Śląskie: Polski i czeski Cieszyn 3 stycznia 2020
: 4 sty 2020, o 11:43
Tradycyjnie od kilku lat pierwsza moja wycieczka w roku jest do jakiegoś miasta. Po Kielcach, Bielsku-Białej, Zabrzu, Nowym Sączu i Rybniku przyszła kolej na Cieszyn. Byłem tam jakieś kilkanaście lat temu, tym razem zwiedziłem miasto dokładniej, choć zawsze coś tam jeszcze pozostało. Styczniowe wycieczki mają to do siebie, że przy krótkim dniu wschód słońca wypada gdzieś na trasie. Tym razem wypadł za Bielskiem a trochę czerwonawe słoneczko pojawiło się dokładnie w Bramie Wilkowickiej. Szkoda, że autobus jechał szybko a przy drodze jest pełno zabudowań i zadrzewień tak, że nici ze zdjęcia. Z nowego dworca w Cieszynie droga do centrum miasta prowadzi pod górę. Cieszyn faktycznie wydaje się bardzo ciekawy. W centrum panuje zróżnicowana architektura. Kamienice są różnych wysokości i z różnych wieków.
Jest na czym oko zawiesić a także obiektyw aparatu.
Osobliwością miasta jest także ulica Głęboka prowadząca z rynku pod wzgórze zamkowe. Chyba tylko Kanonicza w Krakowie daje podobne wrażenie wąwozu otoczonego skałami kamienic.
Przy Głębokiej są dodatkowo przedproża co potęguje takie wrażenie. Nie można zapominać o Starym Targu z uroczą figurką Matki Boskiej, o studni Trzech Braci z którą związana jest legenda o założeniu miasta.
Fara miejska czyli kościół św Marii Magdaleny mieści grobowiec jednego z miejscowych książąt - Przemysława Noszaka. Jest tam też ruchoma szopka.
Osobną kwestią jest położona w dole dzielnica Przykopa zwana cieszyńską Wenecją. Szkoda tylko, że rozmaite kramiki, karczmy i sklepy z pamiątkami są tam pozamykane.
Podobnie nie funkcjonuje już niestety jarmark świąteczny na głównym rynku. Pokręciłem się po starówce zaglądając praktycznie w każdą uliczkę. Zresztą zwiedzanie zabytkowych miast to takie snucie się w labiryncie zaułków.
Niby był jakiś plan na trasę, ale i tak chodzi się inaczej, bo często o tym czy skręcić tu lub tam decyduje chwilowy impuls. Do Muzeum Śląska Cieszyńskiego nie wstąpiłem. Cena 20 zł za wystawę regionalną trochę jednak zniechęca. Obejrzałem tylko za darmo Park Pokoju przy pałacu Larischów oraz wewnętrzny dziedziniec. Tu i tam lapidarium rzeźby.
Na wzgórzu zamkowym odwiedziłem Wieżę Piastowską podziwiając widok na miasto oraz Beskidy.
Na północy za granicznym Mostem Pokoju widać też stamtąd zakłady Zagłębia Ostrawskiego oraz Karwinę.
Udało mi się też zdobyć klucz do rotundy.
Wewnątrz jest trochę jakby zbyt "nowoczesna".
W Cieszynie mamy też sporo kamiennych rzeźb sakralnych zdobiących miasto. O Matce Boskiej ze Starego Targu wspomniałem, ale ciekawe są także tutejsze Nepomuki. Znalazłem trzy: jeden przy kościele św. Jerzego, drugi na Górnym Rynku a trzeci najbardziej okazały już po czeskiej stronie.
Do Czeskiego Cieszyna idzie się głównie na zakupy.
Poza tym miasto to jest chyba w całości wybudowane w latach międzywojennych i jego architektura jest w odróżnieniu od przeciwległej strony rzeki dość jednolita. Klimat jest też bardziej sterylny niż w Polsce.
W ostatnich latach rewitalizacji poddano dwa obszary po obu stronach rzeki (tablice o nazwie Revitalpark): park zamkowy w Cieszynie a po czeskiej stronie tzw. Masarykovy Sady.
Przy nich neogotycki kościół Najświętszego Serca Jezusowego. Wewnątrz zamknięty. Drugi teren to parki w południowej części miasta nad Olzą i Puńcówką. W parku Adama Sikory po czeskiej stronie jest staw z wodnikiem szuwarkiem oraz miniatura Wieży Piastowskiej wystawiona bodaj jeszcze przez Polaków w czasach, gdy Zaolzie należało do nas.
Oba brzegi rzeki łączy nowa kładka zwana Mostem Sportowym.
Na dworcu w Czeskim Cieszynie dopadło mnie takie uczucie przygody. Bo bez wątpienia można stąd ruszyć w szerszy świat. Dworzec odwiedza dziennie dobre 50 pociągów. Są dalekobieżne do Pragi i Koszyc. Można jechać do Ostrawy czy Ołomuńca. Wiele jest też połączeń na Słowację i skromna nitka do polskiego Cieszyna. Naprzeciwko dworca duży hotel o swojskiej nazwie Piast.
Do Polski wracam jednak na piechotę. Po drodze przechodzę już za Olzą lasek miejski znany z zielonych kwiatków Cieszynianki wiosennej (Hacquetia epipactis). Niestety w styczniu rosną co najwyżej zielone liście.
Na skraju lasu na skarpie jest pomnik Mieszka, nie tego z Wielkopolski pierwszego naszego historycznego władcy, tylko lokalnego księcia.
Potem mijam największy w Polsce zbór ewangelicki - kościół jezusowy na szlaku kościelnym.
Na tablicy przy alumneum jest informacja o 3-letniej pielgrzymce protestantów.
Specjalny autobus odwiedził w tym czasie kilkadziesiąt miast w Europie (w Polsce Cieszyn i Wrocław). W kilku z nich byłem, w większości jednak nie. Byłaby to z pewnością długa i ciekawa trasa turystyczna: Niemcy, Austria, Szwajcaria, Holandia, Włochy, Czechy, Słowacja, Węgry, Słowenia, Rumunia, Anglia, Irlandia, Dania, Norwegia, Szwecja, Finlandia i Łotwa. Kto wie może w tym roku trafię chociaż do jednego z miast z tej listy.