Nieco ponad dwa lata temu przechodziłem przez Rysiankę, gdzie zachwyciłem się halą rozpostartą pod jej szczytem oraz widokami, którymi można się z niej napawać. Już wtedy wiedziałem, że będę musiał odwiedzić kiedyś pozostałe szczyty tego grzbietu. Spoglądając na mapy zauważyłem bowiem, że pasmo to charakteryzuje się sporą ilością mniejszych i większych hal oraz polan. Byłem pewien, że otaczające je góry muszą wspaniale się z nich prezentować. Okazało się, że miałem rację, o czym przekonałem się początkiem sierpnia tego roku, kiedy zdecydowałem udać się na wycieczkę po przedstawionych na poniższej mapce szlakach.
Mapa trasy:
Link do trasy
Skąd te wszystkie hale?
Hale Beskidu Żywieckiego posiadają długą historię, związaną z wypasaniem owiec na ich terenach. Zanim do tych wypasów doszło, same hale musiały jednak powstać. Nie są to bowiem naturalne polany występujące w lasach górskich. Większość z hal beskidzkich została założona przez Wołochów. Wołosi byli wędrownym ludem pasterskim, zamieszkującym pierwotnie Półwysep Bałkański. W wyniku swoich wędrówek, na przełomie XIV i XV wieku dotarli oni w Karpaty, gdzie stopniowo zaczęli odchodzić od nomadycznego trybu życia. Miejscowy klimat bardziej sprzyjał do osiedlania się w jednym miejscu. W ten sposób Wołosi zaczęli lokować swoje osady oraz tworzyć hale pasterskie. Przed nimi te tereny były przeważnie niezamieszkane. Ten okres historii określany jest mianem kolonizacji wołoskiej. Nie będę poruszał tutaj wszystkich kwestii związanych z tym okresem. Na potrzeby artykułu opiszę tylko sposób, w jaki Wołosi tworzyli górskie polany i hale pasterskie. Dokonywali tego w procesie zwanym "cyrhleniem". Cyrhlenie przebiegało w kilku etapach. Nie wystarczyło bowiem po prostu wypalić lasu na pożądanym terenie, gdyż groziło to rozprzestrzenieniem się pożaru. Najpierw wybierano więc teren leśny, który nadawał się ze względu na swoje położenie pod wypas bydła wołoskiego, czyli owiec i kóz. Następnie, na wysokość dorosłego mężczyzny drzewa odzierano z kory a wszelkie inne rośliny rosnące pomiędzy drzewami trzebiono. W przeciągu roku drzewa obdarte z kory obumierały i usychały. Najlepsze z nich wycinano na budowę bacówek pasterskich a resztę zostawiano na miejscu. Następnie podpalano wytrzebioną i uschniętą roślinność. Dzięki uprzedniemu przygotowaniu terenu ryzyko rozprzestrzenienia się pożaru było niskie. Po wygaszeniu ognia ponad powierzchnię ziemi nadal sterczały pnie martwych drzew, których jednak nie karczowano. Drewno to było na bieżąco wykorzystywane na opał w szałasach pasterskich, w których ogień palił się przez cały sezon pasterski. Na wypalonym terenie stopniowo pojawiała się roślinność pastwiskowa i zaczynano wypasy. Ostateczny kształt hala przybierała często dopiero po kilkudziesięciu latach użytkowania. Co prawda ze względów ekonomicznych pasterstwo w Karpatach, szczególnie na wysoko położonych polanach i halach przestało być opłacalne, jednak warto mieć to wszystko na uwadze odwiedzając miejsca, które ktoś w pocie czoła tworzył ponad 600 lat temu, by móc żyć w tym górskim, nie zawsze gościnnym klimacie.
No to jedziemy!
