Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od prawie 14 lat!
Śląskie: Częstochowa. Północna Jura 8-11 listopada 2019
Regulamin forum
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Województwo: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Małopolskie: Czchów (08.07.2020)
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Województwo: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Małopolskie: Czchów (08.07.2020)
Śląskie: Częstochowa. Północna Jura 8-11 listopada 2019
Częstochowa to historycznie nie jest ani Śląsk ani Wielkopolska - obecnie jednak to całkiem duże miasto przynależy do województwa śląskiego, więc wycieczka w ramach odpowiedniej rubryki. Z pewnością jest to dobry punkt wypadowy w całkiem ciekawe krajoznawczo okolice. W ciągu dwóch dni zrobiłem sobie dwie trasy piesze na Wyżynie Częstochowskiej: Złoty Potok - Olsztyn i Częstochowa - Mstów. Już widzę, że atrakcji okolicznych starczy jeszcze na przynajmniej jeden porównywalny wypad, więc niewykluczone, iż za jakiś rok, dwa przyjadę tutaj znów. Samo miasto pod względem turystycznym sprawia niestety wrażenie przystawki do najważniejszego klasztoru w Polsce. Tam tłumy turystów-pielgrzymów niesamowite, poniżej na ulicach miasta zdecydowanie mniej. Swoje przemyślenia mam. W każdym razie Częstochowa ma swój potencjał, póki co słabo wykorzystany. Autentycznych scenerii tam nie brakuje. Rynków w mieście nad Wartą doliczyłem się nawet sześć, aczkolwiek niekoniecznie są one dobrymi celami turystycznymi. Trochę szkoda, że wiele miejsc potencjalnie ciekawych jest zagrożonych zniknięciem. Dotyczy to Częstochowy (krajobraz przemysłowy, stare podwórka), ale też i Mstowa (miasteczko stodół). Śpieszmy się zwiedzać zabytki, bo szybko znikają. Kilka zdjęć tonem wstępu:
Klasyczna częstochowska widokówka. Ksiądz Augustyn Kordecki na wałach klasztoru jasnogórskiego Wizytówka Mstowa - symboliczne jabłuszko Najbardziej "górski" widok na Jurze. Góry Sokole z południowych skłonów Biakła
Klasyczna częstochowska widokówka. Ksiądz Augustyn Kordecki na wałach klasztoru jasnogórskiego Wizytówka Mstowa - symboliczne jabłuszko Najbardziej "górski" widok na Jurze. Góry Sokole z południowych skłonów Biakła
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Relacja: Częstochowa. Północna Jura 8-11 listopada 2019
Jura Północna (Złoty Potok - Parkowe - Brama Twardowskiego - Kamieniołom Warszawski - Siedlec - Pustynia Siedlecka - Zrębice - Skała św Idziego - Góry Sokole - Biakło - Olsztyn)
Trasę ze Złotego Potoku do Olsztyna zaprojektowałem tak, aby wyciągnąć całą "esencję" atrakcji z tego terenu. Wymagało to kilkukrotnej zmiany koloru szlaku, ale generalnie sam etap marszu wydłużyło jedynie nieznacznie. Tym niemniej mam wrażenie, że z pominiętej reszty będzie się dało i tak wyciągnąć w miarę aromatyczną "herbatkę". Ponieważ w dworze Raczyńskich kiedyś tam już byłem pognałem dalej do rezerwatu Parkowe. Zaczęło się całkiem obiecująco od niewielkiej, ale łatwo dostępnej jaskini Niedźwiedziej. Powyżej niej jest także druga, znacznie większa i z piękną szatą naciekową, ale zamknięta z przyczyn ochronnych. Potem doszedłem do stawu o poetyckiej nazwie Sen Nocy Letniej zwanego też prościej Stawem Zielonym. Tym razem było tutaj dość ponuro jak to w listopadzie przy nienajlepszej aurze. Przy stawie stoi drewniany młyn Kołaczew. Sprawia wrażenie opuszczonego i niszczejącego, w każdym razie o tej porze roku nic się tam nie dzieje. Szlak Orlich Gniazd opuszcza dolinę Wiercicy i wspina się na wzgórza otaczające ją od wschodu. Przechodzę kilka garbów z niewielkimi skałkami, ostatnie zejście dość strome. Przecinam drogę główną z Janowa do Żarek i zmieniam szlak na zielony noszący imię 7 Dywizji Piechoty z 1939 roku. Szlak powinien doprowadzić do źródeł Wiercicy, jednak obu o nazwach Zygmunt i Elżbieta nie odnalazłem. Podobno są niemałe i Wiercica już od początku jest całkiem sporą rzeczką. Do źródeł w ogóle nie miałem szczęścia w trakcie tej wycieczki. Nie odnalazłem też źródełka na skraju Pustyni Siedleckiej a także Źródła Miłości w Mstowie. W każdym razie dotarłem w okolice Bramy Twardowskiego. Na jej łuku odcisnął ponoć pazury sam diabeł ścigający naszego szlachcica. Łuki skalne to rzadkość w naszym kraju, więc warto zobaczyć. Obok Bramy Twardowskiego jest też inna skała mocno podziurawiona i przypominająca przez to gigantyczny kawałek sera edamskiego ciepnięty na ziemię. Szlak biegnie dalej ładnym lasem. Mgły opadają i zaczyna się wypogadzać. Widoki zaczynają się w okolicy tzw. kamieniołomu warszawskiego. To już na szlaku czarnym Gór Gorzkowskich. Stary łom wapienia ławicowego prezentuje się ciekawie o tej porze roku, gdy białe skały kontrastują z zielenią i żółcią drzew. Jest trochę jak na chorwackim Pagu. Dalej Siedlec. Przy szkole podstawowej i schronisku młodzieżowym zaczyna się ścieżka dydaktyczna biegnąca w kierunku promowanej ostatnio pustyni. Sama ścieżka istnieje niestety tylko w teorii. Generalnie trzeba się udać opłotkami na pobliskie zalesione wzgórze zwane dość bezceremonialnie