W drodze na miejsce wstąpiliśmy do morawskiego miasteczka Prerov a w zasadzie na jego przedmieście gdzie utworzono szlak łowców mamutów. Niestety Krystian spał i wyszedłem tylko na chwilę by zrobić zdjęcie pomnika tychże łowców - monument taki raczej relikt epoki komunizmu.
Przerów pomnik łowców mamutów.jpg
Właściwe zwiedzanie Czech rozpoczęliśmy dzień później.
Jaskinia Chynowska
To najstarsza jaskinia czeska udostępniona do ruchu turystycznego. Zwiedzano ją już od 1868 roku. Najstarsza nie znaczy najciekawsza. Generalnie to taki labirynt korytarzy o dość stromym przebiegu. Złazi się schodami w dół a potem wspina z powrotem na górę wychodząc sztolnią po przeciwległej stronie drogi.
Jaskinia Chynowska.jpg
Miejscami jest ciasno i brak raczej większych komór. Dość mało nacieków kalcytowych typu stalaktyty czy stalagmity, zdarzają się natomiast dość oryginalne draperie na skałach. W dolnej części można zerknąć w głąb studni gdzie widać jeziorko. Dzieciom spodoba się na pewno naturalny utwór skalny przypominający smoka. Przy wyjściu galeria nietoperzy - wampirów.
Zamek Kamen
Zamek na niewielkim skalnym wzgórzu ponad wioską.
Zamek Kamen.jpg
Panorama z zamku Kamen.jpg
Wewnątrz kryje dość ciekawą wystawę motocykli.
Zamek Kamen motocykle.jpg
W pobliskim Pacovie powstało pierwsze czeskie stowarzyszenie motocyklistów, stąd taki pomysł na wykorzystanie dużej części komnat. Najstarsze eksponaty pochodzą z początku XX wieku. Są to głównie maszyny czeskie, niemieckie i brytyjskie.
Zamek Kamen Walton.jpg
Jest też upamiętnienie czeskiego globtrotera który niedawno okrążył świat na Jawie 350 z 1978 roku. Poniżej zamku jest ogród skalny ze stawkiem w którym pełno ozdobnych czerwonych karasi co nie umknęło uwadze Krystiana.
Staw z rybami.jpg
Pelhrimov
W miasteczku położonym u podnóża góry Kremesnik wstąpiliśmy najpierw do Czeskiego Muzeum Rekordów i Kuriozów.
Muzeum Rekordów.jpg
Ma ono dwa oddziały. W małym domku z ogrodem nad potokiem Bila znajduje się m.in. kolekcja rozmaitych dzieł zbudowanych z zapałek. Modele statków, obrazy, nawet wielka ścienna mapa Europy.
Żaglowiec z zapałek.jpg
Wielki kalejdoskop, największy na świecie kłębek nici, w ogrodzie wielki lejek, czajnik, mamut z wikliny i kilka innych tego typu kuriozów.
Lejek.jpg
Starszy oddział zlokalizowany jest w jednej ze średniowiecznych bram miejskich zwanej Dolną albo Jihlavską.
Pelhrimov Dolni Brana.jpg
Na kilku kondygnacjach jest tam też sporo dziwacznych sprzętów w tym np. największa na świecie odznaka (znamka) turystyczna.
Największa turystyczna znamka.jpg
Sam Pelhrimov ma ładny rynek z rzędem barokowych kamieniczek.
Pelhrimov Barokowe Domy.jpg
W górnej części warto przyjrzeć się żółtemu narożnemu domowi Faruv przebudowanemu w początkach XX wieku według założeń kubizmu.
Pelhrimov Faruv Dum.jpg
W sąsiednim domu mieści się wystawa filmowa poświęcona znanemu reżyserowi Oldrichowi Lipsky'emu - w Polsce znanemu przede wszystkim z westernowego pastiszu Lemoniadowy Joe. W mieście do wyboru mamy też dwie wystawki lalkowo-multimedialne: Piekło i Muzeum Straszydeł. Krystian wybrał to drugie. W ciemnej piwnicy czeka na nas m.in. wiedźma, kościotrup, smok i inne czarcie nasienia.
Wiedźma.jpg
W Czechach jest sporo takich instalacji - inną odwiedziliśmy jeszcze w Taborze, a kolejna na którą nie było już w czasu znajduje się w Telczu. Pelhrimov ma też swój zamek - siedzibą możnego Pana z Rican. Przed wejściem do niego pomnik św. Wacława.
Pelhrimov zamek.jpg
Na koniec wizyty w miasteczku wstąpiliśmy jeszcze do Ogrodu Dziekańskiego z placem zabaw i drewnianym domkiem księdza Franciszka Vańka zamordowanego w obozie koncentracyjnym w Dachau.
Pelhrimov Dekanska Zahrada Dom Vanka.jpg
Kamenice nad Lipou
Przyjechaliśmy tu trochę przez przypadek w drodze do Czerwonej Lhoty. Krystian zasnął i postanowiliśmy podjechać pod tutejszy zamek, aby dłużej spał. Warto było.
