwie krzyży.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Relacja: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Zapowiada się ciekawie.
Rozumiem, że przejazd samochodem. Ile km „nabiło” w sumie? Czy są konieczne jakieś opłaty drogowe (Litwa, Łotwa)?
Rozumiem, że przejazd samochodem. Ile km „nabiło” w sumie? Czy są konieczne jakieś opłaty drogowe (Litwa, Łotwa)?
Re: Relacja: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Niecałe 4000 km. Drogi na LItwie i Łotwie nie są płatne. Miałem pewne wątpliwości co do autostrady Mariampol-Kowno-Kłajpeda ze względu na oznakowanie i budkę z winietkami tuż za granicą. Ale toll dotyczy tylko ciężarówek.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Relacja: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Palanga
Palanga to taki litewski Sopot, z tym że w praktyce na Litwie jest to jedyny duży kurort, z wyjątkiem znacznie jednak bardziej kameralnej Nidy na Mierzei Kurońskiej. Wyobrażam sobie, że latem musi tu przebywać większa część lokalnych celebrytów. To trochę tłumaczy ceny na głównej ulicy Basanaviciausa - skojarzenie z sopockim Monciakiem jak najbardziej prawidłowe. Knajpy, budki z lodami, pamiątkami i wędzoną rybą (żuvis), kilka sklepów z ciuchami. Z tym że tutaj jest jeszcze wesołe miasteczko, automaty do wyciągania maskotek (i pieniędzy), strzelnica oraz dwie atrakcje typu salon strachów oraz pałac iluzji. Na początku ulicy pomnik Jonasa Basanaviciausa, lekarza i narodowca, pierwszego wydawcy pisma "Ausra", zresztą raczej nieprzychylnego Polakom. Na końcu ulicy duża miejska fontanna przedstawiająca rybaka Kastytisa i zakochaną w nim boginię morza Juratę. Dalej wejście na drewniane molo, największe na Litwie. Wokoło mola piaszczyste plaże popularne wśród wczasowiczów. Ciekawsza jest w Palandze starsza dzielnica uzdrowiskowa na południe od głównej ulicy. Pod halą koncertową ustawiono pomnik właściciela tutejszych dóbr hrabiego Feliksa Tyszkiewicza. Jego małżonka Zofia z Łęckich wraz z pieskiem "przechadza się" kilkadziesiąt metrów dalej pod dawnym Kurhauzem. Mijamy ogród rzeźb oraz starą aptekę i idziemy w kierunku pałacu Tyszkiewiczów zlokalizowanego w pięknym parku, pełnym majestatycznych sosen. Przy wejściu rzeźba Egle, jeszcze jeden symbol Palangi. Uwiódł ją wąż Żuvintas, który okazał się być królewiczem i zabrał do podwodnego pałacu, gdzie żyli długo i szczęśliwie. Potem kilka malowniczych stawów nad którymi przerzucono stylowe mostki. Przed samym pałacem charakterystyczna figura Chrystusa. W pałacu mieści się obecnie muzeum bursztynu z wieloma okazami żywicznych kamieni. Ciekawe są zwłaszcza te znaleziska w których uwięzione zostały jakieś owady albo fragmenty roślin. Sam piasek na plaży Palangi pełen jest niewielkich bursztynowych ziarenek błyszczących w słońcu. Na Górę Biruty tym razem nie dotarliśmy. Jest tam murowana kapliczka poświęcona matce księcia Witolda, miejscowej dziewczynie, która została żoną litewskiego wodza Kiejstuta. To trzecia historia miłosna rodem z Palangi - obok Juraty i Kastytisa oraz Egle i Żuvintasa, bardziej historyczna niż legendarna. W pobliżu parku Tyszkiewiczów założono niedawno ogród bajek. Każda jest ilustrowana jakimś obiektem służącym też do zabawy dla dzieci, a jej treść można odsłuchać w języku litewskim bądź angielskim. Sventoji
Sventoji to daleka dzielnica nadmorska Palangi położona już w pobliżu granicy łotewskiej. Po drodze w tamtym kierunku mija się lokalne lotnisko z połączeniami do Niemiec i bodaj do Sztokholmu. Samolotów lądowało tam raczej niewiele, ale kilka razy widzieliśmy je. W Sventoji są rozległe piaszczyste plaże, trochę mniej okupowane niż te w pobliżu mola w Palandze. Przy nich stary drewniany falochron. Poza plażami u ujścia rzeki Świętej na wydmach Sventoji jest ciekawa rzeźba przedstawiająca trzy tańczące córki rybaka wpatrujące się w horyzont i wyczekujące łodzi ojca. Podobno jest to dzieło z ukrytym przesłaniem, bo córki symbolizowały 3 państwa bałtyckie wypatrujące niepodległości. W pobliżu rzeźb znajdują się ruiny dawnej stacji radarowej funkcjonującej tu jeszcze w czasach sowieckich. W północnej dzielnicy Sventoji na nadmorskich wydmach zlokalizowane było dawne pogańskie obserwatorium i miejsce kultu. Dziś ustawiono tam słupy symbolizujące rozmaitych litewskich bogów oraz słońce i księżyc.
Palanga to taki litewski Sopot, z tym że w praktyce na Litwie jest to jedyny duży kurort, z wyjątkiem znacznie jednak bardziej kameralnej Nidy na Mierzei Kurońskiej. Wyobrażam sobie, że latem musi tu przebywać większa część lokalnych celebrytów. To trochę tłumaczy ceny na głównej ulicy Basanaviciausa - skojarzenie z sopockim Monciakiem jak najbardziej prawidłowe. Knajpy, budki z lodami, pamiątkami i wędzoną rybą (żuvis), kilka sklepów z ciuchami. Z tym że tutaj jest jeszcze wesołe miasteczko, automaty do wyciągania maskotek (i pieniędzy), strzelnica oraz dwie atrakcje typu salon strachów oraz pałac iluzji. Na początku ulicy pomnik Jonasa Basanaviciausa, lekarza i narodowca, pierwszego wydawcy pisma "Ausra", zresztą raczej nieprzychylnego Polakom. Na końcu ulicy duża miejska fontanna przedstawiająca rybaka Kastytisa i zakochaną w nim boginię morza Juratę. Dalej wejście na drewniane molo, największe na Litwie. Wokoło mola piaszczyste plaże popularne wśród wczasowiczów. Ciekawsza jest w Palandze starsza dzielnica uzdrowiskowa na południe od głównej ulicy. Pod halą koncertową ustawiono pomnik właściciela tutejszych dóbr hrabiego Feliksa Tyszkiewicza. Jego małżonka Zofia z Łęckich wraz z pieskiem "przechadza się" kilkadziesiąt metrów dalej pod dawnym Kurhauzem. Mijamy ogród rzeźb oraz starą aptekę i idziemy w kierunku pałacu Tyszkiewiczów zlokalizowanego w pięknym parku, pełnym majestatycznych sosen. Przy wejściu rzeźba Egle, jeszcze jeden symbol Palangi. Uwiódł ją wąż Żuvintas, który okazał się być królewiczem i zabrał do podwodnego pałacu, gdzie żyli długo i szczęśliwie. Potem kilka malowniczych stawów nad którymi przerzucono stylowe mostki. Przed samym pałacem charakterystyczna figura Chrystusa. W pałacu mieści się obecnie muzeum bursztynu z wieloma okazami żywicznych kamieni. Ciekawe są zwłaszcza te znaleziska w których uwięzione zostały jakieś owady albo fragmenty roślin. Sam piasek na plaży Palangi pełen jest niewielkich bursztynowych ziarenek błyszczących w słońcu. Na Górę Biruty tym razem nie dotarliśmy. Jest tam murowana kapliczka poświęcona matce księcia Witolda, miejscowej dziewczynie, która została żoną litewskiego wodza Kiejstuta. To trzecia historia miłosna rodem z Palangi - obok Juraty i Kastytisa oraz Egle i Żuvintasa, bardziej historyczna niż legendarna. W pobliżu parku Tyszkiewiczów założono niedawno ogród bajek. Każda jest ilustrowana jakimś obiektem służącym też do zabawy dla dzieci, a jej treść można odsłuchać w języku litewskim bądź angielskim. Sventoji
Sventoji to daleka dzielnica nadmorska Palangi położona już w pobliżu granicy łotewskiej. Po drodze w tamtym kierunku mija się lokalne lotnisko z połączeniami do Niemiec i bodaj do Sztokholmu. Samolotów lądowało tam raczej niewiele, ale kilka razy widzieliśmy je. W Sventoji są rozległe piaszczyste plaże, trochę mniej okupowane niż te w pobliżu mola w Palandze. Przy nich stary drewniany falochron. Poza plażami u ujścia rzeki Świętej na wydmach Sventoji jest ciekawa rzeźba przedstawiająca trzy tańczące córki rybaka wpatrujące się w horyzont i wyczekujące łodzi ojca. Podobno jest to dzieło z ukrytym przesłaniem, bo córki symbolizowały 3 państwa bałtyckie wypatrujące niepodległości. W pobliżu rzeźb znajdują się ruiny dawnej stacji radarowej funkcjonującej tu jeszcze w czasach sowieckich. W północnej dzielnicy Sventoji na nadmorskich wydmach zlokalizowane było dawne pogańskie obserwatorium i miejsce kultu. Dziś ustawiono tam słupy symbolizujące rozmaitych litewskich bogów oraz słońce i księżyc.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
- petruss1990
- User
- Posty: 1072
- Rejestracja: 15 maja 2011, o 16:58
- Lokalizacja: Hrubieszów/Lublin
Re: Relacja: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Fajnie się czyta, ogląda. Jak tam wygląda sprawa z aktywnym wypoczynkiem, są fajne opcje?