Większość ludzi udając się na wyprawy w tych terenach (o ile nie dociera tam od strony Pilska) rozpoczyna zwykle podejście w miejscowościach Żabnica, Skałka, Milówka, Rajcza lub Ujsoły. Najkrótszy szlak prowadzi ze Skałki, gdzie ludzie zostawiają samochody. Zapewne dlatego, że kończą się tam drogi publiczne a te, które rozchodzą się stamtąd dalej, objęte są zakazem wjazdu. Niewiele osób posiada świadomość, że istnieje jednak możliwość wjechania samochodem z Żabnicy do Schroniska PTTK na Hali Boraczej, pod warunkiem, że jest się jego klientem (dowiedziałem się o tym z tego filmiku). Z reguły powinno oznaczać to, że posiadamy wykupiony nocleg w tym schronisku. Ja jednak w planie miałem wyjazd tylko na jeden dzień, stąd wpadłem na pomysł aby po prostu wykupić tam miejsce parkingowe. Zadzwoniłem i... udało się! Tym sposobem wyruszyłem w drogę wiedząc, że moja trasa skróci się o co najmniej 6 km deptania po asfalcie.
Hala Boracza
Dojeżdżając na Halę Boraczą od razu zastają nas piękne widoki! Oczywiście nie okaże się to prawdą, jeśli traficie na kiepską pogodę. Ja jednak wybrałem się tam przy niemal stuprocentowej pewności, że pogoda będzie dobra i nie zawiodłem się. Poniżej widok na Schronisko PTTK na Hali Boraczej z miejsca, w którym kończy się droga asfaltowa. Dalej trzeba podjechać kawałek po kamienistej i dość wyboistej drodze.
Hala ta, podobnie z resztą jak inne hale tego grzbietu jest bardzo malownicza. Oto kilka w widoków, które można z niej podziwiać.
Hala Boracza jest jedną z ostatnich hal w Beskidzie Żywieckim, na których wypasa się nadal owce. Jest to możliwe dzięki "Programowi aktywizacji gospodarczej oraz zachowania dziedzictwa kulturowego Beskidów i Jury Krakowsko-Częstochowskiej OWCA plus".
Widoki w stronę Redykalnego Wierchu.
Hala Cukiernica
Kierując się z Hali Boraczej szlakiem niebieskim i zielonym już po chwili podejścia docieramy na kolejną polanę - Halę Cukiernicę Niżną. Roztaczają się stąd dobre widoki na Grupę Romanki i Prusów, pod którym leży Hala Boracza.
Na hali tej znajduje się opuszczona drewniana chata, w której w razie potrzeby można spędzić noc.
W miejscu tym szlak niebieski odbija w kierunku Rajczy a my podążamy dalej szlakiem zielonym, by po chwili odbić na szlak czarny.
Hala Redykalna
Po niecałej godzinie podejścia trafiamy na kolejną halę tego grzbietu - Halę Redykalną, położoną pod Redykalnym Wierchem. Ich nazwa nie wiąże się z niczym "radykalnym" ale pochodzi od słowa "redyk", które oznacza wiosenne wyjście owiec na halę lub ich jesienny powrót. Po wejściu na halę naszym oczom ukazuje się wspaniały widok na Małą i Wielką Rycerzową, Muńcuł oraz Grupę Wielkiej Raczy. Tym co przyciąga jednak szczególną uwagę jest słowacka Mała Fatra, którą bardzo dobrze stąd widać (na horyzoncie po lewej stronie).
Zbliżenie na Małą Fatrę
Widok na Suchą.
Po nacieszeniu się widokami skręcamy na szlak żółty i kierujemy się ponownie w górę.
Hala Bacmańska (Motykowa)
Po minięciu Redykalnego Wierchu, południowym stokiem grzbietu szybko wchodzimy na następną otwartą przestrzeń - Halę Bacmańską (zwaną również Motykową). Rozpościerające się z niej widoki są jeszcze szersze niż ze skrzyżowania szlaków na poprzedniej hali. Naszym oczom po raz pierwszy ukazują się Tatry oraz słowacki Wielki Chocz. Dobrze widać stąd również grzbiet graniczny z Krawców Wierchem oraz Małą Fatrę na Słowacji.
