
Krótko po nas przychodzi drugi zespół i spędzamy fajowy wieczór na pogaduszkach, rozpalając ogień, rąbiemy też drwa dla przyszłych gości i tak dalej.
Poprzedni dzień przygnębiał niżowo - poranek zwala z nóg widokami.
Oczywiście jak to w Gorcach - na Tatry:

Na Gorc Kamienicki

Nasza miejscówka w porannej krasie

Michun wreszcie zadowolony <hura> :

Schodzimy do Rzek i następnie podchodzimy w stronę Jasienia od ostatnich zabudowań rakietowanie;
Dla takich klimatów warto znosić te wszystkei niepogody, zeby potem docenić taki ocet - w oddali Babcia:

Na polanie Jasienia

Ekipa ma chwilę przerwy na Jasieniu, kombinuję, jakby tu się zjawić letnia porą... <mysli>


Idziemy dalej na polanę Wały i schodzimy do Jurkowa i udajemy się do lokalnej karczmy, uff, to jest to , wystawny obiad na szlaku... <brawo>
Jeszcze jakiś tam zakup i słoneczko zaczyna nam znikać za stokiem:

Podejście na Ćwilin jak zwykle daje po garach, na dodatek zaczyna wiać i robi się powoli ciemno, rezygnujemy zatem z dłuższego pobytu na szczycie:

W szybkim tempie schodzimy do Baru pod Cycem, ja z Roncem bez raczków więc mamy dodatkowe tempo poślizgowe <lol> i w oczekiwaniu na pozostałą dwójkę zdążyliśmy już wychylić piwo. W humorach zmierzamy do ośrodka na Śnieżnicy na obiecaną kolację, chwila oczekiwania i posiłek wjeżdża na stół. Wybraliśmy ten wariant noclegu ze względu na lepszą mobliność niż w wariancie +namiot...
Śpimy w luks warunkach ale należało nam się - podejść w sumie ok 1200m.
W niedzielę okno pogodowe znów się zamyka, śnieg padał w nocy i rano. Kolega musi być wcześnie rano w formie w pracy. Rezygnujemy zatem z ambitnych planów powtórzenia Lubogoszcza i schodzimy tylko do Kasiny.
Pod wyciągiem budzimy różne emocje u posiadaczy boazerii jak i parapetów

Sobotnia traska genialna, Jasień, Ćwilin! Do zobaczenia "inną razą"..może wiosna, może lato.