Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od ponad 14 lat!
Lubuskie: Na ziemiach zachodnich. Żary i Łęknica 15-20 września 2024
Regulamin forum
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Województwo: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Małopolskie: Czchów (08.07.2020)
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Województwo: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Małopolskie: Czchów (08.07.2020)
Lubuskie: Na ziemiach zachodnich. Żary i Łęknica 15-20 września 2024
Wyjazd trochę zbiegł się z sytuacją powodziową w południowo-zachodniej Polsce. Na szczęście tam gdzie jechałem wielkiej wody prawie nie było. W Żarach nie ma w zasadzie żadnej dużej rzeki.
tutaj. Graniczny Bad Muskau sąsiadujący przez rzekę z Łęknicą opiszę w tym temacie. Byłem tam w każdym kolejnym dniu.
Pogoda poza pierwszym deszczowym dniem była całkiem przyjemna. Słoneczko i dość chłodno. Niesławny niż genueński właśnie ustępował.
W Łęknicy poziom Nysy Łużyckiej był podwyższony, ale nie utrudniało to spacerów po Parku Mużakowskim i przekraczania mostów w jego obrębie.
Natomiast ze względu na wysoką wodę ominąłem Żagań. Może dałoby się tam pojechać w poniedziałek 16 września, bo Bóbr osiągnął kulminację dopiero 2 dni później, ale pewności nie było i stan alarmowy ogłosili już wtedy. W newralgicznym okresie w mieście zamknięto most Żaganny i małe mostki do stacji kolejowej. Pewnie też zalane zostały tereny parku pałacowego nad rzeką. Więc do Żagania trzeba będzie kiedyś wrócić. 2 noce w Żarach oraz 3 noce w Łęknicy. Po drodze były oczywiście jeszcze inne miejsca. Krótkie wizyty w Legnicy, Lubsku i Zielonej Górze.
Ciekawe okolice miast wypadowych. W ramach wycieczki jednodniowa trasa po stronie niemieckiej, którą opisałem już Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Lubuskie: Na ziemiach zachodnich. Żary i Łęknica 15-20 września 2024
Legnica
W oczekiwaniu na pociąg krótki spacerek po mieście, w którym byłem już jakieś kilkanaście lat temu. Niestety w deszczu. Baszta Głogowska i zamek. Z dziedzińca nie pamiętam drzewa na środku. Musiało tam jednak być, bo nie wygląda na zbyt młode. Kościół Panny Marii i ulica o tej nazwie prowadząca w stronę katedry. Przy niej Filip, czyli maskotka festiwalu kabaretowego. Kolorowe kamieniczki w okolicach rynku w tym zdobiona graffiti kamienica pod przepiórczym koszem. Pod samą katedrą przybyła nowa rzeźba, czyli Julek. To chłopczyk z czapką zrobioną z gazety. Imponująca kamienica przy placu Katedralnym czyli tzw. Nowy Ratusz. Sporo w tym mieście rozmaitych rzeźb na placach i skwerach. Na koniec odrestaurowana hala peronowa - jedna z kilku w Polsce.
W oczekiwaniu na pociąg krótki spacerek po mieście, w którym byłem już jakieś kilkanaście lat temu. Niestety w deszczu. Baszta Głogowska i zamek. Z dziedzińca nie pamiętam drzewa na środku. Musiało tam jednak być, bo nie wygląda na zbyt młode. Kościół Panny Marii i ulica o tej nazwie prowadząca w stronę katedry. Przy niej Filip, czyli maskotka festiwalu kabaretowego. Kolorowe kamieniczki w okolicach rynku w tym zdobiona graffiti kamienica pod przepiórczym koszem. Pod samą katedrą przybyła nowa rzeźba, czyli Julek. To chłopczyk z czapką zrobioną z gazety. Imponująca kamienica przy placu Katedralnym czyli tzw. Nowy Ratusz. Sporo w tym mieście rozmaitych rzeźb na placach i skwerach. Na koniec odrestaurowana hala peronowa - jedna z kilku w Polsce.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Lubuskie: Na ziemiach zachodnich. Żary i Łęknica 15-20 września 2024
Czyli remont hali peronowej w Legnicy dobiegł końca.
Re: Lubuskie: Na ziemiach zachodnich. Żary i Łęknica 15-20 września 2024
Żary
Najważniejszym zabytkiem Żar jest wielki Zamek Bibersteinów vel Dewinów połączony w jedno z pałacem Promnitzów. Oba te obiekty są niestety mocno zrujnowane i możliwe do oglądnięcia tylko z pewnej perspektywy. Bez wątpienia robią wrażenie, ale to chyba jeden z nielicznych w Polsce przypadków utrzymania się takiej wielkiej niezagospodarowanej ruiny w centrum miasta. Z ostatnich planów miała tu powstać galeria handlowa, ale na miejscu nie widać na razie żadnych śladów wskazujących na rozpoczęcie się inwestycji. Z komentarzy w Internecie można się dowiedzieć, że zamek w Żarach to dobry obiekt do "robienia finansowych wałków". Ale Żary wbrew temu całkiem mi się podobały jako miasto. Straszono jakimiś ruinami starych fabryk. Tego praktycznie nie zauważyłem. Na przedmieściach jest całkiem spektakularny i funkcjonujący kombinat płyt pilśniowych szwajcarskiej firmy Kronospan. Podobne fabryki widziałem w Szczecinku i Czarnkowie. Ciekawie prezentują się kamienice w miejscowym jugendstilu. Jakoś nie są specjalnie opisywane w przewodnikach, więc to na pewno odkrycie. Przed zamkiem jest całkiem ładnie zagospodarowany klomb, ale właściwe parki pałacowe rozciągają się na północ od terenu zamkowego. Dziś podzielone są na kilka kompleksów. W centralnej części wznosi się altanka na tzw. Winnej Górze. Na jej zapleczu dostępny jedynie z drugiej strony ukrywa się mały wczesnogotycki kościółek św Piotra. Podobno jego narożniki zbudowane są z rudy darniowej. W parku jest jeszcze spory stawek, fontanna oraz różane klomby. Na rynku Żarów obok ratusza znajduje się ławeczka Georga Filipa Telemanna kompozytora, który przebywał tutaj w dobrach Promnitzów. Pewne fragmenty rynku wzorują się na głównym placu Wrocławia. Jest tu podobna fontanna