O jej istnieniu dowiedziałem się z tablicy reklamowej umieszczonej na parkingu pod Zamkiem Spiskim.
Jednak nie składało się... Były ważniejsze cele. a czasu na Słowacji nigdy za dużo.
Dopiero w tym roku, gdy przemoczone obuwie uniemożliwiało realizację wycieczki wysokogórskiej idea, by "zaliczyć" Złą Dierę powróciła ze zdwojoną mocą.
Jaskinie Zła Diera nie jest udostępniona turystycznie - tak jak zdecydowana większość jaskiń słowackich - przez SSJ, ale przez lokalny klub speleologiczny. Nie jest oświetlona, a zwiedza się ją w kaskach i z czołówkami lub nawet karbidówkami.
Aby do niej dojechać trzeba z Popradu jechać w kierunku na Presov.
Najlepiej to jest pokazane i opisane tutaj:

http://zladiera.sk/doprava/
Oznakowanie dojazdu do jaskini jest dość marne - bodajże jedynie tabliczka przy szosie głownej, a potem dopiero w miejscu, gdzie trzeba zaparkować samochód. Autokarów na poboczu drogi nie było... Sielska prowincja...
Tabliczka przy drodze informująca o ścieżce do jaskini
Detal z w/w.
Widok ze ścieżki dojściowej obrazujący charakter tego rejonu Słowacji.
Po kilkudziesięciu metrach przez łąkę dochodzimy do lasu, gdzie czeka na nas kolejna tablica informacyjna.
Do jaskini prowadzi wygodna pozioma ścieżka.
Cennik na pawilonie u wylotu jaskini.
Pawilon w rejonie wejścia do jaskini i turyści oczekujący na wejście.
Ostatnie wyjaśnienia przewodniczki tuż przed wejściem do jaskini.
Widać, że wszyscy w kaskach, z czołówkami, etc.
Na szczęście nie trzeba było przebierać się w jakieś kombinezony.
Z drugiej strony jednak personel oprowadzający po jaskini poodbierał ludziom wszelkie torebki i plecaki
i zamknął je w chatce-pawilonie, ze słowami, że nic złego im się tam nie stanie.
Nacieki w tej jaskini są niezwykle ubogie, gdyż zostały one w dawnych latach zdewastowane, podobno przez dzieci.
Charakter istniejącej obecnie szaty naciekowej dobrze oddaje to zdjęcie.
Z głównej sali zwiedzający zostali niespodziewanie poprowadzeni przez przewodniczkę
w widoczną na zdjęciu bardzo stromą "ciasnotę". Celem tego zabiegu było,
aby turyści doznali "adrenaliny".
Zbliżenie na grupę nacieków. Widać, że są one tzw. "żywe", tj. nadal się tworzą.
Poznajemy to po kroplach wody tkwiących na końcach każdej jednej naciekowej rurki (tzw. makaronu).
Z powrotem w sali głównej. "Kto wsadzi do wody trzy palce i pomyśli życzenie to to życzenie się mu spełni"
...czy coś w tym duchu...
Demonstrowanie jakichś kości zwierzęcych.
O ile dobrze zrozumiałem kości te nie zostały znalezione w jaskini, a po prostu do niej przyniesione.
I już kierujemy się z powrotem do otworu jaskini.
Zwiedzanie właśnie dobiega końca.
Lampy karbidowe które były używane podczas zwiedzania...
Fragment stada owiec pasących się na łące nieopodal miejsca, gdzie należy zaparkować samochód
przed zwiedzaniem Zlej Diery.
Wracając z jaskini w kierunku Popradu, po drodze mija się Spiski hrad.
Warto zwiedzić ten imponujący, jedyny w swoim rodzaju zamek...
Ja tam byłem już dwa razy i absolutnie tego nie żałuję!
Podsumowanie:
Jaskinia Zla Diera nie jest tak rozległa ani tez tak bogata w szatę naciekową
jak największe jaskinie Słowacji,
natomiast w trakcie jej zwiedzania człowiek czuje się jak w Prawdziwej-Nieturystycznej-Jaskini
i ma okazję doznać przysłowiowej "adrenaliny", co zwłaszcza dzieciom może się podobać,
choć z drugiej strony wcale nie musi.
Oprowadzający personel jest bardzo wesoły i sympatyczny,
tak jakby chcieli swoim urokiem osobistym nadrobić braki w szacie naciekowej...
Zwiedzanie jaskini Zła Diera można w harmonijny sposób połączyć ze zwiedzaniem w drodze powrotnej
Spiskiego Zamku, bodajże Spiskiej Kapituły oraz Lewoczy i w rezultacie uzyskać bardzo ciekawy dzień
spędzony na Słowacji. Samochód osobowy jest do tego celu absolutnie niezbędny.