Relacja: Wołowiec i okolice - 8-11.11.2014 (wg creamcheese'a)
: 15 lis 2014, o 20:06
Relacji, relacji!! Krzyczy gawiedź…a powiem krótko: trzeba było być i przeżyć.
A tak serio to gdzie mi tam z moimi „rewelacjami” z Niskiego do gór wyższych i piękniejszych (na fotach) jak w relacjach evil czy Wiolci…a gdzież mi tam z moimi „rewelacjami” do wiedzy i faktycznych rewelacji tadeksa nt. Beskidu Niskiego …
Jechałem tam od kwietnia…tam czyli do Wołowca. W kwietniu rezerwowałem nocleg…wiadomo gdzie…zapłaciłem zaliczkę…ale życie robi swoje. Śmierć pokrzyżowała mi plany w dniu wyjazdu. Zadzwoniłem do pani K. z przeprosinami i odwołałem przyjazd. Nie wiem czego się spodziewałem…może jakiegoś słowa pocieszenia, może kondolencji, a może choćby zdania…”zaliczka jak to zaliczka, przepada, ale przyjedź pan kiedyś to jakoś to załatwimy”. Nie usłyszałem tego, ale w końcu biznes jest biznes. Nie mam o to żalu, w końcu to jej chleb.
Pod koniec października zadzwoniłem znów do pani K. Był jeszcze pokój, fakt, że 4 osobowy, a ja sam, góra we dwójkę…ale jak powiedziała pani K. jakoś się dogadamy. Był 31 października, piątek…miałem potwierdzić po święcie zmarłych w poniedziałek. Zadzwoniłem w poniedziałek…pani K. była zdziwiona, bo chyba umawialiśmy się na telefon 1 listopada, a że nie dzwoniłem to ona już wynajęła…
Może się mylę i źle oceniam…ale nie jestem dzieckiem i wiem jak się umawiam, nie śmiałbym dzwonić w święto zmarłych, dlatego mowa była o poniedziałku…ot po prostu, trafił się ktoś kto zajął i zapłacił za cała „czwórkę”…biznes to biznes.
Trochę żal, że wkrada się to w rejony, w których Majster Bieda, bo pewnie taki był lub i jeszcze jest w Niskim…gdzie Bieda dzieli się serem z psem, a mnie częstuje ostatnią połówką „sporta”…
Nocleg znalazłem …Wołowiec 8…cicho, ciemno, beskidzko…bez zadęcia i obiadokolacji…bez ściemy, że jestem głupek i nie zrozumiałem…tam wrócę, a nie do Waldorf Astorii …
A Beskid Niski…hmmm…jakby to powiedzieć…czaruje, czaruje niesamowicie
A tak serio to gdzie mi tam z moimi „rewelacjami” z Niskiego do gór wyższych i piękniejszych (na fotach) jak w relacjach evil czy Wiolci…a gdzież mi tam z moimi „rewelacjami” do wiedzy i faktycznych rewelacji tadeksa nt. Beskidu Niskiego …
Jechałem tam od kwietnia…tam czyli do Wołowca. W kwietniu rezerwowałem nocleg…wiadomo gdzie…zapłaciłem zaliczkę…ale życie robi swoje. Śmierć pokrzyżowała mi plany w dniu wyjazdu. Zadzwoniłem do pani K. z przeprosinami i odwołałem przyjazd. Nie wiem czego się spodziewałem…może jakiegoś słowa pocieszenia, może kondolencji, a może choćby zdania…”zaliczka jak to zaliczka, przepada, ale przyjedź pan kiedyś to jakoś to załatwimy”. Nie usłyszałem tego, ale w końcu biznes jest biznes. Nie mam o to żalu, w końcu to jej chleb.
Pod koniec października zadzwoniłem znów do pani K. Był jeszcze pokój, fakt, że 4 osobowy, a ja sam, góra we dwójkę…ale jak powiedziała pani K. jakoś się dogadamy. Był 31 października, piątek…miałem potwierdzić po święcie zmarłych w poniedziałek. Zadzwoniłem w poniedziałek…pani K. była zdziwiona, bo chyba umawialiśmy się na telefon 1 listopada, a że nie dzwoniłem to ona już wynajęła…
Może się mylę i źle oceniam…ale nie jestem dzieckiem i wiem jak się umawiam, nie śmiałbym dzwonić w święto zmarłych, dlatego mowa była o poniedziałku…ot po prostu, trafił się ktoś kto zajął i zapłacił za cała „czwórkę”…biznes to biznes.
Trochę żal, że wkrada się to w rejony, w których Majster Bieda, bo pewnie taki był lub i jeszcze jest w Niskim…gdzie Bieda dzieli się serem z psem, a mnie częstuje ostatnią połówką „sporta”…
Nocleg znalazłem …Wołowiec 8…cicho, ciemno, beskidzko…bez zadęcia i obiadokolacji…bez ściemy, że jestem głupek i nie zrozumiałem…tam wrócę, a nie do Waldorf Astorii …
A Beskid Niski…hmmm…jakby to powiedzieć…czaruje, czaruje niesamowicie