Re: Relacja: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Trochę by trzeba tego poszukać. Na pewno w Palandze była opcja wynajęcia skutera i pojeżdżenia nim po morzu. Zdarzyło się też, że skuter ciągnął narciarza wodnego. Natomiast kitesurferów nie widziałem. Na jeziorze do wypożyczenie były rowerki wodne, gdzieś mignął mi też park linowy. W Lipawie na placu w centrum miasta spotkała się grupa skateboardowców. Wyglądało to na nieformalne zawody. A i byli też nurkowie przy wodospadzie Venty w Kuldidze. Wypożyczalnia rowerów, ale także jakichś takich kilkuosobowych riksz była na pewno w Palandze. Więcej rowerzystów widziałem na Mierzei Kurońskiej, bo tam rower jest realną alternatywą dla auta ze względu na wysoką opłatę wjazdową pobieraną od pojazdów silnikowych.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Relacja: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
W kolejnym dniu wyjazd na wschód od Palangi na Pojezierze Żmudzkie. Na trasie trzy interesujące przystanki.
Mosedis
Mosedis czyli Masiady to jak na polskie standardy dość marne miasteczko liczące około 1400 mieszkańców. Na wysokiej skarpie nad rzeką wznosi się stary dość sterany wiekiem kościół. Ale Mosedis znane jest na całej Litwie z muzeum unikalnych kamieni - kolekcji miejscowego lekarza Wacława Intasa. Już przy wjeździe do miasta kamienie towarzyszą drodze. Wiele z nich znajduje się na skarpie nad stawami. Tu też znajduje się pomnik fundatora i kilka innych głazów okolicznościowych. Właściwa wystawa zaczyna się od młyna nad rzeką Bartuvą, gdzie w gablotach zgromadzono małe okazy rozmaitych kamieni szlachetnych i półszlachetnych oraz rozmaite tablice geologiczne. Z tyłu rozciąga się duży park pełen większych i mniejszych kamieni. Podobno zgrupowane są one według klucza geograficznego, ale większość to jednak głazy narzutowe przyniesione przez lodowiec lub być może sprowadzone ze Skandynawii albo różnych rejonów byłego ZSRR. Wacław Intas dużo podróżował, oprócz kamieni przywoził różne rośliny, które próbował aklimatyzować w warunkach litewskich. Jako że przyjechaliśmy z Krystianem dostaliśmy bajkową mapę parku, niestety po litewsku. Obiektów na niej zaznaczonych trzeba się jednak delikatnie mówiąc domyślać, np. żelazny smok to półkolista kładka na końcu parku, jajo dinozaura czy księga to zapewne kamienie o charakterystycznym kształcie. Są także stawki, mały ogród różany, mostki na niewielkim strumyku Bartuva. W dalszym zakątku parku znajduje się "labirynt słoneczny" ułożony z kamieni oraz niewielka kamienna piramida z herbem. Nad rzeką jest też stylowa brama a nieco dalej pomnik poświęcony bohaterskim partyzantom. Powyżej na stoku zorganizowano plac zabaw dla dzieci. Mam wrażenie, że miejscowe władze nie mogą się zdecydować czy teren ten stanowi muzeum czy park miejski. Jest całkowicie otwarty i gdybyśmy weszli od tyłu to podejrzewam, że nie trzeba by było w ogóle płacić za bilet. W każdym razie obiekt wpisuje się w charakterystyczne dla całej Litwy ogrody pełne rzeźb z kamienia, metalu bądź drewna. Podobnie zresztą jak kolejny przystanek: Ogród czy Gospodarstwo Orvydasa (Orvydu Sodyba)
Przy wejściu ekipa filmowa kręci akcję ze strzelaniem do czołgu. Chyba nie jest to jednak film fabularny, bo na miejscu jest artysta rzeźbiarz wykuwający coś nowego w kamieniu. Możliwe, że obecny właściciel skoro prowadzono z nim wywiad. Sam Vilius Orvydas zmarł na serce w 1992 roku. Przed śmiercią wstąpił do zakonu franciszkanów. Jego gospodarstwo stało się osobliwą atrakcją. Przez kilkadziesiąt lat gromadził w nim rozmaite kamienie, często nagrobki oraz stare pnie drzew. Ponieważ motywem głównym eksponowanych tu rzeźb był krzyż gospodarz miał wielokrotnie problemy z sowieckimi władzami, które chciały zniszczyć ekspozycję. Znamienna jest płyta z angielskim napisem "Komunizm jest smutkiem świata". Miejsce ma specyficzny klimat. Atmosfera trochę jak z filmu o jaskiniowcach. Przypomina opuszczoną farmę, rodzaj lamusa w którym zgromadzono rozmaite dziwne obiekty. Jest sztuczny wodospad, dziwne latarnie ustawione wzdłuż długiego wąwozu, są zardzewiałe szczątki rakiety i wielka kompozycja z bloków kamienia przypominająca ołtarz. Podobno rekomendowano je jako obiekt na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Póki co jeszcze nie został wpisany. Ale odwiedzają go zorganizowane grupy, ponieważ poza samym podziwianiem wizji artysty prowadzi się tutaj rozmaite zajęcia terapeutyczne.
Jezioro Płotele i Żmudzki Park Narodowy
Widzieliśmy oczywiście tylko fragment rozległego parku w okolicach miejscowości Plateliai, obejmującego fragment pojezierza z największym akwenem w okolicy - jeziorem Płotele czy Plateliai po litewsku. Nad wysokim brzegiem jest pole namiotowe i duże miejsce piknikowe. Nieco poniżej restauracja i przystań żaglówek. Można też wypożyczyć rowerek wodny i popływać po akwenie a nawet zwiedzić zalesioną wyspę zamkową. Na drugim brzegu jeziora znajdowałą się dawna baza wojskowa z wyrzutniami atomowymi. Dziś można ją zwiedzać, niestety atrakcja ta dostępna jest jedynie dla osób powyżej 12 roku życia, więc Krystiana by nie wpuścili. Udaliśmy się więc na godzinny spacerek ścieżką dydaktyczną prowadzącą najpierw wzdłuż brzegów dużego jeziora na miejsce widokowe, a potem lasem do uroczego leśnego jeziorka torfowego zwanego Piktezeris. Tzw suchar, które oglądać będziemy jeszcze później w okolicach Wigier. Subiektywnie wydaje mi się jednak, że ten litewski był ciut ładniejszy. Ścieżka jest dobrze zagospodarowana, posiada tablice informacyjne, drogowskazy, drewniane mostki w terenach podmokłych oraz ławeczki i wiaty dla odpoczynku. Cała trasa zajęła może 6 godzin. Późnym popołudniem skorzystaliśmy jeszcze z kąpieli w morzu wykorzystując ostatni dzień dobrej pogody.
