Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od prawie 14 lat!

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Pochwal się relacją, zdjęciami, filmem z Twojej wycieczki, urlopu za granicą.
Regulamin forum
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Kraj: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Austria: Salzburg (15.07.2020)
Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Gollum » 15 lis 2016, o 09:48

Vlora
Taki albański Poznań z Pruszkowem w jednym. Najbogatsze miasto w kraju, ale że to dorobienie z całą pewnością nie było uczciwe, to wiedzą wszyscy. To także takie albański Lublin, bo tu się zaczęła albańska niepodległość. Tyle, że w przeciwieństwie do Lublina, Vlora o tym fakcie pamięta. Co do wielkości czwarte, po Tiranie, Durresie i Szkodrze miasto Albanii.
Vlora robi się jak Pekin. Stare chutongi burzy się, a na ich miejscu stają biurowce i hotele. Tu to samo. Na gruzach burzonej starej Vlory powstają coraz to nowe biurowce i hotele. Inwestorzy kasy mają jak lodu. Dorobili się na przemycie ludzi i narkotyków do Włoch, a potem na piramidach finansowych. Albańscy Plichtowie, Gawronikowie, Bagsikowie, Pershingowie, Świtalscy, Biereccy, u nas rozrzuceni pomiędzy Gdańsk, Poznań i Warszawę, są skupieni we Vlorze. Nadmorski odcinek ul. Sadika Zotaja, głównej ulicy Vlory oraz odchodząca od niej w kierunku Sarandy ul. Çamëria zabudowane i zabudowywane są dziesięciopiętrowymi luksusowymi hotelami. Z kolei takiej samej wysokości biurowce powstają w okolicy ul. Mustafy Qemali, a już powstały na środkowym odcinku wspomnianej ulicy Zotaja.
Vlora nie obfituje w zabytki. Bodaj najcenniejszym jest malutki meczet z czasów Sulejmana Wspaniałego, znany jako meczet Murada. Stoi przy końcu (licząc od morza) ul. Zotaja, obok miejsca, gdzie przechodzi ona w ul. Qemalego.
Kusum-Baba, czyli mauzoleum bektaszytów na górze nad miastem zdecydowanie przewyższa meczet znaczeniem. Jest tam grób Sejjida Ali Sultana, znanego jako Kuzum Baba (Ojciec Kuzum), duchowego przywódcy bektaszytów. Bektaszyci to tacy muzułmanie, którzy jedzą wieprzowinę, piją alkohol, nie przestrzegają ramadanu, ba, pozwalają sobie nawet na dowcipy na tematy religijne, które u wahabitów byłyby wystarczającym powodem do nałożenia fatwy (obowiązek zabicia przez każdego muzułmanina). Zresztą muzułmanie, sunnici i szyici, zgodnie uważają bektaszytów za heretyków. Najwięcej bektaszytów mieszka w Iranie i właśnie Albanii.
Wejście jest proste. Dochodząc do meczetu Murada, patrzy się w prawo i po drugiej stronie ulicy widać schody. Na górze widzimy klockowatą, ale ciekawą tekke, czyli bektaszycką świątynię, pomalowaną na żółto i zielono. Taras restauracji obok jest świetnym punktem widokowym na Vlorę. Obok jest wspomniane mauzoleum z grobem.
Do tego parę muzeów, parę starych (z przełomu XIX i XX wieku) budynków i w zasadzie tyle. Ale choć to grajdoł, to warto połazić po starej Vlorze, rozciągającej się na północ od meczetu. Wystarczy zanurzyć się w starych uliczkach i chłonąć atmosferę miejsca, czyli starej, miejskiej Albanii.
Można zobaczyć m.in. uliczny zakład obuwniczy. Wygląda jak szewc. Ale on nie naprawia butów. On szyje nowe! Paręnaście metrów dalej – sklep obuwniczy z butami, które już uszył. W wielu miejs na początkowym odcinku ul. Demokracji jrdt targ żywych zwierząt. Na chodniku leżą spętane owce i kury, które niebawem trafią pod nóż. Traumatyczne wrażenia murowane.
W parkach wszystkie ławki zajęte są przez emerytów rżnącym w karty i szachy. Cokolwiek to dziwne, zważywszy, że wciąż pokutuje u nas plotka, jakoby w Albanii nie było emerytur. Tymczasem według danych ONZ Albania pod względem uposażenia emerytów jest znaaaczenie wyżej niż Polska (o 23 pozycje na 109 przebadanych krajów)! Albania przewyższa nie tylko nas, ale także Chorwację, Grecję i Węgry.
Ale – dotyczy to tylko pracujących poza rolnictwem. Bo rolnicy, jak w Polsce przed wojną, za Bieruta, Gomułki i wczesnego Gierka, emerytur nie mają.
Obowiązkowo trzeba wypić albańską kawę. Można w kawiarni dla businessu, można w dzielnicy dla turystów, ale my preferowaliśmy miejsca, gdzie przychodzą normalni Albańczycy.
Pije się ją w małych filiżankach. Kawy jest przysłowiowy naparstek. Siekiera! Po wypiciu małego łyczka krzywimy się. Ale do kawy dostajemy też wodę. Popijając ją wodą okazuje się, że to jest dobre!
Vlora to jeden z trzech największych (obok Durrësu i Sarandy) grajdołów albańskich, więc z transportem nie ma problemu. Sposobem najtańszym bynajmniej nie jest lot na Kerkyrę, stamtąd promem do Sarandy i dalej autobusem, lecz lot na Kerkyrę, promem do Igoumenisty, stamtąd autobusem do Sarandy i dalej innym do Vlory lub via Vlora.
IMG_0511.JPG
IMG_0532.JPG
IMG_0516.JPG
IMG_0548.JPG
IMG_1140.JPG
IMG_1163.JPG
IMG_1198.JPG
IMG_1202.JPG
IMG_1206.JPG
IMG_1206.JPG
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Gollum » 15 lis 2016, o 09:49