Dupką. Sprośna jest też legenda mówiąca o tutejszej jaskini, którą podobno "wypierdział" mistrz Twardowski kiedy przysiadł tu na moment uciekając przed diabłem. Zejście na galeryjkę w jaskini wyglądało na dość śliskie, zapewne jednak o innej porze roku można by się tam dostać a nawet zejść niżej i zwiedzić grotę. Otwór w Dupce. Teraz improwizując udałem się dalej w kierunku pustyni. Nazwa ta jest dość dumna. To spore pole piasków, ale jednak w dużej mierze zarośnięte młodymi sośninami. W odróżnieniu do Pustyni Błędowskiej rzeźba jest tutaj bardzo urozmaicona i widać, że wykorzystywana przez motocykle albo nawet quady. Pewnie można by też tu pozjeżdżać na sankach, nartach albo "bele czym". Do Zrębic wędruję dalej bez znaków wzdłuż lokalnej asfaltowej szosy. Ten odcinek jest może najmniej emocjonujący, chyba żeby wspomnieć o spotkaniu oko w oko z 20-centymetrowym brytanem broniącym zaciekle jednej z posesji. W Zrębicach jest ładny kościół drewniany z wolno stojącą dzwonnicą. Niestety zamknięte jest nie tylko wnętrze, ale i cały ogródek wokół kościółka. Węzeł szlaków znakowanych. Spotykam z powrotem czerwony Szlak Orlich Gniazd, ale też niebieski szlak Warowni Jurajskich oraz zielony Szlak św Idziego. Ostatecznie wędruję wzdłuż tego ostatniego. Już w Zrębicach przy stawie mijam figurę tego świętego pustelnika. Postanawiam odbić na 2 km od Szlaku Orlich Gniazd, bo trasa zielona wydaje się ciekawsza. Z pól panorama wybitnych wzgórz zwanych Górami Sokolimi. Wystają więcej niż 100 m ponad powierzchnię płaskowyżu. Po drodze mijam ciekawą archaiczną kapliczkę św Idziego oraz źródełko z raczej brudną wodą. Kawałek od szlaku jest też skała z wizerunkiem świętego do której prowadzą drogowskazy. Góry Sokole przechodzę wzdłuż Szlaku Orlich Gniazd. Zdecydowanie ciekawiej wyglądają z daleka. Porośnięte buczyną od czasu do czasu ukazują skałki. Gdzieś tam kryją się słynne jaskinie, np. Koralowa, Studnisko, Olsztyńska czy Maurycego, ale nie prowadzą do nich żadne konkretne ścieżki. Jest tu już jednak zdecydowanie więcej turystów - spacerowiczów z bliskiego Olsztyna. Do miejscowości docieram trochę dłuższą drogą biegnącą przez skaliste wzgórze Biakło wzdłuż szlaku zielonego. Jego profil widziany z drogi do Olsztyna całkiem przypomina Giewont i też można się dopatrzyć rysów śpiącego wojownika - jakiegoś takiego Kajka z komiksu Janusza Christy. Na górę wchodzi się skalistym zboczem, nawet asekurowanym balustradką. Nagrodą jest ładna panorama praktycznie we wszystkie strony świata. Widać potężne stąd Góry Sokole i skałki w pobliżu Olsztyna. Oczywiście jak przystało na Mały Giewont jest tam też odpowiednio duży krzyż a turnie rozdziela pokaźny żleb i tak dla zabawy nazwać go można żlebem Kirkora. Zresztą Olsztyn przypomina trochę jurajskie Zakopane. "Ceprów" jest tu dość sporo - jakieś grupy kolonijne, pojedyncze pary, pielgrzymi itp. Sporo ośrodków, park linowy i inne atrakcje. Główną jest oczywiście zamek posadowiony na skalistym wzgórzu. Najwyższa wieża remontowana, miejmy nadzieję, że nie zatraci swojego uroku, bo wygląda na trochę "opuchniętą". Przecinam wzgórze zamkowe w poprzek i schodzę w okolice stylowego spichlerza, obecnie dość ekskluzywnej karczmy. Niemniej ze względu na ceny zadowalam się kebabem w centrum miasteczka. Ostatnim punktem trasy jest murowany kościół św. Jana Chrzciciela z ciekawymi kolorowymi bocznymi ołtarzami, jakby ciut naiwnymi. Z Olsztyna dość łatwo już wrócić do Częstochowy, oprócz busów jadą tu też autobusy MZK.
Trasę ze Złotego Potoku do Olsztyna zaprojektowałem tak, aby wyciągnąć całą "esencję" atrakcji z tego terenu. Wymagało to kilkukrotnej zmiany koloru szlaku, ale generalnie sam etap marszu wydłużyło jedynie nieznacznie. Tym niemniej mam wrażenie, że z pominiętej reszty będzie się dało i tak wyciągnąć w miarę aromatyczną "herbatkę". Ponieważ w dworze Raczyńskich kiedyś tam już byłem pognałem dalej do rezerwatu Parkowe. Zaczęło się całkiem obiecująco od niewielkiej, ale łatwo dostępnej jaskini Niedźwiedziej. Powyżej niej jest także druga, znacznie większa i z piękną szatą naciekową, ale zamknięta z przyczyn ochronnych. Potem doszedłem do stawu o poetyckiej nazwie Sen Nocy Letniej zwanego też prościej Stawem Zielonym. Tym razem było tutaj dość ponuro jak to w listopadzie przy nienajlepszej aurze. Przy stawie stoi drewniany młyn Kołaczew. Sprawia wrażenie opuszczonego i niszczejącego, w każdym razie o tej porze roku nic się tam nie dzieje. Szlak Orlich Gniazd opuszcza dolinę Wiercicy i wspina się na wzgórza otaczające ją od wschodu. Przechodzę kilka garbów z niewielkimi skałkami, ostatnie zejście dość strome. Przecinam drogę główną z Janowa do Żarek i zmieniam szlak na zielony noszący imię 7 Dywizji Piechoty z 1939 roku. Szlak powinien doprowadzić do źródeł Wiercicy, jednak obu o nazwach Zygmunt i Elżbieta nie odnalazłem. Podobno są niemałe i Wiercica już od początku jest całkiem sporą rzeczką. Do źródeł w ogóle nie miałem szczęścia w trakcie tej wycieczki. Nie odnalazłem też źródełka na skraju Pustyni Siedleckiej