Dla niewtajemniczonych – leżą na końcu Doliny Pięciu Stawów (patrząc od schroniska).
Na Palenicę Białczańską (984 m npm) przyjechaliśmy przed godz. 7. Było zimno, dlatego ruszyliśmy z werwą, żeby się rozgrzać. Do „Piątki” przyszliśmy o 9.30. Turystów było sporo, większość z nich nocowała tam.
Po godz.10 kontynuowaliśmy naszą wędrówkę. Zrobiło się bardzo ciepło, nie wiało. Po ok. 1,5 godz. byliśmy na Gładkiej Przełęczy (1993 m npm), z której w prawo idzie się na Walentkowy Wierch (2156 m npm), a w lewo na Gładki Wierch (2065 m npm). Poszliśmy najpierw w prawo i na Walentkowym byliśmy po 40 minutach. To nie było takie proste wejście, jak w warunkach niezimowych, bo z jednej strony był nawis, a z drugiej spad, więc trzeba było bardzo uważać, żeby się nie ześlizgnąć. Nie siedzieliśmy tam długo, bo czekało nas jeszcze podejście na kolejny szczyt. Musieliśmy znowu wrócić na przełęcz. W międzyczasie nad Doliną 5 Stawów pojawił się helikopter. Potem okazało się, że turysta poważnie potłukł się po drugiej stronie Zawratu. Zresztą w sobotę w rejonie doliny było kilka, całe szczęście niegroźnych wypadków, ale musieli interweniować ratownicy.
My tymczasem zeszliśmy na Gładką Przełęcz, po czym po kilkunastu minutach wspinaczki w stromym terenie weszliśmy na Gładki Wierch.
W dół wróciliśmy tą samą drogą, ale do schroniska już nie wchodziliśmy.
W tym dniu przeszliśmy ok. 23 km, suma podejść mniej więcej 1250 m.
https://photos.app.goo.gl/PRmUBqZ6FS4nUtYY8