Będąc we Vlorze wszystko musicie mieć w małym palcu. Biuro informacji turystycznej nie pomoże na pewno. Oto moje przeżycia stamtąd.
Aby nie płacić dużych pieniędzy za wycieczki biurowe, chciałem wszystko zorganizować sam. W planie były m. in. Berat, Brataj, Gjipe i Llogara, gdzie trzeba dojechać dalszymi kursami. Na temat Beratu dowiaduję się tylko tyle, że autobusy odjeżdżają z dworca naprzeciwko dworca kolejowego.
- Do Brataja? A co to jest?
To pokazuję gościowi na mapie.
- Tam jadą busy stojące o, tam, za najbliższym rogiem.
- Gjipe?
- Co to jest?
Tłumaczę, że plaża i kanion koło Vuno.
- Vuno? A co to jest Vuno?
- To wieś koło Himary.
- Himary? A, to trzeba było tak od razu. Autobus do Himary odjeżdża o 15.
- Co? Tak późno? Wcześniej nie ma nic?
- Nie ma.
No cóż, przyjdzie przenocować na plaży. Dodatkowa atrakcja...
- A Llogara?
- Bus jedzie o 12. Wraca o 14.
- Przecież to opłotki Vlory! Nie ma niczego wcześniejszego?
- Nie ma...
Wróciłem tym bardziej zrezygnowany, że nie mieli absolutnie żadnych materiałów. Jedynie płatne mapy. Ceny jak w całej Europie, coś koło 20 zł. Kupiłem okolice Vlory. Mapa bardzo dobra jako nowa, ale drukowana na zwykłym papierze i po paru dniach była już nieźle poprzecierana.
Ale gdy któregoś dnia jechałem do Vlory, zauważyłem, że około godziny 9 jedzie autobus do Sarandy. Przez Llogarę i Vuno! I Himarę! No, dam ja wam popalić. Idę jeszcze raz do biura informacji. Okazuje się, że zamiast mało gramotnego faceta, siedzi zupełnie niegramotna babka. Powtarzam pytania, a ona mi powtarza odpowiedzi te same, które słyszałem od faceta. No to mówię jej o autobusie do Sarandy około 9 rano, który jedzie przecież i przez Llogarę i przez Himarę. Nie skumała, o co chodzi. No to próbuję wyjaśnić, podając, że jeśli autobus jedzie przez coś, to tam się zatrzymuje i trzeba i o nim informować, na przykład gdy ktoś pyta o Këlcyrę, a jedzie przez nią autobus do Përmetu.
- Përmet – babka powtórzyła triumfalnie. - Autobus do Përmetu odjeżdża o 8!
Ręce mi opadły.
Już więcej tam nie przyszedłem i Wam radzę to samo.
Już pewnie wiecie, że sp*** robotę. Przecież autobus do Përmetu, jedzie nie tylko przez znaną z wodospadów, dość odległą Këlcyrę, ale także Berat!

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Gollum » 15 lis 2016, o 09:51

Plaże w południowej części Vlory, począwszy od portu pasażerskiego, aż po południowe granice miasta przed tunelem, w tym roku znacznie bardziej przypominały pole orne (!) niż bałtyckie piaski. Tak; pole orne. Dotąd porządne plaże we Vlorze ciągnęły się z przerwami (na port towarowy i rybacki) od portu pasażerskiego aż po Zvernëc na północy. Te na południe od portu były bardzo zaniedbane. No to w tym roku wysłano sprzęt, jakiego nie powstydziłoby się porządne gospodarstwo rolne, bronami wydobyto śmieci, wywieziono, a teren przeorano. Na lądzie z kolei warczały maszyny, budujące promenadę. W tym czasie morskie fale wyrównały skiby, wypłukały ziemię. W przyszłym roku rejon ten, zabudowany (i wciąż zabudowywany) hotelami, będzie bardzo atrakcyjny dla plażowiczów.
IMG_0558.JPG
IMG_1325.JPG
IMG_3598.JPG
IMG_3615.JPG
IMG_3637.JPG
IMG_3654.JPG
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Gollum » 15 lis 2016, o 09:53

Llogara to przełęcz na wysokości 1010 metrów z niesamowitymi widokami i parkiem narodowym. Choć w zasadzie to nie tyle przełęcz, co jedyne miejsce, gdzie potężny masyw Çika (2044 metry nad poziom morza, pluskającego o rzut beretem) robi się na tyle łagodny, że bez kucia tuneli da się poprowadzić drogę. Widoki niesamowite. Z jednej strony upiornie powyginane sosny, z drugiej – morze. Widać stąd Riwierę Albańską aż po Sarandę i greckie wyspy, Othonoi, Erikousę, Plateię i Kerkyrę, przez cretynów zwaną Corfu.
Widoki są tak cudowne, że chce się dojść do kolejnego punktu na zakręcie, stamtąd do kolejnego... Tym sposobem, jeśli się w porę nie opanuje, można dojść może nie do Sarandy czy Himary, ale do odległej o jakieś 7 km Palasy to na pewno.
Dostać się tam łatwo. Przez Llogarę jedzie każdy autobus na południe (Saranda, Himara), na samą przełęcz jeździ kilka lokalnych busów z Vlory. Ale można też dojechać busem do Dukata (wysiąść zaraz za skrętem z głównej drogi) i pod górę jakieś 6 km. Busy do Orikum jeżdżą znacznie częściej, bo co pół godziny albo i częściej. Tyle że stamtąd na Llogarę już 20 km. Bus na Llogarę, do Dukata i Orikum kosztuje 100 leków, czyli ok. 3 zł.
Ale uwaga: kierowca autobusu do Sarandy przed Llogarą ogłasza pół godziny przerwy i idzie na kawę. Każdy może z nim pójść, kawa też coś koło stówy (leków), więc nie można powiedzieć, że to strata czasu.
IMG_0845.JPG
IMG_0853.JPG
IMG_0861.JPG
IMG_0901.JPG
IMG_0919.JPG
IMG_1010.JPG
IMG_1030.JPG
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Gollum » 15 lis 2016, o 09:58

Gmina Brataj
Gmina w dolinie Shushicy, obramowanej masywami górskimi z najwyższymi szczytami Kendrëvicë (2121 m) i Çika (2044 m). Gór nieco mniejszych skolko ugodno. Byłem tylko w dwóch miejscach, Brataju i Lepenicy. Ale zwiedzenia warta jest cała gmina.
Brataj
Most; XVI-wieczny kamienny most przez Shushicę, zbudowany przez inżynierów weneckich, jeden z najciekawszych w Albanii. Leży kilkaset metrów od miejscowości. Droga doń wiedzie mocno kamienistą ścieżką. Kamienny, z czterema łukami, i bynajmniej nie prosty. Zygzak w kształcie litery W. Nad rzeką przerzucono tylko jeden łuk, pozostałe trzy nad skałami kanionu. Ma 30 metrów długości i jest przerzucony 9 m nad korytem Shushicy. Łączy Brataj z częścią gminy leżącą w dolinie rzeki Smokthinës.
Krąg Staruszki; trzy wapienne krasowe kręgi.
Shushica; malowniczy, dość szeroki kanion wypełniony na dnie licznymi skałami. Turkusowa woda rzeki kontrastuje z białymi skałami.
Velça
Jaskinia znana z zamieszkiwania w niej ludzi z neolitu, dotąd nie badana. Niegłęboka, kilka metrów długości, 5-7 m szerokości i wysokości.
Lepenica
Zapisana Jaskinia; krasowa jaskinia z prehistorycznymi malowidłami.
Most Indiany Jonesa – tak ja go nazwałem. Leży na skraju miejscowości. Piesza kładka nad Shushicą, dziś mocno zaniedbana, do przejścia dla osób o dość mocnych nerwach i bez lęku wysokości. Deski poszycia swoje najlepsze lata już dawno mają za sobą. O ile jeszcze są. Z oryginalnego odeskowania została może połowa, w różnym, momentami w miarę dobrym, ale zwykle w gorszym, mniej lub bardziej spróchniałym stanie. Braki sztukowano czymkolwiek, od desek poprzez płyty wiórowe po... gałęzie. Jest też reling z drutów zbrojeniowych i stalowej siatki. Kiedyś most był jeszcze zakotwiczony na obu brzegach, ale kotwiczące kształtowniki już dawno się zerwały.
Shushica; malowniczy, szeroki kanion rzeki, do którego co jakiś czas spływają wodospady.
Ramica
Wodospad Spadająca Woda. 12-metrowy, wśród skał wapiennych.
Jaskinia, dość obszerna, bo 10-15 m szerokości i wysokości.
Bashaj
Słone Źródło. Krasowe źródło; woda pod ziemią przepływa przez złoża soli, którą wypłukuje.