Tatry Zachodnie.
Mała Fatra
Na horyzoncie po lewej widoczny Wielki Chocz a po prawej Mała Fatra.
Hala Bieguńska
Kierując się dalej tym samym szlakiem przechodzimy poniżej zalesionego Boraczego Wierchu a nieco dalej zastajemy Halę Bieguńską. Najpierw widzimy zaledwie jej "przedsionek", przesłonięty od właściwej części hali pasmem drzew. Widać stąd Lipowski Wierch oraz Pilsko.
Widać również Tatry.
Po minięciu wspomnianego pasma drzew wchodzimy na jeszcze bardziej otwartą przestrzeń, jednak nadal nie jest to główna część Hali Bieguńskiej. Tutaj również napotykamy "przegrodę" w postaci kępy drzew, która dodatkowo zasłania nam widoczny jeszcze przed chwilą Lipowski Wierch i Pilsko.
Widoki jednak nadal są szerokie: od Tatr...
...przez Małą Fatrę...
...po Grupę Wielkiej Raczy wraz z Rycerzową i Muńcołem. Na pierwszym planie widać Boraczy Wierch.
Dopiero po przejściu przez ową drugą kępę drzew wchodzimy na właściwą część Hali Bieguńskiej, skąd bardzo dobrze widać Pilsko, Tatry, Wielki Chocz i Małą Fatrę.
Nieco ponad Halą Bieguńską dochodzimy do skrzyżowania szlaków, na którym szlak żółty łączy się z zielonym i niebieskim, skąd wspólnie prowadzą nas na Halę Lipowską.
Hala Lipowska
Z hali tej rozciągają się podobne widoki jak z Hali Bieguńskiej ale tylko z jej górnych partii, gdyż jest ona ściślej otoczona lasem. Dodatkowo znajduje się niej narciarski wyciąg orczykowy, który przeszkadza w robieniu zdjęć krajobrazowych, dlatego ograniczę się tylko do jednego zdjęcia.
Widok na Pilsko z Hali Lipowskiej
Hala Rysianka
Około kwadransa marszu dalej docieramy na kolejną bardzo malowniczą halę. Widoki, jakie oferuje nam Hala Rysianka, bo o niej mowa, są naprawdę bogate. W całym paśmie Lipowskiego Wierchu, stąd dopiero uda nam się zobaczyć wyłaniającą się zza Pilska Babią Górę. Poza tym mamy również zapewnione widoki w kierunku północnym (Pasmo Romanki) oraz południowym (obserwowane już wcześniej Tatry, Wielki Chocz i Mała Fatra).
Pilsko
Pilsko i Tatry
Tatry
Od Tatr po Góry Choczańskie.
Góry Choczańskie i Mała Fatra.
Pilsko a za nim Babia Góra
Zbliżenie na Babią Górę
Panorama od Romanki...
...przez Babią Górę...
...i Pilsko...
...po Tatry.
Jeszcze kilka ujęć Romanki.
Po lewej stronie widać fragment Hali Pawlusiej, która znajduje się jeszcze na stokach Rysianki a pod szczytem Romanki widać Halę Łyśniowską, której tu już nie będziemy bliżej przedstawiać, przez to, że położona jest już w Grupie Romanki.
Hala Pawlusia
Na hali tej byłem, co prawda, dwa lata temu, jednak dołączę tutaj zdjęcia z kilkoma widokami, które można z niej zobaczyć. W ten sposób artykuł będzie pełniejszy, pokazując wszystkie główne hale Grupy Lipowskiego Wierchu. Wraz z zaprzestaniem wypasu owiec na beskidzkich polanach Hala Pawlusia zaczęła stopniowo zarastać lasem. Nadal jednak można sporo z niej dojrzeć.
