Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od ponad 14 lat!
Kolej w Polsce i Europie
Kolej w Polsce i Europie
W tym wątku wymieniamy się informacjami/opiniami o pociągach na trasach krajowych i zagranicznych.
Stan polskich pociągów wszyscy znamy.
Podzielę się moimi obserwacjami na odcinku Niemcy/Luksemburg/Francja.
Kilka lat temu miałem okazję dosyć często podróżować koleją niemiecką (Deutsche Bahn).
Na Trasie: Trier-Luxemburg przecierałem oczy z wrażenia, widząc, jak czysto może być w pociągu na trasie lokalnej (coś podobnego do naszych pociągów osobowych, odcinek ok. 40km).
Na trasie Luxemburg - Metz (Francja) miałem okazję podróżować pociągiem pośpiesznym francuskich linii kolejowych. Ocena także bardzo dobra (siedzenia skórzane, bynajmniej nie chodzi mi tu o czerwoną ceratę znaną z polskich pociągów osobowych:)).
Podzielę się moimi obserwacjami na odcinku Niemcy/Luksemburg/Francja.
Kilka lat temu miałem okazję dosyć często podróżować koleją niemiecką (Deutsche Bahn).
Na Trasie: Trier-Luxemburg przecierałem oczy z wrażenia, widząc, jak czysto może być w pociągu na trasie lokalnej (coś podobnego do naszych pociągów osobowych, odcinek ok. 40km).
Na trasie Luxemburg - Metz (Francja) miałem okazję podróżować pociągiem pośpiesznym francuskich linii kolejowych. Ocena także bardzo dobra (siedzenia skórzane, bynajmniej nie chodzi mi tu o czerwoną ceratę znaną z polskich pociągów osobowych:)).
-
- User
- Posty: 851
- Rejestracja: 10 paź 2010, o 16:51
- Lokalizacja: GieKSogród/Jaskółcze Gniazdo
Wbrew powszechnemu przekonaniu, nawet PKP odnosi czasem jakiś sukces. Pociąg relacji Tarnów - Katowice o godzinie 3:30, w którym wożę cztery litery raz na tydzień, nawet podczas największych tej zimy śniegów i mrozów spóźniał się maksymalnie o 10 minut.
Powyższe nie stanowi generalnej opinii na temat PKP ani aktualnego ministra infrastruktury.
Powyższe nie stanowi generalnej opinii na temat PKP ani aktualnego ministra infrastruktury.
"Oryginalność jest jedyną rzeczą, której użyteczności nie mogą pojąć nieoryginalne umysły” <John Stuart Mill, "O wolności">
Ja generalnie często jeżdżę pociagiem i muszę powiedzieć, że porównując do roku poprzedniego niezawodność tego środka transportu jest coraz wyższa (Może z wyjątkiem noworocznych niedociągnięć, które wystapiły:)). Dlatego też lubię ten środek transportu .
Podróż koleją transsyberyjską- może kiedyś do niej dojdzie:)
Podróż koleją transsyberyjską- może kiedyś do niej dojdzie:)
-
- User
- Posty: 851
- Rejestracja: 10 paź 2010, o 16:51
- Lokalizacja: GieKSogród/Jaskółcze Gniazdo
-> Rabiciątko
Weź się tak nie denerwuj, proszę :-P . Są gorsze rzeczy niż PKP, np. wojny, głód i zarazy. I my tych gorszych rzeczy w kraju na szczęście nie mamy. A że Niemcy mają kolej, która popiernicza ponad dwieście na literkę "h", cóż, niech mają. Liczę, że przed emeryturą my też się tego doczekamy. Skoro mamy już pociągi jeżdżące 160 km/h (na trasie Warszawa - Katowice), to nie jest najgorzej.
Pozdrowionka!
