Teren należący już historycznie do Moraw, choć związany z grupą dialektów śląskich o podobnym brzmieniu na całym tym obszarze aż pod polski Racibórz. Wyjazd z pewnymi obawami, gdyż jakieś 2 tygodnie po wielkiej powodzi, która dotknęła Czechy w tym m.in. Ostrawę do której dojazd był utrudniony. Flixbus jednak mimo krótkiego objazdu dotarł do ostrawskiego dworca może z 10-minutowym poślizgiem, co umożliwiło mi całkiem spokojną przesiadkę na autobus jadący w kierunku Koprivnic (wg planu przyjechał jakieś 10 minut później). Większe opóźnienie przydarzyło się nieoczekiwanie w dalszej trasie. Na głównym skrzyżowaniu w Priborze stanęła na skos duża laweta. Co ona tam robiła nie mam pojęcia. Autobus usiłował ją wyminąć bokiem, ale na tyle nieumiejętnie, że lekko stukło. I przytarło, chociaż na mój wzrok ja tam żadnych szkód nie widziałem. Ale kierowca lawety nalegał na spisanie protokołu, oczywiście w obecności policji. W sumie dziwne bo na miejscu policjantów wlepiłbym mu mandat za tarasowanie drogi - samochód miał sprawny, przynajmniej na tyle aby wycofać. No to musieliśmy poczekać.
Koprivnice
To miasto stosunkowo nowe, rozwinęło się w czasie XIX-wiecznego boomu przemysłowego. Siedziba koncernu samochodowego Tatra. W centrum jest trochę willi dawnych przemysłowców.
Mało zabytków, głównie nowe i trochę starsze blokowiska. Przy głównej ulicy dochodzę też do pomnika słynnego czeskiego długodystansowca Emila Zatopka, który urodził się właśnie tu w Koprivnicy.
Na końcu przejdę jeszcze obok neogotyckiego kościoła. Ale do Koprivnicy przyjeżdża się głównie dla muzeum samochodów. Ja odwiedziłem tylko jeden oddział poświęcony ciężarówkom.
Ale dla mających więcej czasu jest jeszcze drugi w Domu Kultury gdzie są samochody osobowe. I jeszcze jedna prywatna kolekcja w północnej części miasta. Muzeum Ciężarówek Tatry mieści się w nowoczesnych halach tuż za lokalną linią kolejową obok stacji. Przy wejściu jest osobne pomieszczenie, gdzie przechowywana jest lokomotywa zwana Słowacką Strzałą. Coś w klimatach przedwojennej polskiej Lux Torpedy. Zwiedza się ją tylko z przewodnikiem po czesku i tylko o wyznaczonych porach, bodajże w weekend.
Ale samo Muzeum Ciężarówek imponuje rozmachem. Gdybym nie był w Miluzie to powiedziałbym najlepsze muzeum samochodów jakie widziałem. W każdym razie na pewno warte wizyty.
Jest trochę historycznych pojazdów i mnóstwo nowszych i starszych modeli o różnym zastosowaniu: wywrotki, cysterny, wozy wojskowe, wozy strażackie.
Jest także kultowy skądinąd autobus Karosa chyba już trudny do spotkania na jakichkolwiek drogach.
Na końcu hali wyświetlany jest film reklamowy koncernu Tatra.
Bliżej wyjścia zobaczyć można dwa wozy transmisyjne biorące udział w afrykańskiej ekspedycji, gdzieś w latach 70-tych lub 80-tych ubiegłego wieku.
Na pięterku osobna wystawa starych motocykli z widokiem na główną halę i wielkie trucki.
Prócz samych pojazdów trochę rozmaitych gadżetów, modeli samochodów, gdzieniegdzie także silniki lub inne elementy samochodowe.
Na zewnątrz dziecięca kolejka, aczkolwiek tego dnia nieczynna.
Jeśli mam się do czego przyczepić to trochę brakowało mi tam interaktywności. Muzeum oblegane nie jest, ale trochę zwiedzających było, w tym jakaś większa czeska wycieczka.
Stramberk
Jakieś pół godziny marszu z Koprivnicy i zupełnie inne klimaty. Stare miasteczko z pochyłym rynkiem u podnóża średniowiecznego zamku.
Wokoło ciekawe barokowe kamienice z zaokrąglonymi szczytami.
W środku placu niewielka fontanna i skwer z dróżką prowadzącą do kościoła. Na całym starym mieście roznosi się zapach pieczonych przypraw korzennych, bowiem specjalnością Stramberku są tzw. uszy stramberskie. Jest tam przynajmniej kilka piekarni, niektóre otwarte, niektóre zamknięte, ale zapakowane wyroby można też kupić w zwykłych sklepach spożywczych. Wchodząc na zamek spotykam dwie Polki.
Gdzieś spod Głuchołaz, a więc z terenów objętych powodzią. Zamieniamy parę słów najpierw na dole, a potem także na wieży zwanej Trubą.
Jej wnętrze stanowi niewielką wystawę tematyczną, a potem wyjść można na wpół obudowany drewniany balkonik z widokiem na okolicę.
Najciekawiej prezentuje się panorama w kierunku miasta z wybijającymi się w tle górami zaliczanymi do Beskidu Śląsko-Morawskiego. Wg opisu na miejscu widoczna jest stąd Lysa Hora - najwyższy szczyt tego Beskidu, a także położony bliżej legendarny Radegast (Radhošt). To tak w teorii, bo akurat pogoda była taka sobie i góry zamglone.
