Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od prawie 14 lat!
Relacja: Mgliste powitanie w Beskidzie Małym (18.11.2017r.)
Regulamin forum
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Pasmo górskie: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Beskid Niski: Nieznajowa (15.07.2020)
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Pasmo górskie: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Beskid Niski: Nieznajowa (15.07.2020)
Relacja: Mgliste powitanie w Beskidzie Małym (18.11.2017r.)
Właściwie nie ma o czym pisać i czego pokazywać. Bo? Miała być ładna pogoda-zastaliśmy mgły, szarości i mżawkę. Rzucający się w oczy napis na petetekowskiej stronie chatki na Trzonce głosił czerwoną czcionką: "Chatka jest obecnie otwarta"-była zamknięta. Chociaż...
Mogło być beznadziejnie, a nie było. Bo w końcu na moment pojawiło się słońce, a chatka okazała się nie do końca zamknięta. Można by nawet powiedzieć, że była "ćwierćotwarta". Ale po kolei.
Miało być wyjątkowo. Ostatni raz w polskich górach byliśmy niecałe półtora roku temu, a i to tylko dlatego, że wesele jednej z mych koleżanek odbywało się w "Beskidzkim Raju" i kolejnego dnia, po odespaniu nocnych hulanek, poszliśmy na krótką wycieczkę na Jałowiec. Oczywiście pochmurny. Poprzedni, 2015 rok, obył się zupełnie bez wizyty w polskich górach. Ta listopadowa sobota miała być więc naszym pierwszym razem w tym roku po długiej, długiej przerwie.
Chyba już wyszłam z wprawy, jeśli chodzi o prognozy pogody, bo sprawdzałam na kilku stronach i zapowiadało się całkiem przyzwoicie. Ranek jest jednak tak pochmurny, że w domu trzeba zapalić światła, choć słońce już dawno przecież wstało. Gdy wsiadamy do samochodu, nie jest lepiej. Ciężkie ciemne chmury wiszą na niebie, gór w ogóle nie widać, a o szyby bębni upiorna mżawka. Gdy parkujemy w Targanicach, na moment przestaje, ale nie robimy sobie wielkich nadziei, że cokolwiek może się poprawić. W kierunku Jawornicy zmierza właśnie jakaś wielka grupa piechurów w różnym wieku. My idziemy dziś w odwrotną stronę. Najpierw-prawie trzy kilometry asfaltingu w stronę Brzezinki Górnej i Beskidu Targanickiego. W sumie moglibyśmy złapać stopa, ale stwierdzamy, że mamy ochotę się przejść. Choć asfalt, jest stromo pod górę. W końcu musimy przecież wdrapać się na przełęcz.
Na przełęcz-jakieś widoki. Fotografujemy, bo potem może być przecież gorzej. I rzeczywiście, po wejściu na zielony szlak, już przed Małą Bukową, zaczyna znów padać. Las chroni nas na szczęście, a niebawem staje się biały. Mgła. Tego się można było spodziewać.
Przed Trzonką mijamy kapliczkę ze źródełkiem i obrazem Matki Boskiej Śnieżnej. Wyjątkowo mi się podoba-może dlatego, że jest dość oryginalny i taki "górski" w wymowie?
Od tego miejsca jeszcze chwila i już dochodzimy do żółtego szlaku, którym będziemy schodzić w powrotnej drodze.
Chatkę tym razem mijamy-chcemy zajrzeć tam później, a na razie dreptamy w coraz większej mgle na Bukowski Groń. Po co? Limby pooglądać.
Gdy dochodzimy powtórnie do zielonego szlaku, pada szybka decyzja, by podejść jeszcze na Palenicę. Nie, nie by zobaczyć krzyż na wierzchołku, ale by znaleźć kolejną skrzynkę geocachingową. Jedną złoiliśmy już na Bukowskim Groniu, trzecia padnie niedługo, na Złotej Górze.