Weź się tak nie denerwuj, proszę :-P . Są gorsze rzeczy niż PKP, np. wojny, głód i zarazy. I my tych gorszych rzeczy w kraju na szczęście nie mamy. A że Niemcy mają kolej, która popiernicza ponad dwieście na literkę "h", cóż, niech mają. Liczę, że przed emeryturą my też się tego doczekamy. Skoro mamy już pociągi jeżdżące 160 km/h (na trasie Warszawa - Katowice), to nie jest najgorzej.
Pozdrowionka!
"Oryginalność jest jedyną rzeczą, której użyteczności nie mogą pojąć nieoryginalne umysły” <John Stuart Mill, "O wolności">
-
- User
- Posty: 851
- Rejestracja: 10 paź 2010, o 16:51
- Lokalizacja: GieKSogród/Jaskółcze Gniazdo
Nie do końca się zgadzam z tezą, że infrastruktura to podstawa państwa, ponieważ Irlandia rozwinęła się bez nakładów na infrastrukturę.
Wszelako, w kraju tak dużym i gęsto zaludnionym jak Polska, potrzeby pod tym względem są inne niż w ojczyźnie Guinnessa, Joyce'a i pana Johna spod budki z piwem w Limerick.
Co do odpowiedzi na Twoje pytanie, na wysokim stopniu ogólności wydaje mi się, że składa się na to złe prawo, niewłaściwa struktura wydatków tzw. sztywnych budżetu państwa oraz niechęć polityków do reform - że tak pretensjonalnie napiszę - legislacyjno-finansowych.
Wszelako, w kraju tak dużym i gęsto zaludnionym jak Polska, potrzeby pod tym względem są inne niż w ojczyźnie Guinnessa, Joyce'a i pana Johna spod budki z piwem w Limerick.
Co do odpowiedzi na Twoje pytanie, na wysokim stopniu ogólności wydaje mi się, że składa się na to złe prawo, niewłaściwa struktura wydatków tzw. sztywnych budżetu państwa oraz niechęć polityków do reform - że tak pretensjonalnie napiszę - legislacyjno-finansowych.
"Oryginalność jest jedyną rzeczą, której użyteczności nie mogą pojąć nieoryginalne umysły” <John Stuart Mill, "O wolności">
Jak wejdziesz na stronę PKP
http://rozklad-pkp.pl
wybierz połączenie jakie cię interesuje kliknij szukaj połączeń i po znalezieniu na dole jest link CENA tam podana jest cena w zależności od zniżki i klasy.
http://rozklad-pkp.pl
wybierz połączenie jakie cię interesuje kliknij szukaj połączeń i po znalezieniu na dole jest link CENA tam podana jest cena w zależności od zniżki i klasy.
Bardzo się ciesze że został przywrócony ruch kolejowy na trasie Krynica-Nowy Sącz bo zawsze pokonuje tę trase samochodem a nie ukrywam ze przejechałabym sie pociągiem:) i na te piekne widoki nie szkoda by mi było czasu...aczkolwiek pokonywanie trasy np Rzeszów - Kołobrzeg, w lipcu przy temperaturze 30 stopni i w 15 godzin nie jest optymistyczne i wygodne dodam ze bilet kosztował 70zł
"Świat jest jak księga, kto nie podróżuje...czyta jakby tylko jedną stronę"
Masz na myśli 2007 rok?
Na wakacjach w tym właśnie roku był w Krakowie i zgromadził spore tłumy.
Relacja
Na wakacjach w tym właśnie roku był w Krakowie i zgromadził spore tłumy.
Relacja
Kraków-Warszawa
Wczoraj miałam okazję jechać Express InterCity. Muszę powiedzieć, że chyba po raz pierwszy podróż minęła mi bardzo przyjemnie :-) dużo miejsca, kawa, gazeta i ciastko .... i co najważniejsze szybko! (oczywiście, jak na polskie warunki)
Aktualne promocje: http://intercity.pl/pl/site/eic/oferty- ... arnet.html" onclick="window.open(this.href);return false;
Aktualne promocje: http://intercity.pl/pl/site/eic/oferty- ... arnet.html" onclick="window.open(this.href);return false;
Re: Kolej w Polsce i Europie
A jak wi-fi?Yoana pisze:Wczoraj miałam okazję jechać Express InterCity.