Widok na Halę Pawlusią ze stoków Rysianki.
Widok na Beskid Śląski, Beskid Mały i Jezioro Żywieckie z Hali Pawlusiej. Pomiędzy nimi widoczny opad deszczu.
Babia Góra widoczna z Hali Pawlusiej.
Przegląd najważniejszych hal znajdujących się w grzbiecie Lipowskiego Wierchu mamy za sobą. Jest jednak jeszcze jedna sprawa, którą warto omówić poruszając temat tego pasma.
Wojna schroniskowa
Problem, który tutaj poruszę dotyczył w zasadzie terenu całych polskich Beskidów, jednak Grupa Lipowskiego Wierchu jest jego świetnym przykładem. Udając się na tę wycieczkę zastanawiałem się, po co i dlaczego zbudowano tam tak blisko siebie dwa duże schroniska turystyczne? Mowa o schroniskach na Lipowskim Wierchu oraz na Rysiance, które oddalone są od siebie o niecały kilometr i niespełna 15 minut marszu.
Schronisko PTTK na Lipowskim Wierchu
Schronisko PTTK na Rysiance
Jak wiadomo nie od dziś, jeśli nie wiemy o co chodzi, wytłumaczenia należy zwykle upatrywać w podłożu finansowym. Ewentualnej, innej odpowiedzi należy szukać na kartach historii. W tym wypadku oba kierunki poszukiwań odpowiedzi są słuszne... ale od początku!
Pionierem masowej turystyki beskidzkiej była niemiecka organizacja turystyczna Beskiden-Verein (BV). To oni jako pierwsi wytyczyli znaczną część beskidzkich szlaków oraz wymyślili sam sposób znakowania szlaków, który przyjął się następnie w wielu innych krajach (kolorowy pasek pomiędzy dwoma białymi paskami). Oni też, chcąc rozpropagować turystykę górską, zbudowali pierwsze ogólnie dostępne schroniska turystyczne. Wcześniej w górach istniały jedynie pensjonaty dla arystokracji. Niemcy przodowali też tutaj, jeśli chodzi o liczbę turystów. Zanim Polska odzyskała niepodległość, 90% turystów w Beskidach stanowili Niemcy, reszta to inne narodowości. Polacy stanowili wtedy zaledwie 1% beskidzkich turystów.
Sytuacja zaczęła się jednak zmieniać po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. W 1920 r. Towarzystwo Tatrzańskie (polska organizacja turystyczna działająca na terenie Tatr od 1873 r.) zostało oficjalnie przekształcone na Polskie Towarzystwo Tatrzańskie (PTT) , obejmując swoim zasięgiem teren byłej I Rzeczpospolitej, czyli nie tylko Tatry i Beskidy ale również Karpaty Wschodnie na terytorium obecnej Ukrainy. W tym samym momencie PTT zaczęło konkurować z BV w przyciąganiu turystów do swoich obiektów i nie tylko w tym zakresie. Niejednokrotnie dochodzilo do sytuacji naprawdę kuriozalnych, kiedy organizacje te wzajemnie niszczyły swoje oznaczenia szlaków. Dochodziło podobno nawet do podpaleń obiektów turystycznych. Działania obu organizacji były skrajnie stronnicze. BV działało wyłącznie na rzecz niemieckich turystów, tylko im świadcząc zniżki. Z kolei PTT za wszelką cenę starało się ograniczyć wpływy BV na swoich terenach, niejednokrotnie utrudniając im realizację statusowych założeń. Przykładem może być sytuacja na Babiej Górze, gdzie na skutek utrudnień ze strony PTT Niemcom nie udało się rozbudować schroniska wybudowanego przez nich w 1905 r. (pierwszego schroniska w Beskidzie Żywieckim). Nie chodzi tu o schronisko w Markowych Szczawinach, gdyż tym zarządzali Polacy, którzy nie chcieli dopuścić do jego marginalizacji, zabraniając tym samym BV rozbudowy nieistniejącego już dzisiaj schroniska pod Głodną Wodą.