Nastawiliśmy się na mglisty spacer, więc poprawa pogody miło nas zaskakuje. Coś tam zaczyna się pojawiać na horyzoncie. Niewyraźne jezioro po jednej stronie i równie niewyraźny Żar na horyzoncie. Nie ma co zatrzymywać się na dłużej, więc droga powrotna na Trzonkę mija szybko.
W okolicach chatki "Limba" spotykamy pierwszą, i jedyną tego dnia, piechurkę. Zaglądamy bez większych nadziei (bo już po sezonie) do schroniska i rzeczywiście-jest zamknięte. Zabite na głucho okiennice nie zachęcają, gdy jednak pociągam za sznurek przy wejściu, drzwi ustępują. W niewielkim przedsionku jest stół przykryty ceratą i ławy. Dalsza część zamknięta, ale i tak jesteśmy miło zaskoczeni, że drugie śniadanie możemy zjeść pod dachem. Popatruję przez drzwi zasłonięte firanką do środka, bo nigdy tu jeszcze nie byłam. Trzeba będzie kiedyś wrócić w sezonie.
Przerwa na śniadanie dobrze zrobiła pogodzie. Na niebie pojawiają się jakieś błękity i im dalej w las, tym więcej niebieskiego nad nami.
Skręcamy na błotnisty (tak, tak, ścinka drzew-odgłos pił towarzyszył nam przez jakiś czas) żółty szlak, łapiemy entuzjastycznie każdy przebłysk słońca, który wreszcie wydobywa z szarości ostatnie kolory jesieni-żółcie modrzewi i brzóz, stwierdzamy po licznych tabliczkach, że Emalkent ma się całkiem dobrze i tak dochodzimy wreszcie do Targanic.
Jeszcze rzut oka na stanowisko Skałek Andrychowskich w korycie Targaniczanki i już jesteśmy przy samochodzie.
Cudów może nie zobaczyliśmy, ale i tak fajnie było przejść się wreszcie po beskidzkich ścieżkach.
A kolejnego dnia-bolały mnie nogi... Po przejściu zaledwie 19 kilometrów w górach. Przez ostatnie miesiące do kręcenia używaliśmy po prostu innych mięśni i człowiek znów górsko musi się rozruszać. Oby szybko i przy lepszej pogodzie.
Mogło być beznadziejnie, a nie było. Bo w końcu na moment pojawiło się słońce, a chatka okazała się nie do końca zamknięta. Można by nawet powiedzieć, że była "ćwierćotwarta". Ale po kolei.
Miało być wyjątkowo. Ostatni raz w polskich górach byliśmy niecałe półtora roku temu, a i to tylko dlatego, że wesele jednej z mych koleżanek odbywało się w "Beskidzkim Raju" i kolejnego dnia, po odespaniu nocnych hulanek, poszliśmy na krótką wycieczkę na Jałowiec. Oczywiście pochmurny. Poprzedni, 2015 rok, obył się zupełnie bez wizyty w polskich górach. Ta listopadowa sobota miała być więc naszym pierwszym razem w tym roku po długiej, długiej przerwie.
Chyba już wyszłam z wprawy, jeśli chodzi o prognozy pogody, bo sprawdzałam na kilku stronach i zapowiadało się całkiem przyzwoicie. Ranek jest jednak tak pochmurny, że w domu trzeba zapalić światła, choć słońce już dawno przecież wstało. Gdy wsiadamy do samochodu, nie jest lepiej. Ciężkie ciemne chmury wiszą na niebie, gór w ogóle nie widać, a o szyby bębni upiorna mżawka. Gdy parkujemy w Targanicach, na moment przestaje, ale nie robimy sobie wielkich nadziei, że cokolwiek może się poprawić. W kierunku Jawornicy zmierza właśnie jakaś wielka grupa piechurów w różnym wieku. My idziemy dziś w odwrotną stronę. Najpierw-prawie trzy kilometry asfaltingu w stronę Brzezinki Górnej i Beskidu Targanickiego. W sumie moglibyśmy złapać stopa, ale stwierdzamy, że mamy ochotę się przejść. Choć asfalt, jest stromo pod górę. W końcu musimy przecież wdrapać się na przełęcz.