Kamenice nad Lipou zamek.jpg
Zamek jest bardzo fotogeniczny, pięknie odrestaurowany - otaczają go ogrody i wielki staw.
Kamenice nad Lipou ogród geometryczny.jpg
Na wyższym tarasie jest ogród geometryczny a poniżej jedno z najdziwniejszych drzew w Czechach. Stara kilkusetletnia lipa od której nazwę wzięła miejscowość. Główny pień spłonął w pożarze, natomiast zachowały się dolne konary i drzewo rośnie niemalże poziomo.
Lipa.jpg
Cervena Lhota
Jeden z ciekawszych czeskich zamków i znany plener filmowy.
Cervena Lhota.jpg
Niewielka renesansowa budowla na skalnej wyspie na stawie.
Cervena Lhota2.jpg
Trafiliśmy akurat na koncert fortepianowy w sieni. Potem można sobie było okrążyć staw podziwiając budowlę z różnych perspektyw.
Cervena Lhota odbicie.jpg
Na łące pasły się konie.
Cervena Lhota koń nad stawem.jpg
Spóźniliśmy się już niestety na czarne lody sprzedawane w budce przy alejce prowadzącej do wejścia.
Cerna Zmrzlina.jpg
W drodze na nocleg zatrzymaliśmy się jeszcze przy stawie Koberny na którym wylądowało wielkie stado dzikich gęsi. Dzień później minęliśmy Tabor i wyruszyliśmy w kierunku zachodnim.
Milevsko
Stanęliśmy pod dawnym klasztorem premonstratensów - jednym ze starszych w Czechach.
Milevsko od wejścia do parku.jpg
Milevsko klasztor.jpg
Niestety wnętrze kościoła było zamknięte, ale przeszliśmy się po dziedzińcach wielkiego obiektu i na cmentarz z wielką kaplicą św. Jilji (po polsku to św. Idzi, więc wezwanie dość archaiczne).
Milevsko kaplica św Jilji.jpg
Przed wejściem do klasztoru jest stary, dość zaniedbany park z betonowymi rzeźbami.
Milevsko w parku.jpg
Aczkolwiek sam kościół i jego najbliższe otoczenie nie wygląda źle to jednak dalsze zabudowania klasztorne z pewnością wymagają renowacji.
Milevsko w klasztorze.jpg
W samym miasteczku nie stawaliśmy. Rynek niezbyt urokliwy, aczkolwiek warto tu polecić Muzeum Maszkar Milewskich - oryginalnych karnawałowych kukieł trochę psychodelicznych. Nas czas niestety gonił.
Zamek Zvikov
Przed wybudowaniem Karlsztejnu jeden z ważniejszych zamków czeskich położony na skalnym ryglu pomiędzy rzekami Wełtawą i Otawą.
Zvikov cypel.jpg
Wejście przez charakterystyczną bramę przylegającą do wysokiej spiczastej wieży.
Zvikov brama.jpg
Nie jest to zresztą najstarsza część budowli. Za taką uznaje się wieżę Hlizovą szczelnie obudowaną późnogotyckim pałacem królewskim. Z tarasu na wieży podziwiać można strome brzegi obydwu rzek a właściwie wielkiego jeziora zaporowego na tamie Orlik.
Zvikov Otava.jpg
Zvikov z wieży.jpg
Z podnóży zamku do Orlika kursuje statek żeglugi rzecznej.
Zvikov statek.jpg
Z wnętrz zamku zachowało się niewiele.
Zvikov dziedziniec arkadowy.jpg
Najciekawszym miejscem jest kaplica z malowanymi średniowiecznymi portretami świętych m.in. św. Szymona z piłą.
Zvikov kaplica.jpg
Zvikov św Szymon.jpg
Jest to atrybut męki bowiem apostoł zginął w Persji przecięty piłą na dwoje.
Pisek
Obiad jemy w Pisku na miejskim ostrowie.
Dudak.jpg
Najbardziej znanym zabytkiem miasta jest kamienny most - najstarszy w Czechach, starszy nawet od praskiego Mostu Karola.
Pisek most.jpg
Odremontowany w końcówce XX wieku w sam czas, zdołał bowiem przetrzymać wielką powódź w trakcie której woda przelewała się przez jego koronę a z toni Otawy sterczały tylko czubki świętych figur. Dziś chronią go dodatkowo izbice. Na nabrzeżu przy moście co roku tworzy się rzeźby z piasku.
Pisek figury z piasku.jpg
Pisek po czesku znaczy piasek, więc tradycja taka jest tu chyba zrozumiała. Szkoda tylko że w okolicy nie ma zwykłej piaskownicy bo Krystian widząc taką sztukę sam chciał sobie trochę "potworzyć" rozmaite babki z piasku. Stare miasto leży na prawym brzegu Otawy.
