Beskid Żywiecki: Góra Ludwiki, Hajdówka i inne. Okolice Jordanowa 22 stycznia 2023
: 22 sty 2023, o 21:12
Zima u nas jest zjawiskiem efemerycznym. W tamtym roku nie udało mi się trafić na typową zimowa aurę w czasie wycieczki, więc teraz postanowiłem uskutecznić spacerek czym prędzej nim śnieg stopnieje.
Starając się znaleźć cel wypadu dostosowany do krótkiego dnia i takiej sobie pogody trafiłem na wzniesienie o ładnej nazwie Góra Ludwiki. To niewielki szczycik ponad Jordanowem. Kulminacja długiego płaskiego wału ciągnącego się od Skawy w kierunku Sidziny mierzy całe 653,8 m i to był najwyższy punkt dzisiejszej wycieczki. Na szczycie wzniesienia znajduje się emblematyczny drogowskaz. Litery mocno się już na nim pozacierały, ale ma swój oryginalny urok. Szkoda tylko, że nie było z wierzchołka zbyt rozległych widoków, bo w lepszych warunkach pogodowych pięknie prezentuje się stąd Babia Góra i zalesione Pasmo Polic a czasami widać i Tatry. Po drodze miałem trochę przecierania szlaków i brodzenia w półmetrowych zaspach, aczkolwiek trasa dość łatwa, blisko cywilizacji i poza zimowym okresem chyba nie wzbudziłaby szybko mojego zainteresowania. Co ciekawe odcinek GSB z Wysokiej do Jordanowa, którym schodziłem w dół był nawet przetarty, natomiast na bocznych szlakach w kolorze żółtym i niebieskim w terenie leśnym kicały tylko zające. We wsi Wysoka znajduje się niewielki cmentarz wojenny z czasów kampanii wrześniowej. Pamiątka jednej z większych bitew na południu Polski zwanej bitwą pod Jordanowem w której 10 Brygada Kawalerii pod dowództwem ówczesnego pułkownika Stanisława Maczka powstrzymywała 4 Armię Pancerną generała Eugena Beyera atakującą z terenów Słowacji. Dodatkowo mieszkańcy Wysokiej wysadzili zbiorniki z benzyną niszcząc kilkadziesiąt czołgów wroga. W odwecie wieś została spalona a Niemcy dokonali też rozstrzelań kilkunastu mieszkańców. Jakimś cudem w ogniu bitwy uchował się stary XVII-wieczny dwór Jordanów. Dziś jest remontowany przez prywatnego właściciela. Sądząc po otoczeniu organizuje się tam coś na kształt skansenu. We wsi jest też nowy kościół o architekturze inspirowanej budownictwem drewnianym. Strasznie tam było ślisko na schodach. Że też nie było jakiegoś wypadku przy wychodzeniu z mszy to się dziwię. W lesie obok kościoła mijałem stacje drogi krzyżowej.
Sam Jordanów wydaje się miasteczkiem trochę sennym i nudnym jak na teren górski. Bo od gór jest jednak dość daleko i nigdy nie było tam jakichś wielkich atrakcji. Mimo niedzieli działały przynajmniej dwa punkty gastronomiczne: kebab i pizzeria. Mimo że Jordanów reklamuje się hasłem zielone miasteczko w sercu Beskidów, tym razem był raczej biały. Ale w kontraście do śniegu pięknie prezentują się tutejsze ceglane budowle projektowane przez Jana Sasa-Zubrzyckiego. Sąd Rejonowy. Ratusz. Kościół parafialny. Wszystkie są niebanalne. Na środku dużego rynku urządzone są miejskie Planty. Na skrzyżowaniu w centrum Plant stoi historyczna figura św. Jana Nepomucena. Nowym akcentem na rynku w Jordanowie jest galeria handlowa przypominająca trochę historyzującą architekturę przemysłową. No i jest też inna nowość, która zwróciła moją uwagę już rano, tak że dodałem ją sobie do trasy wycieczki. Wieża widokowa na górze Hajdówka 534 m npm. Trafiłem na jej przedpremierę. Na razie obiekt jest bowiem zamknięty. Otwarcie pewnie na wiosnę bo sama wieża wygląda na gotową. Widoki można sobie obejrzeć spod niej, ale z góry będą na pewno rozleglejsze, zwłaszcza na południe.
Ostatnim punktem wyjazdu był drewniany kościół w Łętowni. Znajduje się na szlaku architektury drewnianej. Ma imponująco wysoką wieżę. Rzeźbione bramy wejściowe. W sąsiedztwie jest też kamienny grobowiec czy kostnica. Z tyłu kościoła znajduje się ludowa grupa pasyjna. Podobną widziałem bodaj w Sobolowie w okolicach Bochni. Szkoda, że sam kościół mimo niedzieli był już zamknięty. Wejść można było tylko do dużego przedsionka po którego bokach znajdują się dwie kaplice. Jedna z nich poświęcona została pamięci urodzonego w Łętowni księdza Brunona Zembola, który został zamordowany w obozie koncentracyjnym w Dachau.
