Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od prawie 14 lat!
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Regulamin forum
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Pasmo górskie: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Beskid Niski: Nieznajowa (15.07.2020)
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Pasmo górskie: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Beskid Niski: Nieznajowa (15.07.2020)
-
- User
- Posty: 481
- Rejestracja: 10 kwie 2016, o 23:34
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Od dawna miałem ochotę na taki wyjazd...
Główny cel: nocleg pod namiotem w warunkach w pełni zimowych.
Nie jest to rzecz błaha. Każdy element planowania takiej wyprawy musi być pełen rozwagi, gdyż ewentualne niepowodzenie może mieć tragiczne konsekwencje. Nie chcę ostatecznie okazać się "kolejnym idiotą", który poszedł w góry i zginął z własnej głupoty. Znam swoje możliwości. Niczego nie robię na siłę. Biorę też pod uwagę ewentualność odwrotu, jeśli zadanie jednak mnie przerośnie. Decyduję się na to, ponieważ chcę i mam przeczucie, że mogę. Muszę jedynie jeszcze to sobie udowodnić.
Jest pierwsza połowa listopada. W miejscu mojego zamieszkania na pierwsze oznaki zimy przyjdzie mi jeszcze trochę poczekać, jednak wiem, że w górach od dłuższego już czasu panują warunki zimowe. Jako pole do realizacji mojego celu wybieram Beskid Sądecki, w którym jak dotąd jeszcze nigdy nie byłem. Konkretniej - grzbiet Radziejowej, czyli najwyższą część tego pasma górskiego. Początkowo miałem zamiar rozłożyć namiot na Niemcowej, jednak ze względu na zbyt małą ilość czasu, którym dysponowałem, ostatecznie rozbiłem się na samym szczycie Radziejowej (1262 m n.p.m.). Nie wyprzedzajmy jednak faktów.
Całą trasę, którą przeszedłem, na upartego dałoby się zrobić w ciągu jednego dnia mając na plecach lekki bagaż. Ja jednak, po pierwsze, miałem zamiar spędzić noc w górach a po drugie, plecak wypchałem sporą ilością sprzętu, który miał zapewnić mi, że rano obudzę się cały i zdrowy. Można oczywiście sprawić, że taki sprzęt będzie lekki i zajmować będzie niewiele miejsca. Wiąże się to jednak ze sporymi kosztami. Tym samym dowodzę jednak, że nie trzeba wcale posiadać specjalistycznego i drogiego sprzętu aby móc spędzić w górach noc pod namiotem, kiedy wokół szaleje zima. Do szczegółowego omówienia kwestii ekwipunku przejdziemy jednak nieco później. Póki co zapraszam na zimową (mimo, że nadal mamy jesień) wędrówkę przez Beskid Sądecki.
Mapa trasy:
Link do trasy
Wędrówkę rozpoczynam w Szczawnicy. Patrząc na drzewa widać, że jesień jeszcze nie zdążyła przeminąć, kiedy zima uderzyła z całym impetem.
Po minięciu jednych z ostatnich zabudowań w Szczawnicy, przechodzę obok wodospadu Zaskalnik.
Schodzę ze szlaku aby dobrze przyjrzeć się wodospadowi z bliska i zrobić mu kilka zdjęć na długim czasie naświetlania. Specjalnie po to wziąłem ze sobą statyw do aparatu.
Wodospad nie jest specjalnie wysoki - ma zaledwie ok. 5 m, jednak cieszy oko swym wyglądem a ucho swoim szumem.
Położony jest on na Sopotnickim Potoku.
Tak natomiast wodospad wygląda na krótkim czasie naświetlania.
Po nacieszeniu się wodospadem ruszam w górę. Przede mną podejście na Przehybę.
Na jednej z polanek ponownie widzę oszronione kolory jesieni.
Roztaczają się stąd widoki na Pieniny, choć dziś warunki widokowe nie są najlepsze.
Poprzez mgliste powietrze w tle majaczą jednak pienińskie Trzy Korony.
Im wyżej wchodzę, tym sceneria robi się bardziej surowa, typowo zimowa.
Na wysokości Czeremchy (1124 m n.p.m.) czuję się już niczym w bajkowej Narnii.
Wszystko wokół jest pokryte grubą warstwą szadzi.
Jej powstawaniu sprzyja ostry wiatr przewalający się w tym miejscu przez grzbiet pasma.
Gdziekolwiek bym nie spojrzał, tam widzę fantazyjne i delikatne twory wiatru i lodu.
Surowa sceneria przypomina jednak co chwilę, że nadal mamy jesień.
Tu drzewo, które nie zdążyło jeszcze w pełni zrzucić swych liści.
Po niecałych czterech godzinach marszu docieram do Schroniska PTTK na Przehybie.
W środku wypijam gorącą herbatę i spożywam posiłek, po czym udaję się w dalszą trasę.
Zostawiam schronisko za sobą i kieruję się w stronę Radziejowej.
Po drodze nadal mogę podziwiać zimę w pełni jej okazałości.
Przy okazji tego wyjazdu, dzięki uprzejmości administratorów aplikacji mapa-turystyczna.pl, którzy udostępnili mi dostęp do tej części ich serwisu, dane mi było przetestować za darmo działanie ich map offline w terenie. Przed wyjazdem nie posiadałem drukowanej mapy Beskidu Sądeckiego a wędrówkę rozpocząłem w Szczawnicy jeszcze przed otwarciem sklepików z mapami, więc cały ten wyjazd wspomagałem się mapą w telefonie. Bez konieczności ciągłego dostępu do internetu mogłem przeglądać ich mapy i orientować się w nieznanym mi dotąd terenie. Mimo, że raczej nic nie zastąpi mi w pełni prawdziwej, drukowanej mapy, muszę przyznać, że aplikacja ta dobrze spełniła swą rolę.
Po kolejnej półtorej godzinie marszu moje nogi stają w końcu na najwyższym szczycie Beskidu Sądeckiego. Kolejna pozycja z Korony Gór Polski zaliczona.
Po szadzi na wieży łatwo można zauważyć jak bardzo różnią się warunki pogodowe ponad koronami drzew od tych na dole, w lesie.
Dochodzi godzina 16:00. Jestem już zmęczony marszem w śniegu z ciężkim plecakiem. Za chwilę zajdzie słońce. Nie chce mi się już iść przez kolejną godzinę z hakiem do Niemcowej, gdzie pierwotnie planowałem się rozbić. Wyciągam więc namiot i rozkładam go w tym oto miejscu, na szczycie góry.