Mosedis
Mosedis czyli Masiady to jak na polskie standardy dość marne miasteczko liczące około 1400 mieszkańców. Na wysokiej skarpie nad rzeką wznosi się stary dość sterany wiekiem kościół. Ale Mosedis znane jest na całej Litwie z muzeum unikalnych kamieni - kolekcji miejscowego lekarza Wacława Intasa. Już przy wjeździe do miasta kamienie towarzyszą drodze. Wiele z nich znajduje się na skarpie nad stawami. Tu też znajduje się pomnik fundatora i kilka innych głazów okolicznościowych. Właściwa wystawa zaczyna się od młyna nad rzeką Bartuvą, gdzie w gablotach zgromadzono małe okazy rozmaitych kamieni szlachetnych i półszlachetnych oraz rozmaite tablice geologiczne. Z tyłu rozciąga się duży park pełen większych i mniejszych kamieni. Podobno zgrupowane są one według klucza geograficznego, ale większość to jednak głazy narzutowe przyniesione przez lodowiec lub być może sprowadzone ze Skandynawii albo różnych rejonów byłego ZSRR. Wacław Intas dużo podróżował, oprócz kamieni przywoził różne rośliny, które próbował aklimatyzować w warunkach litewskich. Jako że przyjechaliśmy z Krystianem dostaliśmy bajkową mapę parku, niestety po litewsku. Obiektów na niej zaznaczonych trzeba się jednak delikatnie mówiąc domyślać, np. żelazny smok to półkolista kładka na końcu parku, jajo dinozaura czy księga to zapewne kamienie o charakterystycznym kształcie. Są także stawki, mały ogród różany, mostki na niewielkim strumyku Bartuva. W dalszym zakątku parku znajduje się "labirynt słoneczny" ułożony z kamieni oraz niewielka kamienna piramida z herbem. Nad rzeką jest też stylowa brama a nieco dalej pomnik poświęcony bohaterskim partyzantom. Powyżej na stoku zorganizowano plac zabaw dla dzieci. Mam wrażenie, że miejscowe władze nie mogą się zdecydować czy teren ten stanowi muzeum czy park miejski. Jest całkowicie otwarty i gdybyśmy weszli od tyłu to podejrzewam, że nie trzeba by było w ogóle płacić za bilet. W każdym razie obiekt wpisuje się w charakterystyczne dla całej Litwy ogrody pełne rzeźb z kamienia, metalu bądź drewna. Podobnie zresztą jak kolejny przystanek: Ogród czy Gospodarstwo Orvydasa (Orvydu Sodyba)
Przy wejściu ekipa filmowa kręci akcję ze strzelaniem do czołgu. Chyba nie jest to jednak film fabularny, bo na miejscu jest artysta rzeźbiarz wykuwający coś nowego w kamieniu. Możliwe, że obecny właściciel skoro prowadzono z nim wywiad. Sam Vilius Orvydas zmarł na serce w 1992 roku. Przed śmiercią wstąpił do zakonu franciszkanów. Jego gospodarstwo stało się osobliwą atrakcją. Przez kilkadziesiąt lat gromadził w nim rozmaite kamienie, często nagrobki oraz stare pnie drzew. Ponieważ motywem głównym eksponowanych tu rzeźb był krzyż gospodarz miał wielokrotnie problemy z sowieckimi władzami, które chciały zniszczyć ekspozycję. Znamienna jest płyta z angielskim napisem "Komunizm jest smutkiem świata". Miejsce ma specyficzny klimat. Atmosfera trochę jak z filmu o jaskiniowcach. Przypomina opuszczoną farmę, rodzaj lamusa w którym zgromadzono rozmaite dziwne obiekty. Jest sztuczny wodospad, dziwne latarnie ustawione wzdłuż długiego wąwozu, są zardzewiałe szczątki rakiety i wielka kompozycja z bloków kamienia przypominająca ołtarz. Podobno rekomendowano je jako obiekt na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Póki co jeszcze nie został wpisany. Ale odwiedzają go zorganizowane grupy, ponieważ poza samym podziwianiem wizji artysty prowadzi się tutaj rozmaite zajęcia terapeutyczne.
Jezioro Płotele i Żmudzki Park Narodowy
Widzieliśmy oczywiście tylko fragment rozległego parku w okolicach miejscowości Plateliai, obejmującego fragment pojezierza z największym akwenem w okolicy - jeziorem Płotele czy Plateliai po litewsku. Nad wysokim brzegiem jest pole namiotowe i duże miejsce piknikowe. Nieco poniżej restauracja i przystań żaglówek. Można też wypożyczyć rowerek wodny i popływać po akwenie a nawet zwiedzić zalesioną wyspę zamkową. Na drugim brzegu jeziora znajdowałą się dawna baza wojskowa z wyrzutniami atomowymi. Dziś można ją zwiedzać, niestety atrakcja ta dostępna jest jedynie dla osób powyżej 12 roku życia, więc Krystiana by nie wpuścili. Udaliśmy się więc na godzinny spacerek ścieżką dydaktyczną prowadzącą najpierw wzdłuż brzegów dużego jeziora na miejsce widokowe, a potem lasem do uroczego leśnego jeziorka torfowego zwanego Piktezeris. Tzw suchar, które oglądać będziemy jeszcze później w okolicach Wigier. Subiektywnie wydaje mi się jednak, że ten litewski był ciut ładniejszy. Ścieżka jest dobrze zagospodarowana, posiada tablice informacyjne, drogowskazy, drewniane mostki w terenach podmokłych oraz ławeczki i wiaty dla odpoczynku. Cała trasa zajęła może 6 godzin. Późnym popołudniem skorzystaliśmy jeszcze z kąpieli w morzu wykorzystując ostatni dzień dobrej pogody.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Relacja: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Ten ogród planowany na UNESCO ? Albo względy historyczne albo żart.
Park Narodowy ładnie wygląda. Podobają mi się takie klimaty więc chętnie bym po takim miejscu pospacerował.
Park Narodowy ładnie wygląda. Podobają mi się takie klimaty więc chętnie bym po takim miejscu pospacerował.
Re: Relacja: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Względy historyczne jakieś tam są, bo ogród to przykład dość oryginalnej strategii oporu wobec reżimu komunistycznego. Ale w dodatku wpisuje się w dość charakterystyczną dla Litwy ideę ogrodu rzeźb, syntezy sztuki i natury czerpiącego inspirację z dawnych świętych gajów.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Relacja: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Olandu Kepure i Kłajpeda
Po drodze do Kłajpedy wykorzystując stosunkowo jeszcze słoneczny poranek podeszliśmy na Czapkę Holendra - jedyny w zasadzie fragment wybrzeża klifowego na terytorium Litwy. Przez las sosnowy dochodzimy do niewielkiej platformy z widokiem na morze. Aby dojść na plażę trzeba przejść kilkaset metrów grzbietem klifu do miejsca gdzie są drewniane schody. Drogowskazy wskazują z jednej strony kierunek na Wilno, z drugiej na szwedzką Gotlandię. Na morzu widać jedynie statki. W sąsiedniej wiosce Karkle są jedyne chyba na wybrzeżu litewskim bezpłatne parkingi. Wszędzie indziej także w Kłajpedzie obowiązuje zona. W sumie nie byłem tego świadomy. Przy parkingu w pobliżu mostu portowego w Kłajpedzie nie ma w ogóle parkomatu. Pytaliśmy też spotkanego kierowcy czy tu jest opłata i odpowiedział że prawdopodobnie nie. Tymczasem po powrocie czekał na szybie rachunek na kwotę 12 EURO. Prawdę mówiąc to nawet nie mandat, bo tyle wynosi stawka całodzienna a samochód stał w tym miejscu jakieś 6-7 godzin, więc na taką stawkę się już łapał. Tylko i tak nie wiadomo co z tym zrobić, bo w parkomacie się tego bloczka nie da uiścić. Nie zapłaciliśmy i póki co nikt nas nie ściga. Wjeżdżając do Kłajpedy drugi raz znaleźliśmy przy starej przeprawie promowej tańszy parking niż w stawce proponowanej przez miasto. 1 euro za godzinę, co przy około 8-godzinnym postoju wyszło znacznie mniej. Tym nie mniej jednak wybrzeże litewskie jest pod względem takich opłat niezbyt przyjazne. W Lipawie czy Ventspils można bez problemu znaleźć bezpłatne parkingi w centrum miasta.
Kłajpeda ma dość dużą starówkę, która jednak była mocno zniszczona i zabudowa w tej dzielnicy jest mocno wymieszana. Ładnym miejscem jest plac Teatralny z świeżo odnowionym budynkiem Teatru Dramatycznego i tradycyjną fontanną przedstawiającą gęsiareczkę Anusię z Tharau. Przy placu jest też tradycyjna karczma w budynku z pruskiego muru. Z poprzedniej wizyty w Kłajpedzie pamiętam kilka rzeźb na starówce. Tym razem ich nie odnalazłem, ale przybyły nowe. Nad rzeką Dane odbudowano kilka stylowych spichrzów. Promenadą dojść można z jednej strony do portu i przystani u ujścia rzeki, z drugiej do żaglowca Meridianas. Kłódki z mostu przeniesiono na parkowy wieszak, tymczasem pod samym mostem pojawiła się rzeźba syrenki. Przeniesiono też miejsce z którego odpływają promy. I to na drugi brzeg Dane. Teraz oprócz starego promu do Smiltyne pływają też stateczki przewożące bezpośrednio pod delfinarium. Cena 2 euro, 6-latek gratis wobec 1,10 euro za stary prom. Krystian miał atrakcję dodatkową bo jedna z pasażerek dała mu trochę chleba i mógł porzucać mewom, które ciągnęły za statkiem łapiąc kawałki w locie.