W sąsiedniej gminie Vranisht jest nie mniej ciekawie, że wspomnę tylko stumetrową Jaskinię Pszczelą, znaną też jako Jaskinia Świętego Jerzego, w której według legendy miała mieszkać iliryjska królowa Teuta, gdy musiała uciekać przed rozwścieczonymi Rzymianami. No i oczywiście masyw Çika, u podnóża której gmina leży.

Niestety, to albański interior, choć w prostej linii kilkanaście kilometrów od Riwiery Albańskiej. Nie ma tam żadnego hotelu, Airbnb też niczego tam nie ma. Prawdopodobnie coś by się znalazło, ale szukać trzeba będąc już na miejscu. Według mojej wiedzy na dziś, najbliższe hotele są we Vlorze, 40 km od Brataja. 40 km to znaczy dwie godziny drogi w jedną stronę busem. Wiem, bo jechałem.
Do gminy, konkretnie do miejscowości przy starej drodze Saranda-Vlora, która do czasu pokonania Llogary biegła doliną Shushicy, jeżdżą busy mające tabliczki z napisami Kuç, Terbaç, Mesaplik, Vranisht i Kallarat. Kierowcy nie posługują się żadnym językiem, niektórzy mówią bardzo słabo po angielsku, inni trochę lepiej po włosku. Odjeżdżają z przystanku przy rrudze 8 Marci (ulicy 8 Marca). To dosłownie rzut beretem od biura informacji turystycznej i parku otaczającego zespół pomników Monumenti i Pavarësisë. Kurs to bite dwie godziny, ale z półgodzinną przerwą na kawę w Kocie. I nie ma problemu przegapienia albo wyjścia nie tam, gdzie trzeba. Pasażerowie dokładnie wiedzą, gdzie jedziemy i gdy się podniesiemy z fotela wcześniej, to powiedzą, że to jeszcze nie tu.
Tym sposobem dostaniemy się do Lepenicy i Brataja, ale do Bashaja, Ramicy i Velçy już trzeba piechotą, chyba że ktoś podrzuci. Nie lepiej, a nawet trochę gorzej (bo busów mniej) jest w gminie Vranisht. Krótko mówiąc, aby naprawdę dobrze tam połazić, trzeba znaleźć coś na miejscu. Sam nocleg, bo z jedzeniem nie ma problemu, sklepów i knajp skolko ugodno (Brataj i Lepenica, więcej nie wiem), choć to przysłowiowe dziury zabite dechami.
IMG_0629.JPG
IMG_0641.JPG
IMG_0651.JPG
IMG_0658.JPG
IMG_0737.JPG
IMG_1852.JPG
IMG_1859.JPG
IMG_1881.JPG
IMG_2005.JPG
IMG_1924.JPG
IMG_1924.JPG
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

evil
User
Posty: 977
Rejestracja: 13 lis 2014, o 08:20

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: evil » 15 lis 2016, o 11:36

Gollum, świetny wypad !!
Najbardziej podobają mi się zdjęcia z czwartej części :)
Fajnie mieć na Forum takiego Pioniera, który przeciera szlaki dla innych.
A jak dostałeś się do Albanii? Może gdzieś o tym już pisałeś, ale mi umknęło...

Awatar użytkownika
Comen
Jr. Admin
Posty: 8821
Rejestracja: 30 maja 2011, o 00:37
Lokalizacja: Kraków

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Comen » 15 lis 2016, o 15:23

Rzeczywiście wiele z tych krajobrazów robi wrażenie jak z bezludnej krainy. Aż zapomnieć można, że to przecież także Europa. Piękne sosny w śródziemnomorskiej odmianie, zwłaszcza na tej przełęczy z obeliskiem. Rumelijskie? Mostek Indiany Jonesa też robi wrażenie. Ciekawe jaki na nim panuje ruch? Zdjęcia miejscowym łatwo zrobić, czy jednak mają jakieś obiekcje kiedy skieruje się na nich obiektyw aparatu? Z tego co widzę raczej nie ma problemu, ale pewnie to tubylcy bardziej zapoznani. Abstrahując od poziomu informacji to jak należy ocenić logistykę samych dojazdów komunikacją publiczną. Albania nie jest specjalnie dużym krajem, ale pytanie jak wiele można tam "zwojować" mając na to dajmy tydzień.
Z Lublinem chodzi oczywiście jak rozumiem o pierwszy polski rząd w 1918 roku a nie PKWN w 1944. Tak się niestety złożyło, że Lublin bardziej się obecnie kojarzy z tym drugim przejęciem władzy.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Gollum » 15 lis 2016, o 17:23

Kanina
Jest tam zamek Justyniana, tego od bazyliki Hagia Sofia. A w zasadzie jego ruiny, czyli wieża bramowa i trochę murów.
Można piechotą, można busem. Droga prosta. Z centrum Vlory (rruga Sadik Zotaj) skręcamy w rrugę Musytafa Bello i idziemy nią aż do końca, do skrzyżowania pięciu, a w zasadzie siedmiu ulic, kierować się na Kaninę i aż do końca. Jeśli się idzie z nowej, południowej części, to ulicą Reshata Osmaniego, którą jeżdżą wszystkie busy z Orikum, potem jej przedłużeniem, rrugą Zenel Murra, do tego samego skrzyżowania. Do zamku z Vlory jakieś 6 km. Niemal ciągle pod górę.
Można też busem do Kaniny. Oprócz zamku można tam zobaczyć nowy meczet, ufundowany przez Zjednoczone Emiraty Arabskie. Zbudowany z rozmachem jak na tak niedużą wieś, z mnóstwem złoceń, ale jakiś taki bez polotu.
My w zamku byliśmy w niedzielę. U nas, jeśli w danym dniu kasa nie działa, to nie wejdziemy, bo obiekt jest zamknięty na cztery spusty. W Albanii, jeśli jest to obiekt otwarty, a nie np. muzeum, jest inaczej. Kasa nieczynna, to znaczy, że wchodzimy za darmo.
I uwaga na koziorogi. U nas to rzadki owad, pod ścisłą ochroną, w Albanii pospolity i agresywny robal. Cykady agresywne nie są, mało tego, zwykle tak schowane, że zupełnie niewidoczne. Ale słyszalne...
IMG_1699.JPG
IMG_1737.JPG
IMG_1756.JPG
IMG_1790.JPG
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Gollum » 15 lis 2016, o 17:25