Zaraz po tym wchodzę na wieżę widokową. Pod względem widoków pogoda mi tym razem jednak nie dopisała.
Gdzieś tam za mgłą, na linii horyzontu powinienem normalnie zobaczyć Tatry.
Zostawiam po sobie ślad, który następnego ranka będzie już ledwie widoczny.
Widok z góry na mój Hotel Miliona Możliwości.
Po zejściu z wieży wchodzę do namiotu i nie opuszczam go już do rana.
Jako, że rozłożyłem go na około 20-centymetrowej warstwie śniegu bez jej uprzedniego usuwania, wchodząc do namiotu muszę uważać aby nie usiąść bezpośrednio na jego podłodze. Spowodowałoby to topnienie śniegu pod namiotem i tworzenie się kałuży, na której musiałbym później spać. W tym celu od razu siadam na karimacie pokrytej warstwą folii aluminiowej, która odbija moje ciepło do góry.
Jest zimno. Nie wiem dokładnie jak zimno, gdyż nie mam termometru. Po godzinie 13:00 w schronisku na Przehybie było minus 7. Teraz jestem ponad 100 m wyżej a ponadto zbliża się noc, więc raczej na pewno jest już poniżej minus 10 stopni Celsjusza. W ciągu nocy temperatura spadnie jeszcze bardziej. Dowodem na to, że faktycznie jest mroźno jest woda, która nie zważając na moje potrzeby zmieniła swój stan skupienia z ciekłego na stały.
Znalazłem jednak rozwiązanie tego problemu. Omówię je przechodząc do wspomnianej wcześniej kwestii ekwipunku, który wziąłem ze sobą.
Podstawową częścią mojego wyposażenia jest oczywiście namiot. Nie żaden specjalny, wyprawowy, lecz zwykły namiot turystyczny, ze średniej półki. Używam namiotu Hannah Troll S. Jest to namiot dwuosobowy, pozwalający zmieścić ponadto sporą ilość bagażu. Posiada on wodoodporność na poziomie 3 000 mm słupa wody, co w zupełności wystarcza w naszych warunkach klimatycznych (o ile dobrze się go oczywiście rozbije).
Następnym ważnym elementem na nocleg poniżej minus 10 stopni Celsjusza jest oczywiście ubiór. Przygotowując zestaw ubrań na noc w takich warunkach trzeba mieć na uwadze, że muszą być to ubrania zupełnie suche. Nie powinniśmy zakładać więc ubrań, w których wędrowaliśmy w ciągu dnia, gdyż będą one w pewnym stopniu wilgotne, co spotęguje odczucie chłodu w nocy.
Do snu założyłem na siebie:
- bieliznę termoaktywną z długimi rękawami (spodnie i koszulka)
- koszulkę z krótkim rękawem
- cienkie bawełniane spodnie
- spodnie trekkingowe (nie te, w których szedłem za dnia - do plecaka włożyłem dodatkową parę - są lekkie i zajmują mało miejsca)
- dwie pary skarpet frotowych
- grube, wełniane, góralskie skarpety podszyte dodatkowo polarem
- gruby wełniany sweter
- zimową czapkę na głowę
- maskę narciarską na twarz
- na dłonie nałożyłem ciepłe skarpetki (dlaczego nie rękawice wyjaśnię niżej)
No to chyba jestem gotowy...
Przy ubieraniu wymienionego powyżej zestawu ubrań zdążyłem się nieco wychłodzić, szczególnie stopy. Na wyprawę wziąłem ze sobą dwie pary rękawic - jedną na dzień (zdążyły zmoknąć przy rozkładaniu namiotu) a drugą, cieplejszą, na noc. Aby szybko ogrzać zmarznięte stopy nałożyłem więc na nie parę ciepłych rękawic narciarskich. Wyglądało to może komicznie, jednak działało idealnie.
Z powyższego powodu na dłonie musiałem założyć skarpetki, gdyż nie miałem już trzeciej pary rękawic.
Teraz mogłem już zapakować się do śpiwora. Aby zwiększyć szanse na obudzenie się rano, wziąłem ze sobą nawet dwa śpiwory. I znowu - nie jakieś drogie, puchowe śpiwory pozwalające komfortowo spać w takich temperaturach w samej bieliźnie. Zapakowałem do plecaka dwa zwykłe, letnie śpiwory. Jeden z nich to typowy worek a drugi to mumia z kapturem. Pierwszy włożyłem w drugi zaciągając kaptur nad głową aby odciąć się od chłodnego wnętrza namiotu. Pomiędzy oba śpiwory włożyłem następnie dwie wspomniane, zamarznięte butelki wody. Kiedy obudziłem się rano, woda nadal była zimna, jednak po lodzie w butelkach nie było już śladu.
Ponadto zapewniłem sobie jeszcze na noc dodatkowe, zewnętrzne źródło ciepła - ogrzewacz chemiczny. Jest to idealne rozwiązanie na takie sytuacje. Po wyjęciu ogrzewacza z opakowania, pod wpływem kontaktu z powietrzem następuje reakcja chemiczna, która emituje ciepło. Po kilku minutach ogrzewacz osiąga temperaturę 40-60 stopni i utrzymuje ją przez około 20 godzin. W każdej chwili można zatrzymać reakcję przez włożenie ogrzewacza do szczelnego opakowania. Aby osiągnąć najlepsze efekty, najlepiej jest umieścić go w okolicach serca pomiędzy poszczególnymi warstwami ubrania tak, aby nawet podczas wyziębiania organizmu nasza krew była ciągle podgrzewana i rozprowadzana dalej po całym ciele. Ja wziąłem ze sobą duży ogrzewacz. Można kupić też mniejsze, idealnie nadające się do ogrzewania dłoni i stóp, wytrzymujące około 6 godzin.
Taki ogrzewacz daje naprawdę przyjemne ciepło w długą i zimną noc.
No i... udało się! Przespałem komfortowo całą noc i zgodnie z oczekiwaniami obudziłem się rano!
W ciągu nocy padał śnieg i namiot niemal cały był przysypany. Większość śniegu zsunęła się jednak w trakcie porannej krzątaniny i wychodzenia z namiotu. Gdyby jednak ktoś przechodził tamtędy zanim się obudziłem, możliwe, że minąłby mnie niepostrzeżenie.
Wygnieciony przeze mnie ślad w śniegu.