górski kryształ, a także ciekawa kamienica w stylu industrialnym, zapewne przedwojenny dom handlowy. Początek handlowej ulicy Bolesława Chrobrego znaczy kolorowy parawan rozpięty ponad brukiem. W centrum Żar sporo jest rozmaitych figur i pomniczków. Dziewczyna goniąca kaczki na Kaczym Rynku. Muzycy przy ulicy Bolesława Chrobrego przypominający o festiwalu Woodstock. Kamienna studnia na rynku. Inna studzienka zwana Studnią Tkaczy w pobliżu kościoła farnego. Ceglana świątynia Najświętszej Marii Panny swoją wieżą góruje nad żarską starówką. Od strony centrum wyróżnia ją piękny gotycki szczyt. Na murze kościoła zachowało się wiele starych epitafiów i rzeźb, choć wnętrze prezentuje się dość skromnie. Nieopodal kościoła wznoszą się dwie ocalałe wieże z dawnych murów miejskich. Pierwsza stoi na osi ulicy i pełni funkcję bramy a druga w zabudowie przykościelnej jest dawną dzwonnicą. Relikty murów miejskich zachowały się w kilku częściach miasta. Przy ulicy Cichej jest fragment, gdzie można wejść na przymurną galeryjkę. Niestety w tym dniu był zamknięty, ale i tak można się było wspiąć na schody i obejrzeć widok z pewnej wysokości. Z Żarami wiąże się kilka legend. Jedna z nich opowiada o córce piekarza pięknej Aldonie. Jej niedoszły zalotnik postanowił się zemścić na niej spuszczając z uwięzi szalonego rumaka. Ten gonił za nią, choć dziewczyna uciekła na wieżę niewielkiego kościółka Podwyższenia Krzyża. Gdy skończyły się schody znalazła się w pułapce. Ale wypatrzyła okienko w murze i przeżegnawszy się, wyskoczyła. Nie zginęła, bo fragment jej długiej sukni zaczepił się o załom gzymsu i zamortyzował upadek. Koń wsunął łeb w wąskie okno i zaklinował się w nim. Trzeba go było na miejscu poćwiartować, aby odblokować dostęp. Dzisiaj na pamiątkę z wieży kościoła wystaje kamienna głowa konia.
Najważniejszym zabytkiem Żar jest wielki Zamek Bibersteinów vel Dewinów połączony w jedno z pałacem Promnitzów. Oba te obiekty są niestety mocno zrujnowane i możliwe do oglądnięcia tylko z pewnej perspektywy. Bez wątpienia robią wrażenie, ale to chyba jeden z nielicznych w Polsce przypadków utrzymania się takiej wielkiej niezagospodarowanej ruiny w centrum miasta. Z ostatnich planów miała tu powstać galeria handlowa, ale na miejscu nie widać na razie żadnych śladów wskazujących na rozpoczęcie się inwestycji. Z komentarzy w Internecie można się dowiedzieć, że zamek w Żarach to dobry obiekt do "robienia finansowych wałków". Ale Żary wbrew temu całkiem mi się podobały jako miasto. Straszono jakimiś ruinami starych fabryk. Tego praktycznie nie zauważyłem. Na przedmieściach jest całkiem spektakularny i funkcjonujący kombinat płyt pilśniowych szwajcarskiej firmy Kronospan. Podobne fabryki widziałem w Szczecinku i Czarnkowie. Ciekawie prezentują się kamienice w miejscowym jugendstilu. Jakoś nie są specjalnie opisywane w przewodnikach, więc to na pewno odkrycie. Przed zamkiem jest całkiem ładnie zagospodarowany klomb, ale właściwe parki pałacowe rozciągają się na północ od terenu zamkowego. Dziś podzielone są na kilka kompleksów. W centralnej części wznosi się altanka na tzw. Winnej Górze. Na jej zapleczu dostępny jedynie z drugiej strony ukrywa się mały wczesnogotycki kościółek św Piotra. Podobno jego narożniki zbudowane są z rudy darniowej. W parku jest jeszcze spory stawek, fontanna oraz różane klomby. Na rynku Żarów obok ratusza znajduje się ławeczka Georga Filipa Telemanna kompozytora, który przebywał tutaj w dobrach Promnitzów. Pewne fragmenty rynku wzorują się na głównym placu Wrocławia. Jest tu podobna fontanna górski kryształ, a także ciekawa kamienica w stylu industrialnym, zapewne przedwojenny dom handlowy. Początek handlowej ulicy Bolesława Chrobrego znaczy kolorowy parawan rozpięty ponad brukiem. W centrum Żar sporo jest rozmaitych figur i pomniczków. Dziewczyna goniąca kaczki na Kaczym Rynku. Muzycy przy ulicy Bolesława Chrobrego przypominający o festiwalu Woodstock. Kamienna studnia na rynku. Inna studzienka zwana Studnią Tkaczy w pobliżu kościoła farnego. Ceglana świątynia Najświętszej Marii Panny swoją wieżą góruje nad żarską starówką. Od strony centrum wyróżnia ją piękny gotycki szczyt. Na murze kościoła zachowało się wiele starych epitafiów i rzeźb, choć wnętrze prezentuje się dość skromnie. Nieopodal kościoła wznoszą się dwie ocalałe wieże z dawnych murów miejskich. Pierwsza stoi na osi ulicy i pełni funkcję bramy a druga w zabudowie przykościelnej jest dawną dzwonnicą. Relikty murów miejskich zachowały się w kilku częściach miasta. Przy ulicy Cichej jest fragment, gdzie można wejść na przymurną galeryjkę. Niestety w tym dniu był zamknięty, ale i tak można się było wspiąć na schody i obejrzeć widok z pewnej wysokości. Z Żarami wiąże się kilka legend. Jedna z nich opowiada o córce piekarza pięknej Aldonie. Jej niedoszły zalotnik postanowił się zemścić na niej spuszczając z uwięzi szalonego rumaka. Ten gonił za nią, choć dziewczyna uciekła na wieżę niewielkiego kościółka Podwyższenia Krzyża. Gdy skończyły się schody znalazła się w pułapce. Ale wypatrzyła okienko w murze i przeżegnawszy się, wyskoczyła. Nie zginęła, bo fragment jej długiej sukni zaczepił się o załom gzymsu i zamortyzował upadek. Koń wsunął łeb w wąskie okno i zaklinował się w nim. Trzeba go było na miejscu poćwiartować, aby odblokować dostęp. Dzisiaj na pamiątkę z wieży kościoła wystaje kamienna głowa konia.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Lubuskie: Na ziemiach zachodnich. Żary i Łęknica 15-20 września 2024
