Dolnośląskie: Na wschód od Jeleniej Góry, sierpień 2020
: 25 wrz 2020, o 21:10
Kończąc temat sierpniowego wakacyjnego wyjazdu w Sudety Zachodnie kilka miejsc odwiedzonych na wschód od Jeleniej Góry.
1. Bolków. Zamek bardzo malowniczy, choć w konfrontacji z Chojnikiem i Grodźcem okazał się chyba najmniej ciekawy. Ale to jedna z twierdz księstwa świdnicko-jaworskiego, które z piastowskiego Śląska najdłużej trzymało się przy Polsce. Zwiedzić na pewno warto. Oryginalna jest na pewno "dziobata" wieża. Taki unikalny kształt miał wzmocnić jej walory obronne i dopasowywał się do lokalnej konfiguracji terenu. Z tarasu na jej szczycie rozciąga się panorama zarówno położonego w dole miasteczka jak i okolicznych gór (to jeszcze Przedgórze Sudeckie, ale blisko stąd w Góry Kaczawskie). W zamku jest też niewielka wystawa z modelami śląskich warowni i eksponatami historycznymi poświęconymi wojnom husyckim. I klasyczny zestaw, dziedziniec, studnia, katapulta, dyby, armaty. Z murów zamku widać drugi pobliski zamek Świny. Samo miasto dość senne. Kilka lodziarni. Na pochyłym rynku ratusz z wysoką wieżą. U jego stóp fontanna zwana anielską z figurką chłopczyka czytającego książkę. Niestety brak w niej wody. Dookoła kamieniczki z arkadami. W kościele parafialnym odsłonięty fragment starego malowidła ściennego. 2. Kamienna Góra. Nieco większa od Bolkowa. Muzeum Tkactwa już było nieczynne popołudniu. Dość ładny rynek z wystawą dotyczącą miast śląskich. Rynek wizytowały nawet i koronowane głowy: pruscy władcy Fryderyk Wielki i Fryderyk Wilhelm II. Ratusz znajduje się w zupełnie w innym miejscu miasta. Budowla to imponująca, trochę w stylu siedziby władz miejskich w czeskim w Libercu. Po drodze kościół parafialny otoczony dawnym cmentarzem (pozostały epitafia na murze). Malownicze uliczki po których można się leniwie pobłąkać bez celu.
3. Chełmsko Śląskie. Prawie miasto a w każdym razie na takie wygląda. Przyjeżdża się tutaj dla drewnianych domków tkaczy zwanych 12 apostołów. Chociaż jest ich tylko 11. To w bocznej uliczce odchodzącej od rynku. Na głównym placu spotykamy natomiast dziwny wiejski korowód. Potem wyjaśniło się, że przyjechali filmowcy i kręcą film o regionie. Kamer nie widziałem, ale może to były dopiero jakieś próby i przymiarki. Ponad rynkiem stoi duży kościół parafialny z cmentarzem przy wejściu (niemieckie groby). Jedno z epitafiów przedstawia niemowlę - zawiniątko. Jest to zdaje się mimo swojej wielkości kościół filialny, co jest poniekąd świadectwem degradacji Chełmska. Mimo wszystko to bardzo urokliwy i autentyczny zakątek Sudetów. 4. Krzeszów - zespół klasztorny może i na miarę wpisu do UNESCO, chociaż w Czechach takich jest pewnie z kilka. Obsługa jednak na poziomie sudeckiej wioski. Brak informacji co jest płatne a co nie. Drzwi otwarte, więc obejrzałem sobie z grubsza kościół. Przy wejściu tabliczka z zakazem robienia zdjęć. Trafiam na scenę w której zgred drze się na jakiegoś turystę który zdjęcie jednak zrobił. To już budzi mój lekki niesmak. To jest kościół a nie tancbuda. Więc nie fotografuję. Obejrzałem sobie z grubsza świątynię. Przy ołtarzu trafiłem jednak na czepialskiego zgreda. Jednak nie wolno się rozglądać po bokach, bo wejść można tylko na modlitwę. Inaczej zapłać. A i wtedy co ciekawe można fotografować. A znaki przy wejściu temu przeczą. I skąd ja mam to wszystko wiedzieć? Na zachodzie nie tak się to robi. Wydziela się osobne wejście i osobny sektor dla modlących się. Kościół jest dostatecznie duży, aby można to uskutecznić. Tak było np. w katedrze w Toledo. A informacje są podane jasno na tablicy przy wejściu i tego się potem trzymamy. A tak to musztarda po obiedzie, więc na tym zakończyłem zwiedzanie kompleksu. W budce z lodami nie mają jak wydać reszty z 50 zł. Trochę dziwne, że im nie zależy na kliencie. Syndrom Zakopanego?