Apollonia
Był to potężny port iliryjsko-grecki, a potem rzymski przy ujściu Vjosy (wtedy nazywała się Aous) do morza, na trasie z Bizancjum do Rzymu. W III wieku n.e. Vjosa po trzęsieniu ziemi zmieniła koryto i z ruchliwego portu zrobiło się bagno. Miasto szybko wymarło, domy powoli zanurzyły się w bagnie, z czasem o Apollonii zapomniano. Ruiny odkryto dopiero w XVIII wieku, ale badania zaczęli dopiero austriaccy archeologowie podczas okupacji Albanii w I wojnie światowej. Ale większość odkryć to ostatnie lata.
W muzeum, ulokowanym w budynku bizantyjskiego klasztoru można oglądać archeologiczne znaleziska. Są klasyczne greckie amfory, są precyzyjne narzędzia chirurgiczne, są narzędzia kuchenne, zabawki – nie różniące się od współczesnych. Ruiny nie są imponujące w porównaniu z np. Butrintem. Na początku charakterystyczny portyk antycznej świątyni. Potem mury, jakieś piwnice i mozaiki na posadzce byłego domu. Na horyzoncie błyszczy od zachodzącego słońca morze, z boku wije się Vjosa, wokoło płaska równina; wyraźnie widać przyczyny upadku tego starożytnego miasta.
Dojazd nietrudny; Apollonia leży parę kilometrów od miasta Fier. Nie wiem, czy są busy bezpośrednie, ale to 2,5 km od trasy na Topoje, gdzie lokalne busy z pewnością jeżdżą.
IMG_2496.JPG
IMG_2501.JPG
IMG_2519.JPG
IMG_2503.JPG
IMG_2535.JPG
IMG_2597.JPG
IMG_2614.JPG
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Gollum » 15 lis 2016, o 17:26

Ardenica
Do klasztoru, gdzie ślub brał sam Skanderbeg, czyli Jerzy Kastriota, albański bohater narodowy, jak u nas Chrobry, Jagiełło, Sobieski, Kościuszko i Piłsudski w jednym, prowadzi dość łagodna kamienista droga. Klasztor zbudowany w 1282 na polecenie cesarza bizantyjskiego Andronika II Paleologa jako wotum za zwycięstwo nad wojskami Karola Andegaweńskiego, który marzył o pokonaniu Cesarstwa Bizantyjskiego i założeniu w jego miejsce nowego, z nim samym jako cesarzem. Z epoki, czyli XIII wieku pochodzą resztki. Większość budowli, w tym cerkiew z charakterystycznymi dla Albanii krużgankami, kaplica i mury z przylegającymi do nich celami mnichów, to robota osiemnastowieczna, bo wtedy popadający w ruinę pod tureckim panowaniem klasztor został odbudowany przez arcybiskupa Beratu. Wysoka wieża, pasująca do reszty jak przysłowiowa pięść do nosa, jest z XX wieku. Klasztor jest używany, żyją tam mnisi i trzeba się zachowywać cicho.
Dostać się łatwo, leży jakieś 2 km od drogi Saranda-Durrës, kilkanaście kilometrów na północ od Fier, a trasa jest bardzo dobrze oznakowana.
IMG_2473.JPG
IMG_2432.JPG
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Gollum » 15 lis 2016, o 17:29

Berat
Notowane na liście światowego dziedzictwa UNESCO stare miasto to trzy oddzielne części, zamek, Mangalem i Gorica.
Zamek nie przypomina twierdzy. To w zasadzie górne miasto. Elementów obronnych w postaci murów i bram zostało mało. To także najmniej znana część Beratu, a szkoda. To wzgórze zabudowane kamiennymi domkami z wykuszami z dachami krytymi dachówką.
Najczęściej odwiedzanym miejscem na zamku jest muzeum Onufrego, znanego albańskiego pisarza ikon, mieszczące się w dawnej katedrze. Przed wejściem stoją zamykane szafki, jak w hipermarketach. Trzeba w nich zostawić wszelkie aparaty fotograficzne, kamery itp. Bo kategorycznie nie wolno robić zdjęć.
A wielka szkoda. Bo rzeźbiony w drewnie, złocony ikonostas jest wspaniały, podobnie jak tak samo wykonana ambona. Przewodnicy rozwodzą się nad czerwienią Onufrego, barwnikiem, który wymyślił tenże pisarz ikon, uznawany za jednego z najwybitniejszych w historii. Bo dawni pisarze ikon, oprócz talentu artystycznego, musieli być biochemikami i chemikami, gdyż sami komponowali barwniki z różnych surowców. Ta czerwień, barwą przypominająca jasną tętniczą krew, musiała być droga w produkcji, bo Onufry jej nie nadużywał.
Jednak najbardziej rozwodzą się nad ikoną znacznie młodszą (Onufry żył w XVI wieku), prymitywną w stylu, coś jak nasz Nikifor. Bo ponoć jest... ekumeniczna. Na obrazie widać nie tylko cerkiew, ale i meczet, synagogę i kościół. I to ten ekumenizm ma sprawiać, że ikona jest tak wspaniała.
Odbierając aparat pamiętajcie o tym, co inni mawiają o Albańczykach: jeśli coś nie zagraża życiu i zdrowiu, to nikt specjalnie się tym nie przejmuje. Tak samo nikt się nie przejął (bo nie zauważył), gdy odebranym z szafki aparatem opstrykałem muzeum (ikonostas, ambonę, ławy i jedną ikonę). Więcej nie robiłem, bo widziałem, że po muzeum kręcą się ludzie.
Warto też z zamku popatrzeć w przestrzeń. Na południowym wschodzie widać w oddali (kilkanaście kilometrów w prostej linii) potężny masyw. To Tomorr, 2416 metrów. Na północno-wschodnich stokach wodospady Ujvara e Sotires, na zachodnich wodospady w Bogovej, na południowych – Çorovoda i kanion Osum. Na zachodzie - masyw Shpirag. Klasyczna albańska góra, czyli długi masyw z niemalże równą granią, zbocza pocięte głębokimi, równoległymi dolinami. Jak się przypatrzeć, to na zboczach widać napis NEVER. Litery o wysokości 150 i szerokości 50 metrów to stosy kamieni. Kiedyś napis brzmiał ENVER, na cześć Envera Hoxhy, albańskiego przywódcy. Napis ułożono w 10 (!) dni w 1968 roku. Kiedy Hodża stał się passé, nowe władze chciały szybko pozbyć się napisu. Materiały wybuchowe nie dały rady. Nalot bombowców odniósł podobny skutek. W końcu w 2012 roku jeden z twórców napisu zebrał paru znajomych, wzięli farbę, agregaty do jej rozpylania, poszli w góry i przemalowali napis.
Dzielnica Mangalem to właśnie to miejsce kojarzone z Beratem: ściana okien na stromym zboczu, najczęściej fotografowane miejsce w Beracie. Na pierwszy rzut oka nic specjalnego. Bynajmniej nie ma tysiąca okien, jak się reklamuje Berat, jest przy tym dość małe. Dopiero jak się dokładniej przyjrzeć, to robi wrażenie. Ale zwolennicy gigantomanii będą zawiedzeni.
Mangalem najlepiej oglądać z mostu łączącego zasadniczy Berat z dzielnicą Gorica, nieudolnie próbującą naśladować Mangalem. Nieudolnie dlatego, że są tu znacznie gorsze warunki naturalne; zamiast pionowej niemal skarpy jest dość łagodny stok.
Berat to spore, 45-tysięczne (jak Ciechanów czy Krosno) miasto, więc jak na warunki albańskie duże. Połączenie autobusowe ma dobre, ze znalezieniem noclegu też żaden problem, że o knajpach nie wspomnę.
IMG_2160.JPG
IMG_2158.JPG
IMG_2191.JPG
IMG_2197.JPG
IMG_2295.JPG
IMG_2330.JPG
IMG_2357.JPG
IMG_2357.JPG
IMG_2371.JPG
IMG_2370.JPG
IMG_2205.JPG
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Gollum » 15 lis 2016, o 17:32