a także Źródła Miłości w Mstowie. W każdym razie dotarłem w okolice Bramy Twardowskiego. Na jej łuku odcisnął ponoć pazury sam diabeł ścigający naszego szlachcica. Łuki skalne to rzadkość w naszym kraju, więc warto zobaczyć. Obok Bramy Twardowskiego jest też inna skała mocno podziurawiona i przypominająca przez to gigantyczny kawałek sera edamskiego ciepnięty na ziemię. Szlak biegnie dalej ładnym lasem. Mgły opadają i zaczyna się wypogadzać. Widoki zaczynają się w okolicy tzw. kamieniołomu warszawskiego. To już na szlaku czarnym Gór Gorzkowskich. Stary łom wapienia ławicowego prezentuje się ciekawie o tej porze roku, gdy białe skały kontrastują z zielenią i żółcią drzew. Jest trochę jak na chorwackim Pagu. Dalej Siedlec. Przy szkole podstawowej i schronisku młodzieżowym zaczyna się ścieżka dydaktyczna biegnąca w kierunku promowanej ostatnio pustyni. Sama ścieżka istnieje niestety tylko w teorii. Generalnie trzeba się udać opłotkami na pobliskie zalesione wzgórze zwane dość bezceremonialnie Dupką. Sprośna jest też legenda mówiąca o tutejszej jaskini, którą podobno "wypierdział" mistrz Twardowski kiedy przysiadł tu na moment uciekając przed diabłem. Zejście na galeryjkę w jaskini wyglądało na dość śliskie, zapewne jednak o innej porze roku można by się tam dostać a nawet zejść niżej i zwiedzić grotę. Otwór w Dupce. Teraz improwizując udałem się dalej w kierunku pustyni. Nazwa ta jest dość dumna. To spore pole piasków, ale jednak w dużej mierze zarośnięte młodymi sośninami. W odróżnieniu do Pustyni Błędowskiej rzeźba jest tutaj bardzo urozmaicona i widać, że wykorzystywana przez motocykle albo nawet quady. Pewnie można by też tu pozjeżdżać na sankach, nartach albo "bele czym". Do Zrębic wędruję dalej bez znaków wzdłuż lokalnej asfaltowej szosy. Ten odcinek jest może najmniej emocjonujący, chyba żeby wspomnieć o spotkaniu oko w oko z 20-centymetrowym brytanem broniącym zaciekle jednej z posesji. W Zrębicach jest ładny kościół drewniany z wolno stojącą dzwonnicą. Niestety zamknięte jest nie tylko wnętrze, ale i cały ogródek wokół kościółka. Węzeł szlaków znakowanych. Spotykam z powrotem czerwony Szlak Orlich Gniazd, ale też niebieski szlak Warowni Jurajskich oraz zielony Szlak św Idziego. Ostatecznie wędruję wzdłuż tego ostatniego. Już w Zrębicach przy stawie mijam figurę tego świętego pustelnika. Postanawiam odbić na 2 km od Szlaku Orlich Gniazd, bo trasa zielona wydaje się ciekawsza. Z pól panorama wybitnych wzgórz zwanych Górami Sokolimi. Wystają więcej niż 100 m ponad powierzchnię płaskowyżu. Po drodze mijam ciekawą archaiczną kapliczkę św Idziego oraz źródełko z raczej brudną wodą. Kawałek od szlaku jest też skała z wizerunkiem świętego do której prowadzą drogowskazy. Góry Sokole przechodzę wzdłuż Szlaku Orlich Gniazd. Zdecydowanie ciekawiej wyglądają z daleka. Porośnięte buczyną od czasu do czasu ukazują skałki. Gdzieś tam kryją się słynne jaskinie, np. Koralowa, Studnisko, Olsztyńska czy Maurycego, ale nie prowadzą do nich żadne konkretne ścieżki. Jest tu już jednak zdecydowanie więcej turystów - spacerowiczów z bliskiego Olsztyna. Do miejscowości docieram trochę dłuższą drogą biegnącą przez skaliste wzgórze Biakło wzdłuż szlaku zielonego. Jego profil widziany z drogi do Olsztyna całkiem przypomina Giewont i też można się dopatrzyć rysów śpiącego wojownika - jakiegoś takiego Kajka z komiksu Janusza Christy. Na górę wchodzi się skalistym zboczem, nawet asekurowanym balustradką. Nagrodą jest ładna panorama praktycznie we wszystkie strony świata. Widać potężne stąd Góry Sokole i skałki w pobliżu Olsztyna. Oczywiście jak przystało na Mały Giewont jest tam też odpowiednio duży krzyż a turnie rozdziela pokaźny żleb i tak dla zabawy nazwać go można żlebem Kirkora. Zresztą Olsztyn przypomina trochę jurajskie Zakopane. "Ceprów" jest tu dość sporo - jakieś grupy kolonijne, pojedyncze pary, pielgrzymi itp. Sporo ośrodków, park linowy i inne atrakcje. Główną jest oczywiście zamek posadowiony na skalistym wzgórzu. Najwyższa wieża remontowana, miejmy nadzieję, że nie zatraci swojego uroku, bo wygląda na trochę "opuchniętą". Przecinam wzgórze zamkowe w poprzek i schodzę w okolice stylowego spichlerza, obecnie dość ekskluzywnej karczmy. Niemniej ze względu na ceny zadowalam się kebabem w centrum miasteczka. Ostatnim punktem trasy jest murowany kościół św. Jana Chrzciciela z ciekawymi kolorowymi bocznymi ołtarzami, jakby ciut naiwnymi. Z Olsztyna dość łatwo już wrócić do Częstochowy, oprócz busów jadą tu też autobusy MZK.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Relacja: Częstochowa. Północna Jura 8-11 listopada 2019
Jak ja lubię te Twoje wycieczki
Szkoda, że ten weekend pogodowo był do bani.
Ile godzin zajęło Ci to przejście ze Złotego Potoku do Olsztyna?
Szkoda, że ten weekend pogodowo był do bani.
Ile godzin zajęło Ci to przejście ze Złotego Potoku do Olsztyna?
"...wobec potęgi gór prościej odkrywa się siebie, a przynajmniej to, że większość granic i lęków to tylko ułomność naszego umysłu, poza którą zaczyna się wolność..."