Po nocnych opadach wszystko wokół przykryte jest warstwą świeżego śniegu.
Ruszam w dalszą drogę. Dobrze, że mam stuptuty. Przede mną nieprzedeptany szlak.
Zejście z Radziejowej.
Zostawiam za sobą świeży, głęboki ślad.
Stare ślady przede mną są ledwo widoczne pod warstwą nocnego śniegu.
Na Przełęczy Żłóbki.
W drodze na Wielkiego Rogacza.
Na szczycie Wielkiego Rogacza.
W okolicach Obidzy.
Jedna z większych polanek na zejściu do Jaworek.
Ostatni odcinek zejścia, już poza granicą lasu. Widok na zachmurzone Małe Pieniny.
Bacówka z Jarmutą w tle. Przy lepszej pogodzie widać byłoby stąd też Trzy Korony.
Smolegowa Skała w Rezerwacie Biała Woda.
Zbliżenie na dno Wąwozu Białej Wody. Widać nawet koryto potoku o tej samej nazwie.
Ponownie Smolegowa Skała
To samo miejsce pod koniec sierpnia tego roku.
W Wąwozie Białej Wody.
Muzyczna Owczarnia w Jaworkach.
Mimo, że warunki pogodowe pozostawiały sporo do życzenia, zaliczam ten wyjazd do w pełni udanych. Nie chodziło w nim bowiem o same widoki, których tym razem przyroda mi poskąpiła ale o udowodnienie sobie (a przy okazji innym), że można bez obaw wybrać się pod namiot zimą, dysponując podstawowym a nie profesjonalnym wyposażeniem. Zestaw profesjonalny na pewno wpłynąłby znacznie na komfort samego podróżowania uszczuplając solidnie mój bagaż. Dla chcącego nic nie stoi jednak na przeszkodzie. Wystarczy odrobina więcej determinacji i otwierają się przed nim nowe, niezbadane dotąd możliwości. Jestem bardzo zadowolony z tego wyjazdu i wiem, że nieraz jeszcze zdecyduję się na nocleg zimą w namiocie.
[źródło relacji]
Główny cel: nocleg pod namiotem w warunkach w pełni zimowych.
Nie jest to rzecz błaha. Każdy element planowania takiej wyprawy musi być pełen rozwagi, gdyż ewentualne niepowodzenie może mieć tragiczne konsekwencje. Nie chcę ostatecznie okazać się "kolejnym idiotą", który poszedł w góry i zginął z własnej głupoty. Znam swoje możliwości. Niczego nie robię na siłę. Biorę też pod uwagę ewentualność odwrotu, jeśli zadanie jednak mnie przerośnie. Decyduję się na to, ponieważ chcę i mam przeczucie, że mogę. Muszę jedynie jeszcze to sobie udowodnić.
Jest pierwsza połowa listopada. W miejscu mojego zamieszkania na pierwsze oznaki zimy przyjdzie mi jeszcze trochę poczekać, jednak wiem, że w górach od dłuższego już czasu panują warunki zimowe. Jako pole do realizacji mojego celu wybieram Beskid Sądecki, w którym jak dotąd jeszcze nigdy nie byłem. Konkretniej - grzbiet Radziejowej, czyli najwyższą część tego pasma górskiego. Początkowo miałem zamiar rozłożyć namiot na Niemcowej, jednak ze względu na zbyt małą ilość czasu, którym dysponowałem, ostatecznie rozbiłem się na samym szczycie Radziejowej (1262 m n.p.m.). Nie wyprzedzajmy jednak faktów.
Całą trasę, którą przeszedłem, na upartego dałoby się zrobić w ciągu jednego dnia mając na plecach lekki bagaż. Ja jednak, po pierwsze, miałem zamiar spędzić noc w górach a po drugie, plecak wypchałem sporą ilością sprzętu, który miał zapewnić mi, że rano obudzę się cały i zdrowy. Można oczywiście sprawić, że taki sprzęt będzie lekki i zajmować będzie niewiele miejsca. Wiąże się to jednak ze sporymi kosztami. Tym samym dowodzę jednak, że nie trzeba wcale posiadać specjalistycznego i drogiego sprzętu aby móc spędzić w górach noc pod namiotem, kiedy wokół szaleje zima. Do szczegółowego omówienia kwestii ekwipunku przejdziemy jednak nieco później. Póki co zapraszam na zimową (mimo, że nadal mamy jesień) wędrówkę przez Beskid Sądecki.
Mapa trasy:
Link do trasy
Wędrówkę rozpoczynam w Szczawnicy. Patrząc na drzewa widać, że jesień jeszcze nie zdążyła przeminąć, kiedy zima uderzyła z całym impetem.
Po minięciu jednych z ostatnich zabudowań w Szczawnicy, przechodzę obok wodospadu Zaskalnik.
Schodzę ze szlaku aby dobrze przyjrzeć się wodospadowi z bliska i zrobić mu kilka zdjęć na długim czasie naświetlania. Specjalnie po to wziąłem ze sobą statyw do aparatu.
Wodospad nie jest specjalnie wysoki - ma zaledwie ok. 5 m, jednak cieszy oko swym wyglądem a ucho swoim szumem.
Położony jest on na Sopotnickim Potoku.
Tak natomiast wodospad wygląda na krótkim czasie naświetlania.
Po nacieszeniu się wodospadem ruszam w górę. Przede mną podejście na Przehybę.
Na jednej z polanek ponownie widzę oszronione kolory jesieni.
Roztaczają się stąd widoki na Pieniny, choć dziś warunki widokowe nie są najlepsze.
Poprzez mgliste powietrze w tle majaczą jednak pienińskie Trzy Korony.
Im wyżej wchodzę, tym sceneria robi się bardziej surowa, typowo zimowa.
Na wysokości Czeremchy (1124 m n.p.m.) czuję się już niczym w bajkowej Narnii.
Wszystko wokół jest pokryte grubą warstwą szadzi.
Jej powstawaniu sprzyja ostry wiatr przewalający się w tym miejscu przez grzbiet pasma.
Gdziekolwiek bym nie spojrzał, tam widzę fantazyjne i delikatne twory wiatru i lodu.
Surowa sceneria przypomina jednak co chwilę, że nadal mamy jesień.
Tu drzewo, które nie zdążyło jeszcze w pełni zrzucić swych liści.
Po niecałych czterech godzinach marszu docieram do Schroniska PTTK na Przehybie.
W środku wypijam gorącą herbatę i spożywam posiłek, po czym udaję się w dalszą trasę.
