Post
autor: Gollum » 7 kwie 2013, o 22:28
Ja się Ze swoim Miśkiem nie wypuszczę nigdzie. Cierpi na straszliwą chorobę lokomocyjną i wymiotuje już po ok. trzyminutowej drodze z domu do garażu. I dobrze. Nie wyobrażam sobie łażenie z nim po Luwrze ani po plaży. Owszem, może tak być, że psa zostawiamy i niech sobie gania wokół ogrodzonego domku, mając do dyspozycji kilka litrów wody, cień i miskę karmy. Pod warunkiem, że gdzieś są takie warunki. Jak dotąd takowych nie było. Choć może w jednym przypadku. W Demanovej mieszkaliśmy w domu, gdzie gospodarze mieli potężnego nowofundlanda, którego zwaliśmy pies-niedźwiedź. Tyle tylko, że mój Misiek to g-Burek, czyli pies często gburowaty. Jak kogoś lubi (a o tym czy lubi czy nie, decyduje od razu), to będzie się z nim bawił, hasał, skakał. A jeśli któregoś nie lubi, to choćby był czterokrotnie większy, to będzie się na niego rzucał z zębami. Nienawidzi m.in. wszstkich przedstawicieli ras polarnych, nawet jeśli są wielkości psa karelskiego na niedźwiedzie, nie lubi też jednego, czterokrotnie większego psa jakiejś rasy sycylijskiej. Jeśli by się skumplowali z nowofundlandem, to OK. Ale raczej nic z tego, bo to jego teren, z którego powinien gnać inne psy. W klatce mamy też sznaucera. O ile na spacerze obaj się tolerują, o tyle jeśli się spotkają na klatce, to się zagryzą na śmierć.
Ale są oferty dla psiarzy. Dostałem na przykład z Casamundo ofertę (jak ktoś chce, to służę), nawet niedrogą, nieco ponad 5 tys. zł za dwa tygodnie domku z Grecji, na Peloponezie, 1,7 km od morza, gdzie psy dozwolone. Nie widziałem na zdjęciach, czy posesja ogrodzona, ale podejrzewam, że tak. No ale jak ja go dowiozę do Grecji, dwa dni jazdy, gdy on jest półżywy już po 70-kilometrowej drodze do rodziców?
Ale nawet jak dojadę z nim, no to co, będę chodził z psem na smyczy? Ja chciałbym go puścić, by sobie pohasał. Kilka razy dziennie. Wyznaję zasadę, że będących w podeszłym wieku właścicieli dużych psów należy karać za znęcanie się nad zwierzętami; pies chce pobiegać, a oni drepcą kron za krokiem. Owszem, mam znajomą, mocno wiekową właścicielkę dużego owczarka nizinnego, ale ta swoją Zulę puszcza, pies nie jest typem gburowatym, chętnie hasa ze wszystkimi, także z moim Miśkiem. A jeśli nie może, dzwoni do znacznie młodszej sąsiadki, mającej owczarkowatego kundla i ona wychodzi z dwoma psami.
Rodzina lubi wylegiwanie się nad morzem, ja może nie wylegiwanie, ale włóczęgi, także po wodzie. Ja bardzo chętnie z psem, ale pod warunkiem, że nikomu to nie będzie przeszkadzało. Gdzieś w ustronnym miejscu, gdzie i pies może wskoczyć do wody i nikt złego słowa nie powie. A mój pies latem lubi wodę; gdy w lesie zobaczy kałużę, musi się w niej położyć. Czy znajdę gdzieś takie miejsce, że wszyscy, łącznie z psem wskoczymy do wody i nikt nie zaprotestuje? Albo w górach. Ja sobie nie wyobrażam z moim Miśkiem drogi na Krywań czy Chopok. Ale trasę via Dolina Kvacianska to i owszem. Tylko kto mi zagwarantuje, że pies, nie przyzwyczajony do gór, nie wpadnie mi w przepaść? Może i znajdę takie miejsca, ale tu pojawia się pytanie, które już padło. Dwa dni jazdy? Nawet jden dzień? Toż ja sam siebie powinienem ukarać za znęcanie się nad zwierzętami.
Dlatego gdy my wyjeżdżamy, Misiek będzie u moich rodziców. Skumplował się z ich psem i tam mu jest dobrze.