Wnętrze delfinarium nieco unowocześniono. Podczas pokazu na dużym billboardzie pokazywane są jakieś informacje dotyczące życia delfinów plus zabawne animacje. Oprócz delfinów występowały także lwy morskie. Ceny biletów znacznie tańsze w internetowej przedsprzedaży niż na miejscu w kasie, więc opłacało się. Ciekawsze wg mnie akwarium oraz muzeum morza interesująco zaadaptowane w dawnej twierdzy Kopgalis broniącej wejścia do Zalewu Kurońskiego. W centralnym budynku na 3 kondygnacjach znajduje się duże akwarium, sporo mniejszych oraz wystawy dotyczące morskiej fauny. Jest też trochę przedstawień multimedialnych. Foki i pingwiny pływają w basenach zewnętrznych, ale można je też podejrzeć od środka z najniższego poziomu. Ciekawym pomysłem korytarzyki pod akwariami gdzie mogą wejść dzieci i zapozować oglądając przy okazji wnętrze z kilku stron
W bocznych zabudowaniach fortu wystawy związane z żeglugą, rybołówstwem i gospodarką morską. Też aktywne i multimedialne. Masz np. za zadanie w odpowiednim czasie prawidłowo założyć kapok ratunkowy, można też posterować wirtualną łodzią. Na koronie twierdzy wystawa kotwic okrętowych i panorama portu w Kłajpedzie. Na plażę w Smiltyne nie poszliśmy bo pogoda popołudniu mocno się jednak załamała. Wygodniej było zrobić zakupy w centrum handlowym niż spacerować na wietrze i deszczu.
Po drodze do Kłajpedy wykorzystując stosunkowo jeszcze słoneczny poranek podeszliśmy na Czapkę Holendra - jedyny w zasadzie fragment wybrzeża klifowego na terytorium Litwy. Przez las sosnowy dochodzimy do niewielkiej platformy z widokiem na morze. Aby dojść na plażę trzeba przejść kilkaset metrów grzbietem klifu do miejsca gdzie są drewniane schody. Drogowskazy wskazują z jednej strony kierunek na Wilno, z drugiej na szwedzką Gotlandię. Na morzu widać jedynie statki. W sąsiedniej wiosce Karkle są jedyne chyba na wybrzeżu litewskim bezpłatne parkingi. Wszędzie indziej także w Kłajpedzie obowiązuje zona. W sumie nie byłem tego świadomy. Przy parkingu w pobliżu mostu portowego w Kłajpedzie nie ma w ogóle parkomatu. Pytaliśmy też spotkanego kierowcy czy tu jest opłata i odpowiedział że prawdopodobnie nie. Tymczasem po powrocie czekał na szybie rachunek na kwotę 12 EURO. Prawdę mówiąc to nawet nie mandat, bo tyle wynosi stawka całodzienna a samochód stał w tym miejscu jakieś 6-7 godzin, więc na taką stawkę się już łapał. Tylko i tak nie wiadomo co z tym zrobić, bo w parkomacie się tego bloczka nie da uiścić. Nie zapłaciliśmy i póki co nikt nas nie ściga. Wjeżdżając do Kłajpedy drugi raz znaleźliśmy przy starej przeprawie promowej tańszy parking niż w stawce proponowanej przez miasto. 1 euro za godzinę, co przy około 8-godzinnym postoju wyszło znacznie mniej. Tym nie mniej jednak wybrzeże litewskie jest pod względem takich opłat niezbyt przyjazne. W Lipawie czy Ventspils można bez problemu znaleźć bezpłatne parkingi w centrum miasta.
Kłajpeda ma dość dużą starówkę, która jednak była mocno zniszczona i zabudowa w tej dzielnicy jest mocno wymieszana. Ładnym miejscem jest plac Teatralny z świeżo odnowionym budynkiem Teatru Dramatycznego i tradycyjną fontanną przedstawiającą gęsiareczkę Anusię z Tharau. Przy placu jest też tradycyjna karczma w budynku z pruskiego muru. Z poprzedniej wizyty w Kłajpedzie pamiętam kilka rzeźb na starówce. Tym razem ich nie odnalazłem, ale przybyły nowe. Nad rzeką Dane odbudowano kilka stylowych spichrzów. Promenadą dojść można z jednej strony do portu i przystani u ujścia rzeki, z drugiej do żaglowca Meridianas. Kłódki z mostu przeniesiono na parkowy wieszak, tymczasem pod samym mostem pojawiła się rzeźba syrenki. Przeniesiono też miejsce z którego odpływają promy. I to na drugi brzeg Dane. Teraz oprócz starego promu do Smiltyne pływają też stateczki przewożące bezpośrednio pod delfinarium. Cena 2 euro, 6-latek gratis wobec 1,10 euro za stary prom. Krystian miał atrakcję dodatkową bo jedna z pasażerek dała mu trochę chleba i mógł porzucać mewom, które ciągnęły za statkiem łapiąc kawałki w locie.
Wnętrze delfinarium nieco unowocześniono. Podczas pokazu na dużym billboardzie pokazywane są jakieś informacje dotyczące życia delfinów plus zabawne animacje. Oprócz delfinów występowały także lwy morskie. Ceny biletów znacznie tańsze w internetowej przedsprzedaży niż na miejscu w kasie, więc opłacało się. Ciekawsze wg mnie akwarium oraz muzeum morza interesująco zaadaptowane w dawnej twierdzy Kopgalis broniącej wejścia do Zalewu Kurońskiego. W centralnym budynku na 3 kondygnacjach znajduje się duże akwarium, sporo mniejszych oraz wystawy dotyczące morskiej fauny. Jest też trochę przedstawień multimedialnych. Foki i pingwiny pływają w basenach zewnętrznych, ale można je też podejrzeć od środka z najniższego poziomu. Ciekawym pomysłem korytarzyki pod akwariami gdzie mogą wejść dzieci i zapozować oglądając przy okazji wnętrze z kilku stron
W bocznych zabudowaniach fortu wystawy związane z żeglugą, rybołówstwem i gospodarką morską. Też aktywne i multimedialne. Masz np. za zadanie w odpowiednim czasie prawidłowo założyć kapok ratunkowy, można też posterować wirtualną łodzią. Na koronie twierdzy wystawa kotwic okrętowych i panorama portu w Kłajpedzie. Na plażę w Smiltyne nie poszliśmy bo pogoda popołudniu mocno się jednak załamała. Wygodniej było zrobić zakupy w centrum handlowym niż spacerować na wietrze i deszczu.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Relacja: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Akwarium prezentuje się bardzo ciekawie.
Klify mają chyba niezbyt wysokie ? Ile metrów mogą mieć ?
Klify mają chyba niezbyt wysokie ? Ile metrów mogą mieć ?
Re: Relacja: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
W najwyższym miejscu 24,4 m wg Wikipedii a średnio to kilkanaście na odcinku może jakichś 2 kilometrów
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Litwa/Łotwa: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Do naszego Gosania k. Międzyzdrojów trochę brakuje (ok. 95 m. n.p.m.). Będzie relacja, to tak przy okazji.
Re: Litwa/Łotwa: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
W zaistniałej sytuacji rodzi się pytanie jak będzie brzmiało zdrobnienie od słowa klif ?
Re: Litwa/Łotwa: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Spaść również można i przynajmniej nieźle się potłuc. Nasz klif Redłowski chyba też nie jest wiele wyższy. Na plaży i w morzu w okolicach klifu jest znacznie więcej kamieni i otoczonych głazów. Przy wchodzeniu w morze trzeba uważać, bo bywają niewidoczne. A np. piaski na Mierzei Kurońskiej są bardzo drobniutkie, lepią się i ciężko je usunąć
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Litwa/Łotwa: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Dwa kolejne dni z gorszą pogodą spędziliśmy na wycieczkach na Łotwie. Było raczej pochmurno, deszcz padał jednak tylko okazyjnie.