Zostawiam schronisko za sobą i kieruję się w stronę Radziejowej.
Po drodze nadal mogę podziwiać zimę w pełni jej okazałości.
Przy okazji tego wyjazdu, dzięki uprzejmości administratorów aplikacji mapa-turystyczna.pl, którzy udostępnili mi dostęp do tej części ich serwisu, dane mi było przetestować za darmo działanie ich map offline w terenie. Przed wyjazdem nie posiadałem drukowanej mapy Beskidu Sądeckiego a wędrówkę rozpocząłem w Szczawnicy jeszcze przed otwarciem sklepików z mapami, więc cały ten wyjazd wspomagałem się mapą w telefonie. Bez konieczności ciągłego dostępu do internetu mogłem przeglądać ich mapy i orientować się w nieznanym mi dotąd terenie. Mimo, że raczej nic nie zastąpi mi w pełni prawdziwej, drukowanej mapy, muszę przyznać, że aplikacja ta dobrze spełniła swą rolę.
Po kolejnej półtorej godzinie marszu moje nogi stają w końcu na najwyższym szczycie Beskidu Sądeckiego. Kolejna pozycja z Korony Gór Polski zaliczona.
Po szadzi na wieży łatwo można zauważyć jak bardzo różnią się warunki pogodowe ponad koronami drzew od tych na dole, w lesie.
Dochodzi godzina 16:00. Jestem już zmęczony marszem w śniegu z ciężkim plecakiem. Za chwilę zajdzie słońce. Nie chce mi się już iść przez kolejną godzinę z hakiem do Niemcowej, gdzie pierwotnie planowałem się rozbić. Wyciągam więc namiot i rozkładam go w tym oto miejscu, na szczycie góry.
Zaraz po tym wchodzę na wieżę widokową. Pod względem widoków pogoda mi tym razem jednak nie dopisała.
Gdzieś tam za mgłą, na linii horyzontu powinienem normalnie zobaczyć Tatry.
Zostawiam po sobie ślad, który następnego ranka będzie już ledwie widoczny.
Widok z góry na mój Hotel Miliona Możliwości.
Po zejściu z wieży wchodzę do namiotu i nie opuszczam go już do rana.
Jako, że rozłożyłem go na około 20-centymetrowej warstwie śniegu bez jej uprzedniego usuwania, wchodząc do namiotu muszę uważać aby nie usiąść bezpośrednio na jego podłodze. Spowodowałoby to topnienie śniegu pod namiotem i tworzenie się kałuży, na której musiałbym później spać. W tym celu od razu siadam na karimacie pokrytej warstwą folii aluminiowej, która odbija moje ciepło do góry.
Jest zimno. Nie wiem dokładnie jak zimno, gdyż nie mam termometru. Po godzinie 13:00 w schronisku na Przehybie było minus 7. Teraz jestem ponad 100 m wyżej a ponadto zbliża się noc, więc raczej na pewno jest już poniżej minus 10 stopni Celsjusza. W ciągu nocy temperatura spadnie jeszcze bardziej. Dowodem na to, że faktycznie jest mroźno jest woda, która nie zważając na moje potrzeby zmieniła swój stan skupienia z ciekłego na stały.
Znalazłem jednak rozwiązanie tego problemu. Omówię je przechodząc do wspomnianej wcześniej kwestii ekwipunku, który wziąłem ze sobą.
Podstawową częścią mojego wyposażenia jest oczywiście namiot. Nie żaden specjalny, wyprawowy, lecz zwykły namiot turystyczny, ze średniej półki. Używam namiotu Hannah Troll S. Jest to namiot dwuosobowy, pozwalający zmieścić ponadto sporą ilość bagażu. Posiada on wodoodporność na poziomie 3 000 mm słupa wody, co w zupełności wystarcza w naszych warunkach klimatycznych (o ile dobrze się go oczywiście rozbije).
Następnym ważnym elementem na nocleg poniżej minus 10 stopni Celsjusza jest oczywiście ubiór. Przygotowując zestaw ubrań na noc w takich warunkach trzeba mieć na uwadze, że muszą być to ubrania zupełnie suche. Nie powinniśmy zakładać więc ubrań, w których wędrowaliśmy w ciągu dnia, gdyż będą one w pewnym stopniu wilgotne, co spotęguje odczucie chłodu w nocy.
Do snu założyłem na siebie:
- bieliznę termoaktywną z długimi rękawami (spodnie i koszulka)
- koszulkę z krótkim rękawem
- cienkie bawełniane spodnie
- spodnie trekkingowe (nie te, w których szedłem za dnia - do plecaka włożyłem dodatkową parę - są lekkie i zajmują mało miejsca)
- dwie pary skarpet frotowych
- grube, wełniane, góralskie skarpety podszyte dodatkowo polarem
- gruby wełniany sweter
- zimową czapkę na głowę
- maskę narciarską na twarz
- na dłonie nałożyłem ciepłe skarpetki (dlaczego nie rękawice wyjaśnię niżej)
No to chyba jestem gotowy...
Przy ubieraniu wymienionego powyżej zestawu ubrań zdążyłem się nieco wychłodzić, szczególnie stopy. Na wyprawę wziąłem ze sobą dwie pary rękawic - jedną na dzień (zdążyły zmoknąć przy rozkładaniu namiotu) a drugą, cieplejszą, na noc. Aby szybko ogrzać zmarznięte stopy nałożyłem więc na nie parę ciepłych rękawic narciarskich. Wyglądało to może komicznie, jednak działało idealnie.
Z powyższego powodu na dłonie musiałem założyć skarpetki, gdyż nie miałem już trzeciej pary rękawic.
Teraz mogłem już zapakować się do śpiwora. Aby zwiększyć szanse na obudzenie się rano, wziąłem ze sobą nawet dwa śpiwory. I znowu - nie jakieś drogie, puchowe śpiwory pozwalające komfortowo spać w takich temperaturach w samej bieliźnie. Zapakowałem do plecaka dwa zwykłe, letnie śpiwory. Jeden z nich to typowy worek a drugi to mumia z kapturem. Pierwszy włożyłem w drugi zaciągając kaptur nad głową aby odciąć się od chłodnego wnętrza namiotu. Pomiędzy oba śpiwory włożyłem następnie dwie wspomniane, zamarznięte butelki wody. Kiedy obudziłem się rano, woda nadal była zimna, jednak po lodzie w butelkach nie było już śladu.