Widziałem, że korzystałaś z Internetu...
Re: Kolej w Polsce i Europie
Ja korzystałam z własnego internetu, ale wydaje mi się, że był wi-fi, ponieważ widziałam, że inni korzystali :-)! A w sumie sama nie sprawdziłam....A jak wi-fi?
Widziałem, że korzystałaś z Internetu...
Re: Kolej w Polsce i Europie
Co sądzicie o ostatnim zamieszaniu wokół śląskich kolei. Pytanie czy wobec takiego rezultatu organizacyjnego jest w ogóle dobrym pomysłem organizowanie regionalnych spółek przewozowych na kolei?
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Kolej w Polsce i Europie
Myślę, że jest sens pod warunkiem, że zarządzają tymi spółkami osoby z wysokimi kwalifikacjami i doświadczeniem.Comen pisze:Pytanie czy wobec takiego rezultatu organizacyjnego jest w ogóle dobrym pomysłem organizowanie regionalnych spółek przewozowych na kolei?
Re: Kolej w Polsce i Europie
To ja się podzielę doświadczeniami z kolei holenderskich. Pracowałem w Tilburgu jako spawacz. A w weekendy się włóczyłem po okolicy rowerem. Ale kiedy zrobiłem `s-Hertohenbosch i Bredę (ponad 20 km), nabrałem ochoty na Amsterdam. Ale już pociągiem. Na dworzec kolejowy w Tilburgu zaglądałem po pracy, ale nie było tam już żywego ducha ani w informacji, ani w kasach. Zresztą wszyscy i tak kupowali bilety w automatach. A bezpośredniego połączenia z Amsterdamem nie ma. W końcu w sobotę zobaczyłem żywe dusze!
Pan w informacji powiedział mi, ze przesiadka będzie w Utrechcie, w niedzielę pierwszy pociąg mam o 7.25, ale z dwiema przesiadkami, w `s-Hertogenbosch i Utrechcie. I że to pociągi hiperszybkie, bo zamiast czterech godzin, jak często bywa, będę jechał niecałe dwie.
Za bilet weekendowy tam i z powrotem zapłacę 28 euro z hakiem. Trochę sporo, ale nic to. Ale często w sklepach są promocje biletów kolejowych. Co parę miesięcy przez tydzień można kupić za małe pieniądze bilet uprawniający do szlajania się w pociągach przez całą dobę po całej Holandii. I właśnie taka promocja jest w sklepie Bloker. Za 25 euro można tam kupić bilet dla dwóch osób! No to kupiłem dwa, cyzli dla cyterech osb. Jeden bierze Staszek, kolega z pracy. Pojedzie ze swoją dziewczyną, ponoć tak atrakcyjną, że została... wyrzucona z pracy. Bo szef za często pożądliwie na nią zerkał i szefowa się wściekła. Nic to, że owa dziewczyna jest w moim wieku, czyli po czterdziestce. Ja chętnie zaprosiłbym na wycieczkę jakąś ładną Polkę czy Holenderkę, a jeszcze chętniej Murzynkę, Hinduskę czy Chinkę...
Niestety, wcześniej obiecałem, że do Amsterdamu zabiorę Michała, chłopaka młodego i nie bywałego w świecie. Pierwszy raz za granicę wyjechał właśnie do Holandii i wszystko mu się niesamowicie podoba. Nawet wyjątkowo brzydki Tilburg. - No to pojedziemy do gejowskiej stolicy świata jako para pedałów – zacząłem kpić.
Wycieczkę oczywiście opracowałem ja na podstawie zdobytych w informacji turysrtycznej folderów, planu miasta (5 euro) i danych i internetu.