Re: Relacja: Częstochowa. Północna Jura 8-11 listopada 2019
Dzięki. Staram się, chociaż zaczyna już brakować w miarę ciekawych miejsc zwłaszcza w okolicach zamieszkania. Pogoda znośna. Miało być gorzej, chociaż oczywiście super słoneczka nie było.
Z Częstochowy wyjechałem o 6.50, około 7.30 byłem już na trasie - do Olsztyna dotarłem tak przed 14, ale samo przejście przez Wzgórze Zamkowe i okolice zajęło mi jeszcze z 3 kwadranse. Tak że wyjeżdżałem stamtąd bodaj o 15.30. W sam raz nim się ściemniło.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Relacja: Częstochowa. Północna Jura 8-11 listopada 2019
Jura Północna (Częstochowa - Góra Rodzik - Mirów w granicach Częstochowy - Przeprośna Górka - Mstów)
W drugim dniu krótszy około 12-kilometrowy spacerek wzdłuż szlaku czerwonego, który na tym odcinku jest już Szlakiem Jury Wieluńskiej. Prowadzi wzdłuż Warty najpierw obok najwyraźniej zapomnianego pomnika Chrystusa Braterstwa Między Narodami. Jego otoczenie jest delikatnie mówiąc słabe a sam pomnik o dziwo jak na miasto żyjące religią przypomina raczej monumenty z okresu słusznie minionego. Dalej przez nadwarciańskie łąki w krajobrazie otwartym, chociaż dalej w granicach Częstochowy. Pierwsze wzgórze w przełomie Warty wystaje nad poziom wody zaledwie jakieś 10 m. To zalesiona kępa zwana Górą Rodzik. Ciekawe że otoczona jest także od północy starorzeczem albo jakimś sztucznym kanałem. Skałki pojawiają się coraz częściej na prawym i lewym brzegu. Mijam betonowy jaz i za jakiś moment remontowanym mostem przechodzę na drugi brzeg rzeki do Mirowa. Stąd wspinam się krótkim podejściem na Przeprośną Górkę. Dla rowerzystów jeśli wierzyć znakom to droga ekstremalna, ale chyba nie bardziej niż Klimczoki, Baranie Góry i inne wierchy Beskidów . Na Przeprośnej Górce jest nowe sanktuarium z relikwiami ojca Pio. To ostatnie miejsce przed Częstochową gdzie pielgrzymi zwykli wzajemnie się przepraszać by z czystym sercem wejść na Jasną Górę. Stąd oprócz Drogi Krzyżowej i Góry Oliwnej jest tu także wizerunek Chrystusa obmywającego nogi św. Piotrowi. Najciekawszy jest może stary krzyż przydrożny z opisem fundatora. W bok można dojść na wzgórze Gąszczyk (grodzisko). W sumie szkoda, że się nie skusiłem, ale trochę się obawiałem, że nie zdążę potem na powrotny bus z Mstowa. Czasu byłoby chyba akurat jakieś 20 minut. Z Przeprośnej Górki do Mstowa jest jeszcze jakieś 5 km bocznymi drogami i na końcu nieco bardziej ruchliwą szosą obok cmentarza ze starym kościółkiem. Warta dzieli Mstów na dwie części. Stare miasto leży na południowym brzegu a po północnej stronie zwanej Wancerzów obronny klasztor Kanoników Regularnych. Tam też obecny urząd gminy a więc symboliczne centrum miejscowości. Na rynku pomijając chryję miejscowych pijaczków stoi pomnik Mickiewicza oraz czerwone jabłuszko - symbol Mstowa. O tej porze roku sady jabłkowe jakoś nie rzucają się w oczy. Po drodze minąłem dużą farmę, ale wyglądało to na uprawę chmielu. Ponad starym miasteczkiem jest "dzielnica" kamiennych i drewnianych stodół. Szkoda że to już nędzne ruiny. Ściany szczytowe, jakieś kikuty z desek. Nie wygląda by ktoś chciał się tym zabytkiem zająć i zorganizować jakiś mini-skansen. Na dole jest tylko tablica informacyjna. Ze wzgórza Ścięgna ponad stodołami ładna panorama Mstowa i klasztoru po drugiej stronie Warty. Przechodzę tam przez most na rzece. Obok niego zaznaczone miejsce gdzie dawniej stał mstowski kościół parafialny. Spłonął w końcu XIX wieku i już go nie odbudowano. Dzisiaj parafianie idą na mszę na górę do klasztoru. Akurat jest jej połowa, więc nim zwiedzę klasztor wędruję nad Wartę pod Skałę Miłości. Tradycyjnie jest to najdalej na północ wysunięta skałka Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Legenda mówi, że to zakochana córka za karę zamieniona przez potężną matkę w skałę przy źródle. Źródła nie dojrzałem. Można wspiąć się wyżej na Górę Szwejcera z widokiem na Mstów i okolice. Urządzono tu leśny park a ścieżka prowadzi nad niewielki zalew z piaszczystą plażą, estradą i zadaszonymi wiatami na grilla. Miejsce zwie się Tasarki. Wracam w stronę klasztoru. To założenie obronne z niewielkimi okrągłymi wieżyczkami i murem. W kościele zachował się obraz fundatora - biskupa Iwo Odrowąża. Ciekawe są też stare stacje Drogi Krzyżowej z wyliczeniem odpustów. Z przystanku pod klasztorem nawet w niedzielę jeżdżą busy do Częstochowy. Kierowca miał fartowny kurs bo kawałek dalej w Jaskrowie wpakowała mu się do auta cała drużyna harcerska.
