Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od prawie 15 lat!
Relacja: Radom, Puszcza Kozienicka i nie tylko. Wrzesień 2017
Regulamin forum
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Województwo: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Małopolskie: Czchów (08.07.2020)
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Województwo: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Małopolskie: Czchów (08.07.2020)
Relacja: Radom, Puszcza Kozienicka i nie tylko. Wrzesień 2017
Kilka dni na południowym Mazowszu. To jedna z istniejących gdzieś tam w moich planach średniodystansowych, trzy-czterodniowych wycieczek a przy tym destynacja jak najbardziej nieoczywista - region nie do końca turystyczny, choć posiadający wiele ciekawych miejsc i atrakcji krajoznawczych. Noclegi miałem w Garbatce-Letnisko. To taki dawny kurort na skraju Puszczy Kozienickiej z kilkoma starymi drewnianymi willami. Ośrodek nad niewielkim leśnym stawem oferuje domki kempingowe oraz pokoje przy recepcji. Ponieważ obłożenie o tej porze roku jest tam już małe, więc na swoje potrzeby miałem domek czteroosobowy z łazienką i dwoma pokojami dogrzewanymi piecykiem, a nawet szerokie małżeńskie łóżko. Pogoda niestety była nienajlepsza, zachmurzenie i częsty deszcz. Na szczęście mało intensywny i z przerwami. W ostatni dzień już ładnie, choć chłodno. W każdym razie plany zrealizowałem codziennie urządzając dość długie kilkunastokilometrowe trasy piesze połączone ze zwiedzaniem kilku miejscowości. Byłem m.in. w Radomiu, Puławach, Czarnolesie, Kozienicach, Sieciechowie i Iłży.
Szerszy opis w kolejnych odcinkach. Na początek parę nieoczywistych mazowieckich krajobrazów uchwyconych gdzieś po drodze.
Szerszy opis w kolejnych odcinkach. Na początek parę nieoczywistych mazowieckich krajobrazów uchwyconych gdzieś po drodze.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Relacja: Radom, Puszcza Kozienicka i nie tylko. Wrzesień 2017
Na początek Radom
Centrum miasta wędrowało przez wieki z miejsca na miejsce. Pod tym względem Radom jest chyba rekordzistą Polski. Pierwsza osada istniała gdzieś na łąkach w dolinie Mlecznej w miejscu bliżej nieoznaczonym. Około X wieku powstało grodzisko na Piotrówce. W 1155 roku osada ta została wspomniana po raz pierwszy w dokumencie pisanym. Dzisiaj Piotrówka to duża łąka biorąca nazwę od istniejącego tu w średniowieczu kościoła. I nieco zatarte ślady wałów. Niedługo potem gród przeniósł się kawałeczek dalej na wschód w rejon dzisiejszego placu o nazwie Stare Miasto. Tutaj do dziś zachował się gotycki kościół św. Wacława, ale plac otaczają współczesne domki jednorodzinne do spółki z jakimiś drobnymi magazynami czy fabryczkami. Faktyczna radomska starówka nazywa się obecnie Miastem Kazimierzowskim bo założył je Kazimierz Wielki. W dzielnicy zachowało się oczywiście dość wiele pamiątek przeszłości, ale roli centrum z pewnością już nie pełni. To raczej taki krakowski Kazimierz, dawniej zamieszkany przez Żydów, zdegradowany po wojnie i jeszcze do dziś nie mogący sobie z tą złą przeszłością poradzić. Bez wątpienia to dzielnica z dużym potencjałem, na razie jednak prawie pusta. W takim względzie dość dziwne wrażenie robi rynek. Handel i usługi wkraczają tu nieśmiało a jedno czy dwa muzea raczej ruchu nie robią. Zachodnie zrujnowane krańce opanowuje już niestety dzika deweloperka. Rudery znikają pod atakiem buldożerów, ale zamiast nich pojawiają się bezwyrazowe blokhauzy zupełnie nie dostosowane do charakteru miejsca. W kierunku środmieścia prowadzi ulica Rwańska i tam zaczyna się coś dziać, aczkolwiek tylko od fasady. Bo wnętrza podwórek w stanie koszmarnym. Gdyby Radom był stolicą województwa pewnie szybciej by się modernizował a tak jest w pewnym zawieszeniu - na powiat to miasto zdecydowanie za duże. Dzisiejsze centrum zlokalizować trzeba gdzieś na deptaku zwanym ulicą Żeromskiego. Przy placu Konstytucji naprzeciw kościoła garnizonowego jest zakątek z ruchomą fontanną i kilkupiętrową widownią. Przy ulicy jest też najwięcej sklepów, kawiarenek i lokali gastronomicznych. Kawałek wyżej mamy duży gmach Urzędu Miejskiego na placu noszącym imię bodaj Jana Kochanowskiego od stojącego tu na skraju parku pomnika renesansowego poety. Oprócz niego z samym Radomiem związany jest urodzeniem malarz Jacek Malczewski, którego pomnik stoi przed budynkiem Resursy. Radom ma kilka historycznych kościołów - najstarszy św. Wacława stoi na Starym Mieście. Nowszy, ale również gotycki pw. Św. Jana Chrzciciela znajduje się przy ulicy Rwańskiej w dzielnicy kazimierzowskiej. Wyróżnia się wysoką wieżą niedawno odremontowaną. Warto jeszcze wspomnieć o klasztorze Bernardynów w refektarzu którego redagowano konstytucję nihil novi uchwaloną na sejmie zwołanym tutaj w 1505 roku. Nowsza, ale niezwykle monumentalna jest radomska katedra. Dwie bliźniacze wieże bardzo podobne są do krakowskiej hejnalicy. Wnętrze przypomina natomiast świątynie francuskie z witrażami i pastelowym malarstwem ściennym. Na zewnątrz stoją dwa posągi: Jana Pawła II z krzyżem oraz kardynała Wyszyńskiego z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. W trakcie spaceru odwiedziłem jeszcze 2 miejskie parki: Kościuszki miedzy katedrą a placem Kochanowskiego oraz tzw. Stary Ogród nad Mleczną po północno-zachodniej stronie dawnego Miasta Kazimierzowskiego. Dość osobliwym parkiem są długie Planty Radomskie powstałe po przesklepieniu dawnego potoku. Przy nich znajduje się miejski stadion, a nieco w bok na skwerze przy dawnych zakładach broni nieformalny symbol miasta posąg Łucznika.