Punktualnie co do minuty o 7.25 odjechał pociąg do `s-Hertogenbosch. Jakoś dziwnie jedzie. W ogóle nie trzęsie! I nie ma charakterystycznego dla polskich pociągów stukotu kół. W kilkanaście minut jesteśmy w Den Bosch. Za cztery minuty odjazd naszego pociągu do Utrechtu. Tymczasem na peronie, gdzie miał on być, stoi pociąg do Enschede! I ani żywego ducha obsługi, który powie, co się stało z tym do Utrechtu. W końcu dopadamy panią w kolejarskim mundurze, która nam mówi, że do Utrechtu jeżdżą nie pociągi, lecz... autobusy z peronu 1. Tam rzeczywiście stoją dwa autobusy. Upewniam się, że do Utrechtu jedzie ten pierwszy. Muszę tu oddać sprawiedliwość Michałowi i Staszkowi. Twierdzą, że po angielsku nie potrafią, ale to oni skumali, że chodzi o autobus (babka mówiła „bas”). A za przewodnika i tłumacza robiłem wszak ja...
Przyjechaliśmy do Utrechtu paręnaście minut po czasie; nasz pociąg do Amsterdamu odjechał. Ale nic to, za minutę (!) odjeżdża następny, a za kilka następnych minut kolejny. Prawie biegiem wsiadamy i pociąg rusza. Dziwny, bo InterCity, ale... piętrowy. Przestaje nas dziwić to wewnątrz. Nie ma nic z polskich piętrusów. Wygodne fotele, przestrzeń. No i ta cisza, zupełnie nieznana w polskich pociągach.
Jedziemy przez Groene Hart (Zielone Serce), rolniczy obszar otoczony wianuszkiem miast (Randstad), m. in. z Utrechtem i Amsterdamem. Na polach co 20-30 metrów rowy odwadniające, a kanały znajdują się prawie metr ponad poziomem ziemi. Płyną pomiędzy wysokimi wałami. Nic dziwnego, to wszak depresja.
W końcu Amsterdam.
Wysiadamy. Ładny, neogotycki dworzec główny w Amsterdamie wewnątrz przypominał polskie obrazki. Jakieś rozgrzebane remonty, śmieci. Ale mina mi zrzedła, gdy zobaczyłem wizualizację dworca po remoncie. Cały potężny budynek, długi na kilkaset metrów będzie przykryty szklaną kopułą...
W informacji dowiadujemy się o wieczorne pociągi do Tilburga. Są co parę minut, oczywiście z przesiadkami i busem.
Szybko dojeżdżamy do Utrechtu, stajemy w potężnej kolejce do autobusu do Den Bosch. Na miejsce kierowała nas urocza brunetka w kolejarskim mundurze. Oj, chciałem ją jeszcze o cokolwiek zapytać, ale bezceremonialnie odesłała mnie na koniec kolejki...
Młody kolejarz liczył ludzi i dzielił na „wsady” do konkretnych autobusów. Dzięki temu, choć autobusy odjeżdżały w kilku różnych kierunkach, był porządek. Wsiedliśmy, wesoły kierowca powiedział, że jedziemy z nim, a nie pociągiem, bo trasa Den Bosch-Utrecht jest właśnie remontowana i komputeryzowana. Ja, mając nadzieję na miłą pogawędkę po angielsku z jakąś ładną Holenderką, nie usiadłem z Michałem ale na innym siedzeniu. I mam za swoje! Ładna Holenderka usiadła przy nim, a przy mnie, ku jadowitej radości pozostałych, wyjątkowo szpetny dziadek, pociągający coś mocnego z flaszki. Ale i z nim udało się zamienić parę słów po angielsku. A na autostradzie utknęliśmy w gigantycznym korku. Mijające nas karetki świadczyły, że gdzieś z przodu musiał być karambol. Nie później niż pięć minut po naszym utknięciu wiadomość o karambolu na autostradzie E 25 pomiędzy Utrechtem a Den Bosch była już w telegazecie wyświetlanej w autobusie... Ale po holendersku, i nie potrafiłem jej porządnie odcyfrować. Zaraz zresztą usnąłem. Obudziłem się po ponad pół godzinie, gdy ruszyliśmy.