W drugim dniu krótszy około 12-kilometrowy spacerek wzdłuż szlaku czerwonego, który na tym odcinku jest już Szlakiem Jury Wieluńskiej. Prowadzi wzdłuż Warty najpierw obok najwyraźniej zapomnianego pomnika Chrystusa Braterstwa Między Narodami. Jego otoczenie jest delikatnie mówiąc słabe a sam pomnik o dziwo jak na miasto żyjące religią przypomina raczej monumenty z okresu słusznie minionego. Dalej przez nadwarciańskie łąki w krajobrazie otwartym, chociaż dalej w granicach Częstochowy. Pierwsze wzgórze w przełomie Warty wystaje nad poziom wody zaledwie jakieś 10 m. To zalesiona kępa zwana Górą Rodzik. Ciekawe że otoczona jest także od północy starorzeczem albo jakimś sztucznym kanałem. Skałki pojawiają się coraz częściej na prawym i lewym brzegu. Mijam betonowy jaz i za jakiś moment remontowanym mostem przechodzę na drugi brzeg rzeki do Mirowa. Stąd wspinam się krótkim podejściem na Przeprośną Górkę. Dla rowerzystów jeśli wierzyć znakom to droga ekstremalna, ale chyba nie bardziej niż Klimczoki, Baranie Góry i inne wierchy Beskidów . Na Przeprośnej Górce jest nowe sanktuarium z relikwiami ojca Pio. To ostatnie miejsce przed Częstochową gdzie pielgrzymi zwykli wzajemnie się przepraszać by z czystym sercem wejść na Jasną Górę. Stąd oprócz Drogi Krzyżowej i Góry Oliwnej jest tu także wizerunek Chrystusa obmywającego nogi św. Piotrowi. Najciekawszy jest może stary krzyż przydrożny z opisem fundatora. W bok można dojść na wzgórze Gąszczyk (grodzisko). W sumie szkoda, że się nie skusiłem, ale trochę się obawiałem, że nie zdążę potem na powrotny bus z Mstowa. Czasu byłoby chyba akurat jakieś 20 minut. Z Przeprośnej Górki do Mstowa jest jeszcze jakieś 5 km bocznymi drogami i na końcu nieco bardziej ruchliwą szosą obok cmentarza ze starym kościółkiem. Warta dzieli Mstów na dwie części. Stare miasto leży na południowym brzegu a po północnej stronie zwanej Wancerzów obronny klasztor Kanoników Regularnych. Tam też obecny urząd gminy a więc symboliczne centrum miejscowości. Na rynku pomijając chryję miejscowych pijaczków stoi pomnik Mickiewicza oraz czerwone jabłuszko - symbol Mstowa. O tej porze roku sady jabłkowe jakoś nie rzucają się w oczy. Po drodze minąłem dużą farmę, ale wyglądało to na uprawę chmielu. Ponad starym miasteczkiem jest "dzielnica" kamiennych i drewnianych stodół. Szkoda że to już nędzne ruiny. Ściany szczytowe, jakieś kikuty z desek. Nie wygląda by ktoś chciał się tym zabytkiem zająć i zorganizować jakiś mini-skansen. Na dole jest tylko tablica informacyjna. Ze wzgórza Ścięgna ponad stodołami ładna panorama Mstowa i klasztoru po drugiej stronie Warty. Przechodzę tam przez most na rzece. Obok niego zaznaczone miejsce gdzie dawniej stał mstowski kościół parafialny. Spłonął w końcu XIX wieku i już go nie odbudowano. Dzisiaj parafianie idą na mszę na górę do klasztoru. Akurat jest jej połowa, więc nim zwiedzę klasztor wędruję nad Wartę pod Skałę Miłości. Tradycyjnie jest to najdalej na północ wysunięta skałka Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Legenda mówi, że to zakochana córka za karę zamieniona przez potężną matkę w skałę przy źródle. Źródła nie dojrzałem. Można wspiąć się wyżej na Górę Szwejcera z widokiem na Mstów i okolice. Urządzono tu leśny park a ścieżka prowadzi nad niewielki zalew z piaszczystą plażą, estradą i zadaszonymi wiatami na grilla. Miejsce zwie się Tasarki. Wracam w stronę klasztoru. To założenie obronne z niewielkimi okrągłymi wieżyczkami i murem. W kościele zachował się obraz fundatora - biskupa Iwo Odrowąża. Ciekawe są też stare stacje Drogi Krzyżowej z wyliczeniem odpustów. Z przystanku pod klasztorem nawet w niedzielę jeżdżą busy do Częstochowy. Kierowca miał fartowny kurs bo kawałek dalej w Jaskrowie wpakowała mu się do auta cała drużyna harcerska.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Relacja: Częstochowa. Północna Jura 8-11 listopada 2019
Ciekawie wykorzystane dni.
Źródła Wiercicy warto zobaczyć, czyli masz po co wrócić. Znajdują się tuż przy głównej drodze.
Kościół na Przeprośnej Górce to istna lodownia. Budowa klasztoru i domu pielgrzyma szła opornie. Cos się zmieniło w tej sprawie ?
Źródła Wiercicy warto zobaczyć, czyli masz po co wrócić. Znajdują się tuż przy głównej drodze.
Kościół na Przeprośnej Górce to istna lodownia. Budowa klasztoru i domu pielgrzyma szła opornie. Cos się zmieniło w tej sprawie ?
Re: Relacja: Częstochowa. Północna Jura 8-11 listopada 2019
Obok kościoła jest coś co wygląda na Dom Pielgrzyma z restauracją czy barem, nie jestem pewny chyba nawet czynnym. W sanktuarium dostępna była kaplica w podziemiach. Ludzie zbierali się na mszę. Nie odczułem by było tam chłodniej niż na polu, ale za ciepło też raczej nie było bo bym się zgrzał.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Relacja: Częstochowa. Północna Jura 8-11 listopada 2019
Tam się jeździ w jednym celu, podobnie zresztą jak w innych, tego typu europejskich miejscach kultu czy pielgrzymek. Czego dotyczą owe przemyślenia?
Re: Relacja: Częstochowa. Północna Jura 8-11 listopada 2019
Chodzi o to że niekoniecznie trzeba tam jeździć w jednym celu. Do Rzymu nie jeździ się tylko w jednym celu. Podobnie do Santiago a nawet Lourdes, choć to w porównaniu do Częstochowy małe mieściny. Miasto, które summa summarum pełni jakieś tam funkcje stołeczne powinno bardziej dbać o swój wizerunek.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Relacja: Częstochowa. Północna Jura 8-11 listopada 2019
Do Lourdes jeździ się w innym celu? A w jakim?