Rejsy
Będąc nad morzem i nie popłynąć w rejs to zbrodnia, tym bardziej, że jest się w zatoce, którą od strony Cieśniny Otranto oddziela Karaburun, wydłużony skalny masyw o wysokości beskidzkich szczytów (826 metrów, a jego przedłużenie już za zatoką to 1500 m.
Niestety, Albania to nie Polska, gdzie w każdym porcie czeka rząd statków i kutrów. W Radhimie, będącej de facto kilkunastokilometrowym rzędem hoteli, w których mieszka co najmniej kilkanaście tysięcy turystów, naliczyłem dwa statki wycieczkowe. W Orikum i Vlorze zapewne też są, może w i Radhimie jest więcej, ja wiem tylko o tych.
Nieduża „Regina” to klasyczny mały przybrzeżny wycieczkowiec, należący do hotelu Regina. Jak rezerwować miejsca – nie wiem. W barze na pirsie, gdzie cumuje, mówią, że rezerwacje przyjmuje recepcja hotelu. W recepcji – że rejestracji nie ma, po prostu się przychodzi, załoga bierze tyle osób, ile może i odpływa, a resztę zostawia z kwitkiem. W każdym razie rejs trwa od 10 do 18, w programie jest zatrzymanie się na plaży na Karaburunie i popłynięcie do jaskini Haxi Alego. Cena 1600 leków od osoby.
„Black Pearl” w niczym nie przypomina okrętu Jacka Sparrowa i Hektora Barbossy. To sporo większy wycieczkowiec, sprawiający wrażenie pływającej dyskoteki. I marketing rozwinięty; w barze na pirsie od razu gotowi są zarezerwować miejsce. Rejs 10-17.30, dwie wizyty na plażach, rejs do jaskini i 2000 leków od osoby.
„Regina” jest dobrze przygotowana na rejsy Polaków. Z głośników leci disco polo i fragmenty „Rejsu” typu „odgłos paszczą” czy „pytania są tendencyjne”.
Słońce, wiatr, w końcu nie czuje się upału. Z tyłu w oddali widać zamglony dwutysięcznik (2044 m) Çika, najwyższy albański nadmorski masyw. Z przodu – coraz bliższy masyw Karaburunu. U dołu – wspaniały lazur wody.
Podchodząc do brzegu widzi się malusieńkie, kompletnie puste plaże. Ale statek cumuje do potężnego pirsu w grajdole z rzędami leżaków i parasoli. Chętni mogą od razu się byczyć, a chętni do popłynięcia do jaskini płyną od razu. Po drodze mija się całe mnóstwo bunkrów i różnych zrujnowanych wojskowych budowli. Karaburun za czasów Hodży był najbardziej ufortyfikowanym miejscem w Albanii. Zresztą do niedawna w całości był niedostępny dla turystów. Był to teren wojskowy. Mijamy przylądek Gallovecit, prawdopodobną granicę między Zatoką Vlory w Cieśniną Otranto. I widać w nadbrzeżnym klifie wysoką czarną „bramę”. To jaskinia. Ukrywał się Haxi Ali, albański pirat, może nie tak sławny jak William Kidd, ale w Albanii do dziś robi za Janosika, bo sporą część tego, co złupił, rozdawał biednym, zwłaszcza dziewczynom nie mającym na posag i wesele. Jak każdy pirat, łupił kogo się dało, a że najwięcej było obładowanych towarami statków weneckich, to te. Aż Wenecjanie się wściekli. Zginął w walce z wenecką karną ekspedycją. Podobno do dziś na Karaburunie w dzień jego śmierci (urodził się, gdy u nas podpisywano Unię Lubelską, zginął w walce z wenecką ekspedycją, gdy Dania włączyła się do Wojny Trzydziestoletniej) zdejmuje się kozom dzwonki, by była cisza.
Jaskinia chyba nie jest zbyt głęboka, ale wysoka to i owszem. Nieduży żaglowiec mógł tam się schować. „Regina” podpływa możliwie najbliżej, by każdy mógł pstryknąć parę fotek, potem cała wstecz i wracamy.
Resztę dnia spędza się we wspomnianym grajdole na leżaku. Oczywiście nie ma przymusu leżenia. Rzut beretem od grajdołu zaczyna się Morski Park Narodowy Karaburun i Sazan. Przy brzegu wręcz idealne warunki do snoorkowania; jeżowce, ślimaki, małże, kolorowe ryby. Natknąłem się nawet na strzykwę, znaną też jako ogórek morski albo trepang. Choć tak naprawdę to najbardziej przypomina g***. G*** morskie byłoby więc najwłaściwszą nazwą...
Można snoorkować, a można morską faunę i florę podziwiać z brzegu, cicho siedząc na nadbrzeżnych skałach. Ale można też połazić po lądzie, podziwiając szybkość miejscowego robactwa. Uciekają i latają tak szybko, że nie ma mowy zrobienia dobrego zdjęcia bez teleobiektywu.
IMG_2813.JPG
IMG_2855.JPG
IMG_2921.JPG
IMG_2958.JPG
IMG_3009.JPG
IMG_3031.JPG
IMG_3042.JPG
IMG_3061.JPG
IMG_3170.JPG
IMG_3163.JPG
IMG_3163.JPG
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Gollum » 15 lis 2016, o 17:36

Karaburun
Idąc tam, czułem się jak portugalski żeglarz Gil Eanes, który to otworzył drogę Diogo Cão, Bartolomeu Diasowi i Vasco da Gamie, opływając przylądek Bojador. Portugalscy żeglarze długo gonili w piętkę, bo żaden nie był w stanie opłynąć tego przylądka w dzisiejszej Saharze Zachodniej, tuż za Wyspami Kanaryjskimi. Marynarzy paraliżował strach, było wszak żeglarskie powiedzenie: kto Bojador opłynie, ten nie wróci, bo zginie...
A wszystko dlatego, że zimny i silny Prąd Kanaryjski nie pozwoli statkom o nie za dobrej dzielności morskiej powrócić na północ. Eanesowi w końcu się to udało. Wrócił i otworzył tym samym drogę do opłynięcia Afryki.
A ja się czułem jak Eanes, bo z dostępnych w internecie informacji, nikomu nie udało się dostać na zamykający od zachodu Zatokę Vlory półwysep Karaburun. Wszyscy pisali, że dochodzili do bramy bazy marynarki wojennej NATO i musieli zawrócić.
Karaburun to skalny masyw wcinający się w Cieśninę Otranto, zamykając od zachodu zatokę Vlory. Wysoki, 826 metrów ma Koret, najwyższy szczyt półwyspu, a jego przedłużenie dalej na południe to już 1500 metrów. Roślinność stanowi gęsta, kolczasta makia, składająca się głównie z dębu skalnego. Zacznie ciekawsza jest fauna. Na lądzie można spotkać niebezpieczną żmiję nosorogą, a w ustronnych zatoczkach z plażami na zachodnim brzegu – najrzadszą fokę świata, mniszkę śródziemnomorską.
No i mnóstwo gatunków morskich; wybrzeże Karaburunu chroni Morski Park Narodowy Karaburun i Sazan.
Wbrew pozorom wejść się na półwysep da, i to bardzo łatwo. Od trasy Vlora-Saranda na wysokości Dukati odchodzi na Karaburun sporo ścieżek. Ale wejść można już w Orikum. Idzie się w stronę bazy. Ale nie dochodzimy do niej, bo jakieś sto metrów przed nią jest droga w głąb laguny. Skręcamy w nią. Wiedzie ona do jakiejś fabryki wznoszonej na... lagunie. Tuż przed budową jest grobla w kierunku półwyspu. Idziemy. Po lewej mamy ponad trzymetrowej wysokości las trzcin, po prawej bardzo słoną lagunę. Pustą o tej porze roku, ale wiosną i jesienią, podczas przelotów, musi tu być zatrzęsienie ptaków.
Dochodzimy do końca grobli. A tam – czterometrowej szerokości kanał! Nie przejdziemy! Ale jest droga w lewo. Idziemy, i po jakichś dwustu metrach widzimy most! No, duży betonowy krąg nieco przysypany ziemią, ale most. Przechodzimy i widzimy niedaleko stary, bizantyjski kościół na niedużym wzgórku wśród bagien. Stary i bizantyjski – to jedyne, co o nim wiadomo. Jakie miał wezwanie – nawet tego nie wie nikt. I jesteśmy na Karaburunie. Można iść drogą wzdłuż brzegu od strony zatoki aż do przylądka Gallovecit, albo licznymi ścieżkami górskimi można pokowboić po grani, albo schodzić do zatoczek na zachodnim brzegu.
IMG_2620.JPG
IMG_2632.JPG
IMG_2666.JPG
IMG_2706.JPG
IMG_3186.JPG
IMG_0488.JPG
IMG_2787.JPG
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Gollum » 15 lis 2016, o 17:38