Ponadto zapewniłem sobie jeszcze na noc dodatkowe, zewnętrzne źródło ciepła - ogrzewacz chemiczny. Jest to idealne rozwiązanie na takie sytuacje. Po wyjęciu ogrzewacza z opakowania, pod wpływem kontaktu z powietrzem następuje reakcja chemiczna, która emituje ciepło. Po kilku minutach ogrzewacz osiąga temperaturę 40-60 stopni i utrzymuje ją przez około 20 godzin. W każdej chwili można zatrzymać reakcję przez włożenie ogrzewacza do szczelnego opakowania. Aby osiągnąć najlepsze efekty, najlepiej jest umieścić go w okolicach serca pomiędzy poszczególnymi warstwami ubrania tak, aby nawet podczas wyziębiania organizmu nasza krew była ciągle podgrzewana i rozprowadzana dalej po całym ciele. Ja wziąłem ze sobą duży ogrzewacz. Można kupić też mniejsze, idealnie nadające się do ogrzewania dłoni i stóp, wytrzymujące około 6 godzin.
Taki ogrzewacz daje naprawdę przyjemne ciepło w długą i zimną noc.
No i... udało się! Przespałem komfortowo całą noc i zgodnie z oczekiwaniami obudziłem się rano!
W ciągu nocy padał śnieg i namiot niemal cały był przysypany. Większość śniegu zsunęła się jednak w trakcie porannej krzątaniny i wychodzenia z namiotu. Gdyby jednak ktoś przechodził tamtędy zanim się obudziłem, możliwe, że minąłby mnie niepostrzeżenie.
Wygnieciony przeze mnie ślad w śniegu.
Po nocnych opadach wszystko wokół przykryte jest warstwą świeżego śniegu.
Ruszam w dalszą drogę. Dobrze, że mam stuptuty. Przede mną nieprzedeptany szlak.
Zejście z Radziejowej.
Zostawiam za sobą świeży, głęboki ślad.
Stare ślady przede mną są ledwo widoczne pod warstwą nocnego śniegu.
Na Przełęczy Żłóbki.
W drodze na Wielkiego Rogacza.
Na szczycie Wielkiego Rogacza.
W okolicach Obidzy.
Jedna z większych polanek na zejściu do Jaworek.
Ostatni odcinek zejścia, już poza granicą lasu. Widok na zachmurzone Małe Pieniny.
Bacówka z Jarmutą w tle. Przy lepszej pogodzie widać byłoby stąd też Trzy Korony.
Smolegowa Skała w Rezerwacie Biała Woda.
Zbliżenie na dno Wąwozu Białej Wody. Widać nawet koryto potoku o tej samej nazwie.
Ponownie Smolegowa Skała
To samo miejsce pod koniec sierpnia tego roku.
W Wąwozie Białej Wody.
Muzyczna Owczarnia w Jaworkach.
Mimo, że warunki pogodowe pozostawiały sporo do życzenia, zaliczam ten wyjazd do w pełni udanych. Nie chodziło w nim bowiem o same widoki, których tym razem przyroda mi poskąpiła ale o udowodnienie sobie (a przy okazji innym), że można bez obaw wybrać się pod namiot zimą, dysponując podstawowym a nie profesjonalnym wyposażeniem. Zestaw profesjonalny na pewno wpłynąłby znacznie na komfort samego podróżowania uszczuplając solidnie mój bagaż. Dla chcącego nic nie stoi jednak na przeszkodzie. Wystarczy odrobina więcej determinacji i otwierają się przed nim nowe, niezbadane dotąd możliwości. Jestem bardzo zadowolony z tego wyjazdu i wiem, że nieraz jeszcze zdecyduję się na nocleg zimą w namiocie.
[źródło relacji]
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Ojojoj A gdzie słońce i błękitne niebo
Powinieneś zmienić ksywkę na Rudolf Czerwononosy Renifer
Niezłą mamy zimę tej jesieni...
A tak w ogóle - podziwiam
Powinieneś zmienić ksywkę na Rudolf Czerwononosy Renifer
Niezłą mamy zimę tej jesieni...
A tak w ogóle - podziwiam
-
- User
- Posty: 481
- Rejestracja: 10 kwie 2016, o 23:34
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Ponad chmuramievil pisze:Ojojoj A gdzie słońce i błękitne niebo
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Niezła przygoda... Satysfakcjonująca i dość pouczająca...
Jednak jesteś ewidentnym ekstremalistą! <tak>
Mnie by się nie chciało...
Np. suszyć namiotu po takim pojedynczym noclegu...
Moim zdaniem miałeś też w tym wszystkim trochę szczęścia, tj. np. że nie zabłądziłeś, że nie spadło tyle śniegu, żeby poruszanie się stało się nadmiernie męczące/wyczerpujące, itp.
Chciałem zapytać jak sobie to załatwiłeś że Ci przez noc nie zamarzły buty
...i chciałem zapytać, czy na tym wypadzie Ci buty nie przemokły
...a jeśli Ci nie przemokły to dlaczego
PS. I czy w namiocie rano nie było mokro od pary z oddechu
...i czy tej nocy spałeś na pojedynczej karimacie
Jednak jesteś ewidentnym ekstremalistą! <tak>
Mnie by się nie chciało...
Np. suszyć namiotu po takim pojedynczym noclegu...
Moim zdaniem miałeś też w tym wszystkim trochę szczęścia, tj. np. że nie zabłądziłeś, że nie spadło tyle śniegu, żeby poruszanie się stało się nadmiernie męczące/wyczerpujące, itp.
Chciałem zapytać jak sobie to załatwiłeś że Ci przez noc nie zamarzły buty
...i chciałem zapytać, czy na tym wypadzie Ci buty nie przemokły
...a jeśli Ci nie przemokły to dlaczego
PS. I czy w namiocie rano nie było mokro od pary z oddechu
...i czy tej nocy spałeś na pojedynczej karimacie
-
- User
- Posty: 481
- Rejestracja: 10 kwie 2016, o 23:34
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Bardzo trafne pytania Tango, z chęcią odpowiem!
Wysuszyć niestety trzeba, nawet jak się nie chce. Oczywiście już po powrocie do domu bo przy zwijaniu nie było o tym mowy. To nie lato.tango pisze:Mnie by się nie chciało...
Np. suszyć namiotu po takim pojedynczym noclegu...