Re: Relacja: Częstochowa. Północna Jura 8-11 listopada 2019
Lourdes to Pireneje - można przyjechać dla samego górskiego krajobrazu. Tym bardziej, że jest tam międzynarodowe lotnisko. Nie jestem pewny, ale z Polski łatwiej chyba dotrzeć do takiej Tuluzy właśnie przez Lourdes niż bezpośrednio. W samym tym małym miasteczku jest zamek średniowieczny z wystawą muzealną. Oprócz tego miniaturowy model miasteczka zbudowany z kamienia. Muzeum figur woskowych. Zabytkowy kamienny most, promenada nad rzeką. Kilka innych ciekawych kościołów niezwiązanych bezpośrednio z objawieniami maryjnymi. Na peryferiach jezioro z plażą i terenami spacerowymi. Ale nie chodzi już nawet o to, bo i w Częstochowie inne atrakcje są w sporej liczbie, co przecież niedługo pokażę. Chodzi o to w jaki sposób są traktowane i jak miasto wygląda jako całość. Chodząc po Lourdes nie będę miał wrażenia, że sanktuarium jest jedynym turystycznym miejscem, bo całe miasteczko oferuje bogaty program. W Częstochowie takiego wrażenia nie ma. Klasztor i jego podnóże, ewentualnie jeszcze Aleje NMP, przy czym trochę na zasadzie wioski potiomkinowskiej bo już podwórka tamtejszych kamienic straszą.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Relacja: Częstochowa. Północna Jura 8-11 listopada 2019
Przyznaję rację. Jest co robić. Tyle, że jakieś 80% przyjeżdżających turystów chyba jest tam w innym celu.
Częstochowa to Jasna Góra. Czy chce tego, czy nie. Muniek Staszczyk próbował swego czasu promować tę "inną" Częstochowę. Nie wyszło.
Częstochowa to Jasna Góra. Czy chce tego, czy nie. Muniek Staszczyk próbował swego czasu promować tę "inną" Częstochowę. Nie wyszło.
Re: Relacja: Częstochowa. Północna Jura 8-11 listopada 2019
Problem z Częstochową jest taki, że nawet te 20 % turystów nie idzie z różnych powodów zobaczyć tej innej Częstochowy. A władze niewiele robią, aby to zmienić.
Mając ruch pielgrzymkowy można spróbować nakłonić ludzi aby zostali na chwilę dłużej (np. choćby na 1 noc dłużej), czyli wydali więcej pieniędzy. Częstochowa poza Jasną Górą ma co pokazać i w samym mieście i w najbliższej okolicy, ale póki co nie widzę, aby potrafiła to wykorzystać.
Mając ruch pielgrzymkowy można spróbować nakłonić ludzi aby zostali na chwilę dłużej (np. choćby na 1 noc dłużej), czyli wydali więcej pieniędzy. Częstochowa poza Jasną Górą ma co pokazać i w samym mieście i w najbliższej okolicy, ale póki co nie widzę, aby potrafiła to wykorzystać.
Re: Relacja: Częstochowa. Północna Jura 8-11 listopada 2019
Częstochowę miałem okazję oglądać mniej lub bardziej intensywnie przez cztery dni, a ponieważ one w listopadzie są krótkie część spacerów kończyła się po zmroku. Tylko że Częstochowa by night to nieporozumienie. Miasto jest totalnie niedoświetlone. Nie chodzi nawet o iluminację zabytków czy pomników, ale problem ze światłem w okolicach dworców, czy w samym śródmieściu. Dawno nie widziałem, żeby duży hipermarket nie dbał o oświetlenie własnego parkingu. Poczucie bezpieczeństwa jest w tej sytuacji niskie. A kręcą się po ulicy rozmaite podejrzane typki. O świętej niedzieli sporo pijanych na ulicach, zwłaszcza dzielnica staromiejska, gdzie miałem nocleg jest pod tym względem dość specyficzna. Ktoś tam za mną na ulicy chyba jednak żartem opowiadał nawet anegdotę o tym, że zna tu miejsca gdzie na spacery chodzi się z maczetą u boku.
Kilka ujęć z klasztoru Paulinów. W niedzielę wstępy do wszystkich miejsc wyglądały na darmowe. Tylko niestety wielkie tłumy, więc do ikony Matki Boskiej nie było się jak dopchać. Z nowych rzeczy obejrzałem Salę Rycerską i kaplicę Wieczernika. Trasa wokół wałów z monumentalnymi kaplicami Drogi Krzyżowej. Zwrócił moją uwagę oryginalny symbol zmartwychwstania: kogut przy krzyżu. Sześć rynków Częstochowy
Stary Rynek - nieco pochyły główny plac Starego Miasta, obecnie trochę oddalony od właściwego centrum. Trafiłem na totalną demolkę płyty, zobaczymy jakie efekty będą za jakiś czas. Kolorowe kamieniczki w tym zabytkowa dawna karczma. Z historycznych miejsc jeszcze tzw. brama Ptasia przez którą przejechał sam Napoleon Bonaparte. Niestety miejsce spotkań lokalnej żulerii.
Plac Daszyńskiego - przedłużenie Starego Rynku w stronę śródmieścia. Tu kończą się Aleje NMP a na ich osi jest główny portal najstarszego w mieście kościoła św. Zygmunta. Warto też obejrzeć pomnik Jana Pawła II przy gigantycznym przewróconym krzyżu. Plac Biegańskiego - właściwe centrum i główny plac reprezentacyjny miasta z historycznym ratuszem (obecnie muzeum miejskie). Przed nim pomnik Józefa Piłsudskiego a po drugiej stronie na skwerze dawna cerkiew, obecnie kościół katolicki św Jakuba z wnętrzem utrzymanym w surowym bizantyńskim stylu. Otoczenie placu dość zróżnicowane. Na pewno zwrócimy uwagę na mural Wieża Babel na wysokim wieżowcu. Rynek Wieluński - rynek dawnej osady podklasztornej Częstochówka. Wielki podłużny plac. Niestety jego środek przecina ruchliwa ulica przez którą nie ma nawet sensownego przejścia. Przy kaplicy duży parking. Ciekawsze są uliczki biegnące w górę w stronę klasztoru. W odnowionych kamieniczkach mieszczą się tam rozmaite bary i restauracje. Ryneczek - to właściwie kryty bazar ustawiony równolegle do linii kolejowej przy Wałach J. Dwernickiego. Przechodziłem tamtędy dwukrotnie i wszystkie kramy były zamknięte. Wygląda na to że władze miasta właśnie zabrały się do demontażu tego skądinąd ciekawego miejsca, które jak by nie było swój charakter ma.