Zielony Las Żarski
Na południe od Żarów znajduje się duży zagospodarowany kompleks leśny zwany Zielonym Lasem. Jest tam sporo szlaków turystycznych, ścieżka edukacyjna oraz różne urządzenia sportowo-rekreacyjne. W kilku miejscach altany do schronienia przed deszczem albo zwykłe ławeczki pod gołym niebem. Dojście z centrum zajmuje jakieś pół godziny, ale mimo nie najlepszej pogody przychodzi tu trochę ludzi. Przed bramą do lasu odkryty basen kąpielowy. Ta atrakcja była zapewne oblegana miesiąc wcześniej, teraz zamknięta. Po wejściu do lasu po prawej znajdują się resztki dawnej kopalni węgla brunatnego Marie III. Przedsmak tego co zobaczyć można pod Łęknicą. Są tu stare zapadliska wypełnione wodą i ślad dawnej drogi transportowej w postaci wyraźnego nasypu. Iść można wzdłuż ścieżki dydaktycznej. Przechodzę tylko krótki odcinek i wracam. Zmierzam bowiem na Górę Żarską najwyższą w województwie lubuskim, znajdującą się w Koronie Polski. Prowadzi tam szlak trzech wież. Ostro pod górę. Po drodze mija się większe i mniejsze głazy narzutowe. Pierwszy obiekt to ruiny dawnej wieży Bismarcka. Do środka można wejść na własną odpowiedzialność. Nic specjalnego tam nie ma, ale budowla dość wysoka. Z zewnątrz zbudowana z kamienia a wewnątrz z cegły. Druga wieża jest przeciwpożarowa i znajduje się na szczytowej polanie na Górze Żarskiej. Zamknięta dla turystów, obok są tylko tabliczki z wysokością wzgórza bez adnotacji o Koronie Polski. Natomiast jest to wzgórze w Koronie Powiatu Żarskiego. Najciekawsza jest trzecia wieża znajdująca się na niedalekiej Górze Gołębiej. Faktycznie zamieszkują ją jakieś leśne gołębie, które spłoszyłem przechodząc obok drzew. To wieża widokowa na której taras można wejść. Roztacza się stąd panorama na południe i przy lepszej widoczności można by dojrzeć Karkonosze i Śnieżkę. Wieża ma rdzeń z kamienia i ramę z cegieł. Została zbudowana w 1864 roku. Dalsza trasa prowadzi wschodnią częścią Zielonego Lasu. Po drodze źródełko w wąwozie, kilka starych buków i dębów oraz głaz poświęcony zmarłemu leśniczemu. Osiągam stary trakt pocztowy wybrukowany kamieniami i nim dochodzę do tzw. Żarskiej Arkadii. To miejsce dość tajemnicze. Kiedyś znajdował się tutaj pałacyk myśliwski Promnitzów. Dziś nie ma po nim praktycznie żadnego śladu poza sztucznym wzgórzem na którym został postawiony. Otaczał go park, który dziś już jest całkiem zdziczały i jedynym śladem są skupiska starych drzew w lesie.
Na południe od Żarów znajduje się duży zagospodarowany kompleks leśny zwany Zielonym Lasem. Jest tam sporo szlaków turystycznych, ścieżka edukacyjna oraz różne urządzenia sportowo-rekreacyjne. W kilku miejscach altany do schronienia przed deszczem albo zwykłe ławeczki pod gołym niebem. Dojście z centrum zajmuje jakieś pół godziny, ale mimo nie najlepszej pogody przychodzi tu trochę ludzi. Przed bramą do lasu odkryty basen kąpielowy. Ta atrakcja była zapewne oblegana miesiąc wcześniej, teraz zamknięta. Po wejściu do lasu po prawej znajdują się resztki dawnej kopalni węgla brunatnego Marie III. Przedsmak tego co zobaczyć można pod Łęknicą. Są tu stare zapadliska wypełnione wodą i ślad dawnej drogi transportowej w postaci wyraźnego nasypu. Iść można wzdłuż ścieżki dydaktycznej. Przechodzę tylko krótki odcinek i wracam. Zmierzam bowiem na Górę Żarską najwyższą w województwie lubuskim, znajdującą się w Koronie Polski. Prowadzi tam szlak trzech wież. Ostro pod górę. Po drodze mija się większe i mniejsze głazy narzutowe. Pierwszy obiekt to ruiny dawnej wieży Bismarcka. Do środka można wejść na własną odpowiedzialność. Nic specjalnego tam nie ma, ale budowla dość wysoka. Z zewnątrz zbudowana z kamienia a wewnątrz z cegły. Druga wieża jest przeciwpożarowa i znajduje się na szczytowej polanie na Górze Żarskiej. Zamknięta dla turystów, obok są tylko tabliczki z wysokością wzgórza bez adnotacji o Koronie Polski. Natomiast jest to wzgórze w Koronie Powiatu Żarskiego. Najciekawsza jest trzecia wieża znajdująca się na niedalekiej Górze Gołębiej. Faktycznie zamieszkują ją jakieś leśne gołębie, które spłoszyłem przechodząc obok drzew. To wieża widokowa na której taras można wejść. Roztacza się stąd panorama na południe i przy lepszej widoczności można by dojrzeć Karkonosze i Śnieżkę. Wieża ma rdzeń z kamienia i ramę z cegieł. Została zbudowana w 1864 roku. Dalsza trasa prowadzi wschodnią częścią Zielonego Lasu. Po drodze źródełko w wąwozie, kilka starych buków i dębów oraz głaz poświęcony zmarłemu leśniczemu. Osiągam stary trakt pocztowy wybrukowany kamieniami i nim dochodzę do tzw. Żarskiej Arkadii. To miejsce dość tajemnicze. Kiedyś znajdował się tutaj pałacyk myśliwski Promnitzów. Dziś nie ma po nim praktycznie żadnego śladu poza sztucznym wzgórzem na którym został postawiony. Otaczał go park, który dziś już jest całkiem zdziczały i jedynym śladem są skupiska starych drzew w lesie.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Lubuskie: Na ziemiach zachodnich. Żary i Łęknica 15-20 września 2024
Kolej na dwa miasta, które mają tak trochę z polskiego punktu widzenia wizerunek "końca świata". W sumie całe lubuskie może być tak postrzegane, ale tutaj są to ośrodki prowincjonalne zagubione w olbrzymich kompleksach leśnych Borów Dolnośląskich do których dojazd nie jest wcale taki łatwy, a prowadzi niekiedy przez wsie, gdzie kończy się w ogóle asfaltowa droga.