Zvernëc
To klasztor na wyspie na północ od Vlory, na lagunie Narta. Kiedyś prowadził do niego drewniany most przez lagunę. Most się zawalił i teraz trzeba płynąć łodzią. I nikomu nie zależy na jego odbudowie. Mnichom i władzy, bo to koszty. Turystom – bo mają dodatkową atrakcję. Przewoźnikowi – bo zarabia.
W Zvernëcu wsi zaskoczył nas widok chodnika. Nowiutki, ale bardzo wąski, nie szerszy niż metr, a dodatkowo na środku... rośnie palma. Parę metrów dalej kolejna. Toż to jawne nabijanie się z pieszych!
Brzegi laguny to wyschnięte błoto, pełne skorup martwych krabów i muszli. Słone to wszystko jak cholera. I widzimy, jak się zawalił most. Od strony lądu jest, brakuje ostatniego, kilkudziesięciometrowego odcinka od strony klasztoru. Dochodzimy do końca. Stoi tam łódka, pusta, a most z lądem łączy lina. Za nami biegnie gość, wsiada do łodzi i bierze pasażerów, kasując po sto leków od łebka. Po coś koło dwóch minutach wysiadamy. Klasztor tworzą dwa budynki, jeden starszy, dość odrapany, z galerią od strony wyspy. Na górze pewnie są klitki mnichów, a na dole pomieszczenia gospodarcze, bo płynąc widzieliśmy ogrodzone „pastwisko” dla kaczek na lagunie. Drugi, nowy, niższy, jest chyba jakąś większą salą, refektarzem albo... salą gimnastyczną. Bo za nim jest boisko piłkarskie.
I do tego wyjątkowo gustowna, piękna cerkiewka w charakterystycznym, znanym już z Ardenicy stylu, czyli z jednej strony nieduża, okrągła wieżyczka, z drugiej dzwonnica, połączone budynkiem z przepięknymi arkadami.
Wyspę porasta cyprysowy las, poprzecinany licznymi ścieżkami. Na przeciwległym jej brzegu znajduje się stary kościół Trójcy Świętej, dopiero odrestaurowywany po zniszczeniach czasów Hodży.
Choć to opłotki Vlory, nie jeździ tam nic. Pozostaje albo piechotą, albo łapanie stopa.
IMG_3315.JPG
IMG_3336.JPG
IMG_3352.JPG
IMG_3361.JPG
IMG_3385.JPG
IMG_3390.JPG
IMG_3448.JPG
IMG_3496.JPG
IMG_3524.JPG
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Gollum » 15 lis 2016, o 17:39

Transport
Kursy dalekobieżne obsługują mniej lub bardziej (raczej bardziej niż mniej) luksusowe autobusy. Kursy lokalne – mniej lub bardziej (raczej bardziej jak mniej) zdezelowane busy, zwane tu furgonami. Dworców jakich takich nie ma. Autobusy stoją po prostu przy jakiejś ulicy. Dla przykładu, w Sarandzie stoją przy uliczkach otaczających rynek, a te do Butrintu odjeżdżają z ul. Jońskiej za bazarem.
We Vlorze tak łatwo nie ma. Kursy lokalne odjeżdżają z ul. 8 Marca, kursy dalekobieżne z uliczki łączącej dworzec kolejowy z ul. Gjergi Kastrioti. Ale oprócz Tirany, bo te stają jeszcze gdzie indziej. A te jadące do Orikum ponoć spod parku przy Carrefourze, ale ich tam nie widziałem.
Przystanek jest tam, gdzie jest pasażer. My stawaliśmy więc przy hotelu i tam wysiadaliśmy. A jak z Vlory do Radhimy? Ustawialiśmy się na trasie sarandeńskiej tuż za wlotem ul. Reshat Osmani, z której wyjeżdżały busy. Albo szliśmy, co pół minuty oglądając się, czy coś busokształtnego nie jedzie.
Ale uwaga: busy te jeżdżą do godz. 15-16. Potem fajrant. Pozostają taksówki, właściciele samochodów, zwykle siedmioosobowych vanów, którzy tak zarabiają, albo właściciele busów, którzy chcą zarobić. Ale takich jest niewielu. Raz się nam udało. Było koło 17. Szliśmy bez nadzieli na cokolwiek w stronę hotelu. Już za granicami Vlory widzimy, że jedzie bus. Machamy. Zatrzymuje się. Kierowca najpierw pokazuje nam, że ma w środku komplet, ale wysiada i otwiera tylne drzwi. Tam już stoi dwóch. My też się zmieścimy. Potem wszystkim machającym po drodze odmawiał, choć widzimy, że między siedzeniami jest sporo miejsca i jeszcze ze sześć osób by upchał. A w ośmioosobowym busie miał 13 pasażerów. Przy wyjściu jeszcze nas przepraszał za fatalne warunki... A to my powinniśmy niemal całować go po rękach, bo nas uratował przed dwugodzinnym marszem w piekielnym skwarze.
Cóż, jak ktoś chce, to zarobi. Wystarczy nie kończyć o 16 i jadąc do Orikum i z powrotem z całą pewnością w obie strony będzie miał nadkomplet. Trzeba tylko chcieć... Ale niewielu się chce...
Koleje? Owszem, jest kilka linii, jeździ po nich kilka pociągów, ale ci, co jeździli twierdzą, że jest to dodatkowa atrakcja turystyczna, bo pociągi jeżdżą bardzo wolno, a są znacznie bardziej zdezelowane niż polskie. Jeśli mają szyby, to podobno luksus. I nie wolno siedzieć przy oknie, bo narodowy sport albańskich wyrostków to celowanie kamieniami w okna przejeżdżającego pociągu. Zresztą jak państwo traktuje kolej, może świadczyć fakt, że główny dworzec kolejowy w Tiranie zburzono w 2013 roku, teraz jego rolę pełni stacja lokalna, a nowy dworzec ma kiedyś powstać w zupełnie innej części miasta.

