Beskid Mały: Hrobacza Łąka i kamieniołom w Kozach 17 marca 2024
: 18 mar 2024, o 18:55
Wiosna w górach co raz bliżej. I nawet nie chodzi o roślinność, chociaż widziałem już pierwsze fiołki tego sezonu, ale bardziej o frekwencję na szlaku.
Szlak zacząłem od osiedla Straconka spod kościoła. Czerwony Mały Szlak Beskidzki prowadzi stąd na górę Czupel, ale nie tą która jest najwyższym szczytem Beskidu Małego tylko taki pomniejszy Czupel z ładnym widokiem na Bielsko-Białą. Na Skrzycznem jeszcze trochę śniegu widać. Podobnie na Pilsku. Powyżej przy szlaku jest ciekawa ambonka pani Jolci - niestety okupowana przez wycieczkowiczów i nie chciało mi się czekać aż zejdą. Na Gaikach przy drogowskazie jest zawieszony termometr. Wskazywał tylko +2 stopnie, ale odczuwalna na pewno była wyższa. Na przekąskę odbijam na niewielką polankę poniżej Gaików. Jest poza szlakami, więc tam szczęśliwie pustki. Szlak dosyć błotnisty, w nocy zdaje się padało, ale podejrzewam, że w wielu miejscach to jeszcze błoto "pośniegowe". W jednym miejscu na grzbiecie jest spore rozlewisko a w nim para kaczek. Co je przygnało tak wysoko w góry? Widok na Hrobaczą jest spod szczytu Groniczki, chyba najwyższego na trasie. Pomiędzy tymi dwiema górami jest dość głęboka przełęcz u Panienki z ładną kapliczką. Nieco dalej odbijam jeszcze do źródełka maryjnego. Zejście tam dość karkołomne, a w sumie nic to wielkiego - skromny wypływ spod skały i kapliczka skrzynkowa na drzewie powyżej. Na Hrobaczej Łące mamy olbrzymi krzyż stalowy, który przypomina trochę słup wysokiego napięcia. Z tablicy można wyczytać różne jego parametry i historię jego powstania. Postawiony jest na wysokości 828,4 m npm. Ale mam takie wrażenie, że nie jest to kulminacja wzniesienia, która znajduje się jakieś 100-200 m dalej na wschód. Przynajmniej tak to wygląda z dołu. Tzw. Dom Turystyczny poniżej szczytu zamknięty "do odwołania". Spotkany gdzieś na szlaku miejscowy mówił, że właściciel splajtował. No w tym dniu to miałby sporo klientów. Przy budynku jest też pamiątkowy nagrobek dawnego właściciela, ale tamten umarł w 2008 roku. Z polany na południowym stoku są ładne widoki na Beskid Mały i położone w głębi najwyższe szczyty Beskidu Żywieckiego Babią Górę i Pilsko. Na dole fragment Jeziora Międzybrodzkiego na Sole. W dół schodzę nowym zielonym szlakiem, którego nie ma jeszcze na wszystkich mapach. Wąska ścieżynka prowadzi stromym stokiem - zakosami w dół w kierunku kamieniołomu. Najpierw jednak odbijam w prawo do Wilczych Stawków. Dwa jeziorka, jeśli wierzyć opisowi na stronie szlaku koziańskich ciekawostek, są pochodzenia antropogenicznego. Chociaż jak widzę dość spory obryw powyżej tego mniejszego w lesie i zatopione drzewa to raczej wydaje mi się, że to jeziora osuwiskowe. W każdym razie całkiem spore i ładne akweny. Napotkani chłopcy z wędką mówili, że pływają w nich małe karpie. Dno jest jednak mocno zamulone.
Kawałek dalej w głębi kamieniołomu jest trzecie jeziorko. Od Wilczych Stawków trzeba trochę podejść do góry. Po drodze mija się ruiny dawnej stacji kolejki towarowej oraz emblematyczną kozę strzegącą miejsca. Ładne widoki na północ. Podobno od Góry św Anny po klasztor na Bielanach w Krakowie. Z pewnością widać elektrociepłownię w Jaworznie a na horyzoncie także jakieś inne duże budowle w GOP-ie. Najbardziej rozpoznawalnym widokiem z kamieniołomu jest jednak duża odkrywka fliszowa z wyraźnym warstwowaniem, fałdem i stożkiem usypiskowym. Szlak zielony sprowadza w dół obok murowanej kapliczki w altance do miejscowości Kozy - największej wsi w Polsce liczącej ponad 12 tys. mieszkańców! W jej centrum stoi odrestaurowany pałacyk rodu Czeczów. Przy nim rośnie rozłożysty platan a na zapleczu zachował się oryginalny kopiec nakryty kamienną czapą, czyli tzw. lodownia, gdzie wkładano wielkie bryły lodu i przechowywano mięso oraz nabiał. Dawniej nie było innych lodówek. Do Krakowa wracam z Kóz pociągiem regionalnym. Niedzielnym popołudniem całkiem sporo ludzi nim podróżowało.
Dzień był ciepły i dodatkowo niedziela, więc turyści ruszyli na szlaki. Hrobacza Łąka stała się nieoczekiwanie górą ogniskową.