Kuldiga
Najpierw położona w głębi lądu Kuldiga - historyczne miasteczko hanzeatyckie. Z niemiecka zwane Goldingen, po polsku także Goldynga. Znajdował się tutaj zamek Kawalerów Mieczowych, ale pozostał po nim tylko ziemny kopiec w miejskim parku. Z nowej części miasta na starówkę prowadzi długa handlowa Liepajas Iela. Już tutaj pełno jest starych łotewskich domów drewnianych lub z pruskiego muru. W pobliżu cerkiew oraz odrestaurowana synagoga. Centrum miasteczka stanowi brukowany plac przed ratuszem. Spotkaliśmy tam wycieczkę zorganizowaną z przewodnikiem - niestety po łotewsku, więc niewiele dało się zrozumieć. Ale to jedyne miejsce na trasie gdzie taka wycieczka była, więc świadczy poniekąd o jego turystycznej randze. Ten plac ratuszowy to chyba najlepiej odrestaurowane miejsce. Są tu jakieś kawiarenki. Ale ogólnie dalej na starówce raczej mało sklepów czy turystycznego biznesu. Raczkują jakieś pojedyncze galerie. W stronę rzeki Venta idziemy brukowaną Baznicas Iela. Większość domów wymaga tu renowacji, na murach stare jeszcze przedwojenne szyldy. Z pewnością Kuldiga ma swój klimat, ale przypomina mocno zapuszczone śląskie miasteczko. Nad strumieniem Aleksupite całkowicie zrujnowana kamienica czy dwór, bez dachu. W pobliżu ujścia do rzeki Venta potok tworzy kaskadę przy dawnym młynie. Z tej strony jest platforma z dobrym widokiem na piękny murowany most nad rzeką - jeden ze znaków rozpoznawczych Kuldigi. Tworzy 7 łuków spoczywających na wielkich kamiennych filarach w korycie rzeki. Zbudowany w 1874 roku był na owe czasy bardzo nowoczesny, oświetlony i na tyle szeroki, że bez problemu mijały się na nim powozy czy samochody. Z mostu widać drugą atrakcję miasta - "największy wodospad Europy" (jest podobno najszerszy, choć próg ma niziutki 1-2 m). Dla Łotyszy to chyba narodowe wyzwanie przejść brodząc w wodzie ponad tym wodospadem. My nie mamy takich planów przy dość niepewnej pogodzie, ale schodzimy nad samą rzekę koło wodospadu. Ostatni odcinek trzeba trochę skakać nad bocznymi strumieniami niemałej rzeki. Venta ma źródła na środkowej Litwie i kiedyś planowano wykorzystywać ją jako drogę handlową Królestwa Polskiego. W tym celu powstał Kanał Windawski łączący ją z Dubissą w dorzeczu Niemna. Po powstaniu listopadowym z inwestycji zrezygnowano. Mijamy park miejski ze stawem i powracamy do miasta, gdzie oglądamy jeszcze kościół katolicki i ewangelicki. Ten drugi św. Katarzyny formalnie chyba jest płatny. Na recepcji była jakaś kartka. Weszliśmy jednak do przedsionka i na chór organowy. Pan przy wejściu uśmiechał się, ale opłaty się nie domagał, więc nie wiem czy chciał być miły dla cudzoziemców, czy jednak ten zapis znaczył co innego. Rieżupe Alas
Kilka kilometrów za Kuldigą w lasach ponad doliną Venty znajdują się najdłuższe na Łotwie groty Rieżupe Alas. Całkowita długość korytarzy mierzy około 2 km. Nie są to jednak jaskinie naturalne, ale sztuczny labirynt wykuty w piaskowcu jako kopalnia. Urobek był spławiany rzeką Venta do Ventspils a stamtąd wywożony statkami lub pociągiem w kierunku Rygi. Stosunkowo kruche piaskowce mielono na piasek wykorzystywany do produkcji szkła i ceramiki. Na dnie groty jest sporo białego piasku i drobnych kamyczków. Jest tam zadziwiająco sucho, podobno nadkład dolomitowy zapobiega przedostawaniu się wód do wnętrza. Pojawiają się tam nietoperze, spotkanie z jednym z nich jest atrakcją ale ten jest akurat sztuczny. Podobno labirynt grot ma niezwykłą moc. Przechowywano tam cięte kwiaty i długi czas zachowywały świeżość. Groty zwiedza się z przewodnikiem, nasz mówił po angielsku, trwa to może pół godziny. Wnętrze oświetlają tylko świeczki i latarka prowadzącego. Na koniec trzeba wrócić po ciemku - wystarczy iść stale prosto.
Liepaja
Liepaja czyli Lipawa to największe miasto łotewskie położone bezpośrednio nad Bałtykiem. Działa tu najstarsza w krajach bałtyckich komunikacja tramwajowa. Miasto dość rozległe, ale turystycznie jeszcze słabo zagospodarowane - podobnie jak w Kuldidze widać, że dopiero wychodzi z kryzysu. Na początku przejeżdżamy przez Karostę, północną dzielnicę - najpierw bazę carskiej floty a potem także sowieckiej. W basenie portowym jeszcze kilkanaście lat temu można było zobaczyć zardzewiałe łodzie podwodne radzieckiej floty bałtyckiej. W kompleksie koszarów działa ciekawe muzealne więzienie, w którym można spędzić cały dzień uczestnicząc w grze typu reality, w której mamy wcielić się w więźnia KGB i wydostać się na wolność. W Karoście podchodzimy pod piękną cerkiew zlokalizowaną w niewielkim parku i otoczoną blokowiskiem z lat 70-tych. Ogólnie dzielnicę zamieszkuje głównie ludność rosyjskojęzyczna. Ten język słychać tu znacznie częściej niż łotewski. Potem idziemy na północny falochron. Przy plaży widać resztki umocnień brzegowych dawnej rosyjskiej twierdzy. A z samego betonowego falochronu umocnionego wielkimi betonowymi "koziołkami" ładna panorama portu i zwiedzanej niedawno cerkwi.
Centrum Lipawy leży na południowym brzegu kanału łączącego Bałtyk z dużym przybrzeżnym jeziorem Lipawskim. Parkujemy pod nowoczesną halą koncertową zwaną Wielkim Bursztynem. Spod hali widać wysoką wieżę kościoła św Trójcy. Taras widokowy na wieży o tej porze już zamknięty. Idziemy na główny plac Rożu Laukums i dalej pieszym ciągiem Żivju Iela prowadzącym na duży plac targowy. Po drodze ciekawy dziedziniec domu handlowego oraz aleja gwiazd łotewskiej muzyki z odciskami dłoni. Niestety ich nazwiska nie mówią mi nic, ale podobno Lipawa jest muzycznym centrum kraju a na chodnikach w całym mieście znaleźć można wmurowane nutki. Miasto nie ma w zasadzie typowej starówki, ale tu i ówdzie zobaczyć można ciekawe drewniane dworki i domki. Jest też kilka kamienic w stylu rosyjskiego klasycyzmu, w tym hala targowa i budynek muzeum regionalnego. Bliżej morza jest więcej dzielnic willowych z ładną architekturą z przełomu wieków. Tam też sadzawka z altanką na wysepce. Przy biegnącej równolegle do kanału Juras Iela jest kilka ciekawych pomników czy instalacji rzeźbiarskich. Podobno nawiązują one w luźny sposób do łotewskiego hymnu. Niezła to musi być pieśń mówiąca o piciu piwa, wspinaniu się na słup telegraficzny, i rąbaniu siekierą parkowej ławki.
Kuldiga
Najpierw położona w głębi lądu Kuldiga - historyczne miasteczko hanzeatyckie. Z niemiecka zwane Goldingen, po polsku także Goldynga. Znajdował się tutaj zamek Kawalerów Mieczowych, ale pozostał po nim tylko ziemny kopiec w miejskim parku. Z nowej części miasta na starówkę prowadzi długa handlowa Liepajas Iela. Już tutaj pełno jest starych łotewskich domów drewnianych lub z pruskiego muru. W pobliżu cerkiew oraz odrestaurowana synagoga. Centrum miasteczka stanowi brukowany plac przed ratuszem. Spotkaliśmy tam wycieczkę zorganizowaną z przewodnikiem - niestety po łotewsku, więc niewiele dało się zrozumieć. Ale to jedyne miejsce na trasie gdzie taka wycieczka była, więc świadczy poniekąd o jego turystycznej randze. Ten plac ratuszowy to chyba najlepiej odrestaurowane miejsce. Są tu jakieś kawiarenki. Ale ogólnie dalej na starówce raczej mało sklepów czy turystycznego biznesu. Raczkują jakieś pojedyncze galerie. W stronę rzeki Venta idziemy brukowaną Baznicas Iela. Większość domów wymaga tu renowacji, na murach stare jeszcze przedwojenne szyldy. Z pewnością Kuldiga ma swój klimat, ale przypomina mocno zapuszczone śląskie miasteczko. Nad strumieniem Aleksupite całkowicie zrujnowana kamienica czy dwór, bez dachu. W pobliżu ujścia do rzeki Venta potok tworzy kaskadę przy dawnym młynie. Z tej strony jest platforma z dobrym widokiem na piękny murowany most nad rzeką - jeden ze znaków rozpoznawczych Kuldigi. Tworzy 7 łuków spoczywających na wielkich kamiennych filarach w korycie rzeki. Zbudowany w 1874 roku był na owe czasy bardzo nowoczesny, oświetlony i na tyle szeroki, że bez problemu mijały się na nim powozy czy samochody. Z mostu widać drugą atrakcję miasta - "największy wodospad Europy" (jest podobno najszerszy, choć próg ma niziutki 1-2 m). Dla Łotyszy to chyba narodowe wyzwanie przejść brodząc w wodzie ponad tym wodospadem. My nie mamy takich planów przy dość niepewnej pogodzie, ale schodzimy nad samą rzekę koło wodospadu. Ostatni odcinek trzeba trochę skakać nad bocznymi strumieniami niemałej rzeki. Venta ma źródła na środkowej Litwie i kiedyś planowano wykorzystywać ją jako drogę handlową Królestwa Polskiego. W tym celu powstał Kanał Windawski łączący ją z Dubissą w dorzeczu Niemna. Po powstaniu listopadowym z inwestycji zrezygnowano. Mijamy park miejski ze stawem i powracamy do miasta, gdzie oglądamy jeszcze kościół katolicki i ewangelicki. Ten drugi św. Katarzyny formalnie chyba jest płatny. Na recepcji była jakaś kartka. Weszliśmy jednak do przedsionka i na chór organowy. Pan przy wejściu uśmiechał się, ale opłaty się nie domagał, więc nie wiem czy chciał być miły dla cudzoziemców, czy jednak ten zapis znaczył co innego. Rieżupe Alas
Kilka kilometrów za Kuldigą w lasach ponad doliną Venty znajdują się najdłuższe na Łotwie groty Rieżupe Alas. Całkowita długość korytarzy mierzy około 2 km. Nie są to jednak jaskinie naturalne, ale sztuczny labirynt wykuty w piaskowcu jako kopalnia. Urobek był spławiany rzeką Venta do Ventspils a stamtąd wywożony statkami lub pociągiem w kierunku Rygi. Stosunkowo kruche piaskowce mielono na piasek wykorzystywany do produkcji szkła i ceramiki. Na dnie groty jest sporo białego piasku i drobnych kamyczków. Jest tam zadziwiająco sucho, podobno nadkład dolomitowy zapobiega przedostawaniu się wód do wnętrza. Pojawiają się tam nietoperze, spotkanie z jednym z nich jest atrakcją ale ten jest akurat sztuczny. Podobno labirynt grot ma niezwykłą moc. Przechowywano tam cięte kwiaty i długi czas zachowywały świeżość. Groty zwiedza się z przewodnikiem, nasz mówił po angielsku, trwa to może pół godziny. Wnętrze oświetlają tylko świeczki i latarka prowadzącego. Na koniec trzeba wrócić po ciemku - wystarczy iść stale prosto.