Centrum miasta wędrowało przez wieki z miejsca na miejsce. Pod tym względem Radom jest chyba rekordzistą Polski. Pierwsza osada istniała gdzieś na łąkach w dolinie Mlecznej w miejscu bliżej nieoznaczonym. Około X wieku powstało grodzisko na Piotrówce. W 1155 roku osada ta została wspomniana po raz pierwszy w dokumencie pisanym. Dzisiaj Piotrówka to duża łąka biorąca nazwę od istniejącego tu w średniowieczu kościoła. I nieco zatarte ślady wałów. Niedługo potem gród przeniósł się kawałeczek dalej na wschód w rejon dzisiejszego placu o nazwie Stare Miasto. Tutaj do dziś zachował się gotycki kościół św. Wacława, ale plac otaczają współczesne domki jednorodzinne do spółki z jakimiś drobnymi magazynami czy fabryczkami. Faktyczna radomska starówka nazywa się obecnie Miastem Kazimierzowskim bo założył je Kazimierz Wielki. W dzielnicy zachowało się oczywiście dość wiele pamiątek przeszłości, ale roli centrum z pewnością już nie pełni. To raczej taki krakowski Kazimierz, dawniej zamieszkany przez Żydów, zdegradowany po wojnie i jeszcze do dziś nie mogący sobie z tą złą przeszłością poradzić. Bez wątpienia to dzielnica z dużym potencjałem, na razie jednak prawie pusta. W takim względzie dość dziwne wrażenie robi rynek. Handel i usługi wkraczają tu nieśmiało a jedno czy dwa muzea raczej ruchu nie robią. Zachodnie zrujnowane krańce opanowuje już niestety dzika deweloperka. Rudery znikają pod atakiem buldożerów, ale zamiast nich pojawiają się bezwyrazowe blokhauzy zupełnie nie dostosowane do charakteru miejsca. W kierunku środmieścia prowadzi ulica Rwańska i tam zaczyna się coś dziać, aczkolwiek tylko od fasady. Bo wnętrza podwórek w stanie koszmarnym. Gdyby Radom był stolicą województwa pewnie szybciej by się modernizował a tak jest w pewnym zawieszeniu - na powiat to miasto zdecydowanie za duże. Dzisiejsze centrum zlokalizować trzeba gdzieś na deptaku zwanym ulicą Żeromskiego. Przy placu Konstytucji naprzeciw kościoła garnizonowego jest zakątek z ruchomą fontanną i kilkupiętrową widownią. Przy ulicy jest też najwięcej sklepów, kawiarenek i lokali gastronomicznych. Kawałek wyżej mamy duży gmach Urzędu Miejskiego na placu noszącym imię bodaj Jana Kochanowskiego od stojącego tu na skraju parku pomnika renesansowego poety. Oprócz niego z samym Radomiem związany jest urodzeniem malarz Jacek Malczewski, którego pomnik stoi przed budynkiem Resursy. Radom ma kilka historycznych kościołów - najstarszy św. Wacława stoi na Starym Mieście. Nowszy, ale również gotycki pw. Św. Jana Chrzciciela znajduje się przy ulicy Rwańskiej w dzielnicy kazimierzowskiej. Wyróżnia się wysoką wieżą niedawno odremontowaną. Warto jeszcze wspomnieć o klasztorze Bernardynów w refektarzu którego redagowano konstytucję nihil novi uchwaloną na sejmie zwołanym tutaj w 1505 roku. Nowsza, ale niezwykle monumentalna jest radomska katedra. Dwie bliźniacze wieże bardzo podobne są do krakowskiej hejnalicy. Wnętrze przypomina natomiast świątynie francuskie z witrażami i pastelowym malarstwem ściennym. Na zewnątrz stoją dwa posągi: Jana Pawła II z krzyżem oraz kardynała Wyszyńskiego z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. W trakcie spaceru odwiedziłem jeszcze 2 miejskie parki: Kościuszki miedzy katedrą a placem Kochanowskiego oraz tzw. Stary Ogród nad Mleczną po północno-zachodniej stronie dawnego Miasta Kazimierzowskiego. Dość osobliwym parkiem są długie Planty Radomskie powstałe po przesklepieniu dawnego potoku. Przy nich znajduje się miejski stadion, a nieco w bok na skwerze przy dawnych zakładach broni nieformalny symbol miasta posąg Łucznika.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Relacja: Radom, Puszcza Kozienicka i nie tylko. Wrzesień 2017
Miłośnikiem Radomia nie jestem jakoś specjalnie, ale relacja zapowiada się ciekawie.