1. Bolków. Zamek bardzo malowniczy, choć w konfrontacji z Chojnikiem i Grodźcem okazał się chyba najmniej ciekawy. Ale to jedna z twierdz księstwa świdnicko-jaworskiego, które z piastowskiego Śląska najdłużej trzymało się przy Polsce. Zwiedzić na pewno warto. Oryginalna jest na pewno "dziobata" wieża. Taki unikalny kształt miał wzmocnić jej walory obronne i dopasowywał się do lokalnej konfiguracji terenu. Z tarasu na jej szczycie rozciąga się panorama zarówno położonego w dole miasteczka jak i okolicznych gór (to jeszcze Przedgórze Sudeckie, ale blisko stąd w Góry Kaczawskie). W zamku jest też niewielka wystawa z modelami śląskich warowni i eksponatami historycznymi poświęconymi wojnom husyckim. I klasyczny zestaw, dziedziniec, studnia, katapulta, dyby, armaty. Z murów zamku widać drugi pobliski zamek Świny. Samo miasto dość senne. Kilka lodziarni. Na pochyłym rynku ratusz z wysoką wieżą. U jego stóp fontanna zwana anielską z figurką chłopczyka czytającego książkę. Niestety brak w niej wody. Dookoła kamieniczki z arkadami. W kościele parafialnym odsłonięty fragment starego malowidła ściennego. 2. Kamienna Góra. Nieco większa od Bolkowa. Muzeum Tkactwa już było nieczynne popołudniu. Dość ładny rynek z wystawą dotyczącą miast śląskich. Rynek wizytowały nawet i koronowane głowy: pruscy władcy Fryderyk Wielki i Fryderyk Wilhelm II. Ratusz znajduje się w zupełnie w innym miejscu miasta. Budowla to imponująca, trochę w stylu siedziby władz miejskich w czeskim w Libercu. Po drodze kościół parafialny otoczony dawnym cmentarzem (pozostały epitafia na murze). Malownicze uliczki po których można się leniwie pobłąkać bez celu.
3. Chełmsko Śląskie. Prawie miasto a w każdym razie na takie wygląda. Przyjeżdża się tutaj dla drewnianych domków tkaczy zwanych 12 apostołów. Chociaż jest ich tylko 11. To w bocznej uliczce odchodzącej od rynku. Na głównym placu spotykamy natomiast dziwny wiejski korowód. Potem wyjaśniło się, że przyjechali filmowcy i kręcą film o regionie. Kamer nie widziałem, ale może to były dopiero jakieś próby i przymiarki. Ponad rynkiem stoi duży kościół parafialny z cmentarzem przy wejściu (niemieckie groby). Jedno z epitafiów przedstawia niemowlę - zawiniątko. Jest to zdaje się mimo swojej wielkości kościół filialny, co jest poniekąd świadectwem degradacji Chełmska. Mimo wszystko to bardzo urokliwy i autentyczny zakątek Sudetów. 4. Krzeszów - zespół klasztorny może i na miarę wpisu do UNESCO, chociaż w Czechach takich jest pewnie z kilka. Obsługa jednak na poziomie sudeckiej wioski. Brak informacji co jest płatne a co nie. Drzwi otwarte, więc obejrzałem sobie z grubsza kościół. Przy wejściu tabliczka z zakazem robienia zdjęć. Trafiam na scenę w której zgred drze się na jakiegoś turystę który zdjęcie jednak zrobił. To już budzi mój lekki niesmak. To jest kościół a nie tancbuda. Więc nie fotografuję. Obejrzałem sobie z grubsza świątynię. Przy ołtarzu trafiłem jednak na czepialskiego zgreda. Jednak nie wolno się rozglądać po bokach, bo wejść można tylko na modlitwę. Inaczej zapłać. A i wtedy co ciekawe można fotografować. A znaki przy wejściu temu przeczą. I skąd ja mam to wszystko wiedzieć? Na zachodzie nie tak się to robi. Wydziela się osobne wejście i osobny sektor dla modlących się. Kościół jest dostatecznie duży, aby można to uskutecznić. Tak było np. w katedrze w Toledo. A informacje są podane jasno na tablicy przy wejściu i tego się potem trzymamy. A tak to musztarda po obiedzie, więc na tym zakończyłem zwiedzanie kompleksu. W budce z lodami nie mają jak wydać reszty z 50 zł. Trochę dziwne, że im nie zależy na kliencie. Syndrom Zakopanego?