Lubsko Lubsko ma ładną, choć niezbyt rozległą starówkę. Jej główną osią jest miejski rynek na którym znajdują się dwa najważniejsze zabytki miasteczka: ratusz i wiekowy kościół. Określa się go mianem późnoromański, ale nosi na sobie ślady wielu przebudów. Mnie bardziej wydał się gotycki ale ma też elementy renesansowe i barokowe. Niestety zamknięty na głucho a przynajmniej wg opisów ciekawy jest także w środku. Lubsko raczej rzadko widzi turystów i z tej perspektywy wygląda, że nie ma jakiegoś specjalnego pomysłu, aby tego turystę przyciągnąć. Reklamowano ścieżkę turystyczną w miejskim parku. Parkiem nazwać ten kompleks leśny to brzmi dumnie. Niemiecka nazwa Stadtbusch chyba lepiej oddaje charakter tego miejsca. Fakt kiedyś był to rozległy ogród pałacowy, ale po tym czasie chyba niewiele pozostało. A ścieżka to po prostu wykoszona droga biegnąca wzdłuż rzeki Lubszy, czy może związanego z nią kanału. Lubsza rozdziela się na kilka ramion, kilka z nich biegnie wzdłuż ulic miasta i tworzyła dawniej obronną fosę. Nad rzeką jest choćby stosunkowo rzadka na terytorium Polski aleja platanowa. Są też stare obiekty poprzemysłowe. Za PRL-u funkcjonowały tu zakłady przemysłu wełnianego Luwena. Malowniczym zakątkiem miasta jest ulica przy zachowanej baszcie z zegarem zwanej Basztą Pachołków. Ustawieniem wobec ulic przypomina mi nieco wieżę w Kluczborku. Stąd ładnym zaułkiem można dojść do lubskiego zamku. Dziś mieści się w nim zakład opiekuńczy NZOZ-u, ale wejść na dziedziniec chyba można, w każdym razie nikt mnie nie przeganiał. Większy ruch toczy się na dawnym przedmieściu, którym przebiega główna droga w kierunku granicy państwowej. Znajduje się tutaj neogotycki dawny kościół ewangelicki - dzisiaj parafia rzymskokatolicka a także kilka pałacyków i willi ulokowanych na skarpie doliny Lubszy. Łęknica
Łęknica to dziwne miasto, w którym praktycznie trudno wskazać centrum. Nawet małe miasteczka zazwyczaj coś takiego posiadają. Jeśli nie Rynek to główną ulicę, na której koncentruje się handel i usługi. Są jakieś reprezentacyjne kamienice itp. Tutaj to wszystko jest porozrzucane i pomieszane. Plac na którym jest kilka ciekawych kamieniczek znajduje się raczej na uboczu miejscowości, urząd miasta w zupełnie innym miejscu. Cały ten melanż zabudowy XIX-wiecznej przeplatają jakieś rachityczne bloczki i domy jednorodzinne różnego autoramentu. Na domiar wszystkiego ulica w środku tego puzzle jest całkowicie rozkopana i trudno nią nawet chodzić, stąd autobus do Łęknicy, aby przemieścić się między dwoma przystankami musiał na krótką chwilę opuścić granice miasta. Jeśli można coś jednak uznać za centrum to chyba słynny bazar Europa rozpoczynający się zaraz przy granicznym moście na Nysie Łużyckiej. Blaszaki z lat 90-tych. Mało jest takich miejsc, które tak wyraźnie pokazują różnicę kulturową między Polską a Niemcami. To dzisiaj nie jest już żadna reguła, raczej ekscentryczny wyjątek. Ale wygląd dwóch miejsc oddzielonych o siebie o te 100 m mostu nad rzeką pokazuje 2 różne światy. Handel jest tu specyficzny, bo dominuje w zasadzie alkohol i "zigaretten nach Berlin". Trafiają się jeszcze obuwie i odzież. Ciekawie wygląda sąsiadująca z targiem Biedronka. Ja rozumiem, że w dyskontach jest pewien rozgardiasz, ale tam stojący na środku palety dość skutecznie uniemożliwiają wyciągnięcie towarów z półek. Często trzeba się wciskać we wnęki albo wspinać na palety. Szukałem w tym miasteczku długopisu. Mimo że obszedłem kilka sklepów i stacji benzynowej, chyba nie ma takiego towaru w tutejszym asortymencie. Ostatecznie kupiłem dopiero w Zielonej Górze. Miasto praktycznie nie ma jakiegoś reprezentacyjnego placu, klombu z pomnikiem, fontanną czy jakąś instalacją artystyczną. A mimo wszystko jest to jedna z najatrakcyjniejszych lokalizacji w województwie lubuskim ze względu na cała otoczkę miasta z Parkiem Mużakowskim, Kopalnią Babina czy rezerwatem Nad Młyńską Strugą. Aż dziwi że tutejsze władze zupełnie nie dbają o ten nowy wizerunek miasta, który wydaje się być sporą szansą w stosunku do lekko podupadającego jednak handlu transgranicznego.