Czekam na Puszczę Kozienicką.
Czekam na Puszczę Kozienicką.
Relacja: Radom, Puszcza Kozienicka i nie tylko. Wrzesień 2017
Tereny dla mnie nieznane, z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
"...wobec potęgi gór prościej odkrywa się siebie, a przynajmniej to, że większość granic i lęków to tylko ułomność naszego umysłu, poza którą zaczyna się wolność..."
Relacja: Radom, Puszcza Kozienicka i nie tylko. Wrzesień 2017
Radom uważam za jedno z miast Polski, które potencjał turystyczny ma ogromny, ale niestety nie potrafi go wykorzystać.
Z ciekawostek:
- mają ładny skansen - tłumów brak
- ulica Rwańska (w całej Polsce poza Radomiem taka nazwa jest jeszcze w Piotrkowie Trybunalskim i z tego co wiem to by było na tyle)
- pierwszy pomnik Lecha Kaczyńskiego (z żoną) powstał w Radomiu (prezydent podobny zupełnie do nikogo)
- kościół garnizonowy to dawna cerkiew
- pierwotnie mieli być w świętokrzyskim i liczyli na to że będą jego stolicą (wszak Radom większy, starszy i ważniejszy historycznie od Kielc), a że nie zostali to poprosili o przeprowadzkę do mazowieckiego (może tu zostaną stolicą po ewentualnym wyłączeniu Warszawy - choć Płock może z nimi wygrać)
Według mnie warto tam pojechać i trochę pomyszkować.
Knajp do wyboru i koloru.
Z ciekawostek:
- mają ładny skansen - tłumów brak
- ulica Rwańska (w całej Polsce poza Radomiem taka nazwa jest jeszcze w Piotrkowie Trybunalskim i z tego co wiem to by było na tyle)
- pierwszy pomnik Lecha Kaczyńskiego (z żoną) powstał w Radomiu (prezydent podobny zupełnie do nikogo)
- kościół garnizonowy to dawna cerkiew
- pierwotnie mieli być w świętokrzyskim i liczyli na to że będą jego stolicą (wszak Radom większy, starszy i ważniejszy historycznie od Kielc), a że nie zostali to poprosili o przeprowadzkę do mazowieckiego (może tu zostaną stolicą po ewentualnym wyłączeniu Warszawy - choć Płock może z nimi wygrać)
Według mnie warto tam pojechać i trochę pomyszkować.
Knajp do wyboru i koloru.
Relacja: Radom, Puszcza Kozienicka i nie tylko. Wrzesień 2017
Puszcza Kozienicka
Kiedyś była znacznie rozleglejsza i nazywała się Radomska. Lubili w niej polować królowie, zwłaszcza Władysław Jagiełło, który w Jedlni miał swój zameczek myśliwski. Niestety nie dotrwał do naszych czasów, choć znane jest miejsce gdzie stał. Z drzew puszczańskich zbudowano słynny most łyżwowy, który spławiono Wisłą w okolice Czerwińska i nim przeszły pod Grunwald wojska polskie. Miniatura takiego mostu znajduje się na stawie w kozienickim parku obok pomnika Jagiełły i jego drużyny. Tu także w pobliżu bramy dworu stoi najstarszy pomnik świecki w Polsce - kolumna upamiętniająca narodzenie Zygmunta Starego. Akurat jego ojciec Kazimierz Jagiellończyk przebywał wraz Elżbietą Rakuszanką w tutejszym dworze chroniąc się przed epidemią, która nawiedziła Kraków. Przez puszczę biegł ważny trakt handlowy z Krakowa do Wilna - dziś prowadzą raczej mniej ważne drogi o znaczeniu lokalnym. Obecny kompleks leśny jest mocno przetrzebiony w stosunku do puszczy sprzed kilkuset lat, ale jak spojrzymy na mapę to przypomina kształtem krzyż. Ja poruszałem się mniej więcej we wschodniej i centralnej części tego krzyża. Z Garbatki urządziłem sobie 6 kilometrowy spacer przez rezerwat Krępiec. Obok wąwozu potoków Krępiec i Krypianka, jeziorek zaporowych na tej drugiej rzeczce oraz starych dębów rosnących niemalże aleją po północnej stronie rezerwatu. Druga trasa dłuższa z Kozienic do Pionek a wiec pomiędzy największymi miasteczkami regionu. Przy niej najciekawszym punktem był rezerwat Królewskie Źródła ze ścieżką dydaktyczną biegnącą drewnianymi podestami wzdłuż bagien w dolinie Zagożdżonki. Przy wejściu na ten teren duża polana z wiatami i ławami do siedzenia. Pozwoliła odczekać największy deszcz. Do samego rezerwatu prowadzi stąd droga po nasypie starej kolejki wąskotorowej przecinającej kamiennym mostem Zagożdżonkę. Dalej wzdłuż doliny Zagożdżonki mijam jeszcze rezerwat Brzeźniczka z pięknym śródleśnym rozlewiskiem rzeczki o tej nazwie. Ostatni odcinek biegnie nie kończącą się prostą szeroką drogą słusznie nazywaną Czarną ze względu na kolor nawierzchni. Mimo nie najlepszej pogody w terenie niemało ludzi, głównie grzybiarze. W Pionkach odwiedzam kościół z wieżą wzorowaną na wawelskiej i kruchta przypominającą wejście do Kościoła Mariackiego. W zachodniej części miasta mieści się stare kasyno zwane Domem pod Łabędziami przy którym znajduje się chodnik winylowych płyt upamiętniający produkcję krążków w pobliskich zakładach Pronit. Na skraju lasu w Pionkach obok budynku nadleśnictwa Kozienice jest także niewielkie arboretum z roślinami puszczy.