Rynek Gabriela Narutowicza - w dzielnicy Zawodzie, nazwa dziwna bo to po prostu wielki plac targowy, miejsce zupełnie nieturystyczne. Inne ciekawe obiekty w centrum
Katedra - jeden z większych kościołów w Polsce, zamknięta ze względu na remont wnętrza i placu przed wejściem. Niestety remont nie obejmuje zrujnowanego browaru sąsiadującego z kościołem przez ulicę. Browar to ciekawy element krajobrazu przemysłowego miasta, szkoda że potencjał kompletnie niewykorzystany. Jak pójdziemy dalej ulicą Ogrodową mijając wielkiego "szkieletora" dojdziemy do niemal podobnie zrujnowanych obiektów Częstochowskich Zakładów Przemysłu Zapałczanego. Podobno to muzeum, chociaż informacji o godzinach otwarcia i jakiegoś szerszego zainteresowania turystą w tym miejscu brak. Okolica gdzie diabeł mówi dobranoc.
Zakątek ekumeniczny - u zbiegu ulicy Kopernika i Śląskiej mamy całkiem ładny neogotycki zbór oraz cerkiew prawosławną. Na zapleczu cerkwi "diabelski" mural artysty o pseudonimie Simpson. W pobliżu jest jeszcze jeden równie bulwersujący znany jako "Baranek". Naprzeciwko cerkwi budynek dawnej "tepsy" z wielkim zegarem na szczycie.
Filharmonia a pod nią pomnik Louisa Armstronga Na Złotą Górę
W dzielnicy Zawodzie znajduje się wzgórze reklamowane jako najlepszy punkt widokowy na Częstochowę. Wychodząc ze Starego Miasta przekraczamy most na Warcie. Niestety miasto jest kompletnie odwrócone tyłem do rzeki. Nawet Galerię Jurajską posadowiono tak by przy jej brzegu były jakieś nieciekawe zaplecza i magazyny. Warta nie jest może zbyt czysta, ale zawsze to fragment naturalnego krajobrazu w obrębie miasta. Idę zgodnie ze znakami Szlaku Orlich Gniazd mijając tablicę mówiącą o ofiarach tutejszego obozu przejściowego. Złota Góra podcięta jest od strony miasta licznymi kamieniołomami, ale aby do nich dotrzeć trzeba się trochę nakombinować. Niestety mglista pogoda raczej przesłoniła wszystkie widoki, natomiast sam teren jest kompletnie niezagospodarowany i aż dziwi, że nie było tam jeszcze śmiertelnych wypadków, bo przepaście są całkowicie odsłonięte a walające się butelki po piwie i innych napojach świadczą, że nie przyjeżdża się tam tylko i wyłącznie podziwiać widoki. Zamknięty jest też park miniatur sakralnych z wielkim pomnikiem papieża (złośliwi mówią, że to wizerunek Pudziana). W zasadzie nie za bardzo wiem czemu jest on zamknięty, bo nie widać żeby prowadzono tam jakieś prace konserwacyjne. Nawet nie załatano dziury od strony kamieniołomu - na upartego można by wnętrze zwiedzić "na gapę".
Wokół Jasnej Góry
Obszedłem klasztor w pewnym oddaleniu odwiedzając kilka zabytkowych kościołów
- Podwyższenia Krzyża w osadzie Częstochówka - Św Rocha, kościół cmentarny na najważniejszej nekropolii Częstochowy gdzie pochowano m.in. poetkę Halinę Poświatowską, niestety żadnej informacji gdzie jest jej grób. - Klasztor Pallotynów i Sanktuarium Miłosierdzia Bożego (tzw. Dolina Miłosierdzia) - nowy kościół z piękną mozaiką we wnętrzu jakby z Baśni Tysiąca i Jednej Nocy. - Kościół św Barbary i Elżbiety - historyczne miejsce, gdzie rabusie porzucili skradzioną ikonę MB Częstochowskiej a w miejscu tym wytrysnęło cudowne źródło. - Kościół Imienia Jezus (przy Alei NMP) z interesującą polichromią i obrazami znanych malarzy. Tereny zielone
Warto wspomnieć o parkach pod Jasną Górą: Staszica i 3 Maja. W tym pierwszym jest sadzawka, dawne obserwatorium i kilka budynków z wystawy gospodarczej, m.in. sztuczna kopalnia stanowiąca obecnie Muzeum Kopalnictwa Rud Żelaza. W drugim parku pomnik Stanisława Moniuszki. Innym ciekawym miejscem jest około 3-kilometrowa ulica Bialska biegnąca z Częstochówki na Parkitkę. Jest to najdłuższa w Polsce aleja brzozowa. W środku drogi niewielka kaplica - sanktuarium Krwi Pańskiej.
KlasztorKilka ujęć z klasztoru Paulinów. W niedzielę wstępy do wszystkich miejsc wyglądały na darmowe. Tylko niestety wielkie tłumy, więc do ikony Matki Boskiej nie było się jak dopchać. Z nowych rzeczy obejrzałem Salę Rycerską i kaplicę Wieczernika. Trasa wokół wałów z monumentalnymi kaplicami Drogi Krzyżowej. Zwrócił moją uwagę oryginalny symbol zmartwychwstania: kogut przy krzyżu. Sześć rynków Częstochowy
Stary Rynek - nieco pochyły główny plac Starego Miasta, obecnie trochę oddalony od właściwego centrum. Trafiłem na totalną demolkę płyty, zobaczymy jakie efekty będą za jakiś czas. Kolorowe kamieniczki w tym zabytkowa dawna karczma. Z historycznych miejsc jeszcze tzw. brama Ptasia przez którą przejechał sam Napoleon Bonaparte. Niestety miejsce spotkań lokalnej żulerii.