Lubsko Lubsko ma ładną, choć niezbyt rozległą starówkę. Jej główną osią jest miejski rynek na którym znajdują się dwa najważniejsze zabytki miasteczka: ratusz i wiekowy kościół. Określa się go mianem późnoromański, ale nosi na sobie ślady wielu przebudów. Mnie bardziej wydał się gotycki ale ma też elementy renesansowe i barokowe. Niestety zamknięty na głucho a przynajmniej wg opisów ciekawy jest także w środku. Lubsko raczej rzadko widzi turystów i z tej perspektywy wygląda, że nie ma jakiegoś specjalnego pomysłu, aby tego turystę przyciągnąć. Reklamowano ścieżkę turystyczną w miejskim parku. Parkiem nazwać ten kompleks leśny to brzmi dumnie. Niemiecka nazwa Stadtbusch chyba lepiej oddaje charakter tego miejsca. Fakt kiedyś był to rozległy ogród pałacowy, ale po tym czasie chyba niewiele pozostało. A ścieżka to po prostu wykoszona droga biegnąca wzdłuż rzeki Lubszy, czy może związanego z nią kanału. Lubsza rozdziela się na kilka ramion, kilka z nich biegnie wzdłuż ulic miasta i tworzyła dawniej obronną fosę. Nad rzeką jest choćby stosunkowo rzadka na terytorium Polski aleja platanowa. Są też stare obiekty poprzemysłowe. Za PRL-u funkcjonowały tu zakłady przemysłu wełnianego Luwena. Malowniczym zakątkiem miasta jest ulica przy zachowanej baszcie z zegarem zwanej Basztą Pachołków. Ustawieniem wobec ulic przypomina mi nieco wieżę w Kluczborku. Stąd ładnym zaułkiem można dojść do lubskiego zamku. Dziś mieści się w nim zakład opiekuńczy NZOZ-u, ale wejść na dziedziniec chyba można, w każdym razie nikt mnie nie przeganiał. Większy ruch toczy się na dawnym przedmieściu, którym przebiega główna droga w kierunku granicy państwowej. Znajduje się tutaj neogotycki dawny kościół ewangelicki - dzisiaj parafia rzymskokatolicka a także kilka pałacyków i willi ulokowanych na skarpie doliny Lubszy. Łęknica
Łęknica to dziwne miasto, w którym praktycznie trudno wskazać centrum. Nawet małe miasteczka zazwyczaj coś takiego posiadają. Jeśli nie Rynek to główną ulicę, na której koncentruje się handel i usługi. Są jakieś reprezentacyjne kamienice itp. Tutaj to wszystko jest porozrzucane i pomieszane. Plac na którym jest kilka ciekawych kamieniczek znajduje się raczej na uboczu miejscowości, urząd miasta w zupełnie innym miejscu. Cały ten melanż zabudowy XIX-wiecznej przeplatają jakieś rachityczne bloczki i domy jednorodzinne różnego autoramentu. Na domiar wszystkiego ulica w środku tego puzzle jest całkowicie rozkopana i trudno nią nawet chodzić, stąd autobus do Łęknicy, aby przemieścić się między dwoma przystankami musiał na krótką chwilę opuścić granice miasta. Jeśli można coś jednak uznać za centrum to chyba słynny bazar Europa rozpoczynający się zaraz przy granicznym moście na Nysie Łużyckiej. Blaszaki z lat 90-tych. Mało jest takich miejsc, które tak wyraźnie pokazują różnicę kulturową między Polską a Niemcami. To dzisiaj nie jest już żadna reguła, raczej ekscentryczny wyjątek. Ale wygląd dwóch miejsc oddzielonych o siebie o te 100 m mostu nad rzeką pokazuje 2 różne światy. Handel jest tu specyficzny, bo dominuje w zasadzie alkohol i "zigaretten nach Berlin". Trafiają się jeszcze obuwie i odzież. Ciekawie wygląda sąsiadująca z targiem Biedronka. Ja rozumiem, że w dyskontach jest pewien rozgardiasz, ale tam stojący na środku palety dość skutecznie uniemożliwiają wyciągnięcie towarów z półek. Często trzeba się wciskać we wnęki albo wspinać na palety. Szukałem w tym miasteczku długopisu. Mimo że obszedłem kilka sklepów i stacji benzynowej, chyba nie ma takiego towaru w tutejszym asortymencie. Ostatecznie kupiłem dopiero w Zielonej Górze. Miasto praktycznie nie ma jakiegoś reprezentacyjnego placu, klombu z pomnikiem, fontanną czy jakąś instalacją artystyczną. A mimo wszystko jest to jedna z najatrakcyjniejszych lokalizacji w województwie lubuskim ze względu na cała otoczkę miasta z Parkiem Mużakowskim, Kopalnią Babina czy rezerwatem Nad Młyńską Strugą. Aż dziwi że tutejsze władze zupełnie nie dbają o ten nowy wizerunek miasta, który wydaje się być sporą szansą w stosunku do lekko podupadającego jednak handlu transgranicznego.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Lubuskie: Na ziemiach zachodnich. Żary i Łęknica 15-20 września 2024
Nocleg miałem na ulicy Wybrzeżnej to jest blisko wejścia do parku. Przy samym wejściu jest kiosk informacji turystycznej z pamiątkami i ulotkami o parku, także z jego niemiecką częścią. Na początku udałem się jednak na obrzeża całego kompleksu, aby obejrzeć kilka zabytkowych obiektów takich jak wiadukt nad głębokim wąwozem oraz tzw. Szkółka.
Opodal wiaduktu tuż nad skarpą wąwozu znajduje się tzw. Grób Nieznajomego.
Z kolei Szkółka to rzadko odwiedzane miejsce gdzie rosną stare odmiany drzew owocowych i znajduje się tzw. Jezioro Skowronków.
Aczkolwiek akwen ten jest mocno zarośnięty i raczej trudno nawet dotrzeć nad sam jego brzeg. Z tych dawnych części parku warto wspomnieć także o Arboretum które odwiedziłem dzień później spacerując w kierunku kopalni Babina. Ten fragment jest całkowicie zarośnięty i stanowi gęsty las, a kiedyś było to miejsce, gdzie "na próbę" sadzono sprowadzane do Mużakowa orientalne gatunki drzew. Kontynuuję trasę górną częścią parku po polskiej stronie.
W kolejnych miejscach otwierają się perspektywy widokowe na płynącą w dole Nysę oraz położony dalej zespół pałacowy Pucklera.
Chyba najlepszy widok jest od tzw Głazu Pucklera położonego na wzniesieniu tuż ponad płynącą dostojnie Nysą Łużycką.