Kiedyś była znacznie rozleglejsza i nazywała się Radomska. Lubili w niej polować królowie, zwłaszcza Władysław Jagiełło, który w Jedlni miał swój zameczek myśliwski. Niestety nie dotrwał do naszych czasów, choć znane jest miejsce gdzie stał. Z drzew puszczańskich zbudowano słynny most łyżwowy, który spławiono Wisłą w okolice Czerwińska i nim przeszły pod Grunwald wojska polskie. Miniatura takiego mostu znajduje się na stawie w kozienickim parku obok pomnika Jagiełły i jego drużyny. Tu także w pobliżu bramy dworu stoi najstarszy pomnik świecki w Polsce - kolumna upamiętniająca narodzenie Zygmunta Starego. Akurat jego ojciec Kazimierz Jagiellończyk przebywał wraz Elżbietą Rakuszanką w tutejszym dworze chroniąc się przed epidemią, która nawiedziła Kraków. Przez puszczę biegł ważny trakt handlowy z Krakowa do Wilna - dziś prowadzą raczej mniej ważne drogi o znaczeniu lokalnym. Obecny kompleks leśny jest mocno przetrzebiony w stosunku do puszczy sprzed kilkuset lat, ale jak spojrzymy na mapę to przypomina kształtem krzyż. Ja poruszałem się mniej więcej we wschodniej i centralnej części tego krzyża. Z Garbatki urządziłem sobie 6 kilometrowy spacer przez rezerwat Krępiec. Obok wąwozu potoków Krępiec i Krypianka, jeziorek zaporowych na tej drugiej rzeczce oraz starych dębów rosnących niemalże aleją po północnej stronie rezerwatu. Druga trasa dłuższa z Kozienic do Pionek a wiec pomiędzy największymi miasteczkami regionu. Przy niej najciekawszym punktem był rezerwat Królewskie Źródła ze ścieżką dydaktyczną biegnącą drewnianymi podestami wzdłuż bagien w dolinie Zagożdżonki. Przy wejściu na ten teren duża polana z wiatami i ławami do siedzenia. Pozwoliła odczekać największy deszcz. Do samego rezerwatu prowadzi stąd droga po nasypie starej kolejki wąskotorowej przecinającej kamiennym mostem Zagożdżonkę. Dalej wzdłuż doliny Zagożdżonki mijam jeszcze rezerwat Brzeźniczka z pięknym śródleśnym rozlewiskiem rzeczki o tej nazwie. Ostatni odcinek biegnie nie kończącą się prostą szeroką drogą słusznie nazywaną Czarną ze względu na kolor nawierzchni. Mimo nie najlepszej pogody w terenie niemało ludzi, głównie grzybiarze. W Pionkach odwiedzam kościół z wieżą wzorowaną na wawelskiej i kruchta przypominającą wejście do Kościoła Mariackiego. W zachodniej części miasta mieści się stare kasyno zwane Domem pod Łabędziami przy którym znajduje się chodnik winylowych płyt upamiętniający produkcję krążków w pobliskich zakładach Pronit. Na skraju lasu w Pionkach obok budynku nadleśnictwa Kozienice jest także niewielkie arboretum z roślinami puszczy.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Relacja: Radom, Puszcza Kozienicka i nie tylko. Wrzesień 2017
Ma się tam wrażenie, że jest się w miejscu dzikim, tajemniczym, czy też ludzka łapa, czyt. ingerencja wszechobecna?
Relacja: Radom, Puszcza Kozienicka i nie tylko. Wrzesień 2017
Są miejsca urokliwe, ale raczej trudno mówić o jakiejś pierwotnej dzikości. Puszcza jest stosunkowo rozległa, bo cała trasa między Kozienicami a Pionkami to jakieś 20 km a z tego ostatnie 15 km już z pewnością cały czas w lesie. Natomiast w odróżnieniu np. od Kampinosu, gdzie zdarzają się miejsca wizualnie dzikie, np. lasy bagienne (choć w rzeczywistości nie są takie do końca) tu przeważał raczej las gospodarczy. Przy leśnej drodze często leżą jakieś bale, są ogrodzone uprawy leśne, oznaczenia dróg gospodarczych, paśniki - a szlak w pewnym miejscu przecina ruchliwą szosę Kozienice-Radom. Nie wiem jakby to wyglądało gdybym szedł na przełaj, ale tego nie zaryzykuję w nieznanym miejscu bez dokładnej mapy, tj. przynajmniej 1:10000 (mapa turystyczna Puszcza Kozienicka Compassu, która posiadałem ma skalę 1:50000). Najbardziej dzikie miejsca to chyba gęste olsy, które rosły np. przy drodze w rezerwacie Brzeźniczka oraz rezerwacie Krępiec. W takim lesie było odpowiednio ciemno i przebijanie się przez niego miałoby pewien swój nastrój. Jak napisałem powyżej pewnym zaskoczeniem byli dla mnie mimo deszczu dość liczni ludzie spotkani na drodze. Raczej nie typowi turyści, ale miejscowi grzybiarze albo leśnicy. Na Czarnej Drodze na odcinku może 6 km minęły mnie z trzy samochody i dwóch rowerzystów.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Relacja: Radom, Puszcza Kozienicka i nie tylko. Wrzesień 2017
Kochanowski, Żeromski, Leśmian
Radomskie to także miejsce związane z wieloma polskimi poetami i pisarzami. W Czarnolesie nie ma już słynnej lipy pod którą zapraszał Jan Kochanowski. Śladem po niej jest pomnik - popiersie Piotra Kochanowskiego a pod nim symboliczny sarkofag Urszuli. Nie ma też drewnianego dworu Kochanowskich. Na jego fundamentach stoi neogotycka kaplica a obok nowy dwór zbudowany kilkaset lat później przez rodzinę Jabłonowskich. Całość otacza piękny park. W nim staw oraz amfiteatr gdzie zapewne odgrywa się "Odprawę posłów greckich" a z tyłu prezentowane są rzeźby twórców ze szkoły z Radomia. Niestety muzeum zamknięte jest od kilku dni do odwołania. Zmiana ekspozycji.