Plac Daszyńskiego - przedłużenie Starego Rynku w stronę śródmieścia. Tu kończą się Aleje NMP a na ich osi jest główny portal najstarszego w mieście kościoła św. Zygmunta. Warto też obejrzeć pomnik Jana Pawła II przy gigantycznym przewróconym krzyżu. Plac Biegańskiego - właściwe centrum i główny plac reprezentacyjny miasta z historycznym ratuszem (obecnie muzeum miejskie). Przed nim pomnik Józefa Piłsudskiego a po drugiej stronie na skwerze dawna cerkiew, obecnie kościół katolicki św Jakuba z wnętrzem utrzymanym w surowym bizantyńskim stylu. Otoczenie placu dość zróżnicowane. Na pewno zwrócimy uwagę na mural Wieża Babel na wysokim wieżowcu. Rynek Wieluński - rynek dawnej osady podklasztornej Częstochówka. Wielki podłużny plac. Niestety jego środek przecina ruchliwa ulica przez którą nie ma nawet sensownego przejścia. Przy kaplicy duży parking. Ciekawsze są uliczki biegnące w górę w stronę klasztoru. W odnowionych kamieniczkach mieszczą się tam rozmaite bary i restauracje. Ryneczek - to właściwie kryty bazar ustawiony równolegle do linii kolejowej przy Wałach J. Dwernickiego. Przechodziłem tamtędy dwukrotnie i wszystkie kramy były zamknięte. Wygląda na to że władze miasta właśnie zabrały się do demontażu tego skądinąd ciekawego miejsca, które jak by nie było swój charakter ma.
Rynek Gabriela Narutowicza - w dzielnicy Zawodzie, nazwa dziwna bo to po prostu wielki plac targowy, miejsce zupełnie nieturystyczne. Inne ciekawe obiekty w centrum
Katedra - jeden z większych kościołów w Polsce, zamknięta ze względu na remont wnętrza i placu przed wejściem. Niestety remont nie obejmuje zrujnowanego browaru sąsiadującego z kościołem przez ulicę. Browar to ciekawy element krajobrazu przemysłowego miasta, szkoda że potencjał kompletnie niewykorzystany. Jak pójdziemy dalej ulicą Ogrodową mijając wielkiego "szkieletora" dojdziemy do niemal podobnie zrujnowanych obiektów Częstochowskich Zakładów Przemysłu Zapałczanego. Podobno to muzeum, chociaż informacji o godzinach otwarcia i jakiegoś szerszego zainteresowania turystą w tym miejscu brak. Okolica gdzie diabeł mówi dobranoc.
Zakątek ekumeniczny - u zbiegu ulicy Kopernika i Śląskiej mamy całkiem ładny neogotycki zbór oraz cerkiew prawosławną. Na zapleczu cerkwi "diabelski" mural artysty o pseudonimie Simpson. W pobliżu jest jeszcze jeden równie bulwersujący znany jako "Baranek". Naprzeciwko cerkwi budynek dawnej "tepsy" z wielkim zegarem na szczycie.
Filharmonia a pod nią pomnik Louisa Armstronga Na Złotą Górę
W dzielnicy Zawodzie znajduje się wzgórze reklamowane jako najlepszy punkt widokowy na Częstochowę. Wychodząc ze Starego Miasta przekraczamy most na Warcie. Niestety miasto jest kompletnie odwrócone tyłem do rzeki. Nawet Galerię Jurajską posadowiono tak by przy jej brzegu były jakieś nieciekawe zaplecza i magazyny. Warta nie jest może zbyt czysta, ale zawsze to fragment naturalnego krajobrazu w obrębie miasta. Idę zgodnie ze znakami Szlaku Orlich Gniazd mijając tablicę mówiącą o ofiarach tutejszego obozu przejściowego. Złota Góra podcięta jest od strony miasta licznymi kamieniołomami, ale aby do nich dotrzeć trzeba się trochę nakombinować. Niestety mglista pogoda raczej przesłoniła wszystkie widoki, natomiast sam teren jest kompletnie niezagospodarowany i aż dziwi, że nie było tam jeszcze śmiertelnych wypadków, bo przepaście są całkowicie odsłonięte a walające się butelki po piwie i innych napojach świadczą, że nie przyjeżdża się tam tylko i wyłącznie podziwiać widoki. Zamknięty jest też park miniatur sakralnych z wielkim pomnikiem papieża (złośliwi mówią, że to wizerunek Pudziana). W zasadzie nie za bardzo wiem czemu jest on zamknięty, bo nie widać żeby prowadzono tam jakieś prace konserwacyjne. Nawet nie załatano dziury od strony kamieniołomu - na upartego można by wnętrze zwiedzić "na gapę".
Wokół Jasnej Góry
Obszedłem klasztor w pewnym oddaleniu odwiedzając kilka zabytkowych kościołów
- Podwyższenia Krzyża w osadzie Częstochówka - Św Rocha, kościół cmentarny na najważniejszej nekropolii Częstochowy gdzie pochowano m.in. poetkę Halinę Poświatowską, niestety żadnej informacji gdzie jest jej grób. - Klasztor Pallotynów i Sanktuarium Miłosierdzia Bożego (tzw. Dolina Miłosierdzia) - nowy kościół z piękną mozaiką we wnętrzu jakby z Baśni Tysiąca i Jednej Nocy. - Kościół św Barbary i Elżbiety - historyczne miejsce, gdzie rabusie porzucili skradzioną ikonę MB Częstochowskiej a w miejscu tym wytrysnęło cudowne źródło. - Kościół Imienia Jezus (przy Alei NMP) z interesującą polichromią i obrazami znanych malarzy. Tereny zielone
Warto wspomnieć o parkach pod Jasną Górą: Staszica i 3 Maja. W tym pierwszym jest sadzawka, dawne obserwatorium i kilka budynków z wystawy gospodarczej, m.in. sztuczna kopalnia stanowiąca obecnie Muzeum Kopalnictwa Rud Żelaza. W drugim parku pomnik Stanisława Moniuszki. Innym ciekawym miejscem jest około 3-kilometrowa ulica Bialska biegnąca z Częstochówki na Parkitkę. Jest to najdłuższa w Polsce aleja brzozowa. W środku drogi niewielka kaplica - sanktuarium Krwi Pańskiej.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Relacja: Częstochowa. Północna Jura 8-11 listopada 2019
Taki "ekstremalny" przejazd to ja rozumiem
"...wobec potęgi gór prościej odkrywa się siebie, a przynajmniej to, że większość granic i lęków to tylko ułomność naszego umysłu, poza którą zaczyna się wolność..."