Niezłą panoramę podziwiać też można z łączki poniżej schodów do zamku.
Ciekawe w miasteczku są licznie zachowane drewniane domy przypominające trochę nasze góralskie chałupy. Stoją przy głównej drodze oraz na siodełku poniżej zamku.
Warto pochodzić krętymi uliczkami z ciekawymi perspektywami widokowymi.
Drugą atrakcją Stramberku jest romantyczny Narodni Sad.
To pomysł upamiętnienia kilku słynnych Czechów w naturalnym parku na zboczach góry Kotoucz.
Największą atrakcją tego terenu jest jaskinia Sipka. Niestety po dotarciu na miejsce okazało się, że cały ten obszar został zamknięty ze względu na groźbę przewracających się drzew i wielkich konarów. Podobnie trochę jak w Parku Górskim w Bad Muskau. Może ze względu na cała tą sytuację opadowo-powodziową, choć akurat region Lasko nie specjalnie ucierpiał. Obejrzałem sobie jednak tą atrakcję wchodząc na teren trochę od tyłu. Po drodze trafić można na punkt widokowy ponad wielkim kamieniołomem.
W lesie są rozmieszczone rozmaite kamienne pomniki oraz popiersia wyryte w skałach.
Jest tu np. pisarz Alois Jirasek i kompozytor Bedrich Smetana.
Na samym szczycie wzniesienia znajduje się też kolumna św. Wacława.
Niestety wejście do jaskini Sipka zostało całkowicie zamknięte ze względu na istotne zapewne niebezpieczeństwo zawalenia się skalnego tunelu.
Ciekawe czy jakoś to wzmocnią w najbliższym czasie, czy po prostu się zawali. W każdym razie zaplanowany na tydzień później lokalny piknik miasto musiało przenieść częściowo na rynek, a część atrakcji całkiem odwołać.
Pribor
Pod wieczór zwiedzam jeszcze miejscowość Pribor, gdzie mam zarezerwowany nocleg. Typowe niewielkie czeskie miasteczko z ładnym rynkiem i zabytkowym centrum.
Miasto najbardziej znane jest z postaci Zygmunta Freuda, który tutaj się urodził. W jego domu znajduje się teraz niewielkie muzeum, a przed nim ustawiona jest emblematyczna kozetka używana w psychoterapii.
Na rynku Priboru obok wspomnianego wcześniej nieszczęsnego posterunku policji jest rzeźba Matki Boskiej z Jezusem oraz figury św Floriana i św Rocha.
Obok stoi przyjemna żeliwna fontanna z postacią boginki Hygiei. Wokół rynku ciekawe kamieniczki z podcieniami. Dominantą miasta jest kościół parafialny Narodzenia NMP z wysoką 54-metrową wieżą.
W jego otoczeniu resztki dawnego cmentarza i kilka starych rzeźb.
Rankiem spod kościoła uchwyciłem jeszcze ładny widok na położone na południu góry.
Niestety nie udało się już zwiedzić parku przy klasztorze Pijarów, bo jest zamykany dość wcześnie i otwierany zbyt późno.
Za to idąc w kierunku noclegu pod jeszcze jednym kościółkiem na skraju starówki natknąłem się na kuriozum - radiowęzeł nadający komunikaty miejskie.
Całkiem głośno, bo słychać go było kilkaset metrów dalej na rynku i przy farze. Nazajutrz rano jadę autobusem do Frydka-Mistka. Ostatecznie rezygnuję ze zwiedzania miasta, którego centrum jest jednak kawałek od stacji kolejowej. Potem jeszcze w drodze na Stożek odwiedzam na moment Jabłonków (Jablunkov).
Tylko, że to są jednak małomiasteczkowe Czechy. Co z tego, że mają karambol w środku miasteczka. Inne samochody i autobusy objeżdżają skrzyżowanie po chodnikach, prawie ocierając się o historyczne budowle jakiegoś poaustriackiego liceum i kościoła klasztornego. "Chłopaki" mają posterunek dwie przecznice dalej, ale mają czas. Przez godzinę nikt nie raczył się pojawić na tym skrzyżowaniu. Przy autobusie przetoczyła się awantura po czesku, bo jedna pani śpieszyła się na pogrzeb. Możliwe, że do Stramberku, bo później trafiłem na takowy w tamtejszym kościele (choć gdyby to był ten to pewnie nie trzeba byłoby się tak spieszyć). W sumie te epitety którymi obdarzyła kierowcę lawety były tak rubaszne, że akurat we mnie wzbudzały cichy śmiech. Nie dotrwaliśmy jednak do końca tej "imprezy". Przystanek w Priborze był jakieś 100 m dalej i tam można było się przesiąść na kolejny autobus do Koprivnic. Mam wrażenie, że chyba nawet nie zapłaciłem za ten drugi kurs. Widząc terminal postanowiłem płacić kartą. Kierowca coś tam mówił, więc stwierdziłem, że to karta płatnicza. Nie czepiał się więcej. Ale możliwe, że to był tylko terminal do kart transportowych. W każdym razie sprawdziłem później i tej transakcji mi nie zaksięgowało. Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od prawie 15 lat!
Czechy: Lašska Brama Beskidów, 27 września 2024
Regulamin forum
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Kraj: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Austria: Salzburg (15.07.2020)
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Kraj: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Austria: Salzburg (15.07.2020)
Czechy: Lašska Brama Beskidów, 27 września 2024
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/