Liepaja
Liepaja czyli Lipawa to największe miasto łotewskie położone bezpośrednio nad Bałtykiem. Działa tu najstarsza w krajach bałtyckich komunikacja tramwajowa. Miasto dość rozległe, ale turystycznie jeszcze słabo zagospodarowane - podobnie jak w Kuldidze widać, że dopiero wychodzi z kryzysu. Na początku przejeżdżamy przez Karostę, północną dzielnicę - najpierw bazę carskiej floty a potem także sowieckiej. W basenie portowym jeszcze kilkanaście lat temu można było zobaczyć zardzewiałe łodzie podwodne radzieckiej floty bałtyckiej. W kompleksie koszarów działa ciekawe muzealne więzienie, w którym można spędzić cały dzień uczestnicząc w grze typu reality, w której mamy wcielić się w więźnia KGB i wydostać się na wolność. W Karoście podchodzimy pod piękną cerkiew zlokalizowaną w niewielkim parku i otoczoną blokowiskiem z lat 70-tych. Ogólnie dzielnicę zamieszkuje głównie ludność rosyjskojęzyczna. Ten język słychać tu znacznie częściej niż łotewski. Potem idziemy na północny falochron. Przy plaży widać resztki umocnień brzegowych dawnej rosyjskiej twierdzy. A z samego betonowego falochronu umocnionego wielkimi betonowymi "koziołkami" ładna panorama portu i zwiedzanej niedawno cerkwi.
Centrum Lipawy leży na południowym brzegu kanału łączącego Bałtyk z dużym przybrzeżnym jeziorem Lipawskim. Parkujemy pod nowoczesną halą koncertową zwaną Wielkim Bursztynem. Spod hali widać wysoką wieżę kościoła św Trójcy. Taras widokowy na wieży o tej porze już zamknięty. Idziemy na główny plac Rożu Laukums i dalej pieszym ciągiem Żivju Iela prowadzącym na duży plac targowy. Po drodze ciekawy dziedziniec domu handlowego oraz aleja gwiazd łotewskiej muzyki z odciskami dłoni. Niestety ich nazwiska nie mówią mi nic, ale podobno Lipawa jest muzycznym centrum kraju a na chodnikach w całym mieście znaleźć można wmurowane nutki. Miasto nie ma w zasadzie typowej starówki, ale tu i ówdzie zobaczyć można ciekawe drewniane dworki i domki. Jest też kilka kamienic w stylu rosyjskiego klasycyzmu, w tym hala targowa i budynek muzeum regionalnego. Bliżej morza jest więcej dzielnic willowych z ładną architekturą z przełomu wieków. Tam też sadzawka z altanką na wysepce. Przy biegnącej równolegle do kanału Juras Iela jest kilka ciekawych pomników czy instalacji rzeźbiarskich. Podobno nawiązują one w luźny sposób do łotewskiego hymnu. Niezła to musi być pieśń mówiąca o piciu piwa, wspinaniu się na słup telegraficzny, i rąbaniu siekierą parkowej ławki.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Litwa/Łotwa: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Kuldiga bardzo ciekawie się prezentuje.
Łotwa to kraj gdzie w wielu miejscach dominuje język rosyjski zamiast lokalnego.
Łotwa to kraj gdzie w wielu miejscach dominuje język rosyjski zamiast lokalnego.
Re: Litwa/Łotwa: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Ventspils
Ventspils czyli Windawa to bez wątpienia najbardziej europejsko wyglądające miasto z tych które widzieliśmy na Łotwie. Turysta nie będzie się tutaj na pewno nudził. Pogoda nie była tego dnia niestety najlepsza. Największy deszcz przeczekaliśmy w centrum handlowym, gdzie Krystian wzbogacił się o zabawkę typu Bakugan. To zestaw ludzików, które składają się w różnokolorowe kulki czy jak kto woli piłeczki. Zabawki w przeliczniku euro są raczej droższe niż u nas. Zresztą to wynika najprawdopodobniej z tego, że na Łotwie nie ma tylu centrów hurtowych jak w Polsce. W samym mieście spędziliśmy z powodzeniem przynajmniej 6 godzin i z pewnością nie wyczerpaliśmy liczby istniejących atrakcji. To że miasto ciekawie się prezentuje jest zasługą kontrowersyjnego burmistrza Aivarsa Lembergsa, łotewskiego polityka i oligarchy niedawno skazanego za korupcję. Trzeba jednak przyznać, że zadbał żeby jego rodzinne miasto wyglądało schludnie i atrakcyjnie. Nową inwestycją ma być wielkie centrum nauki i edukacji, coś na kształt warszawskiego Kopernika. Parkujemy bezpłatnie tuż przy lokalnym terminalu promowym. Przy nabrzeżu stoi duży statek Stena Line pływający do Nynashamn awanportu Sztokholmu. Przy terminalu promowym pierwsza miejscowa krowa - pięknisia wpatrująca się w lustro. Ventspils uczestniczył w 2002 roku w corocznej światowej Paradzie Krów i od tego czasu te kolorowe zwierzaki zdobią ulice miasta. Jest ich przynajmniej kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt i stały się podobną atrakcją jak wrocławskie krasnale. Przy nadbrzeżnej promenadzie wielka krowa w kształcie podróżnej walizy z naklejkami odsyłającymi do innych miast gdzie organizowano takie parady. Na liście jest także Warszawa gdzie krowy pojawiły się w 2005 roku. Taką kolorową krowę to ja pamiętam z Szeged, chociaż tego węgierskiego miasta nie ma na liście organizatorów. Promenada u ujścia rzeki Venty to pierwsza atrakcja miasta. Są tu sklepy z pamiątkami, nabrzeże gdzie cumuje statek wycieczkowy. Jest dziwaczna futurystyczna fontanna i pomnik tych co nie wrócili z morza. Jest też kilka innych fikuśnych krów w tym jedna pełniąca rolę jakiegoś zaworu. Z promenady jest też piękny widok na port windawski. Dźwigi obsługują właśnie niewielki holenderski rudowęglowiec. Nad promenadą góruje zamek kawalerów mieczowych. Bodaj jedyny, który dotrwał do naszych czasów nie jako ruina. W XIX wieku znajdowała się tutaj siedziba carskiego gubernatora. W zamku mieści się stosunkowo ciekawe muzeum regionalne na kilku piętrach pokazujące zabytkowe sale i zróżnicowane tematycznie zbiory. Wewnętrzny dziedziniec został zadaszony, więc można tu sobie usiąść i odpocząć, nawet w czasie deszczu. Przy wejściu karczma czy izba w której można poznać sekrety łotewskiej kuchni, niestety otwierana tylko okazyjnie dla grup zwiedzających po wcześniejszej rezerwacji. Niestety brak otwartego tarasu widokowego, miasto można zobaczyć tylko fragmentarycznie przez okna na najwyższej kondygnacji wieży. Przechodzimy przez rynek z kościołem św. Mikołaja oraz pobliski plac targowy, niestety ze względu na pogodę już nie pracujący. Na placu ciekawa drewniana wieża zegarowa z carillonem wybijającym lokalny hymn o określonej godzinie. Mijamy kilka innych ciekawych budynków, niestety deszcz uniemożliwia dłuższe poszwendanie się po starówce miasta. Jedziemy nieco dalej od centrum mijając tylko starą rosyjską dzielnicę Ostgals z drewnianymi domami. Docieramy na skraj nadmorskiego parku gdzie znajduje się muzeum rybołówstwa czyli lokalny skansen. Wejście na jego teren trochę od tyłu. W baraku pod dachem podziwiać można stare łodzie a nawet kuter rybacki. Są też dawne rybackie chaty, sauna oraz kuźnia. W wiatraku holenderskim postać indianina przypominająca o fakcie, że Kurlandia miała swoją kolonię na Karaibach - wyspę Tobago. Udało nam się zdążyć na ostatni kurs lokalnej wąskotorówki parkowej ciągnionej przez parowóz i jadącej długą trasą do stacji Kalns czyli wzgórze. Tam ciuchcia nawraca na zmyślnej zwrotnicy i po 10 minutach wracamy na stację muzeum. Ze stacji nie widać niestety samego wzgórza, sztucznej hałdy na której znajduje się stok narciarski i tor skibobów. W parku nadmorskim jest także atrakcja dziecięca - ścieżka o nazwie dżungla z rozmaitymi przeszkodami, niestety ze względu na czas i pogodę trzeba z niej zrezygnować. Warto jednak zaznaczyć, że łotewskie ogródki dla dzieci wyróżniają się swoim oryginalnym wyglądem a urządzenia są w większości zrobione z drewna. Jedziemy na południowe molo. U jego nasady znajduje się wieża widokowa oraz dwa kutry czy holowniki portowe które można za darmo odwiedzić. Przy falochronie wielka niebieska krowa ubrana w marynarską koszulę. Widok na piękną lokalną plażę. Ładniej wyglądałaby oczywiście w słońcu. Nie idziemy dalej ze względu na wzmagającą się ulewę. Jeszcze krótki przystanek w centrum przy wielkiej fontannie w kształcie żaglowca. Sąsiadująca z nią hala koncertowa gościła finał Eurowizji. Ciekawym pomysłem promocyjnym Ventspils jest lokalna waluta Venti którą płacić można w rozmaitych muzeach, hotelach czy restauracjach. Co prawda nikt nam tego nie proponował, ale cenniki w kilku miejscach były wywieszone. Tego typu strategia sprawdziłaby się z pewnością przy dłuższym pobycie z noclegiem, bo nazbieranie pewnej liczby punktów skutkuje "zarobieniem" takich Venti.