Ale przy wejściu powetowałem sobie amsterdamskie i autobusowe niepowodzenia; przepuściła mnie ładna, młoda dziewczyna, jak się okazało Polka. Cholera, to ja już jestem tak stary, ze młode dziewczyny puszczają mnie jak seniora...
Pan w informacji powiedział mi, ze przesiadka będzie w Utrechcie, w niedzielę pierwszy pociąg mam o 7.25, ale z dwiema przesiadkami, w `s-Hertogenbosch i Utrechcie. I że to pociągi hiperszybkie, bo zamiast czterech godzin, jak często bywa, będę jechał niecałe dwie.
Za bilet weekendowy tam i z powrotem zapłacę 28 euro z hakiem. Trochę sporo, ale nic to. Ale często w sklepach są promocje biletów kolejowych. Co parę miesięcy przez tydzień można kupić za małe pieniądze bilet uprawniający do szlajania się w pociągach przez całą dobę po całej Holandii. I właśnie taka promocja jest w sklepie Bloker. Za 25 euro można tam kupić bilet dla dwóch osób! No to kupiłem dwa, cyzli dla cyterech osb. Jeden bierze Staszek, kolega z pracy. Pojedzie ze swoją dziewczyną, ponoć tak atrakcyjną, że została... wyrzucona z pracy. Bo szef za często pożądliwie na nią zerkał i szefowa się wściekła. Nic to, że owa dziewczyna jest w moim wieku, czyli po czterdziestce. Ja chętnie zaprosiłbym na wycieczkę jakąś ładną Polkę czy Holenderkę, a jeszcze chętniej Murzynkę, Hinduskę czy Chinkę...
Niestety, wcześniej obiecałem, że do Amsterdamu zabiorę Michała, chłopaka młodego i nie bywałego w świecie. Pierwszy raz za granicę wyjechał właśnie do Holandii i wszystko mu się niesamowicie podoba. Nawet wyjątkowo brzydki Tilburg. - No to pojedziemy do gejowskiej stolicy świata jako para pedałów – zacząłem kpić.
Wycieczkę oczywiście opracowałem ja na podstawie zdobytych w informacji turysrtycznej folderów, planu miasta (5 euro) i danych i internetu.
Punktualnie co do minuty o 7.25 odjechał pociąg do `s-Hertogenbosch. Jakoś dziwnie jedzie. W ogóle nie trzęsie! I nie ma charakterystycznego dla polskich pociągów stukotu kół. W kilkanaście minut jesteśmy w Den Bosch. Za cztery minuty odjazd naszego pociągu do Utrechtu. Tymczasem na peronie, gdzie miał on być, stoi pociąg do Enschede! I ani żywego ducha obsługi, który powie, co się stało z tym do Utrechtu. W końcu dopadamy panią w kolejarskim mundurze, która nam mówi, że do Utrechtu jeżdżą nie pociągi, lecz... autobusy z peronu 1. Tam rzeczywiście stoją dwa autobusy. Upewniam się, że do Utrechtu jedzie ten pierwszy. Muszę tu oddać sprawiedliwość Michałowi i Staszkowi. Twierdzą, że po angielsku nie potrafią, ale to oni skumali, że chodzi o autobus (babka mówiła „bas”). A za przewodnika i tłumacza robiłem wszak ja...
Przyjechaliśmy do Utrechtu paręnaście minut po czasie; nasz pociąg do Amsterdamu odjechał. Ale nic to, za minutę (!) odjeżdża następny, a za kilka następnych minut kolejny. Prawie biegiem wsiadamy i pociąg rusza. Dziwny, bo InterCity, ale... piętrowy. Przestaje nas dziwić to wewnątrz. Nie ma nic z polskich piętrusów. Wygodne fotele, przestrzeń. No i ta cisza, zupełnie nieznana w polskich pociągach.