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Gollum » 15 lis 2016, o 17:40

Zasady ruchu ulicznego
Przechodniu, przechodząc przez przejście dla pieszych nie sądź, że masz tu większe prawa czy jakieś pierwszeństwo. Nie masz tu żadnych praw. I nie próbuj wymuszać pierwszeństwa przyspieszając kroku. Samochody przyspieszą jeszcze mocniej i i tak przejadą przed tobą.
Identyczne zasady panują tam, gdzie nie ma zebry. Tam z kolei kierowca nie powinien sądzić, że ma większe prawa. Wszystko jedno, czy przechodzisz na podwójnej ciągłej, przez rondo, nikt nie będzie nerwowo trąbił, nikt cię nie obsobaczy, nikt nie wyskoczy z bejsbolem, tylko zwolni, a ty spokojnie przejdziesz na drugą stronę.
I pomimo tej wolnoamerykanki jakoś nie widziałem w Albanii żadnego wypadku ani poobijanych samochodów. Zresztą była w naszej grupie policjantka, która potwierdza; w Albanii na drogach jest znacznie bezpieczniej niż w Polsce.
IMG_0491.JPG
IMG_2759.JPG
IMG_2759.JPG
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Gollum » 15 lis 2016, o 17:43

evil pisze: A jak dostałeś się do Albanii?
Autobusem. Męczące, bo 32-49 godzin jazdy (zależnie gdzie się jedzie i jak sprawny jest pilot). Wykupiłem wycieczkę, w skład której wchodziło dowiezienie, zakwaterowanie w hotelu, śniadania, ewentualne wycieczki fakultatywne i odwiezienie z powrotem

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Gollum » 15 lis 2016, o 18:05

Comen pisze: Rumelijskie?
Mostek Indiany Jonesa też robi wrażenie. Ciekawe jaki na nim panuje ruch?
Zdjęcia miejscowym łatwo zrobić, czy jednak mają jakieś obiekcje kiedy skieruje się na nich obiektyw aparatu?
Z tego co widzę raczej nie ma problemu, ale pewnie to tubylcy bardziej zapoznani. Abstrahując od poziomu informacji to jak należy ocenić logistykę samych dojazdów komunikacją publiczną.
Albania nie jest specjalnie dużym krajem, ale pytanie jak wiele można tam "zwojować" mając na to dajmy tydzień.
Z Lublinem chodzi oczywiście jak rozumiem o pierwszy polski rząd w 1918 roku a nie PKWN w 1944.
Sosny prawdopodobnie rumelijskie. Kalabryjskie s bardyiej delikatne. Natomiast w wielu miejscach niej rośnie sporo sosny nadmorskiej
Ruch na moście zerowy. Byliśmy jedyni w ciągu dwóch godzin. Inna sprawa, że w skwarne południe uczciwy Albańczyk siedzi w cieniu, a po słońcu włóczą się tylko turyści. Pasterze kóz, rezydujący w szałasie na drugim brzegu, raczej z niego nie korzystają; kozy połamałyby nogi. Przechodzą rzekę w bród.
Ze zdjęciami nie ma problemu, jeśli się zapyta. Natomiast bez pytania może być różnie, w ub. roku w Sarandzie dwa razy zostałem pogoniony, gdy chciałem pstryknąć bez pytania. Tylko jest problem: w Albanii kiwnięcie głową nie oznacza "tak" jak u nas, tylko "nie". Albańczycy wiedzą, że większość Europy używa naszego systemu i starają się kiwać po naszemu. Tylko jak zrozumieć? Podstawowe słowa, "Tak" i "nie" trzeba więc znać. Ja nie znam i parę ciekawych zdjęć nie zrobiłem, widząc kiwnięcie głową
Komunikacja - jest w temacie (rano puściłem część relacji)
Zgoda, Albania jest mała, ale górzysta. A miejsca odwiedzane przez turystów są górzyste niemal wyłącznie. Nawet jak jest dobra droga, to gazu nie przyciśnie. A jeśli się chce pokowboić w interiorze, to należy się liczyć z nawierzchnią o złym, bardzo złym i tragicznym stanie, albo w ogóle bez nawierzchni. Krótko mówiąc: jedna atrakcja to jeden dzień. Co prawda my na wycieczce zrobiliśmy trzy, a była jeszcze wycieczka na trasie Butrint, Ksamil, Saranda, Borsh, Himara, Porto Palermo, Llogara, czyli siedem, ale tu było wyłącznie zaliczenie miejsca.
Lublin oczywiście Daszyński z 1918 roku, bo 1944 to najpierw był Chełm. Zgoda, jeden dzień to jeden, ale najpierw

Awatar użytkownika
gar
Ekspert
Posty: 8148
Rejestracja: 5 sty 2014, o 23:45
Lokalizacja: Śląsk

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: gar » 15 lis 2016, o 21:42

Gollum pisze: Koleje? Owszem, jest kilka linii, jeździ po nich kilka pociągów, ale ci, co jeździli twierdzą, że jest to dodatkowa atrakcja turystyczna, bo pociągi jeżdżą bardzo wolno, a są znacznie bardziej zdezelowane niż polskie. Jeśli mają szyby, to podobno luksus. I nie wolno siedzieć przy oknie, bo narodowy sport albańskich wyrostków to celowanie kamieniami w okna przejeżdżającego pociągu. Zresztą jak państwo traktuje kolej, może świadczyć fakt, że główny dworzec kolejowy w Tiranie zburzono w 2013 roku, teraz jego rolę pełni stacja lokalna, a nowy dworzec ma kiedyś powstać w zupełnie innej części miasta.
Prawda. Byłem, jechałem. Ja i osoby ze mną byliśmy większą atrakcją dla miejscowych niż ta ciekawa przejażdżka (około 3 godzin w jedną i 3 godziny w drugą stronę) dla nas. Żeby było ciekawiej w związku z tym, że było nas trochę (ponad 25 osób) - pociąg zmienił miejsce przeznaczenia ! W środku obsługa dla nas nadzwyczaj miła, ale przelewek z nimi nie ma. Jedna osoba z ochrony w pociągu ma broń. Osoba, która się awanturowała (nie mam pojęcia o co) została wyrzucona z pociągu w trakcie jazdy (pociąg jedzie z prędkością około 20 - 30 km/h, więc krzywda mu się nie stała). Ceny śmiesznie niskie.

