

Kilkanaście metrów dalej (na rozwidleniu-skrzyżowaniu...) dróg pożarowych - skręcamy w lewo... Na szczyt Kowadła (zgodnie z tym o czym informuje szlakowskaz na drzewie po prawej stronie drogi) 3/4 godziny...
Drogą p.poż łagodnie pnącą się do góry idziemy ok. 10 minut ...
https://lh5.googleusercontent.com/-Y2Sj ... C_0033.JPG" onclick="window.open(this.href);return false;
Aż do tego miejsca (oznakowanie szlaku i tablica informacyjna doskonale widoczne...) :
Stąd kolejnych kilkanaście minut podchodzimy, nieco bardziej stromo niż do tej pory, aż do słupków granicznych (cały czas z zielonym szlakiem) :
Tutaj (zgodnie ze znakami) skręcamy w lewo... Po ok. 200 metrach mamy wybór - możemy trzymać się słupków granicznych i idąc na wprost (za słupkami) po kilku minutach wejść na szczyt Kowadła, albo skręcić w wąską ścieżkę w lewo (za zielonym szlakiem) i podziwiając widoki m.in. na Bielice, dotrzeć na górę kilkanaście minut później... Osobiście polecamy tę minimalnie dłuższą opcję...
Po wyjściu z lasu, jest i cel naszej wędrówki...
A że pogoda dopisywała spędziliśmy tu dłuższą chwilę, poświęcając ją na fotki, podziwianie widoczków, wygłupy... <lol>
Prawdę mówiąc to chciałem już iść dalej, ale te "baby dosłownie wlazły mi na głowę"... <lol>
W końcu marta271 tupnęła nogą i zmobilizowała "yaretzkich" do dalszej drogi...
Tym razem postanowiliśmy iść tylko wzdłuż granicznych słupków (na zielony szlak powróciliśmy dopiero w okolicach Rudawca)...
"Trasa" wzdłuż słupków jest doskonale widoczna - nie tylko z powodu owych słupków, ale też wydeptanej przez turystów ścieżki...
Po kolejnych kilkunastu minutach - tym razem częściej schodzenia w dół niż pod górę...
... - dotarliśmy do kolejnego "szczytu" na trasie... Klinovego 908 m n.p.m. ...
Przed nami teraz nieco dłuższy odcinek w kierunku Smreka i Przełęczy Trzech Granic (albo... Krain... jak kto woli...). Droga wiedzie raz w górę a raz w dół - na zmianę... Spotykamy na tym odcinku sporo Czechów idących od Przełęczy, trafiła się nawet wycieczka "studentów Uniwersytetu Trzeciego Wieku"...
Spacer umilały coraz bardziej jesienne krajobrazy...
Smrek Trójkrajny (1117 m n.p.m.) leży trochę na prawo od drogi - łatwo przegapić...
Do Przełęczy zostało nam już tylko kilkaset metrów...
Droga na tym odcinku nie prowadzi już lasem ale za to staje się coraz bardziej podmokła i błotnista, spada też znacząco temperatura i coraz częściej pojawia się mgła...
Po kilku minutach jesteśmy na Przełęczy Trzech Granic...
Jest tu kilka wiat w których można odpocząć, posilić się, schronić przed deszczem... Jest też dość pokaźny węzeł szlaków prowadzących we wszystkich kierunkach...
Ruszamy dalej wzdłuż granicy w kierunku płn.-zach. w stronę widocznego już stąd kamienistego wzniesienia Brouska...
Na "szczycie" Brouska...
... i widok z drugiej jego strony...
Pogoda "psuje się" coraz bardziej, tzn. robi się dużo chłodniej (ok. 8 stopni przy 20 jeszcze na Kowadle), mglisto, wietrznie i mokro...
Aura nie przeszkadzała, jak widać na następnych fotkach, czeskim miłośnikom dwóch kółek...
Docieramy do miejsca, w którym tadeks proponował skręcić z drogi na Postawną... Po kilku próbach odpuściliśmy - zejście z w miarę twardej ścieżki "granicznej" gdziekolwiek w bok przypominało wejście na przesiąkniętą wodą gąbkę i dość nieprzyjemne uczucie "zapadania się" w .... , właściwie nie wiem w co... :> Jest to dość podmokły teren a dzień wcześniej i w nocy padało - nawet na ścieżce błoto i kałuże były b. "świeże"...
Później droga prowadzi skrajem zagajnika...
A z tego miejsca w ciągu kilkunastu minut można dojść do czeskiego schroniska Paprsek (do tego z piwem za złotówki... <lol> )...
Po krótkim "popasie" ruszyliśmy dalej... Minęliśmy "Działowe Siodło" i dotarliśmy do kolejnego punktu na trasie...
Stąd piękną leśną drogą coraz bardziej zbliżaliśmy się do ostatniego celu naszej wędrówki...
Tablice przy drodze przypominały nam dlaczego tu tak pięknie...
Kiedy po prawej stronie drogi zauważyliśmy dochodzący z głębi lasu zielony szlak a na jednym z drzew tę tabliczkę...
https://lh3.googleusercontent.com/-ewut ... C_0140.JPG
... wiedzieliśmy już że do Rudawca został nam tzw. "rzut beretem"...
I rzeczywiście...
Pogoda nieco się poprawiła <tak> (chociaż trafiliśmy w tym miejscu chyba na "polski biegun zimna" <lol> - temperatura spadła do 6,5 st.) - między drzewami unosiła się delikatna mgła i było pięknie...
Z daleka zobaczyliśmy cel naszej wędrówki...
marta271 była pierwsza "na mecie"... <lol>
I oto jest...
Sam szczyt jest pośród drzew i "widoki" z niego mniej więcej takie...
Kilkanaście metrów ścieżką w bok od "naszego" szczytu znajduje sie czeski punkt triangulacyjny...
Jeszcze jeden rzut okiem na szczyt Rudawca...
... i pora wracać.
Tadeks szedł dalej, my zawróciliśmy w kierunku Iwinki i zielonym szlakiem przez jesienny już las zeszliśmy (miejscami dość stromo w dół) do pozostawionego w przy leśniczówce w Bielicach samochodu...
Ten płynący po prawej stronie drogi potok doprowadza nas do samych Bielic...
Całość zajęła nam 5,5 godz., przeszliśmy chyba ok. 20 km - nie spiesząc się i dość często zatrzymując się by "chłonąć" przepiękne jesienne krajobrazy... Trasa łatwa technicznie dla każdego, bez specjalnie stromych podejść, na przemian często wznosząca się w górę by następnie znów łagodnie opadać w dół... Polecamy każdemu taki jesienny spacer... <tak>