Jedziemy przez Groene Hart (Zielone Serce), rolniczy obszar otoczony wianuszkiem miast (Randstad), m. in. z Utrechtem i Amsterdamem. Na polach co 20-30 metrów rowy odwadniające, a kanały znajdują się prawie metr ponad poziomem ziemi. Płyną pomiędzy wysokimi wałami. Nic dziwnego, to wszak depresja.
W końcu Amsterdam.
Wysiadamy. Ładny, neogotycki dworzec główny w Amsterdamie wewnątrz przypominał polskie obrazki. Jakieś rozgrzebane remonty, śmieci. Ale mina mi zrzedła, gdy zobaczyłem wizualizację dworca po remoncie. Cały potężny budynek, długi na kilkaset metrów będzie przykryty szklaną kopułą...
W informacji dowiadujemy się o wieczorne pociągi do Tilburga. Są co parę minut, oczywiście z przesiadkami i busem.
Szybko dojeżdżamy do Utrechtu, stajemy w potężnej kolejce do autobusu do Den Bosch. Na miejsce kierowała nas urocza brunetka w kolejarskim mundurze. Oj, chciałem ją jeszcze o cokolwiek zapytać, ale bezceremonialnie odesłała mnie na koniec kolejki...
Młody kolejarz liczył ludzi i dzielił na „wsady” do konkretnych autobusów. Dzięki temu, choć autobusy odjeżdżały w kilku różnych kierunkach, był porządek. Wsiedliśmy, wesoły kierowca powiedział, że jedziemy z nim, a nie pociągiem, bo trasa Den Bosch-Utrecht jest właśnie remontowana i komputeryzowana. Ja, mając nadzieję na miłą pogawędkę po angielsku z jakąś ładną Holenderką, nie usiadłem z Michałem ale na innym siedzeniu. I mam za swoje! Ładna Holenderka usiadła przy nim, a przy mnie, ku jadowitej radości pozostałych, wyjątkowo szpetny dziadek, pociągający coś mocnego z flaszki. Ale i z nim udało się zamienić parę słów po angielsku. A na autostradzie utknęliśmy w gigantycznym korku. Mijające nas karetki świadczyły, że gdzieś z przodu musiał być karambol. Nie później niż pięć minut po naszym utknięciu wiadomość o karambolu na autostradzie E 25 pomiędzy Utrechtem a Den Bosch była już w telegazecie wyświetlanej w autobusie... Ale po holendersku, i nie potrafiłem jej porządnie odcyfrować. Zaraz zresztą usnąłem. Obudziłem się po ponad pół godzinie, gdy ruszyliśmy.
Ale przy wejściu powetowałem sobie amsterdamskie i autobusowe niepowodzenia; przepuściła mnie ładna, młoda dziewczyna, jak się okazało Polka. Cholera, to ja już jestem tak stary, ze młode dziewczyny puszczają mnie jak seniora...
Re: Kolej w Polsce i Europie
To jeszcze całkiem niezły wynik. Mnie się np. udało jechać z Malborka do Krakowa ponad 13 godzin. Ekspres zwiedzał sobie Polskę, szkoda tylko że w nocy bo i tak nic nie było widać. Najpierw w stronę Warszawy, jednak ze względu na ulepszanie tej linii tak gdzieś od Ciechanowa jechał w tempie 40 na godzinę. W Warszawie tak po drugiej w nocy nieźle się dopakował, ale zamiast wpaść na CMK albo jechać chociaż przez Kielce odbił na Łódź, wprawdzie do Łodzi nie dojechał za to stanął sobie na pół godziny, bodajże w Radomsku. Potem dowlókł się jakoś do Katowic a że był już nieźle spóźniony to w Katowicach też poczekał jeszcze z pół godzinki, zwłaszcza że musieli go odwrócić. No i tak od 19.30 do około 9.00.rabit pisze:Pociąg Gdańsk-Tarnów ... 11 godzin i 45 minut k... ręce opadają...Expres..
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/