Awatar użytkownika
Comen
Jr. Admin
Posty: 8821
Rejestracja: 30 maja 2011, o 00:37
Lokalizacja: Kraków

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Comen » 16 lis 2016, o 10:04

Widzę też, że jak w Rumunii sporo bezpańskich piesków lata po ulicach.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Gollum » 16 lis 2016, o 11:00

O tak, jest ich tam mnóstwo. We Vlorze parę lat temu wszystkie bezdomne psy zostały wyłapane, wysterylizowane, zaczipowane, a raczej zakolczykowane i... wypuszczone z powrotem.
Raz widziałem taką scenę (tą ze zdjęcia): oto na najważniejszym rondzie Vlory rezydowała wataha kilkunastu psów. Jakaś kobieta chciała przejść po przekątnej przez rondo. Tylko przeszła pomiędzy samochodami na rondo, a psy rzuciły się na nią z wściekłym ujadaniem. Babka musiała nieźle machać torbą, bo by ją pogryzły.
I inna sytuacja: W Zvernecu za wsią widzimy w krzakach psa. To cud, że jeszcze żyje. Wychudzony, ślepy na jedno oko, drugie z nieco mniejszym bielmem może pozwala mu widzieć przynajmniej światło i cień. Asia, wyjątkowo czuła na takie sprawy, natychmiast chce mu dać wody. Jakoż udało się znaleźć jakiś talerzyk na śmietnisku niedaleko. Ale gdy chcemy mu postawić, on skulony ucieka. Miał ciężki żywot, niewątpliwie nie raz i nie sto razy oberwał od ludzi. Postanowiliśmy wracając nakarmić i napoić go.
Po drodze na śmietniskach szukam czegoś, w co da się nalać wody. Znalazłem pojemnik, plastikowy, kwadratowy. W sklepie kupujemy jakieś parówki. Asia pyta o wodę dla psa. Właściciel nalewa wody do pięciolitrowej butli. Asia idzie w stronę Vlory, a ja i Krzysiek wracamy w stronę klasztoru.
Niedługo szliśmy. Pies instynktownie albo telepatycznie wyczuł, że chcemy mu pomóc, bo gdy szliśmy, był jakiś kilometr bliżej. No to tu mu damy pić i jeść. Ale okazuje się, że pojemnik, który zauważyłem, jest dziurawy. To trzeba przeciąć butelkę z wodą. Tylko czym? Okazuje się, że na śmietnisku nóż leży na wierzchu... Naleliśmy mu wody, otoczyliśmy poidło kiełbaskami o wyjątkowo silnym zapachu; nawet gdyby nie widział w ogóle, to je wyczuje, i poszliśmy. Bo pies, choć czuł w nas dobre dusze, to się bał, bo zaszył się w chaszczach.
A żona resztę pobytu myślała, jak tu zrobić fundację zajmującą się "importem" bezpańskich albańskich psów do Polski...

Awatar użytkownika
Adler
Administrator
Posty: 13426
Rejestracja: 19 wrz 2010, o 23:06
Lokalizacja: Galicja

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Adler » 16 lis 2016, o 12:02

Fajna relacja, która mnie też nie powiem zachęciła do odwiedzenia tego kraju. <okok>
Którym aparatem robiłeś zdjęcia?
Najlepsze są "selfie". ;)

Awatar użytkownika
mazeno
User
Posty: 40
Rejestracja: 23 gru 2014, o 12:36
Lokalizacja: nosi mnie

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: mazeno » 16 lis 2016, o 13:39

> nikomu nie udało się dostać na zamykający od zachodu Zatokę Vlory półwysep Karaburun.

eee-tam, nikomu.
z ciekawoscia czytam o tym, co piszesz o albanii, bo rzadko sie zdarza, zeby ktos tak "drazyl temat", ale musze cie sciagnac na ziemie.
od lat nie ma co liczyc na bycie odkrywca, wszystko na swiecie juz zostalo przemierzone - mozesz co najwyzej sprobowac walczyc jeszcze na dziewiczych lodowych scianach w kunlunie czy karakorum, bo juz takie himalaje (a nawet nawet i takie "odludzia" jak antarktyda czy sahara) sa niemal w pelni wyeksplorowane i trudno znalezc jakis szczyt "na wlasnosc".

ludzie wlocza sie po polwyspie - co prawda nie sa to tlumy na miare krakowskiego rynku, ale jednak ktos tam zaglada. na druga strone najczesciej sie doplywa, czasem ktos wedruje od ladu - polwysep ma tylko nieco ponad 10km dlugosci i 3km szerokosci (jest wiec duzo mniejszy niz pasmo lubania). na wybrzezu jest pare fajnych zatoczek z plazami (niestety na niektorych zaczyna powstawac - na razie podstawowa, typu jakies wiaty - infrastruktura turystyczna), a w glebi ladu opuszczone budynki dawnej infrastruktury wojskowej, bunkry z czasow enwera hodzy, jest tez niewielka latarnia morska (w formie kilkumetrowej stalowej wiezyczki), jest co najmniej kilka ciekawych jaskin, w tym naciekowe czy takie, do ktorych wejscie jest pod woda, sa zagrody pasterskie otoczone kamiennymi murkami oraz... zmije zygzakowate, wiec trza patrzec pod nogi.
karaburun co prawda to jeszcze nie kurort, ale juz niedlugo.

kilka lat temu probowalem przejechac polwysep samochodem (terenowym) od dupy strony - nie do konca sie udalo, bo mialem nie w pelni sprawne auto, a i w pewnym momencie zrobilo sie jednak trudno - musialem sie wycofac. z moich informacji nie byl to pierwszy i nie jedyny wjazd samochodem na polwysep (rok wczesniej w to samo miejsce dojechal kumpel).

> stary, bizantyjski kościół na niedużym wzgórku wśród bagien. Stary i bizantyjski – to jedyne, co o nim wiadomo.
> Jakie miał wezwanie – nawet tego nie wie nikt.


to dawny przyklasztorny kosciol, p.w. prawdopodobnie najswietszej panny marii (shen meri), ok.XII w, tzw. kosciol marmurowy (kisha e marmiroit). do jego budowy czesciowo wykorzystano material z pobliskiego orikum. monastyr obecnie nie istnieje.
na polwyspie istnial jeszcze drugi taki kosciol (o obu wspomina XVI-wieczny turecki admiral piri reis w swojej "ksiedze morz" znajdujacej sie w malutkim muzeum w pozostalosciach twierdzy osmanskiej w gallipoli (w turcji) - tam sie urodzil). widzialem te knige (nie czytalem, tylko ogladalem - nie znam arabskiego).

Awatar użytkownika
Comen
Jr. Admin
Posty: 8821
Rejestracja: 30 maja 2011, o 00:37
Lokalizacja: Kraków

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: Comen » 16 lis 2016, o 15:51

mazeno pisze:

na polwyspie istnial jeszcze drugi taki kosciol (o obu wspomina XVI-wieczny turecki admiral piri reis w swojej "ksiedze morz" znajdujacej sie w malutkim muzeum w pozostalosciach twierdzy osmanskiej w gallipoli (w turcji) - tam sie urodzil). widzialem te knige (nie czytalem, tylko ogladalem - nie znam arabskiego).
A mapy Piri Reisa gdzie można teraz oglądnąć? Ten "szaleniec" <lol> znał już podobno wybrzeża Antarktydy.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/

Awatar użytkownika
mazeno
User
Posty: 40
Rejestracja: 23 gru 2014, o 12:36
Lokalizacja: nosi mnie

Relacja: Albania (Vlora, Berat, Brataj i spółka)

Post autor: mazeno » 16 lis 2016, o 16:02

w tejze knidze wlasnie. "ksiega morz" ("kitab-i bahriye") to wlasciwie zbior map oraz komentarze do nich.

ODPOWIEDZ