W ten sposób BV postanowiło wybudować nowe schronisko w innej części Beskidu Żywieckiego - na Hali Lipowskiej. Nie obyło się bez utrudnień ze strony PTT, jednak ostatecznie schronisko wybudowano w 1931 r. Dwa lata później Polak Gustaw Pustelnik, który był współwłaścicielem górnej części Hali Rysianka rozpoczął tam nielegalną budowę domu (nie posiadał na to stosownych pozwoleń). Nie spodobało się to innym współwłaścicielom działki, którzy podnieśli protest. Do protestu włączyło się także Beskiden-Verein, mając na uwadze rosnącą tuż pod ich nosem konkurencję. Władze wydały nakaz rozbiórki obiektu, jednak na skutek interwencji Tatrzańskiego Towarzystwa Narciarzy z Krakowa w 1937 na Hali Rysianka oficjalnie otwarto w tym budynku „Schronisko Towarzystwa Tatrzańskiego Narciarzy – Lipowska”. Oba schroniska przez cały czas bardzo zajadle ze sobą konkurowały. Można nawet z przekorą powiedzieć, że wybuch II Wojny Światowej poprzedziła wojna schroniskowa w Grupie Lipowskiego Wierchu.
W czasie II Wojny Światowej spór komercyjny siłą rzeczy ucichł. Zwykli turyści raczej tam nie trafiali. Jako, że właściciel schroniska na Rysiance kolaborował z Niemcami, nie zostało ono zniszczone i działało dalej jako ośrodek wypoczynkowy dla niemieckich żołnierzy. Ruch był na tyle spory, że właściciel rozbudował interes stawiając obok drugi budynek. W 1944 r zarówno schronisko na Hali Lipowskiej, jak i to na Rysiance stanowiły bazy niemieckich wojsk zwalczających polskich partyzantów. Do końca wojny dotrwały w dość mocno zdewastowanym stanie. Po wojnie zostały przejęte przez PTT, które w 1950 r. przemianowano na PTTK. Schronisko na Hali Lipowskiej zostało niemal całkowicie przebudowane w latach 70-tych. Obecnie nie przypomina już oryginalnego schroniska wybudowanego przez BV. Ze starego budynku pozostała jedynie część podpiwniczenia.
Oryginalne schronisko na Hali Lipowskiej (źródło: fotopolska.eu)

Schronisko na Hali Lipowskiej dziś.
Schronisko na Rysiance nie zmieniło się niemal w ogóle i oba jego budynki stoją po dziś dzień.
Schronisko na Rysiance kiedyś (źródło: fotopolska.eu)

Oba budynki Schroniska PTTK Rysianka dziś
No to wracamy!
Hale i schroniska to nie wszystko co Grupa Lipowskiego Wierchu ma do zaoferowania! Są jeszcze... jagody! A przynajmniej są one tam jeszcze początkiem sierpnia. Można się najeść do syta! Po fioletowym szaleństwie zarzucamy jednak plecaki na plecy i ruszamy w drogę powrotną.
Zejście zielonym szlakiem. Na szlaku tym na przemian zastajemy ładne widoki na Halę Boraczą...
...lub klimatyczne przejścia lasami.
Prusów z Halą Boraczą a w tle Barania Góra i Skrzyczne.
Kolejne przyjemne leśne zakątki.
Jeszcze kilka zbliżeń na Prusów.
Prusów z Baranią Górą w tle.
Prusów ze Skrzycznym w tle (widać zarys wieży na jego szczycie).
Trzy Beskidy na jednym zdjęciu: Żywiecki, Śląski i Mały.
To było w pełni satysfakcjonujące 14 kilometrów szlaków!
W drodze powrotnej zatrzymałem się jeszcze, żeby zrobić zdjęcie wodospadu na Żabniczance.
[źródło relacji]