Ventspils czyli Windawa to bez wątpienia najbardziej europejsko wyglądające miasto z tych które widzieliśmy na Łotwie. Turysta nie będzie się tutaj na pewno nudził. Pogoda nie była tego dnia niestety najlepsza. Największy deszcz przeczekaliśmy w centrum handlowym, gdzie Krystian wzbogacił się o zabawkę typu Bakugan. To zestaw ludzików, które składają się w różnokolorowe kulki czy jak kto woli piłeczki. Zabawki w przeliczniku euro są raczej droższe niż u nas. Zresztą to wynika najprawdopodobniej z tego, że na Łotwie nie ma tylu centrów hurtowych jak w Polsce. W samym mieście spędziliśmy z powodzeniem przynajmniej 6 godzin i z pewnością nie wyczerpaliśmy liczby istniejących atrakcji. To że miasto ciekawie się prezentuje jest zasługą kontrowersyjnego burmistrza Aivarsa Lembergsa, łotewskiego polityka i oligarchy niedawno skazanego za korupcję. Trzeba jednak przyznać, że zadbał żeby jego rodzinne miasto wyglądało schludnie i atrakcyjnie. Nową inwestycją ma być wielkie centrum nauki i edukacji, coś na kształt warszawskiego Kopernika. Parkujemy bezpłatnie tuż przy lokalnym terminalu promowym. Przy nabrzeżu stoi duży statek Stena Line pływający do Nynashamn awanportu Sztokholmu. Przy terminalu promowym pierwsza miejscowa krowa - pięknisia wpatrująca się w lustro. Ventspils uczestniczył w 2002 roku w corocznej światowej Paradzie Krów i od tego czasu te kolorowe zwierzaki zdobią ulice miasta. Jest ich przynajmniej kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt i stały się podobną atrakcją jak wrocławskie krasnale. Przy nadbrzeżnej promenadzie wielka krowa w kształcie podróżnej walizy z naklejkami odsyłającymi do innych miast gdzie organizowano takie parady. Na liście jest także Warszawa gdzie krowy pojawiły się w 2005 roku. Taką kolorową krowę to ja pamiętam z Szeged, chociaż tego węgierskiego miasta nie ma na liście organizatorów. Promenada u ujścia rzeki Venty to pierwsza atrakcja miasta. Są tu sklepy z pamiątkami, nabrzeże gdzie cumuje statek wycieczkowy. Jest dziwaczna futurystyczna fontanna i pomnik tych co nie wrócili z morza. Jest też kilka innych fikuśnych krów w tym jedna pełniąca rolę jakiegoś zaworu. Z promenady jest też piękny widok na port windawski. Dźwigi obsługują właśnie niewielki holenderski rudowęglowiec. Nad promenadą góruje zamek kawalerów mieczowych. Bodaj jedyny, który dotrwał do naszych czasów nie jako ruina. W XIX wieku znajdowała się tutaj siedziba carskiego gubernatora. W zamku mieści się stosunkowo ciekawe muzeum regionalne na kilku piętrach pokazujące zabytkowe sale i zróżnicowane tematycznie zbiory. Wewnętrzny dziedziniec został zadaszony, więc można tu sobie usiąść i odpocząć, nawet w czasie deszczu. Przy wejściu karczma czy izba w której można poznać sekrety łotewskiej kuchni, niestety otwierana tylko okazyjnie dla grup zwiedzających po wcześniejszej rezerwacji. Niestety brak otwartego tarasu widokowego, miasto można zobaczyć tylko fragmentarycznie przez okna na najwyższej kondygnacji wieży. Przechodzimy przez rynek z kościołem św. Mikołaja oraz pobliski plac targowy, niestety ze względu na pogodę już nie pracujący. Na placu ciekawa drewniana wieża zegarowa z carillonem wybijającym lokalny hymn o określonej godzinie. Mijamy kilka innych ciekawych budynków, niestety deszcz uniemożliwia dłuższe poszwendanie się po starówce miasta. Jedziemy nieco dalej od centrum mijając tylko starą rosyjską dzielnicę Ostgals z drewnianymi domami. Docieramy na skraj nadmorskiego parku gdzie znajduje się muzeum rybołówstwa czyli lokalny skansen. Wejście na jego teren trochę od tyłu. W baraku pod dachem podziwiać można stare łodzie a nawet kuter rybacki. Są też dawne rybackie chaty, sauna oraz kuźnia. W wiatraku holenderskim postać indianina przypominająca o fakcie, że Kurlandia miała swoją kolonię na Karaibach - wyspę Tobago. Udało nam się zdążyć na ostatni kurs lokalnej wąskotorówki parkowej ciągnionej przez parowóz i jadącej długą trasą do stacji Kalns czyli wzgórze. Tam ciuchcia nawraca na zmyślnej zwrotnicy i po 10 minutach wracamy na stację muzeum. Ze stacji nie widać niestety samego wzgórza, sztucznej hałdy na której znajduje się stok narciarski i tor skibobów. W parku nadmorskim jest także atrakcja dziecięca - ścieżka o nazwie dżungla z rozmaitymi przeszkodami, niestety ze względu na czas i pogodę trzeba z niej zrezygnować. Warto jednak zaznaczyć, że łotewskie ogródki dla dzieci wyróżniają się swoim oryginalnym wyglądem a urządzenia są w większości zrobione z drewna. Jedziemy na południowe molo. U jego nasady znajduje się wieża widokowa oraz dwa kutry czy holowniki portowe które można za darmo odwiedzić. Przy falochronie wielka niebieska krowa ubrana w marynarską koszulę. Widok na piękną lokalną plażę. Ładniej wyglądałaby oczywiście w słońcu. Nie idziemy dalej ze względu na wzmagającą się ulewę. Jeszcze krótki przystanek w centrum przy wielkiej fontannie w kształcie żaglowca. Sąsiadująca z nią hala koncertowa gościła finał Eurowizji. Ciekawym pomysłem promocyjnym Ventspils jest lokalna waluta Venti którą płacić można w rozmaitych muzeach, hotelach czy restauracjach. Co prawda nikt nam tego nie proponował, ale cenniki w kilku miejscach były wywieszone. Tego typu strategia sprawdziłaby się z pewnością przy dłuższym pobycie z noclegiem, bo nazbieranie pewnej liczby punktów skutkuje "zarobieniem" takich Venti.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Litwa/Łotwa: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
W ujęciu geograficznym w tym dniu plany zmieniliśmy o 180 stopni. Mieliśmy jechać na północ a pojechaliśmy na południe w poszukiwaniu słońca. Rano było deszczowo, ale podjechaliśmy w okolice Parku Mitologii Bałtów pod Darbenai. Miejsce to znajduje się w lesie jakieś 6 km od najbliższej osady a dojazd prowadzi mocno sfatygowaną drogą szutrową obok niewielkiej zapory (jest tam dość osobliwa elektrownia).