Nie przemokły. Pewnie dlatego, że są dość solidne, w miarę nowe (to był ich trzeci wypad w głęboki śnieg) i dobrze zaimpregnowane. Gdyby mi jednak przemokły, to najpierw starałbym się je nieco osuszyć (np. wypełniając je papierem toaletowym i wymieniając go co chwilę) a później włożyłbym je w foliowym worku do śpiwora.tango pisze:Chciałem zapytać jak sobie to załatwiłeś że Ci przez noc nie zamarzły buty
...i chciałem zapytać, czy na tym wypadzie Ci buty nie przemokły
...a jeśli Ci nie przemokły to dlaczego
Para na pewno była - przy zwijaniu namiotu na spodniej stronie tropiku było sporo szronu a więc zamarzniętej wilgoci powstałej wewnątrz namiotu. Tak - spałem na pojedynczej karimacie z warstwą izolacyjną.tango pisze:PS. I czy w namiocie rano nie było mokro od pary z oddechu
...i czy tej nocy spałeś na pojedynczej karimacie
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
No nieźle... Szkoda tylko, że pogoda nie dopisała, bo przy ośnieżonych drzewach i błękicie nawet Narnia się chowa, a i mrozik byłby większy w nocy
-
- User
- Posty: 481
- Rejestracja: 10 kwie 2016, o 23:34
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Zgadza się <tak> No ale coś trzeba fotografować :>Norden pisze:Szkoda tylko, że pogoda nie dopisała, bo przy ośnieżonych drzewach i błękicie nawet Narnia się chowa
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Ja nie neguję tego, że namiot po użyciu trzeba wysuszyć.PermanentTravel pisze:Wysuszyć niestety trzeba, nawet jak się nie chce. Oczywiście już po powrocie do domu bo przy zwijaniu nie było o tym mowy. To nie lato.
Chodziło mi o to, że - według mnie - jak się ma w perspektywie po kilkunastu godzinach spędzonych w namiocie suszyć go przez np. trzy doby (bo wszak trzeba wysuszyć porządnie!) to się w ogóle - mnie osobiście - mało opłaca wybierać na taką "przygodę z biwakiem". Rozumiem, że masz dużo więcej ode mnie energii i miałeś silną motywację!
A byś nie zamieścił linku do tych "dość solidnych" butów?!PermanentTravel pisze:Nie przemokły. Pewnie dlatego, że są dość solidne, w miarę nowe (to był ich trzeci wypad w głęboki śnieg) i dobrze zaimpregnowane. Gdyby mi jednak przemokły, to najpierw starałbym się je nieco osuszyć (np. wypełniając je papierem toaletowym i wymieniając go co chwilę) a później włożyłbym je w foliowym worku do śpiwora.tango pisze:Chciałem zapytać jak sobie to załatwiłeś że Ci przez noc nie zamarzły buty
...i chciałem zapytać, czy na tym wypadzie Ci buty nie przemokły
...a jeśli Ci nie przemokły to dlaczego
...bardzo ich jestem ciekawy!!!
Piszesz o wypełnianiu przemoczonych butów papierem toaletowym. Tu akurat mam doświadczenia własne. No więc potrzeba byłoby tego papieru tak z rolkę, a przecież nikt chyba nie nosi takich ilości ze sobą na kilkudziesięciogodzinny w sumie wypad.
Co rozumiesz przez tą "warstwę izolacyjną"PermanentTravel pisze: Tak - spałem na pojedynczej karimacie z warstwą izolacyjną.
PS. Ogólnie jestem ogromnie pod wrażeniem Twojego zimowego biwaku!!!
-
- User
- Posty: 481
- Rejestracja: 10 kwie 2016, o 23:34
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
http://www.armond.com/en/products/trekk ... triere-380tango pisze: A byś nie zamieścił linku do tych "dość solidnych" butów?!
...bardzo ich jestem ciekawy!!!
Kupiłem je w przecenie z ponad 700 na 480. Sklep SUMMIT w Katowicach kończył współpracę z tym włoskim producentem (zbyt wiele formalności podczas reklamacji) i wyprzedawał ostatnie sztuki. Nie wiem czy gdzieś można je jeszcze u nas dostać.
Ja biorę, choćby na taką ewentualnośćtango pisze:potrzeba byłoby tego papieru tak z rolkę, a przecież nikt chyba nie nosi takich ilości ze sobą na kilkudziesięciogodzinny w sumie wypad.
Srebrną folię aluminiową na jednej ze stron karimaty.tango pisze:Co rozumiesz przez tą "warstwę izolacyjną"
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Faktycznie "dość solidne" buty!
Teraz rozumiem czemu nie przemokły...
Ogólnie wielkie dzięki za wszechstronne info.
Teraz rozumiem czemu nie przemokły...
Ogólnie wielkie dzięki za wszechstronne info.
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
dziwne czasy.
znam takie dzieciaki (obecnie juz dorosle), ktore sypialy w tatrach w namiocie na mrozie w czasach, gdy o wypasionych sprzetach mozna bylo tylko pomarzyc.
i nie bylo to czyms niezwyklym.
dzisiaj zas jedna taka noc w lesie to "ewidentny ekstremalizm".
wydelikatnielismy okrutnie.
znam takie dzieciaki (obecnie juz dorosle), ktore sypialy w tatrach w namiocie na mrozie w czasach, gdy o wypasionych sprzetach mozna bylo tylko pomarzyc.
i nie bylo to czyms niezwyklym.
dzisiaj zas jedna taka noc w lesie to "ewidentny ekstremalizm".
wydelikatnielismy okrutnie.
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Szacun za wyprawę w tych warunkach, na tym znanym terenie. <brawo>
Ale...
Pewnie skończyłbym tą dobrą pomidorówką na stołówce, a potem cieplutkim prysznicem i noclegiem na twardym łóżku drugiego piętra Przehyby.
Nie umniejszam jednak rangi noclegów w mrozie.
W tej kwestii to już jak kto woli.
Ale...
Mnie również.tango pisze:Mnie by się nie chciało...
Pewnie skończyłbym tą dobrą pomidorówką na stołówce, a potem cieplutkim prysznicem i noclegiem na twardym łóżku drugiego piętra Przehyby.
Nie umniejszam jednak rangi noclegów w mrozie.
W tej kwestii to już jak kto woli.
Dobrze napisane. <tak>mazeno pisze:dziwne czasy.
znam takie dzieciaki (obecnie juz dorosle), ktore sypialy w tatrach w namiocie na mrozie w czasach, gdy o wypasionych sprzetach mozna bylo tylko pomarzyc.
i nie bylo to czyms niezwyklym.
dzisiaj zas jedna taka noc w lesie to "ewidentny ekstremalizm".
wydelikatnielismy okrutnie.