Wyżej mijam wiadukt oraz miejsce zwane mauzoleum, gdzie chyba w planach była budowla grobowa a pozostał jedynie krzyż.
W górnej części parku po polskiej stronie zachowało się sporo starych dębów. Najpiękniejsze dźwigają się na szerokiej polanie na górnym tarasie a zwane są dąb Hermanna i dąb Odyna.
Przy jednym z nich znajduje się także krąg kamienny. To rodzaj romantycznej imitacji obiektów charakterystycznych dla kultury celtyckiej.
Trasa schodzi w kierunku Nysy w okolicach fundamentów dawnego Domku Angielskiego.
Drugą część parku położoną na terasie Nysy można zwiedzać przekroczywszy odrestaurowany most zwany mostem angielskim. Stąd widać rozlewisko rzeki, która mimo że nie spowodowała powodzi to jednak zalała najniższe obszary nadbrzeżne w parku.
Po niemieckiej stronie znajduje się sztuczny przekop rzeki zwany Nysą Hermanna czy Nysą Pucklera. Wzdłuż niej znajduje się kilka malowniczych jeziorek oraz sztucznych kaskad. Jedną z nich przy ujściu do jeziora Dębów (Eichsee) obłożono workami z piaskiem. Akcja przeciwpowodziowa jednak trwała.
Widok na pałac Pucklera rozciąga się spod parkowej altanki w tej niemieckiej części kompleksu.
Można stąd odbić do starego kościoła ewangelickiego znajdującego się już przy głównej ulicy w Bad Muskau.
W pobliżu pałacu Pucklera na trawnikach z wystrzyżoną murawą uganiają się dwie małe sarenki.
Elewacja pałacu przechodzi remont tak więc wejście od strony parku jest niestety przyozdobione rusztowaniami.
Warto odwiedzić obie wystawy w pałacu: wieżę widokową oraz trasę opowiadającą o Pucklerze.
Przy okazji otrzymuje się audioguide'a z tekstem w języku polskim, który jest dostępny na całej wystawie. W wieży oprócz tarasu widokowego na najwyższym piętrze jest trochę eksponatów związanych z historią Bad Muskau i pałacu w tej miejscowości. Zwraca uwagę obraz ukazujący pożar miasta.
Widok z wieży ukazuje park i pałac w pełnej krasie.
Druga wystawa jest multimedialna i koncentruje się na postaci Hermanna Pucklera, księcia i dandysa, podróżnika, kobieciarza, aktora i reżysera.
A przede wszystkim twórcy tego ogromnego parku docenianego do dzisiaj z rozmaitych względów, nie tylko krajobrazowych. Wyhodowano tu bowiem rozmaite odmiany drzew.
Na wystawie oglądnąć można między innymi fragment sztuki teatralnej związanej z Pucklerem oraz odbyć przejażdżkę powozem po trasie symbolizującej różne przestrzenie parku. Tu trzeba zaznaczyć operatorowi, że potrzebujemy polską wersję komentarza. Ja przy wejściu widocznie doskonale dogadałem się po niemiecku , stąd potem (kiedy nie poszło mi już tak dobrze) to miałem okazję przejechać się jeszcze raz z komentarzem w wersji polskiej.
Oprócz samego pałacu w sąsiedztwie znajduje się także tzw. Dom Kawalera oraz folwark z wewnętrznym podwórkiem.
W pobliżu pałacu są też rozmaite ogrody kwiatowe, gaj różaneczników, sztuczna kaskada i ozdobne mostki.
Po parku można naprawdę długo chodzić i wciąż odkrywać nowe miejsca, rozmaite perspektywy widokowe czy stare drzewa.
Do kompleksu Pucklera należy także park zdrojowy w południowej części Bad Muskau z budynkami sanatoriów oraz oranżerii.
Na zapleczu oranżerii jest stacja kolejki wąskotorowej kursującej stąd do Weisswasser a nawet do Kromlau. Taka atrakcja działa codziennie w wysokim sezonie. Ale we wrześniu już tylko w weekendy.
Powyżej parku zdrojowego znajduje się tzw. park górski.
Normalnie prowadzi tam nawet szlak turystyczny, niestety duża część tego terenu była zamknięta ze względu na niebezpieczeństwo spadających konarów i walących się drzew. Udało mi się dostać do fragmentu tego parku schodami w innym miejscu Bad Muskau. Na tarasie ponad pałacem Pucklera wznoszą się kamienne ruiny dawnej gotyckiej kaplicy z XIV w.
Z tarasów łąkowych dobrze widać położony niżej pałac Pucklera i głęboką dolinę Nysy Łużyckiej.
Samo Bad Muskau to raczej senne miasteczko.
Nazwy ulic zapisywane są w języku niemieckim oraz górnołużyckim. Tego drugiego jednak trudno usłyszeć. Turyści wędrują głównie po terenie parku. Na rynku znajduje się natomiast duża i dość oblegana Eiskafe.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Lubuskie: Na ziemiach zachodnich. Żary i Łęknica 15-20 września 2024
Drugim ciekawym miejscem w okolicach Łęknicy jest teren dawnej kopalni węgla brunatnego Babina.
Eksploatację zakończono tutaj w latach 70-tych ubiegłego wieku. Od tego czasu teren objęła we władanie przyroda, aczkolwiek pozostało mnóstwo śladów dawnej eksploatacji a najważniejszym z nich są jeziora czy stawy powstałe w dawnych zatopionych wyrobiskach. Podobnie jak W Rudawach Janowickich tutejsze stawy odróżniają różne kolory wody w której rozpuszczone są rozmaite minerały i związki chemiczne. Nie poleca się kąpieli a nawet wchodzenia do wody, bo nie są to raczej roztwory zdrowe dla skóry.
Przez teren prowadzi trasa ścieżki przyrodniczo-edukacyjnej z licznymi przystankami. Spacer rozpoczynam w miejscowości Nowe Czaple do której dojść można pieszo z Łęknicy, choćby prze teren nazywany arboretum - zdziczałą część dawnego Parku Mużakowskiego. Już na początek zboczyć można na lewo aby obejrzeć punkt widokowy nad tzw. Błękitną Laguną. Woda w tym jeziorku jest mocno szmaragdowa co wynika z podłoża zawierającego iły i drobnoziarniste piaski kwarcowe.