Silute
Silute czyli Szyłokarczma to brama do Delty Niemna. W miasteczku w starym dworze mieści się biuro turystyczne, gdzie można się było zaopatrzyć w lokalne mapy okolicy. W zasadzie wszystko co ciekawe znajdowało się na głównej ulicy: kościół czy zbór protestancki, niewielki park i chyba największa osobliwość tzw. sekretne Silute, czyli kilka miniaturowych szklanych pokoików wmurowanych w płyty chodnikowe.
Rusne
Ruszamy do wsi Rusne położonej blisko granicy z obwodem kaliningradzkim. Jeden z brzegów nad rozwidlającymi się tu ramionami Niemna znajduje się już po rosyjskiej stronie. Przy plaży są symbole narodowe Litwy a po rzece kursuje motorówka straży granicznej. Poza tym jednak kręci się tu sporo turystów. Jest piaszczysta plaża nad samym Niemnem. Jest betonowa przystań zlokalizowana pod przyczółkiem starego mostu. Powyżej stoi dawny budynek poczty carskiej w którym obecnie mieści się restauracja. Ciekawym choć nieco zaniedbanym zabytkiem jest stary kościół ewangelicki stojący w zdziczałym parku. W centrum pozostało też trochę stylowej drewnianej zabudowy, a punkty widokowe to nowe mosty nad Atmatą i Pakalne (ramionami Niemna). Osobliwością jest stojący przy promenadzie pomnik Mahatmy Gandhiego, któremu towarzyszy jego kompan Hermann Kallenbach urodzony w pobliskim miasteczku.
Ventas Ragas
Krajobraz delty Niemna przypomina trochę Żuławy Wiślane, chociaż jest bardziej dziki i w większym stopniu zalesiony. Od drogi jezdnej prowadzi kilka tras spacerowych do wież widokowych położonych nad kanałami i podmokłymi łąkami. Mijamy też duże wodne rozlewiska. Zdążamy na cypel położony przy samym ujściu Niemna zwany Ventes Ragas. Stoi tu największa w regionie stacja obrączkowania ptaków. Wielkie sieci rozpostarte na masztach służą wyłapywaniu poszczególnych osobników w celu zaopatrzenia ich w "jubilerską" ozdóbkę. W stacji jest niewielka ale nowoczesna wystawa związana z ptakami (wstęp za biletami) a obok dostępna za darmo niewielka latarnia morska - wieża widokowa. Można też przejść się na betonową przystań wysuniętą w wody Zalewu Kurońskiego. Na kamieniach rozkładają wędki miejscowi rybacy. Ładna jest stąd panorama wysokich wydm na Mierzei Kurońskiej.
Trasa niepewna przy takiej pogodzie, zrezygnowaliśmy z niej po 2 km trzęsiawki, jak również z dwóch innych atrakcji w okolicy do których dojechać można też tylko po szutrze: Pape na łotewskim wybrzeżu z regionalnym parkiem przyrodniczym oraz torfowiska pod Duniką. Ruszyliśmy więc za Kłajpedę w stronę Delty Niemna. Jeśli chodzi o pogodę okazał się to strzał w dziesiątkę, bo już przed Kłajpedą wyszło słoneczko. Jeśli chodzi o atrakcje to przynajmniej równorzędne.Silute
Silute czyli Szyłokarczma to brama do Delty Niemna. W miasteczku w starym dworze mieści się biuro turystyczne, gdzie można się było zaopatrzyć w lokalne mapy okolicy. W zasadzie wszystko co ciekawe znajdowało się na głównej ulicy: kościół czy zbór protestancki, niewielki park i chyba największa osobliwość tzw. sekretne Silute, czyli kilka miniaturowych szklanych pokoików wmurowanych w płyty chodnikowe.
Rusne
Ruszamy do wsi Rusne położonej blisko granicy z obwodem kaliningradzkim. Jeden z brzegów nad rozwidlającymi się tu ramionami Niemna znajduje się już po rosyjskiej stronie. Przy plaży są symbole narodowe Litwy a po rzece kursuje motorówka straży granicznej. Poza tym jednak kręci się tu sporo turystów. Jest piaszczysta plaża nad samym Niemnem. Jest betonowa przystań zlokalizowana pod przyczółkiem starego mostu. Powyżej stoi dawny budynek poczty carskiej w którym obecnie mieści się restauracja. Ciekawym choć nieco zaniedbanym zabytkiem jest stary kościół ewangelicki stojący w zdziczałym parku. W centrum pozostało też trochę stylowej drewnianej zabudowy, a punkty widokowe to nowe mosty nad Atmatą i Pakalne (ramionami Niemna). Osobliwością jest stojący przy promenadzie pomnik Mahatmy Gandhiego, któremu towarzyszy jego kompan Hermann Kallenbach urodzony w pobliskim miasteczku.
Ventas Ragas
Krajobraz delty Niemna przypomina trochę Żuławy Wiślane, chociaż jest bardziej dziki i w większym stopniu zalesiony. Od drogi jezdnej prowadzi kilka tras spacerowych do wież widokowych położonych nad kanałami i podmokłymi łąkami. Mijamy też duże wodne rozlewiska. Zdążamy na cypel położony przy samym ujściu Niemna zwany Ventes Ragas. Stoi tu największa w regionie stacja obrączkowania ptaków. Wielkie sieci rozpostarte na masztach służą wyłapywaniu poszczególnych osobników w celu zaopatrzenia ich w "jubilerską" ozdóbkę. W stacji jest niewielka ale nowoczesna wystawa związana z ptakami (wstęp za biletami) a obok dostępna za darmo niewielka latarnia morska - wieża widokowa. Można też przejść się na betonową przystań wysuniętą w wody Zalewu Kurońskiego. Na kamieniach rozkładają wędki miejscowi rybacy. Ładna jest stąd panorama wysokich wydm na Mierzei Kurońskiej.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Litwa/Łotwa: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Ta latarnia wygląda jak miniatura. Ile ona może mieć metrów ?
Re: Litwa/Łotwa: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
No wielka to ona nie jest, ale schodki jak na prawdziwą wieżę skręcone i strome. Mierzy sądzę z kilkanaście metrów. Dookoła jest dość płasko, więc pewnie wystarczyło jako miejsce sygnałowe.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Litwa/Łotwa: Żmudź i Kurlandia sierpień 2021
Ostatni dzień nad morzem to wyprawa na Mierzeję Kurońską. Ze względu na wysokie opłaty dla samochodów skorzystaliśmy z komunikacji lokalnej. Parking przy przystani w Kłajpedzie. Prom do Smiltyne. Stamtąd autobus do Juodkrante a potem jeszcze do Nidy. W obu tych miejscach byliśmy te 10 lat temu. Trochę się zmieniło. W obu miejscówkach pojawiły się pomniczki przypominające o wpisaniu Neringi na listę UNESCO.
W Juodkrante na nabrzeżu nie cumuje już stylowy stateczek - karczma. Ale nadal jest to wioska pełna rzeźb i ładnych domków.
Natomiast na szlaku po Górze Czarownic przybyły jeszcze dodatkowe kierunki: ścieżka nordic-walking i droga do starej latarni morskiej.
Cała trasa prowadzi przez sporą wydmę z nachyleniami niemal takimi jak w górach.
Oczywiście to kolejny litewski las-park z rzeźbami. Tematy zaczerpnięte z bogatej mitologii tego ludu.
W planie była kąpiel na plaży w Juodkrante, a potem krótka wizyta w Nidzie, ale po zejściu z Góry Czarownic mocno się zachmurzyło, więc postanowiliśmy przejechać do Nidy i tam szczęśliwie złapaliśmy słońce.
Więc kąpiel była w Nidzie, choć z miasteczka trzeba tam zrobić dość długi spacerek przez wzgórze z latarnią morską.
Wracając z powrotem odwiedziliśmy stary cmentarz pierwszych osadników z grobem Dawida Kuwersa z 1827 roku.
Spacerek po promenadzie wzdłuż Zalewu. Wydaje mi się że okolice przystani zostały dość mocno zabudowane.
Nie przypominam sobie prawdę mówiac z wcześniejszej wizyty estrady koncertowej, a na pewno zdobiących ją murali.
Na koniec tylko ja skusiłem się na dłuższy spacerek na piaszczyste wydmy Parnidżio Kopa.
Jak na Litwę to spore podejście, prawie jak na Szczeliniec w Stołowych.
Warto jednak obejrzeć widok trochę znad morza, trochę jak z pustyni.
Po drodze wystawa o dawnej Nidzie, tradycyjna zagroda i molo ze starymi znakami, które pamiętam z tamtejszego cmentarza.
Na szczycie wydm poza zegarem słonecznym nowym obiektem jest pomnik Jeana Paula Sartre'a. Podobno odwiedził to miejsce w 1965 roku.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/