Panorama parku.jpg
Całość tworzy 7 stref o różnej tematyce. Dawniej podział polegał na segregacji strefy ekstremalnej z najbardziej wymyślnymi rollercoasterami oraz stref o atrakcjach dla małych dzieci (Bajkolandia) i dla całej rodziny.
W stronę bajkolandu.jpg
Obecnie przybyły nowe strefy nazwijmy bardziej tematyczne jak np. Smoczy Gród czy najnowsza Sweet Valley przypominająca kolorowe miasteczko.
Sweet Valley czyli najnowsza strefa otwarta w 2024 roku.jpg
Dodatkowo powstała też część letnia, czyli duży aquapark z rozmaitymi atrakcjami wodnymi. Teren parku rozrywki przecięty jest obecnie drogą dojazdową a przejście do czterech nowych stref umożliwia tunel. Oprócz tego przy kompleksie znajduje się olbrzymi zespół parkingów. Odległość od ich dalszych stref do wejścia do parku jest na tyle duża, że warto skorzystać z minipociągu kursującego wahadłowo.
Przed wejściem.jpg
W ostatni weekend października cena wejścia do parku była nieco niższa ze względu na helloweenową okazję.
Helloween.jpg
Prawdę mówiąc taniości nie odczułem, ale my tam akurat urządziliśmy urodziny 10-latkowi. Tak więc poza możliwością korzystania z wszystkich atrakcji było też przyjęcie dla dzieciaków, z tortem, słodyczami, ciepłymi posiłkami i wizytą maskotek parku.
Przywitanie z maskotką.jpg
Ja generalnie nie przepadam za takimi atrakcjami, ale dzieciaki bawiły się doskonale i o to chodziło. Większość atrakcji stanowią podniebne rollercoastery.
Rollercoastery.jpg
Taki Hyperion pozwala zjechać prawie pionowo z wysokości 50 m a potem oczywiście jeszcze się trochę podręczyć mknąc w górę i w dół oraz na boki, prawie głową w dół.
W dół Hyperiona.jpg
Inne podniebne kolejki są trochę mniejsze, ale i tak zawrót głowy pewny. Dla siebie znalazłem nieco spokojniejsze atrakcje, np. Jungle Adventure czyli podróż przez bystry kanał kręcącym się w kółko stateczkiem. Czasem trochę tylko pryska do wnętrza.
Jungle Adventure.jpg
Jest także kilka kin 4D czy 5D trochę symulujących uczucia z rollercoastera na skakającym fotelu.
Teatr w piramidzie.jpg
Generalnie z okazji helloweenowej otwarte były różne "salony strachu" ze zróżnicowanymi scenariuszami. Niestety nie była to atrakcja dla dzieci, więc odpadła. Ale i tak do tego typu urządzeń ustawiają się olbrzymie kolejki. Np. do rollercoastera Dragon staliśmy 40 minut a sama jazda trwała może nieco ponad minutę. Patrząc na frekwencję, ceny biletów i dodatkowe wydatki np. na pamiątki czy jedzenie trzeba powiedzieć że ten biznes to istna fabryka pieniędzy.
Dymiący wulkan czyli osobliwa knajpka.jpg
Może warto wejść raz i zobaczyć, ale trzeba się liczyć ze sporymi ubytkami w portfelu.