Na przełęcz-jakieś widoki. Fotografujemy, bo potem może być przecież gorzej. I rzeczywiście, po wejściu na zielony szlak, już przed Małą Bukową, zaczyna znów padać. Las chroni nas na szczęście, a niebawem staje się biały. Mgła. Tego się można było spodziewać.
Przed Trzonką mijamy kapliczkę ze źródełkiem i obrazem Matki Boskiej Śnieżnej. Wyjątkowo mi się podoba-może dlatego, że jest dość oryginalny i taki "górski" w wymowie?
Od tego miejsca jeszcze chwila i już dochodzimy do żółtego szlaku, którym będziemy schodzić w powrotnej drodze.
Chatkę tym razem mijamy-chcemy zajrzeć tam później, a na razie dreptamy w coraz większej mgle na Bukowski Groń. Po co? Limby pooglądać.
Gdy dochodzimy powtórnie do zielonego szlaku, pada szybka decyzja, by podejść jeszcze na Palenicę. Nie, nie by zobaczyć krzyż na wierzchołku, ale by znaleźć kolejną skrzynkę geocachingową. Jedną złoiliśmy już na Bukowskim Groniu, trzecia padnie niedługo, na Złotej Górze.
Nastawiliśmy się na mglisty spacer, więc poprawa pogody miło nas zaskakuje. Coś tam zaczyna się pojawiać na horyzoncie. Niewyraźne jezioro po jednej stronie i równie niewyraźny Żar na horyzoncie. Nie ma co zatrzymywać się na dłużej, więc droga powrotna na Trzonkę mija szybko.
W okolicach chatki "Limba" spotykamy pierwszą, i jedyną tego dnia, piechurkę. Zaglądamy bez większych nadziei (bo już po sezonie) do schroniska i rzeczywiście-jest zamknięte. Zabite na głucho okiennice nie zachęcają, gdy jednak pociągam za sznurek przy wejściu, drzwi ustępują. W niewielkim przedsionku jest stół przykryty ceratą i ławy. Dalsza część zamknięta, ale i tak jesteśmy miło zaskoczeni, że drugie śniadanie możemy zjeść pod dachem. Popatruję przez drzwi zasłonięte firanką do środka, bo nigdy tu jeszcze nie byłam. Trzeba będzie kiedyś wrócić w sezonie.
Przerwa na śniadanie dobrze zrobiła pogodzie. Na niebie pojawiają się jakieś błękity i im dalej w las, tym więcej niebieskiego nad nami.
Skręcamy na błotnisty (tak, tak, ścinka drzew-odgłos pił towarzyszył nam przez jakiś czas) żółty szlak, łapiemy entuzjastycznie każdy przebłysk słońca, który wreszcie wydobywa z szarości ostatnie kolory jesieni-żółcie modrzewi i brzóz, stwierdzamy po licznych tabliczkach, że Emalkent ma się całkiem dobrze i tak dochodzimy wreszcie do Targanic.
Jeszcze rzut oka na stanowisko Skałek Andrychowskich w korycie Targaniczanki i już jesteśmy przy samochodzie.
Cudów może nie zobaczyliśmy, ale i tak fajnie było przejść się wreszcie po beskidzkich ścieżkach.
A kolejnego dnia-bolały mnie nogi... Po przejściu zaledwie 19 kilometrów w górach. Przez ostatnie miesiące do kręcenia używaliśmy po prostu innych mięśni i człowiek znów górsko musi się rozruszać. Oby szybko i przy lepszej pogodzie.
Relacja: Mgliste powitanie w Beskidzie Małym (18.11.2017r.)
W górach z prognozami bywa różnie. Zazwyczaj trzeba niestety założyć, że będzie gorzej niż prognoza głosi. Ale mgła w górach może być czasem całkiem interesującym przeżyciem. Jest jakoś inaczej - tajemniczo.
Cuś mi się ostatnie zdjęcia nie wyświetlają. Od dojścia do Targanic.
Cuś mi się ostatnie zdjęcia nie wyświetlają. Od dojścia do Targanic.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Relacja: Mgliste powitanie w Beskidzie Małym (18.11.2017r.)