Pisek od Otavy.jpg
Jego centrum są 3 place: Velke Namesti z ratuszem, Alsovo Namesti z kolumną morową i eleganckim gmachem dawnego hotelu pod Czarnym Orłem i najmniejsze Havlickovo Namesti z kolumną św. Floriana.
Pisek Alsovo Namesti.jpg
Pisek Havlickovo Namesti.jpg
Ciekawe kamieniczki znajdują się też w bocznych uliczkach np. Drlicov biegnącej do miejscowego kościoła Narodzenia Panny Marii.
Drlicov w Pisku.jpg
Przez bramę ratusza wchodzimy na dziedziniec dawnego zamku.
Pisek ratusz.jpg
W jego wnętrzu kryje się regionalne Muzeum Pracheńskie, ale my idziemy ciut dalej na teren dawnej fabryki słodu (sladovna), gdzie powstało centrum zabaw dziecięcych. Na parterze gigantyczne mrowisko. Dzieci mogą się tutaj wspinać po schodkach i drabinkach oraz biegać po korytarzach np. przenosząc wielkie szmaciane "mrówcze" jaja.
Mrówa.jpg
Jest też kilka animacji i filmów o życiu mrówek. Piętro wyższe to świat piłki. Jest małe boisko z bramkami, coś w postaci piłkarskiego flippera gdzie piłkę należy umiejętnie wkopać do odpowiedniej przegrody. Mamy też skaczące kule i kilka innych zabaw z piłkami. Piętro wyżej zabawy bardziej dla dziewczynek. Wszystko to co dotyczy domu. Mini kuchenka, układanki, pokój z mebelkami. Można tutaj przeczytać dziecku książkę - niestety są tylko po czesku. Po drugiej stronie eksperymentarium z rozmaitymi kolorowymi proszkami, płynami, które można mieszać, przelewać, łączyć itp. Na samej górze piętro relaksacyjne z hamakami i miejscami do snu.
Wyjeżdżamy z Pisku kierując się skrajem tzw. Piseckich Hor - niewielkiego zalesionego pasma górskiego z widokami na południe w kierunku Szumawy.
Góry na południu.jpg
Przez Albrechtice jedziemy do Temelina.
Temelin
Już z daleka widać dymiące chłodnie kominowe miejscowej elektrowni atomowej.
Temelin tęcza.jpg
Efekt jest doskonały, bo można podjechać niemal pod same wielkie "beczki".
Temelin beczki.jpg
W pałacyku przy wejściu jest wystawa poświęcona energetyce jądrowej, ale otwarta tylko do 16, więc już nieczynna
Za Tynem nad Wełtawą droga 122 jest remontowana musimy więc zrobić spory objazd "wokół sportowego lotniska".
Bechynie
Miasteczko nad jarem rzeki Łużnicy w scenerii przypominającej trochę środkową Francję. Wjeżdżamy z nieco innej strony niż to było planowane i od razu idziemy na wielki most zwany Duha, czyli "tęcza". Powstał w 1928 roku i przed II wojną światową był jednym z ważniejszych osiągnięć czeskiej inżynierii.
Bechynie most tęcza.jpg
Obecnie część pasa ruchu jest dzielona z jednotorową linią kolejową Tabor-Bechynie. Pociągi kursują tu nadal a nawet widzieliśmy jeden, niestety już tylko z oddali. Wtedy wjazd na most jest zamknięty dla samochodów tak jakby był to normalny przejazd kolejowy.
Bechynie pociąg na moście.jpg
Wjeżdżamy do miasta na długi rynek.
Bechynie kościół na rynku.jpg
Spacer prowadzi dalej ulicą Klaszterni do ogrodów przy klasztorze franciszkanów z widokiem na płynącą w dole rzekę Łużnicę.
Bechynie klaszterni.jpg
Bechynie klasztor.jpg
Schodami kierujemy się w dół do rzeki. Niewielki most Króla Jana oddziela Bechynie od Zarzecza. Ta dzielnica pozazdrościła chyba pomysłu wileńskiemu Użupio. Tam powołano wolną republikę a tutaj Stany Zjednoczone Zarzecza. Jest stosowna flaga przypominająca tą z USA, ale z pewnymi dodatkami.
US of Zareci.jpg
Jest plac o kilkunastu nazwach, jest baba zarzecka, która wg legendy uratowała tutejszych mieszkańców kiedy pan z widocznego w górze bechyńskiego zamku postanowił sprzedać towarzystwo diabłu.
Bechynie zamek z Zarzecza.jpg
Baba przezornie zatrzymała koguta i kiedy doszło do transakcji ten wystraszył diabła, który uciekł i od biznesu odstąpił. Wracamy do miasta starą drogą obok niewielkiej baszty katowskiej a dalej zapleczem zamku.
Bechynie brama zamku.jpg
Na jego stokach wypatrzyliśmy jakąś zabłąkaną pasącą się kozę. No chyba, że to tenże diabeł błaka się w okolicy. Kończymy drugi dzień pobytu. CDN