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Nie zgadzam się z taką tezą. Wtedy nie było internetu, więc pewnie dlatego nie było to czymś wyjątkowym. Kwestia, czy to było w Tatrach, czy w Beskidach ma znaczenie o tyle, że w Tatrach jest większe zagęszczenie schronisk i prędzej można znaleźć schronienie w przypadku kryzysu, odmrożenia itd, a mróz w Beskidach potrafi być znacznie większy np. rekordowo niskie temperatury odnotowywano regularnie w Nowym Targu (u podnóża Gorców), ponieważ bardzo często mamy wtedy do czynienia ze zjawiskiem inwersji temperatur.mazeno pisze:dziwne czasy.
znam takie dzieciaki (obecnie juz dorosle), ktore sypialy w tatrach w namiocie na mrozie w czasach, gdy o wypasionych sprzetach mozna bylo tylko pomarzyc.
i nie bylo to czyms niezwyklym.
dzisiaj zas jedna taka noc w lesie to "ewidentny ekstremalizm".
wydelikatnielismy okrutnie.
A w kwestii "wydelikatnienia", to osoby które nigdy nie spały w takich warunkach, nie powinny się wypowiadać w ten sposób, zanim same tego nie doświadczyły, bo skąd mogą to wiedzieć?
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Pogratulować wypadu ! Fajnie pooglądać zdjęcia (szczególnie ze znanych mi miejsc), ale zimowe górskie biwaki to nie moja bajka. Nocleg w schronisku to rzecz wystarczająca. Tym bardziej doceniam samozaparcie.
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
> Wtedy nie było internetu
internet juz byl, ale dla tych dzieciakow nie mialo to znaczenia. nie wiem zreszta, co to ma do rzeczy.
czy wspolczesne pokolenie ma az takie parcie na szklo?
i ciekaw jestem - co dzisiaj robia np. harcerze? graja w wirtualne ognisko na smartfonach czy jak?
> można znaleźć schronienie w przypadku kryzysu
otoz wlasnie.
te dzieciaki nie patrzyly przez pryzmat kryzysu czy tzw. ekstremalizmu. po prostu kiblowaly w gorach i tyle. tak samo jak w domu, tylko chalupa malenka i wyro inne.
> bo skąd mogą to wiedzieć?
hmmm, jakby ci to powiedziec...
ale chyba mi sie nie chce.
internet juz byl, ale dla tych dzieciakow nie mialo to znaczenia. nie wiem zreszta, co to ma do rzeczy.
czy wspolczesne pokolenie ma az takie parcie na szklo?
i ciekaw jestem - co dzisiaj robia np. harcerze? graja w wirtualne ognisko na smartfonach czy jak?
> można znaleźć schronienie w przypadku kryzysu
otoz wlasnie.
te dzieciaki nie patrzyly przez pryzmat kryzysu czy tzw. ekstremalizmu. po prostu kiblowaly w gorach i tyle. tak samo jak w domu, tylko chalupa malenka i wyro inne.
> bo skąd mogą to wiedzieć?
hmmm, jakby ci to powiedziec...
ale chyba mi sie nie chce.
-
- User
- Posty: 481
- Rejestracja: 10 kwie 2016, o 23:34
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
admin pisze:Szacun za wyprawę w tych warunkach, na tym znanym terenie. <brawo>
Ale...Mnie równieżtango pisze:Mnie by się nie chciało...
Podziękował Panowie! Mi się natomiast po tym wyjeździe zaostrzył apetyt na tego typu eskapady. W miarę możliwości będę starał się je zagęszczać.gar pisze:Pogratulować wypadu ! Fajnie pooglądać zdjęcia (szczególnie ze znanych mi miejsc), ale zimowe górskie biwaki to nie moja bajka.
Jakoś nie dziwi mnie, że ci się nie chce... wszak niemal dwa lata od czasu rejestracji zajęło ci wrzucenie pierwszego posta na forum, przy czym od razu próbujesz zgrywać autorytet "sprowadzający innych na ziemię" (nawiązuję do relacji Golluma z Albanii, gdzie zdecydowałeś się zadebiutować). Trochę pokory panie mazeno. A jeżeli faktycznie taki z ciebie wiraszka, to przynajmniej mógłbyś to udowodnić... może jakaś relacja dokumentująca twoje doświadczenie? Czy też ci się nie chce?mazeno pisze:hmmm, jakby ci to powiedziec...Norden pisze:A w kwestii "wydelikatnienia", to osoby które nigdy nie spały w takich warunkach, nie powinny się wypowiadać w ten sposób, zanim same tego nie doświadczyły, bo skąd mogą to wiedzieć?
ale chyba mi sie nie chce.
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
no wlasnie.
masz racje - o 5 postow za duzo.
masz racje - o 5 postow za duzo.
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Nikt mi nie wmówi, że wtedy wszyscy jeździli wyłącznie z czystej pasji i miłości do gór... Zawsze tak było, jest i będzie, że większość pojedzie w góry z czyjejś namowy, z chęci zaistnienia w towarzystwie, wykazania się przed samym sobą i innymi lub zwyczajnie po to, żeby się "schlać"...mazeno pisze:czy wspolczesne pokolenie ma az takie parcie na szklo?
Skoro się powiedziało A, to wypada powiedzieć B...mazeno pisze:hmmm, jakby ci to powiedziec...Norden pisze:bo skąd mogą to wiedzieć?
ale chyba mi sie nie chce.
PermanentTravel pisze:Trochę pokory panie mazeno. A jeżeli faktycznie taki z ciebie wiraszka, to przynajmniej mógłbyś to udowodnić... może jakaś relacja dokumentująca twoje doświadczenie? Czy też ci się nie chce?
Wyluzujcie...mazeno pisze:no wlasnie.
masz racje - o 5 postow za duzo.
Szanuję, doceniam, a wręcz się cieszę, że ktoś ma inne zdanie niż ja... Ale wystarczy, że na innych forach ludzie obrzucają się błotem, obrażają się itd....