W pobliskiej Policznej jest ceglany pałacyk Przeździeckich - niestety widoczny tylko zza ogrodzenia, w pobliżu ruiny dawnego browaru. Za stawami najważniejszy miejscowy zabytek kościół parafialny św. Stefana. Wygląda trochę jak wielka katedra wśród pól. Niedługo po zbudowaniu miał tu miejsce ślub Stefana Żeromskiego z Oktawią Rodkiewicz. Świadkiem był Bolesław Prus. Miejsce bez wątpienia godne do zawarcia sakramentalnego związku. Bolesław Leśmian z kolei związany był z Iłżą i domem Sunderlandów, który w owym czasie należał do jego ciotki. Poeta przyjeżdżał tu na wakacje, w tym miejscu poznał też Teodorę Lebenthal, której poświęcił cykl wierszy "W malinowym chruśniaku". Szkoda że dziś malinowych zarośli tam nie ma, ale jest ogródek w którym kiedyś mogły rosnąć.
Radomskie to także miejsce związane z wieloma polskimi poetami i pisarzami. W Czarnolesie nie ma już słynnej lipy pod którą zapraszał Jan Kochanowski. Śladem po niej jest pomnik - popiersie Piotra Kochanowskiego a pod nim symboliczny sarkofag Urszuli. Nie ma też drewnianego dworu Kochanowskich. Na jego fundamentach stoi neogotycka kaplica a obok nowy dwór zbudowany kilkaset lat później przez rodzinę Jabłonowskich. Całość otacza piękny park. W nim staw oraz amfiteatr gdzie zapewne odgrywa się "Odprawę posłów greckich" a z tyłu prezentowane są rzeźby twórców ze szkoły z Radomia. Niestety muzeum zamknięte jest od kilku dni do odwołania. Zmiana ekspozycji.
W pobliskiej Policznej jest ceglany pałacyk Przeździeckich - niestety widoczny tylko zza ogrodzenia, w pobliżu ruiny dawnego browaru. Za stawami najważniejszy miejscowy zabytek kościół parafialny św. Stefana. Wygląda trochę jak wielka katedra wśród pól. Niedługo po zbudowaniu miał tu miejsce ślub Stefana Żeromskiego z Oktawią Rodkiewicz. Świadkiem był Bolesław Prus. Miejsce bez wątpienia godne do zawarcia sakramentalnego związku. Bolesław Leśmian z kolei związany był z Iłżą i domem Sunderlandów, który w owym czasie należał do jego ciotki. Poeta przyjeżdżał tu na wakacje, w tym miejscu poznał też Teodorę Lebenthal, której poświęcił cykl wierszy "W malinowym chruśniaku". Szkoda że dziś malinowych zarośli tam nie ma, ale jest ogródek w którym kiedyś mogły rosnąć.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Relacja: Radom, Puszcza Kozienicka i nie tylko. Wrzesień 2017
U Czartoryskich w Puławach
Trwający pół dnia wypad na Lubelszczyznę, czyli na drugą stronę Wisły. Aktualnie linia kolejowa Dęblin-Lublin jest przebudowywana i zamiast pociągów jadą na tej trasie autobusy kolejowe. Zatrzymują się niestety tylko przy stacjach, co w przypadku Puław (i chyba nie tylko) oznacza trochę spaceru do centrum i głównej atrakcji miasta. Mogłyby przecież stanąć bliżej gdyby ktoś na kolei pomyślał praktycznie i przejechał przez środek miasta - ostatecznie nie jest winą PKP, że Rosjanie mieli zwyczaj budować linie żelazne relatywnie daleko od środka miasta, ale kiedy nadarza się okazja choć na moment polepszyć dojazd do celu to trzeba się nadal trzymać carskiego ukazu? Aleja Partyzantów jest prosta jak od linijki i prowadzi aż do centrum Puław, a w jej osi znajduje się dziedziniec pałacowy. Niestety to nie Paryż i nie Pola Elizejskie, choć Czartoryscy mieszkali i tam w Hotelu Lambert (ale tego dnia jeszcze obejrzę sobie Paryż!, jednak nie tu w Puławach). Tak więc spod stacji pałacu nie widać, choć to tylko 2,5 km. Same Puławy są dość zielone, ale nie są raczej ciekawe: takie większe blokowisko związane z zakładami azotowymi. Mijam Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji z krytym basenem, halą sportową, krytym kortem tenisowym, potem jakiś czas spędzam w Galerii Zielonej. Do pałacu z głównego skrzyżowania w środku miasta prowadzi cicha Aleja Królewska. Ja idę jej skrajem wzdłuż parku miejskiego w którym jest kilka pomników, fontanna oraz punkt informacji turystycznej. Docieram do pałacu otoczonego rozległym parkiem. Po reprezentacyjnym dziedzińcu z klombem i sadzawką przechadzają się pawie. Pałac mieści do spółki muzeum oraz Instytut Gleboznawstwa, Uprawy i Nawożenia. Wstęp do pałacu kosztuje 