Hej Wiolcia, miło Cię znowu tutaj widzieć
Mnie też obrazki się nie otwierają, ani jeden...
Mnie też obrazki się nie otwierają, ani jeden...
Relacja: Mgliste powitanie w Beskidzie Małym (18.11.2017r.)
No właśnie innym tylko te zdjęcia się wyświetlały, więc ich nie podmieniałam. Ale teraz widzę, że wielu osobom w ogóle nic się nie wyświetla. Użyłam po raz pierwszy do tej relacji programu do zdjęć Google i chyba coś tam poknociłam z udostępnianiem fotografii. Muszę w takim razie poczytać jeszcze.
Hej evil-krajanko . Zobaczę później, co z tymi zdjęciami.
Relacja: Mgliste powitanie w Beskidzie Małym (18.11.2017r.)
Też tak robiłam. Komuś się wyświetlało, komuś nie. Teraz zmieniłam udostępnianie i powinno być lepiej. Widać?
Relacja: Mgliste powitanie w Beskidzie Małym (18.11.2017r.)
Ja tym rtazem nie widzę żadnego , choć zmieniłem komputer w którym przeglądam
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Relacja: Mgliste powitanie w Beskidzie Małym (18.11.2017r.)
Przeglądarka Chrome tu jest
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Relacja: Mgliste powitanie w Beskidzie Małym (18.11.2017r.)
Witaj,
dawno Cię tu nie było.
Teren i opisy ciekawe, choć zobaczyłbym jeszcze zdjęcia.
Póki co widać tylko słowa:
Zawsze możesz skorzystać z funkcji "załączników prosto z komputera", jaką oferuje niniejsze forum.
Zewnętrzne serwery/hostingi zdjęć czasami zawodzą (limity, konfiguracje, opłaty, reklamy, itp.).
Dodawanie załączników do tekstu bezpośrednio na forum - nigdy.
dawno Cię tu nie było.
Teren i opisy ciekawe, choć zobaczyłbym jeszcze zdjęcia.
Póki co widać tylko słowa:
Kod: Zaznacz cały
Obrazek
Zewnętrzne serwery/hostingi zdjęć czasami zawodzą (limity, konfiguracje, opłaty, reklamy, itp.).
Dodawanie załączników do tekstu bezpośrednio na forum - nigdy.
Relacja: Mgliste powitanie w Beskidzie Małym (18.11.2017r.)
Przez ostatnie 16 miesięcy nie było mnie w ogóle w Polsce. Podróżowaliśmy po Azji z baaardzo znikomym dostępem do Internetu.
Skorzystałam z innego programu - teraz widać?Germ@n pisze: ↑20 lis 2017, o 12:26Teren i opisy ciekawe, choć zobaczyłbym jeszcze zdjęcia.
Póki co widać tylko słowa:Zawsze możesz skorzystać z funkcji "załączników prosto z komputera", jaką oferuje niniejsze forum.Kod: Zaznacz cały
Obrazek
Zewnętrzne serwery/hostingi zdjęć czasami zawodzą (limity, konfiguracje, opłaty, reklamy, itp.).
Dodawanie załączników do tekstu bezpośrednio na forum - nigdy.
Relacja: Mgliste powitanie w Beskidzie Małym (18.11.2017r.)
Teraz widać. A Skałki Andrychowskie w Targaniczance masz uwiecznione?
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Relacja: Mgliste powitanie w Beskidzie Małym (18.11.2017r.)
Tak, ale to nic specjalnego. Jakieś niewielkie warstwy w korycie rzeki. Nie wiedząc co to, nie zwróciłabym na to nawet uwagi.
Relacja: Mgliste powitanie w Beskidzie Małym (18.11.2017r.)
Ze zdjęć widać że pogoda z każdą godziną była lepsza czyli warto było.
Relacja: Mgliste powitanie w Beskidzie Małym (18.11.2017r.)
Dokładnie! Gdzieś po 12 zaczęło robić się przyzwoiciej i każdy przebłysk słońca cieszył.