Nacieszyć się trochę śnieżnymi krajobrazami.
Dodatkowo chrzest bojowy dla nowych butów trekkingowych. Zdany. Jedynie sznurówka namokła i trochę się potem rozwiązywała. Starając się znaleźć cel wypadu dostosowany do krótkiego dnia i takiej sobie pogody trafiłem na wzniesienie o ładnej nazwie Góra Ludwiki. To niewielki szczycik ponad Jordanowem. Kulminacja długiego płaskiego wału ciągnącego się od Skawy w kierunku Sidziny mierzy całe 653,8 m i to był najwyższy punkt dzisiejszej wycieczki. Na szczycie wzniesienia znajduje się emblematyczny drogowskaz. Litery mocno się już na nim pozacierały, ale ma swój oryginalny urok. Szkoda tylko, że nie było z wierzchołka zbyt rozległych widoków, bo w lepszych warunkach pogodowych pięknie prezentuje się stąd Babia Góra i zalesione Pasmo Polic a czasami widać i Tatry. Po drodze miałem trochę przecierania szlaków i brodzenia w półmetrowych zaspach, aczkolwiek trasa dość łatwa, blisko cywilizacji i poza zimowym okresem chyba nie wzbudziłaby szybko mojego zainteresowania. Co ciekawe odcinek GSB z Wysokiej do Jordanowa, którym schodziłem w dół był nawet przetarty, natomiast na bocznych szlakach w kolorze żółtym i niebieskim w terenie leśnym kicały tylko zające. We wsi Wysoka znajduje się niewielki cmentarz wojenny z czasów kampanii wrześniowej. Pamiątka jednej z większych bitew na południu Polski zwanej bitwą pod Jordanowem w której 10 Brygada Kawalerii pod dowództwem ówczesnego pułkownika Stanisława Maczka powstrzymywała 4 Armię Pancerną generała Eugena Beyera atakującą z terenów Słowacji. Dodatkowo mieszkańcy Wysokiej wysadzili zbiorniki z benzyną niszcząc kilkadziesiąt czołgów wroga. W odwecie wieś została spalona a Niemcy dokonali też rozstrzelań kilkunastu mieszkańców. Jakimś cudem w ogniu bitwy uchował się stary XVII-wieczny dwór Jordanów. Dziś jest remontowany przez prywatnego właściciela. Sądząc po otoczeniu organizuje się tam coś na kształt skansenu. We wsi jest też nowy kościół o architekturze inspirowanej budownictwem drewnianym. Strasznie tam było ślisko na schodach. Że też nie było jakiegoś wypadku przy wychodzeniu z mszy to się dziwię. W lesie obok kościoła mijałem stacje drogi krzyżowej.
Sam Jordanów wydaje się miasteczkiem trochę sennym i nudnym jak na teren górski. Bo od gór jest jednak dość daleko i nigdy nie było tam jakichś wielkich atrakcji. Mimo niedzieli działały przynajmniej dwa punkty gastronomiczne: kebab i pizzeria. Mimo że Jordanów reklamuje się hasłem zielone miasteczko w sercu Beskidów, tym razem był raczej biały. Ale w kontraście do śniegu pięknie prezentują się tutejsze ceglane budowle projektowane przez Jana Sasa-Zubrzyckiego. Sąd Rejonowy. Ratusz. Kościół parafialny. Wszystkie są niebanalne. Na środku dużego rynku urządzone są miejskie Planty. Na skrzyżowaniu w centrum Plant stoi historyczna figura św. Jana Nepomucena. Nowym akcentem na rynku w Jordanowie jest galeria handlowa przypominająca trochę historyzującą architekturę przemysłową. No i jest też inna nowość, która zwróciła moją uwagę już rano, tak że dodałem ją sobie do trasy wycieczki. Wieża widokowa na górze Hajdówka 534 m npm. Trafiłem na jej przedpremierę. Na razie obiekt jest bowiem zamknięty. Otwarcie pewnie na wiosnę bo sama wieża wygląda na gotową. Widoki można sobie obejrzeć spod niej, ale z góry będą na pewno rozleglejsze, zwłaszcza na południe.
Ostatnim punktem wyjazdu był drewniany kościół w Łętowni. Znajduje się na szlaku architektury drewnianej. Ma imponująco wysoką wieżę. Rzeźbione bramy wejściowe. W sąsiedztwie jest też kamienny grobowiec czy kostnica. Z tyłu kościoła znajduje się ludowa grupa pasyjna. Podobną widziałem bodaj w Sobolowie w okolicach Bochni. Szkoda, że sam kościół mimo niedzieli był już zamknięty. Wejść można było tylko do dużego przedsionka po którego bokach znajdują się dwie kaplice. Jedna z nich poświęcona została pamięci urodzonego w Łętowni księdza Brunona Zembola, który został zamordowany w obozie koncentracyjnym w Dachau.