15 zł i mam wrażenie, że to trochę zbyt dużo jak na raczej skromną kolekcję pamiątek po Czartoryskich. Pięć sal i dość zaniedbana klatka schodowa. Na początek drzewo genealogiczne Czartoryskich z którego wynika, że ród ten nadal jest w rozkwicie. Trochę dzieł sztuki ze wspomnianego hotelu Lambert, jakieś mniej lub bardziej autentyczne pamiątki z przeszłości, tarcze wotywne itp. Eksponaty podobne do tego co można oglądać w krakowskim Muzeum Czartoryskich. W cenie jest także wstęp do dwóch obiektów parkowych: Świątyni Sybilli oraz Domku Gotyckiego. Lepiej prezentują się jednak z zewnątrz aniżeli wewnątrz (chociaż wnętrze Domu Gotyckiego klimatyczne). To że są w ogóle pilnowane wynika chyba z faktu, że inaczej padłyby ofiarą wandali jak dość zdewastowana dawna Brama Rzymska. Niestety zaniedbana jest cała południowa część parku, tzw. dzika promenada biegnąca od tajemniczego sarkofagu na pagórku. Po rozległym terenie zielonym położonym na dwóch poziomach warto się jednak przespacerować nawet w taki pochmurny dzień. Z tarasu nad skarpą wiślaną rozciągają się widoki na niższe piętro parku, staw, tzw. Kępę i domy wsi Sadłowice na drugim brzegu Wisły. Oprócz wymienionych wcześniej budowli w parku jest jeszcze żółty domek i schody angielskie przypominające trochę szeroką rynnę ceglaną nakrytą łukowymi daszkami. Na samym południowym krańcu założenia stoi pałacyk Marynki zbudowany dla córki Izabeli Czartoryskiej Marii Wirtemberskiej. Nad wejściem można sobie poczytać łacińską sentencję z Horacego: "Ten zakątek najbardziej ze wszystkich się do mnie uśmiecha". Już poza parkiem stoi Domek Grecki do którego dobudowano w czasach współczesnych budynek biblioteki miejskiej.
Trwający pół dnia wypad na Lubelszczyznę, czyli na drugą stronę Wisły. Aktualnie linia kolejowa Dęblin-Lublin jest przebudowywana i zamiast pociągów jadą na tej trasie autobusy kolejowe. Zatrzymują się niestety tylko przy stacjach, co w przypadku Puław (i chyba nie tylko) oznacza trochę spaceru do centrum i głównej atrakcji miasta. Mogłyby przecież stanąć bliżej gdyby ktoś na kolei pomyślał praktycznie i przejechał przez środek miasta - ostatecznie nie jest winą PKP, że Rosjanie mieli zwyczaj budować linie żelazne relatywnie daleko od środka miasta, ale kiedy nadarza się okazja choć na moment polepszyć dojazd do celu to trzeba się nadal trzymać carskiego ukazu? Aleja Partyzantów jest prosta jak od linijki i prowadzi aż do centrum Puław, a w jej osi znajduje się dziedziniec pałacowy. Niestety to nie Paryż i nie Pola Elizejskie, choć Czartoryscy mieszkali i tam w Hotelu Lambert (ale tego dnia jeszcze obejrzę sobie Paryż!, jednak nie tu w Puławach). Tak więc spod stacji pałacu nie widać, choć to tylko 2,5 km. Same Puławy są dość zielone, ale nie są raczej ciekawe: takie większe blokowisko związane z zakładami azotowymi. Mijam Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji z krytym basenem, halą sportową, krytym kortem tenisowym, potem jakiś czas spędzam w Galerii Zielonej. Do pałacu z głównego skrzyżowania w środku miasta prowadzi cicha Aleja Królewska. Ja idę jej skrajem wzdłuż parku miejskiego w którym jest kilka pomników, fontanna oraz punkt informacji turystycznej. Docieram do pałacu otoczonego rozległym parkiem. Po reprezentacyjnym dziedzińcu z klombem i sadzawką przechadzają się pawie. Pałac mieści do spółki muzeum oraz Instytut Gleboznawstwa, Uprawy i Nawożenia. Wstęp do pałacu kosztuje 15 zł i mam wrażenie, że to trochę zbyt dużo jak na raczej skromną kolekcję pamiątek po Czartoryskich. Pięć sal i dość zaniedbana klatka schodowa. Na początek drzewo genealogiczne Czartoryskich z którego wynika, że ród ten nadal jest w rozkwicie. Trochę dzieł sztuki ze wspomnianego hotelu Lambert, jakieś mniej lub bardziej autentyczne pamiątki z przeszłości, tarcze wotywne itp. Eksponaty podobne do tego co można oglądać w krakowskim Muzeum Czartoryskich. W cenie jest także wstęp do dwóch obiektów parkowych: Świątyni Sybilli oraz Domku Gotyckiego. Lepiej prezentują się jednak z zewnątrz aniżeli wewnątrz (chociaż wnętrze Domu Gotyckiego klimatyczne). To