Z kolei po lewej stronie drogi widać niewielki zbiornik, który powstał na miejscu dawnego szybu upadowego. Wejście do kopalni następowało tutaj pod pewnym kątem w stosunku do płaskiej powierzchni.
Największy akwen na terenie antropogenicznego pojezierza nosi obiegową nazwę Afryka ponieważ jego linia brzegowa przypomina z grubsza zarys konturów Czarnego Lądu.
Można się o tym przekonać wychodząc na wieżę widokową stojącą na północnym brzegu zbiornika na niewielkiej górce.
Dookoła lasy i niewielkie morenowe wzgórza.
W jezioro Afryka wrzyna się wąski półwysep zwany Grzbietem Słonia. To jedno z miejsc, gdzie oglądać można charakterystyczne formy erozyjne.
Ale lepszy dostęp jest do tych położonych po wschodniej części zbiornika. Skoro to Afryka to można tu sobie pofantazjować i ponazywać rozmaite fantastyczne formy. Np. Sfinks,
Np. Góry Smocze albo też Góry Księżycowe,
Np. Wielki Rów Afrykański albo delta Nilu.
Na południowym brzegu Afryki jest szeroka plaża z dostępem do wody która w tym miejscu przybiera czerwony odcień.
Szlak prowadzi dalej mijając kolejne stawki. Jeden z nich przybiera wyraźny seledynowy odcień.
Inne powstały przez zapadanie się dawnych komór podziemnych charakteryzują się barwą pomarańczową i obecnością kikutów drzew w tafli wodnej.
Wody w stawach są mocno kwaśne o ph 2-4, stąd raczej nie uświadczy się w nich ryb albo innych żywych stworzeń. Inną osobliwością terenu jest niewielka odkrywka węgla brunatnego odznaczająca się jako brązowa wstęga na powierzchni gruntu.
W wyniku nasunięcia lądolodu warstwy skalne zostały tu lekko sfałdowane, stąd też płaty węgla brunatnego znalazły się w miejscu dogodnym do eksploatacji. W lasku sosnowym obejrzeć też można źródełko żelaziste wybijające pod lekkim ciśnieniem i tworzące spore pole zalane rdzawo-brązową zawiesiną.
W jednym z głębszych wyrobisk znajduje się staw na którego dnie rosną glonowe maty.
Wreszcie jeden z ostatnich stawów które mijam odznacza się wodą o kolorze brązowym.
Na terenie kopalni zbudowano kilka wiat turystycznych, w dogodnych widokowych miejscach znajdują się ławeczki a w niektórych miejscach zbudowano dogodne platformy, schodki i pomosty.
Jest dużo tablic informacyjnych i sporo oznakowanych ścieżek umożliwiających zbaczanie z głównej drogi do interesujących miejsc.
Cała trasa spaceru zajęła mi jakieś 4 godziny.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Lubuskie: Na ziemiach zachodnich. Żary i Łęknica 15-20 września 2024
Zielona Góra
Ostatnich kilka godzin spędzonych w słonecznej Zielonej Górze. W zasadzie starówka plus wzgórze winne z przyległościami. Od dworca dochodzi się długim deptakiem przy którym mija się kilka placów i kilka budowli prestiżowych, np. teatr, galerię sztuki, stare kino Nysa i bodaj dwa kościoły. Oczywiście jest też lokalny żużlowiec Falubazu Andrzej Huszcza w efektownej szarży. Idąc zielonogórską promenadą od strony dworców pierwsze kroki skierowałem jednak do Muzeum Lubuskiego. Jest tu dość ciekawa i spora kolekcja składająca się z kilku wystaw. Do biletu dołączony jest audioguide, który oczywiście jak każdy bywa trochę przydługawy, ale dość dobrze się reguluje po zmianie miejsca, więc można pominąć mniej interesujące części wystaw, a nastroić na informacje, tam gdzie jest to bardziej ciekawe i przydatne. Generalnie w muzeum zielonogórskim mamy wystawę sztuki współczesnej, w tym trochę Witkacego, trochę socrealizmu i trochę dziwnych obrazów ustawionych np. ramą do przodu, piętro niżej wystawę historyczną poświęconą rozwojowi miasta oraz wystawę starej sztuki śląskiej trochę mniej rozbudowaną niż ta we Wrocławiu, jednak z pięknymi starymi ołtarzami. Na parterze jest galeria nowoczesnych witraży wprowadzających w temat winobrania, a w piwnicach mamy muzeum winiarstwa oraz lochy z narzędziami tortur. Całości dopełnia kilka mniejszych galerii poświęconych mniej znanym malarzom i artystom. Interesująco urządzona jest wystawa historyczna dotycząca Zielonej Góry z multimedialnym stołem-mapą na której obejrzeć można kilka spektakli opowiadających o mieście średniowiecznym oraz bardziej współczesnym. Muzeum tortur nawiązuje do procesów czarownic, które w tym mieście toczyły się całkiem długi czas, odwrotnie do terenów ówczesnej Polski. W części poświęconej winiarstwu mamy dużo beczek, wyciskarek oraz rzeźby przedstawiające bachusa z różnymi minami, może po degustacji wina. W Zielonej Górze królują zresztą bachuski. Główny pomniczek znajduje się w centrum miasta na placyku przy ulicy Żeromskiego, ale mniejsze rzeźby opanowały całe miasto na podobieństwo wrocławskich krasnali. I oczywiście każdy przedstawia inną scenę z innym ubiorem i atrybutami. Pod filharmonią zielonogórską jest na ten przykład Bachusek - śpiewak operowy. Zielona Góra ma trochę taki śródziemnomorski koloryt. Kamieniczki na rynku, ratusz otoczony drzewami, podcienia, stare uliczki. W jednej z nich baszta będąca pozostałością dawnych fortyfikacji miejskich. Na placu ceglana katedra zielonogórska z dość bogatym wnętrzem. Inny kościół przy głównej promenadzie był ewangelicki zbudowany z pruskiego muru. Na oko przypomina trochę kościoły pokoju, choć nie jest tak duży jak te ze Świdnicy czy Jawora. Miasto zdobi też kilka kolorowych murali. Jeden z nich przedstawia np. Marylę Rodowicz, która wychowała się w tym mieście. Starówka zielonogórska jest dość niewielka. Przy jej końcu stoi nowoczesny budynek planetarium wspominającego zamieszkującego tu kiedyś Johannesa Keplera. Stąd niedaleko już na Winną Górę na której szczycie znajduje się zielonogórska palmiarnia. Dookoła niej jest park z niewielką winniczką, labiryntem roślinnym, pomniczkami, bachuskami i napisem I Love Zielona. Palmiarnię generalnie zwiedza się za darmo. W tym dniu w restauracji była rezerwacja, ale można było wejść na wyższe piętro i obejrzeć tropiki z góry. Temperatura wewnątrz przypomniała wiedeńskie i bratysławskie upały z sierpnia. Faktycznie ciężko tam wytrzymać, nie wiem co na to goście restauracyjni. Ja miałbym raczej problem z konsumpcją w takich warunkach. Schodząc z Parku Winnego przechodzę jeszcze Parkiem Tysiąclecia. W samym parku jest trochę zaniedbany pomnik winiarki Emmy, zaś na pobliskim wzgórku przy ulicy Chrobrego ciekawa współczesna rzeźba Generacje wykonana z błyszczącej nierdzewnej stali. W ogóle w Zielonej Górze dużo jest rozmaitych rzeźb i pomników. Wspomnieć trzeba jeszcze patrona miasta św. Urbana oraz Ignacego Łukasiewicza stojącego na placyku w nowszej części miasta.
