Nie interesuje ich renesans lubelski (w przypadku Lublina) czy ruskie malowidła w kaplicy zamkowej, na festiwal sztukmistrzów też nie pójdą. Za to z wielką ochotą przez dziurę w ścianie czy wybite okno wejdą do opuszczonej garbarni na Kalinie czy wciąż licznych opuszczonych obiektów dawnej FSC. W Krakowie nie spotkacie ich na rynku czy żydowskim festynie na Kazimierzu, za to znają ich strażnicy Nowej Huty, gdzie myszkują po wciąż opustoszałych budynkach Huty imienia kiedyś Lenina. To tzw. poszukiwacze miejscy (urban exploration), penetrujący niekoniecznie zrujnowane, ale zawsze opuszczone miejsca. Należy do nich mój syn. Na Roztoczu owszem, Czartowe Pole i wzgórza są dlań ciekawe, ale ciekawsze są opuszczone ośrodki wypoczynkowe w Suścu. W Albanii owszem, chętnie łaził po zamku w Gjirokastrze czy skakał do zimnej wody Syri i Kalter, ale najchętniej nurkował do opuszczonych domów w Palavi.
Jest to niebezpieczne, bo można być udziabanym przez skorpiona czy karakurta (szczególnie dużo jest ich w opustoszałych albańskich bunkrach), albo oberwać jakimś żelastwem, a w ostateczności być wyprowadzonym przez policję, zaalarmowaną przez świadków, widzących, jak grupa młodych ludzi wślizguje się cichcem do jakiejś starej fabryki. Uczciwy obywatel chciał dobrze; a nuż chcą tam kogoś zadźgać, albo mają tam hurtownię marychy, albo przyszli po resztki złomu. Zresztą w Kanadzie policja robi regularne obławy na miejskich poszukiwaczy, bo tam, z racji braku zrujnowanych opuszczonych fabryk, włóczą się po kanalizacji burzowej czy technicznych tunelach metra.
Oryginalna to turystyka, nieco ekstremalna, moim zdaniem nudna, bo cóż może być ciekawego w całkiem współczesnej kupie gruzu, ale jest. Co ludzi do niej ciągnie?
Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od prawie 14 lat!