że są w ogóle pilnowane wynika chyba z faktu, że inaczej padłyby ofiarą wandali jak dość zdewastowana dawna Brama Rzymska. Niestety zaniedbana jest cała południowa część parku, tzw. dzika promenada biegnąca od tajemniczego sarkofagu na pagórku. Po rozległym terenie zielonym położonym na dwóch poziomach warto się jednak przespacerować nawet w taki pochmurny dzień. Z tarasu nad skarpą wiślaną rozciągają się widoki na niższe piętro parku, staw, tzw. Kępę i domy wsi Sadłowice na drugim brzegu Wisły. Oprócz wymienionych wcześniej budowli w parku jest jeszcze żółty domek i schody angielskie przypominające trochę szeroką rynnę ceglaną nakrytą łukowymi daszkami. Na samym południowym krańcu założenia stoi pałacyk Marynki zbudowany dla córki Izabeli Czartoryskiej Marii Wirtemberskiej. Nad wejściem można sobie poczytać łacińską sentencję z Horacego: "Ten zakątek najbardziej ze wszystkich się do mnie uśmiecha". Już poza parkiem stoi Domek Grecki do którego dobudowano w czasach współczesnych budynek biblioteki miejskiej.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Relacja: Radom, Puszcza Kozienicka i nie tylko. Wrzesień 2017
Paryż na Powiślu
Paryż... Nim jednak tam dojdę jestem znów w Dęblinie i przez remontowany most na Wiśle przedzieram się na drugi brzeg. Pod resztki fortu Gorczakowa broniącego przyczółka mostowego. W 1944 roku trwała tu dramatyczna walka o utrzymanie przedmościa jako punktu wypadowego do dalszej ofensywy. Tablica informacyjna opisuje dramatyczną relację żołnierza polskiego, który kilka chwil potem najprawdopodobniej zginął. Pamiątkowa płyta. Za znakami zielonymi ruszam wzdłuż wału wiślanego. Widoki z niego trochę jednak rozczarowały. Spodziewałem się panoramy położonej na drugim brzegu Wisły Stężycy, ale wgląd na główny nurt zasłoniła duża kępa z wysokimi drzewami. Trochę też jednak nie doceniłem odległości. Szlak kluczy po terasie nadzalewowej i w sumie nabija chyba te kilkanaście kilometrów. Wzdłuż głównej drogi z Zajezierza do Sieciechowa byłoby może 5. A tak trzeba obchodzić rozmaite potoczki równoległe do koryta Wisły. Niektóre całkiem szerokie lub rozlane. W efekcie po jakimś czasie mam świadomość, że na popołudniowy pociąg do Garbatki już nie zdążę. Mam za to więcej czasu na spacer. Do stacji Bąkowiec wystarczy dotrzeć na godzinę 20.00. Kraina rolnicza. Zdobywam nawet łupy. Chłop zwoził furmanką górę papryk z pola i trochę mu się wysypało na drogę. Gdybym wszystko zebrał starczyłoby na leczo. Spod cmentarza w Kępicach jest już blisko do starego klasztoru benedyktyńskiego pod Sieciechowem (miejscowość nazywa się adekwatnie - Opactwo). Miejsce jest historyczne. Kiedyś Konrad Mazowiecki więził tu swego krewniaka Bolesława Wstydliwego wraz z matką Grzymisławą. W czasie gdy obaj panowie rywalizowali o tron krakowski. Z potyczki zwycięsko wyszedł i tak ten drugi. Sam kościół jest nowszy, na oko późnobarokowy. Zachowała się ruina starego skrzydła klasztornego, być może jeszcze z czasów średniowiecza. Stąd już blisko do Sieciechowa - miasteczka zawdzięczającego swą nazwę możnemu palatynowi z czasów rządów Władysława Hermana. Jak wiele miejscowości w tej okolicy prawa miejskie utracił Sieciechów po powstaniu styczniowym. Ale już wcześniej gdy Wisła zmieniła bieg mocno podupadł. Dzisiaj jest tu podłużny rynek z parterowymi domkami wokoło (najstarszy wg napisu pochodzi z 1936 roku). Barokowy kościół parafialny i kilka uliczek. Główną ciągną TIR-y w kierunku Kozienic. Za kościołem jest natomiast dość ładna uliczka o nazwie Paryż. Z rzędem starych domków. Skąd takie skojarzenie nie wiem. Na jej zapleczu rozciąga się malownicze starorzecze Wisły, czyli jezioro Czaple - taka tutejsza Sekwana. Ktoś tam nawet pływa łódką wśród sitowia. W południowej części wsi jest izba regionalno-historyczna, wygląda jakby miejsce dosięgnął jakiś kataklizm. Wolno idę w kierunku zagubionej wśród łąk stacyjki Bąkowiec. Do Garbatki jest stąd jakieś 12 km przez las - postanawiam jednak zaczekać jakąś godzinę na wieczorny pociąg. Trochę się wypogadza, nie na tyle jednak, aby obejrzeć stąd zachód słońca.