Ostatnich kilka godzin spędzonych w słonecznej Zielonej Górze. W zasadzie starówka plus wzgórze winne z przyległościami. Od dworca dochodzi się długim deptakiem przy którym mija się kilka placów i kilka budowli prestiżowych, np. teatr, galerię sztuki, stare kino Nysa i bodaj dwa kościoły. Oczywiście jest też lokalny żużlowiec Falubazu Andrzej Huszcza w efektownej szarży. Idąc zielonogórską promenadą od strony dworców pierwsze kroki skierowałem jednak do Muzeum Lubuskiego. Jest tu dość ciekawa i spora kolekcja składająca się z kilku wystaw. Do biletu dołączony jest audioguide, który oczywiście jak każdy bywa trochę przydługawy, ale dość dobrze się reguluje po zmianie miejsca, więc można pominąć mniej interesujące części wystaw, a nastroić na informacje, tam gdzie jest to bardziej ciekawe i przydatne. Generalnie w muzeum zielonogórskim mamy wystawę sztuki współczesnej, w tym trochę Witkacego, trochę socrealizmu i trochę dziwnych obrazów ustawionych np. ramą do przodu, piętro niżej wystawę historyczną poświęconą rozwojowi miasta oraz wystawę starej sztuki śląskiej trochę mniej rozbudowaną niż ta we Wrocławiu, jednak z pięknymi starymi ołtarzami. Na parterze jest galeria nowoczesnych witraży wprowadzających w temat winobrania, a w piwnicach mamy muzeum winiarstwa oraz lochy z narzędziami tortur. Całości dopełnia kilka mniejszych galerii poświęconych mniej znanym malarzom i artystom. Interesująco urządzona jest wystawa historyczna dotycząca Zielonej Góry z multimedialnym stołem-mapą na której obejrzeć można kilka spektakli opowiadających o mieście średniowiecznym oraz bardziej współczesnym. Muzeum tortur nawiązuje do procesów czarownic, które w tym mieście toczyły się całkiem długi czas, odwrotnie do terenów ówczesnej Polski. W części poświęconej winiarstwu mamy dużo beczek, wyciskarek oraz rzeźby przedstawiające bachusa z różnymi minami, może po degustacji wina. W Zielonej Górze królują zresztą bachuski. Główny pomniczek znajduje się w centrum miasta na placyku przy ulicy Żeromskiego, ale mniejsze rzeźby opanowały całe miasto na podobieństwo wrocławskich krasnali. I oczywiście każdy przedstawia inną scenę z innym ubiorem i atrybutami. Pod filharmonią zielonogórską jest na ten przykład Bachusek - śpiewak operowy. Zielona Góra ma trochę taki śródziemnomorski koloryt. Kamieniczki na rynku, ratusz otoczony drzewami, podcienia, stare uliczki. W jednej z nich baszta będąca pozostałością dawnych fortyfikacji miejskich. Na placu ceglana katedra zielonogórska z dość bogatym wnętrzem. Inny kościół przy głównej promenadzie był ewangelicki zbudowany z pruskiego muru. Na oko przypomina trochę kościoły pokoju, choć nie jest tak duży jak te ze Świdnicy czy Jawora. Miasto zdobi też kilka kolorowych murali. Jeden z nich przedstawia np. Marylę Rodowicz, która wychowała się w tym mieście. Starówka zielonogórska jest dość niewielka. Przy jej końcu stoi nowoczesny budynek planetarium wspominającego zamieszkującego tu kiedyś Johannesa Keplera. Stąd niedaleko już na Winną Górę na której szczycie znajduje się zielonogórska palmiarnia. Dookoła niej jest park z niewielką winniczką, labiryntem roślinnym, pomniczkami, bachuskami i napisem I Love Zielona. Palmiarnię generalnie zwiedza się za darmo. W tym dniu w restauracji była rezerwacja, ale można było wejść na wyższe piętro i obejrzeć tropiki z góry. Temperatura wewnątrz przypomniała wiedeńskie i bratysławskie upały z sierpnia. Faktycznie ciężko tam wytrzymać, nie wiem co na to goście restauracyjni. Ja miałbym raczej problem z konsumpcją w takich warunkach. Schodząc z Parku Winnego przechodzę jeszcze Parkiem Tysiąclecia. W samym parku jest trochę zaniedbany pomnik winiarki Emmy, zaś na pobliskim wzgórku przy ulicy Chrobrego ciekawa współczesna rzeźba Generacje wykonana z błyszczącej nierdzewnej stali. W ogóle w Zielonej Górze dużo jest rozmaitych rzeźb i pomników. Wspomnieć trzeba jeszcze patrona miasta św. Urbana oraz Ignacego Łukasiewicza stojącego na placyku w nowszej części miasta.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/