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Generalnie to istnieje w świecie coś takiego jak "poznawczy problem doświadczenia". Otóż ludzie z natury budują swój światopogląd empirycznie. Nawet jeśli mamy spore doświadczenie choćby w zimowych biwakach i znamy bardzo dużo osób które w ten sam sposób spędzają czas (nawet z dziećmi w swetrach z ruskiego rynku), to w dalszym ciągu nie będzie to odzwierciedleniem sytuacji obiektywnej. Najzwyczajniej w dni kiedy nas nie ma sytuacja może wyglądać inaczej. Nikt nie jest wszędzie w tym samym czasie i przez 24 h, 7 dni w tygodniu. W związku realnie ciężko stawiać na pewniki o stanie krzepy w skali całego narodu. Można to zawęzić do skali forum lub kręgu znajomych, ale na pewno nie do innych odniesień. No chyba, że manipulacje są naszym zamiarem od początku :]
Z jednej strony zimowy biwak nie wydaje się czymś zgoła ekstremalnym (swoje wspominam w najgorszym wypadku jako mało komfortowe, ale nie ekstremalne), a z drugiej strony to nawet w Beskidach jednak ludzie giną w zimie i nie mówimy tu tylko o nieprzygotowanych laikach nieświadomych o ewentualnych zagrożeniach.
Pozdrawiam i czekam na 6 post. Może być w dalszym ciągu kontestujący :]
Co do rękawiczek na nogach, to nauczyłem się że w górach rzeczy mogą wyglądać wyjątkowo idiotycznie, ale mają działać skutecznie.
Z jednej strony zimowy biwak nie wydaje się czymś zgoła ekstremalnym (swoje wspominam w najgorszym wypadku jako mało komfortowe, ale nie ekstremalne), a z drugiej strony to nawet w Beskidach jednak ludzie giną w zimie i nie mówimy tu tylko o nieprzygotowanych laikach nieświadomych o ewentualnych zagrożeniach.
Pozdrawiam i czekam na 6 post. Może być w dalszym ciągu kontestujący :]
Co do rękawiczek na nogach, to nauczyłem się że w górach rzeczy mogą wyglądać wyjątkowo idiotycznie, ale mają działać skutecznie.
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Na podstawie własnych zapatrywań masz rację. Są jednak metody empiryczne. Czytałem ostatnio o takich i sytuacja nie wygląda różowo. Porównywano ile dzieci i młodzież kiedyś i obecnie są w stanie lub w jakim czasie przebiec skoczyć wzwyż, czy rzucić kulą. Wyniki nie zostawiają złudzeń, że wyniki obecnej młodzieży znacząco odstają od ich rówieśników sprzed 20 lat. A z czego to wynika to już zupełnie inna sprawa.Czarny pisze:W związku realnie ciężko stawiać na pewniki o stanie krzepy w skali całego narodu.
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Pewnie z braku treningu. Ale też nie generalizujmy, że w takich dziedzinach jest regres, nie ma postępu. Podejrzewam, że pewne ekstremalizmy możliwe są dopiero teraz przy odpowiednim wyposażeniu. Biegun południowy zdobyto w 1911 roku. Wcześniej mimo kilku prób nikomu się to nie udało. Ale od tego czasu na biegunie było już sporo innych osób i to w rozmaitych wariantach: kobiety, samotni podróżnicy, nawet niepełnosprawni. Wymaga to pewnej śmiałości, ale jest prostsze niż sto lat temu. A tutaj mamy wycieczkę na Radziejową w zimowych warunkach, co jest zapewne fajną przygodą, lecz raczej nie grozi śmiercią. Nie jest to moja bajka, bo chodzę raczej aby zobaczyć coś nowego, pooglądać krajobrazy, ewentualnie odpocząć na łonie natury a niekoniecznie sprawdzać swój organizm ile wytrzyma. Ale jak inni mają takie bardziej sportowe podejście do turystyki i jeszcze chcą się z tym podzielić z innymi to czemu nie przeczytać.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
-
- User
- Posty: 481
- Rejestracja: 10 kwie 2016, o 23:34
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Dla mnie to również była wycieczka w celu zobaczenia czegoś nowego - tam mnie jeszcze wcześniej nie było. Widoczność była co prawda ograniczona i tylko kilka szerszych widoków miałem, jednak i tak eksplorowałem nowe tereny. Po górach lubię chodzić nie tylko przy "pocztówkowej" pogodzie. A jeśli chodzi o sprawdzanie organizmu to wcale nie wystawiłem go na żadne solidne próby - warunki były zbyt łagodne. Po prostu pierwszy raz spałem pod namiotem na śniegu.Comen pisze:Nie jest to moja bajka, bo chodzę raczej aby zobaczyć coś nowego, pooglądać krajobrazy, ewentualnie odpocząć na łonie natury a niekoniecznie sprawdzać swój organizm ile wytrzyma.
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Czyli połączenie "przyjemnego z pożytecznym". Warto pewnie będzie jeszcze trasę powtórzyć przy lepszej widoczności.PermanentTravel pisze: Dla mnie to również była wycieczka w celu zobaczenia czegoś nowego - tam mnie jeszcze wcześniej nie było.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
mysle, ze ponizsze jest bardzo istotne, wiec jednak skopiuje tutaj:
w takich sytuacjach, jak jestem w lesie, czesto mysle o wiezniach gulagu czy auschwitz, partyzantach ognia pod turbaczem czy dzieciakach z powstania warszawskiego biegajacymi pod latajacymi kulami, mysle o swoim starym, ktory majac 10 lat w zimie 1939 jechal z lodzi do krakowa w bydlecym wagonie - i mysle, ze sie spedalilismy okrutnie, skoro ze spania w lesie na wycieczce robimy wielkie halo.
tak, spedalilismy sie.
wszyscy.
w takich sytuacjach, jak jestem w lesie, czesto mysle o wiezniach gulagu czy auschwitz, partyzantach ognia pod turbaczem czy dzieciakach z powstania warszawskiego biegajacymi pod latajacymi kulami, mysle o swoim starym, ktory majac 10 lat w zimie 1939 jechal z lodzi do krakowa w bydlecym wagonie - i mysle, ze sie spedalilismy okrutnie, skoro ze spania w lesie na wycieczce robimy wielkie halo.
tak, spedalilismy sie.
wszyscy.
Relacja: Pod namiotem w zimowych warunkach w Beskidzie Sądeckim (13-14.11.2016)
Właśnie...PermanentTravel pisze:... wchodzę na wieżę widokową. Pod względem widoków pogoda mi tym razem jednak nie dopisała. Gdzieś tam za mgłą, na linii horyzontu powinienem normalnie zobaczyć Tatry.
Podobno od jutra przez kilka dni ma być piękna pogoda. Sądecki do poprawki