(Nie łamię przy tym mej zasady i sam się ograniczam nadal : "jedna relacja- maksimum dwa fora".)
Nadarzył się łatwo kolejny wyjazd sudecki, a na dodatek była okazja do spotkania z Menelem, no to cóż, pojechałem w nocy 13/14 do Wro , stamtąd do Kło a stamtąd do Stro :-D
Ruszyłem znanym mi już wcześniej żółtym szlaczkiem na Czernicę aby zobaczyć powstałą nie tak dawno wieżę. Szlak przyjemny, szybko robiłem wysokość...niestety, na rozdrożu z wiatą wpadlem w sam środek...polowania. Wielkie ognisko z grubych bali w środku lasu (wiadomo, myśliwi mają inne prawa), dobre kilkanaście samochodów (wiadomo, myśliwi...) strzelców z 45-50 - uczestnicy w moro...ale z pomarańczowymi opaskami, kamizelkami :-) Mijalem ich lekko wystraszony, bo może mnie zatrzymają, że dziś las tylko dla nich? A poza tym każda flinta raz w roku strzela sama...;-)
Minąlem ich, potem oni mnie minęli jadąc w autach (wiadomo, myśliwi...) , potem znów ich minąłem...Polowanie wyjątkowo perfidne - na drodze rozsypali na długim odcinku kukurydzę dla zgłodnialych zwierzaków , posiadali na krzesełkach po przejściu 100m ,celowniki optyczne wielkości butelki pet, cuda wianki. Do tego jeszcze po chwili mijałem nagonkę, jeszcze tylko helikoptera brakowało :-D Oczywiście w las żaden się nie zagłębiał , bo po co? To zwierzaki mają przyjść do nich , a nie odwrotnie. Zresztą sądząc po brzuszyskach to nie doszliby daleko i tak.
Ja szybko oddalilem się i zaparkowalem na wieży na Czernicy, po chwili usłyszalem kilka strzałów.
Miałem tego dnia piękną pogodę, ale przepraszam za fotki, jakoś mi się nie chciało targać lustra bo tereny mocno znane więc tylko dla ilustracji kilka kom-fot:


Widoczki zarówno w stronę Śnieżnika jak i Jeseników były fajowe, no ale jeszcze mnie czekał spory odcinek, więc po małym co nieco ruszyłem dalej.
Po kilkuset metrach mialem możliwość zobaczenia post scriptum do polowania - przez ścieżkę przebiegło mi stadko uciekających jeleni - samca z trzema łaniami-kompletnie w przeciwną stronę od pożal się boże myśliwych XD
Zszedłem na Bielice gdzie postawiono taką oto wiatkę, w której nie mogłem sobie odmówić zupki :

Poszedłem zielonym do granicy i dalej granicą na Klinovec, Smrek, Smrk i do Ramzowej. Pogoda zaczęła sięlekko zmieniać , wiał coraz silniejszy wiatr.
Fajne wrażenie robi ramię Szeraka z Mraczną Horą i Czernavą.

Po zejściu jeszcze niżej widać cały masyw Szeraka , to kawalek góry jednak jest.

W Ramzowej zasiadłem w knajpie przy zastavce, serwują pyszną czosnkową, posiedziałem trochę,żeby odpocząć w cieple i poczekać na całkowity zmrok, bo planowalem się zainstalować na noc w chatce turystycznej.
Chatkę można znaleć bez trudu po drugiej stronie szosy. Niestety, wody cały czas brak w obu kranach; na dodatek ktoś wpadl na genialny pomysł , żeby drzwi wejściowe przymocować na stałe w pozycji otwartej za pomocą kłódki.
Knajpę naprzeciwko zamknęli zanim zdążyłem poprosić o wodę :-/
No nic, trzeba było iść w kimę. Padłem i odpłynąłem po nieprzespanej nocy jak ścięta kłoda. A było koło 19tej :-)
Potem obudziły mnie jakieś hałasy - to przyszli późnym wieczorem Czesi z dwoma pieskami. Trzeba im oddać , ze starali się być cicho, nie hałasowali, walnęli się na ziemi koło wejścia i tyle. W nocy wzmagający się wiatr wdmuchiwał do chatki bardzo szybkie zimne powietrze :-)
Rano wstałem wcześnie , czekała mnie dość długa droga do punktu spotkania z Menelem. Pogoda niestety klękła przez noc.
Po mini-śniadanku poszedłem na Paprszek , gdzie uraczono mnie dobrą jajecznicą (3 jaja, szczypiorek). A'propos - w naszych schroniskach strasznie oszczędzają na maśle i jajka wychodzą im suche, tutaj było wszystko ok. UWAGA! Paprszek będzie zamknięty w dniach 18-28 listopada.
Dalej czerwonym szlakiem zbliżyłem się do granicy, Menel już zgłaszał ,że zmierza na Płoszczynę. Aby nie dać mu długo czekać i zaoszczędzić ciut czasu, zrobiłem mały myk na miejscu Zhorela - poszedłem w prawo do granicy , po ok 600 m można dotrzeć leśną ścieżka do zielonego naszego szlaku.
Na Kladskim Sedlu czekał Menio i przyjemna niespodzianka - Czesi odworzyli mini horską chatę "Sedlo". Dają pyszny rosół , opędzlowaliśmy też po serze smażonym.
Zamiast schodzonym szlakiem granicznym poszliśmy dla odmiany czeskim czerwonym, koło kapliczki oraz daszku nad Adelin Pramenem. Pogoda zrobila się coraz bardziej "śnieżnicka" - mgła i wzmagający się wiatr.
Tuż przed zapadającym zmrokiem dotarliśmy do kochanego domku. W domku ktoś zrobił naprawdę świetną robotę - było czysto, porządnie , śmieci zostały wyniesione, pojawiło się trochę prostych produktów żywnościowych , ogólnie piątka z plusem dla tego nieznanego dobroczyńcy. Rozpaliliśmy w piecu, pojedliśmy, pogwarzyliśmy - to, co w chatce wychodzi najlepiej.
fot. Menel
Ranek nie przyniósł poprawy pogody , ale i tak zdecydowaliśmy się pójść "dla sportu" na szczyt.
fot. Menel
Wiatr na górze był naprawdę silny i trzeba było się mocno trzymać na nogach, żeby się nie poturlać.Na Śnieżniku byliśmy sami i krótko, tyle, co Menio namówił mnie na kilka fot.
Potem chwilowy odpoczynek w schronisku i ruszyliśmy niebieskim do doliny Kamienicy i do punktu transferu w Bolesławowie.
Jeśli liczyć Bialskie i Rychlebskie osobno, to byłem w czterech pasmach :-) Spałem przecież po jesenickiej stronie Ramzowej.
Dziękuję Menelowi za wyborowe towarzystwo i do następnego.
[img]