Paryż... Nim jednak tam dojdę jestem znów w Dęblinie i przez remontowany most na Wiśle przedzieram się na drugi brzeg. Pod resztki fortu Gorczakowa broniącego przyczółka mostowego. W 1944 roku trwała tu dramatyczna walka o utrzymanie przedmościa jako punktu wypadowego do dalszej ofensywy. Tablica informacyjna opisuje dramatyczną relację żołnierza polskiego, który kilka chwil potem najprawdopodobniej zginął. Pamiątkowa płyta. Za znakami zielonymi ruszam wzdłuż wału wiślanego. Widoki z niego trochę jednak rozczarowały. Spodziewałem się panoramy położonej na drugim brzegu Wisły Stężycy, ale wgląd na główny nurt zasłoniła duża kępa z wysokimi drzewami. Trochę też jednak nie doceniłem odległości. Szlak kluczy po terasie nadzalewowej i w sumie nabija chyba te kilkanaście kilometrów. Wzdłuż głównej drogi z Zajezierza do Sieciechowa byłoby może 5. A tak trzeba obchodzić rozmaite potoczki równoległe do koryta Wisły. Niektóre całkiem szerokie lub rozlane. W efekcie po jakimś czasie mam świadomość, że na popołudniowy pociąg do Garbatki już nie zdążę. Mam za to więcej czasu na spacer. Do stacji Bąkowiec wystarczy dotrzeć na godzinę 20.00. Kraina rolnicza. Zdobywam nawet łupy. Chłop zwoził furmanką górę papryk z pola i trochę mu się wysypało na drogę. Gdybym wszystko zebrał starczyłoby na leczo. Spod cmentarza w Kępicach jest już blisko do starego klasztoru benedyktyńskiego pod Sieciechowem (miejscowość nazywa się adekwatnie - Opactwo). Miejsce jest historyczne. Kiedyś Konrad Mazowiecki więził tu swego krewniaka Bolesława Wstydliwego wraz z matką Grzymisławą. W czasie gdy obaj panowie rywalizowali o tron krakowski. Z potyczki zwycięsko wyszedł i tak ten drugi. Sam kościół jest nowszy, na oko późnobarokowy. Zachowała się ruina starego skrzydła klasztornego, być może jeszcze z czasów średniowiecza. Stąd już blisko do Sieciechowa - miasteczka zawdzięczającego swą nazwę możnemu palatynowi z czasów rządów Władysława Hermana. Jak wiele miejscowości w tej okolicy prawa miejskie utracił Sieciechów po powstaniu styczniowym. Ale już wcześniej gdy Wisła zmieniła bieg mocno podupadł. Dzisiaj jest tu podłużny rynek z parterowymi domkami wokoło (najstarszy wg napisu pochodzi z 1936 roku). Barokowy kościół parafialny i kilka uliczek. Główną ciągną TIR-y w kierunku Kozienic. Za kościołem jest natomiast dość ładna uliczka o nazwie Paryż. Z rzędem starych domków. Skąd takie skojarzenie nie wiem. Na jej zapleczu rozciąga się malownicze starorzecze Wisły, czyli jezioro Czaple - taka tutejsza Sekwana. Ktoś tam nawet pływa łódką wśród sitowia. W południowej części wsi jest izba regionalno-historyczna, wygląda jakby miejsce dosięgnął jakiś kataklizm. Wolno idę w kierunku zagubionej wśród łąk stacyjki Bąkowiec. Do Garbatki jest stąd jakieś 12 km przez las - postanawiam jednak zaczekać jakąś godzinę na wieczorny pociąg. Trochę się wypogadza, nie na tyle jednak, aby obejrzeć stąd zachód słońca.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Relacja: Radom, Puszcza Kozienicka i nie tylko. Wrzesień 2017
Na koniec Iłża. Całkiem ciekawe miejsce bardziej pasujące chyba do Świętokrzyskiego niż Mazowsza. Są już tutaj całkiem spore pagórki i zamek przypominający trochę ten z Chęcin. Zachowała się główna wieża - donżon i przyziemia sporych zabudowań porozrzucanych po wierzchołku i stokach wzgórza.
W zakrytej części ruin mała wystawa poświęcona budowli i jego dawnym gospodarzom - biskupom krakowskim.
Na szczyt wieży można się wspiąć, ze względu na silny wiatr poprzestałem jednak na widoku z zewnętrznych schodów, który i tak był rozległy - na południu majaczyły wierzchołki Łysogór.
Pod nami centrum miasteczka w głębokiej dolinie Iłżanki a nad nim farma wiatrowa.
Nieco powyżej zamku na krawędzi płaskowzgórza jest tablica pamiątkowa poświęcona żołnierzom września biorącym udział w jednej z największych bitew wojny obronnej w 1939 roku. Park linowy na oko zaniedbany. Sporo pamiątek przeszłości zachowało się także na dole w samym mieście.
Wprawdzie na dzisiejszym rynku próżno szukać jakichś wyjątkowo historycznych kamienic czy ratusza, ale w okolicy zachowały się dwa gotyckie kościoły, baszta miejska pełniąca funkcję dzwonnicy kościelnej, stara kapliczka na rozstaju czy dawny młyn nad Iłżanką.
Rynek dzisiejszy nie jest de facto centrum miasta.
Przeniosło się ono jakieś 100 m dalej na szeroką przelotową ulicę z dużym parkingiem. Trzy sąsiadujące ze sobą lodziarnie. Spróbowałem w tej z włoskimi lodami. Niezłe. Jeszcze jeden ciekawy obiekt znajduje się jakieś pół kilometra od centrum miasta przy ulicy Wójtowskiej. Jest to zabytkowy kamienny piec garncarski stojący obok nowej posesji.
Niestety dojście pod niego jest zagrodzone, ale z drogi widać go całkiem dobrze.Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Relacja: Radom, Puszcza Kozienicka i nie tylko. Wrzesień 2017
Iłża wygląda bardzo zachęcająco. Mam nadzieję się do niej kiedyś wybrać. Szkoda, że nie ma połączenia kolejowego.