Lot przebiegł spokojnie (jedynie przelatując nad Donbasem samolot wzbił się na bardzo dużą wysokość), ale pilot – chyba kapitan, bardzo się nam „naraził”, ponieważ przekazał informację, że w Kijowie jest bardzo ładna pogoda, co nas ucieszyło, a po wylądowaniu okazało się, że jest zimno i pada deszcz.
Są więc trzy możliwości:
kapitan kłamie,
kapitan nie zna się na pogodzie,
kapitan ma specyficzne poczucie estetyki (lub humoru...)
Z lotniska podjechaliśmy miejskim autobusem pod sam dworzec główny, a stamtąd metrem – dwie stacje, bo hostel mieliśmy w centrum.
Zostawiliśmy rzeczy w pokoju i poszliśmy coś zjeść, a potem na miasto.
Tuż obok hostelu był bar samoobsługowy, w którym piłam najlepszą herbatę ever – ze świeżych owoców: wiśnie, plasterek pomarańczy i cytryny, liście mięty. Do teraz czuję jej wspaniały smak.
Deszcz nie odpuszczał, snuliśmy się ulicami trochę bez celu, aż doszliśmy na Majdan. A tam była manifestacja, mająca związek ze złą sytuacją niepełnosprawnych.
Pogoda ciut się poprawiła, więc spacer po mieście sprawiał nam większą przyjemność.
Sobór Św.Włodzimierza
Złota Brama
Sobór Mądrości Bożej, zwany też Soborem Sofijskim (UNESCO)
Monastyr Św. Michała Archanioła
wieczorem Kijów wygląda ładniej, niż w dzień
W niedzielę na lotnisku musieliśmy być dopiero ok.13, postanowiliśmy
więc pójść pieszo do Ławry Peczerskiej (też UNESCO), to było dość daleko (ok. 5 km), dlatego do hostelu wróciliśmy metrem, zabraliśmy bagaże i odlecieliśmy do domu.
https://photos.app.goo.gl/tBbu8HSiBYgAtvs76