Pod szczytem chyba z 5 takich grupek palących ogniska na polanie, reszta niżej w koziańskim kamieniołomie. Trochę to zresztą uciążliwe - ruch jak na rynku w Bielsku - jak to określiła jedna pani na szlaku. I poza ludźmi pełno psów, które na dodatek nie za bardzo za sobą przepadają, więc co rusz jazgot. Szlak zacząłem od osiedla Straconka spod kościoła. Czerwony Mały Szlak Beskidzki prowadzi stąd na górę Czupel, ale nie tą która jest najwyższym szczytem Beskidu Małego tylko taki pomniejszy Czupel z ładnym widokiem na Bielsko-Białą. Na Skrzycznem jeszcze trochę śniegu widać. Podobnie na Pilsku. Powyżej przy szlaku jest ciekawa ambonka pani Jolci - niestety okupowana przez wycieczkowiczów i nie chciało mi się czekać aż zejdą. Na Gaikach przy drogowskazie jest zawieszony termometr. Wskazywał tylko +2 stopnie, ale odczuwalna na pewno była wyższa. Na przekąskę odbijam na niewielką polankę poniżej Gaików. Jest poza szlakami, więc tam szczęśliwie pustki. Szlak dosyć błotnisty, w nocy zdaje się padało, ale podejrzewam, że w wielu miejscach to jeszcze błoto "pośniegowe". W jednym miejscu na grzbiecie jest spore rozlewisko a w nim para kaczek. Co je przygnało tak wysoko w góry? Widok na Hrobaczą jest spod szczytu Groniczki, chyba najwyższego na trasie. Pomiędzy tymi dwiema górami jest dość głęboka przełęcz u Panienki z ładną kapliczką. Nieco dalej odbijam jeszcze do źródełka maryjnego. Zejście tam dość karkołomne, a w sumie nic to wielkiego - skromny wypływ spod skały i kapliczka skrzynkowa na drzewie powyżej. Na Hrobaczej Łące mamy olbrzymi krzyż stalowy, który przypomina trochę słup wysokiego napięcia. Z tablicy można wyczytać różne jego parametry i historię jego powstania. Postawiony jest na wysokości 828,4 m npm. Ale mam takie wrażenie, że nie jest to kulminacja wzniesienia, która znajduje się jakieś 100-200 m dalej na wschód. Przynajmniej tak to wygląda z dołu. Tzw. Dom Turystyczny poniżej szczytu zamknięty "do odwołania". Spotkany gdzieś na szlaku miejscowy mówił, że właściciel splajtował. No w tym dniu to miałby sporo klientów. Przy budynku jest też pamiątkowy nagrobek dawnego właściciela, ale tamten umarł w 2008 roku. Z polany na południowym stoku są ładne widoki na Beskid Mały i położone w głębi najwyższe szczyty Beskidu Żywieckiego Babią Górę i Pilsko. Na dole fragment Jeziora Międzybrodzkiego na Sole. W dół schodzę nowym zielonym szlakiem, którego nie ma jeszcze na wszystkich mapach. Wąska ścieżynka prowadzi stromym stokiem - zakosami w dół w kierunku kamieniołomu. Najpierw jednak odbijam w prawo do Wilczych Stawków. Dwa jeziorka, jeśli wierzyć opisowi na stronie szlaku koziańskich ciekawostek, są pochodzenia antropogenicznego. Chociaż jak widzę dość spory obryw powyżej tego mniejszego w lesie i zatopione drzewa to raczej wydaje mi się, że to jeziora osuwiskowe. W każdym razie całkiem spore i ładne akweny. Napotkani chłopcy z wędką mówili, że pływają w nich małe karpie. Dno jest jednak mocno zamulone.
Kawałek dalej w głębi kamieniołomu jest trzecie jeziorko. Od Wilczych Stawków trzeba trochę podejść do góry. Po drodze mija się ruiny dawnej stacji kolejki towarowej oraz emblematyczną kozę strzegącą miejsca. Ładne widoki na północ. Podobno od Góry św Anny po klasztor na Bielanach w Krakowie. Z pewnością widać elektrociepłownię w Jaworznie a na horyzoncie także jakieś inne duże budowle w GOP-ie. Najbardziej rozpoznawalnym widokiem z kamieniołomu jest jednak duża odkrywka fliszowa z wyraźnym warstwowaniem, fałdem i stożkiem usypiskowym. Szlak zielony sprowadza w dół obok murowanej kapliczki w altance do miejscowości Kozy - największej wsi w Polsce liczącej ponad 12 tys. mieszkańców! W jej centrum stoi odrestaurowany pałacyk rodu Czeczów. Przy nim rośnie rozłożysty platan a na zapleczu zachował się oryginalny kopiec nakryty kamienną czapą, czyli tzw. lodownia, gdzie wkładano wielkie bryły lodu i przechowywano mięso oraz nabiał. Dawniej nie było innych lodówek. Do Krakowa wracam z Kóz pociągiem regionalnym. Niedzielnym popołudniem całkiem sporo ludzi nim podróżowało.