Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od prawie 14 lat!
Świętokrzyskie: Północno-wschodnie świętokrzyskie z bazą w Ostrowcu 15-18 sierpnia 2023 roku
Regulamin forum
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Województwo: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Małopolskie: Czchów (08.07.2020)
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Województwo: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Małopolskie: Czchów (08.07.2020)
Świętokrzyskie: Północno-wschodnie świętokrzyskie z bazą w Ostrowcu 15-18 sierpnia 2023 roku
Kolejny średniodystansowy pomysł na kilkudniową wycieczkę wykorzystany. Kiedyś dojazd z Krakowa do Ostrowca był łatwiejszy bo już rano kursował bezpośredni pociąg, który co prawda jechał długo, ale i tak przy dobrych układach umożliwiał nawet wycieczkę jednodniową w tamtym kierunku. Teraz jest trudniej, bo zostało chyba jedno połączenie dziennie i to znacznie później. Trzeba więc kombinować z przesiadką w Skarżysku albo w Kielcach na autobus.
Generalnie szlak kolejowy Skarżysko-Stalowa Wola podlega renowacji i niewykluczone, że za kilka lat będzie tam jeździło znacznie więcej pociągów i to nie tylko na ślepej linii. Trafiłem niestety na rekordowe upały, więc piesze trasy były dość męczące, zwłaszcza ta najdłuższa w pierwszy dzień, gdzie ciężko było po drodze dokupić wodę (święto więc zamknięta większość sklepów).
Potem zwiedzałem już raczej miasta i pojedyncze obiekty w tym takie "lodóweczki" jak Krzemionki czy podziemia w Opatowie.
Nocleg miałem w turystycznej willi w południowej dzielnicy Ostrowca: Ludwików. Pokój przyjemny i relatywnie tani. Łazienki i ubikacje co prawda na korytarzu, ale blisko i generalnie dostępne.
W jednej był nawet hydromasaż szkoda tylko że brak korka uniemożliwił wykorzystanie go, bo po takiej 20-kilometrowej trasie byłby miłą regeneracją. Plusem obiektu była też dobrze wyposażona kuchnia i supermarkety położone w pobliżu.
Natomiast do centrum miasta było stąd dość daleko, zwłaszcza ze względu na remont mostu nad rzeką Kamienną, czy może raczej budowę nowej przeprawy. Program wycieczki - dzień 1 (Brody Iłżeckie - Krynki - Witulin - Nietulisko Fabryczne - Kunów), dzień 2 Krzemionki Opatowskie, Bałtów i Ostrowiec Świętokrzyski, dzień 3 Opatów i Ćmielów, dzień 4 (Bieliny - Kakonin - Przełęcz św Mikołaja - Agata - Łysica - Święta Katarzyna)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Świętokrzyskie: Północno-wschodnie świętokrzyskie z bazą w Ostrowcu 15-18 sierpnia 2023 roku
O, Łysicę zrobiłeś...Czekam na aktualne zdjęcia z tego miejsca.
Re: Świętokrzyskie: Północno-wschodnie świętokrzyskie z bazą w Ostrowcu 15-18 sierpnia 2023 roku
Dzień pierwszy:
Z pociągu wysiadam na stacji Brody Iłżeckie. To mały przystanek kolejowy znaczony rzeźbą kwiatową przedstawiającą wiewiórkę. A może bobra? Przy stacji płynie rzeka Kamienna które nieco powyżej tworzy duży zalew Brodzki. Szlak prowadzi koroną zapory pochodzącą jeszcze z XIX wieku. Niby jest tam znakowanie a po drugiej stronie napis że przejście wzbronione. Poniżej zapory na Kamiennej coś jakby mniejszy basen albo przepławka dla ryb. W każdym razie siadają tam ptaki wodne. Granica między wsią Brody i wsią Krynki jest dość subtelna praktycznie wzdłuż zabudowy. W Krynkach na górce stoi zabytkowy kościół.
Obchodzę go wokół, ale akurat trafiłem na początek mszy, więc tylko na moment zaglądam do środka. Ale w zasadzie najciekawsza jest znajdująca się na zewnątrz drewniana brama do kościoła. Spod niej widok na zalesione wzgórza po drugiej stronie doliny Kamiennej. Z Krynek szlak prowadzi wzdłuż pól w zasadzie bez wyraźnej drogi: miedzami i jakimś starym leśnym wąwozem. Odcinek ten jest słabo wyznakowany i trzeba iść na azymut. Zresztą na kilku odcinkach szlak czerwony którym podążam prowadzi mocno zniszczonymi i zarośniętymi miejscami. W okolicach skałek niestety gubię trasę w środku lasu. Efekt jest taki, że ścieżką którą wybrałem docieram nad południowy brzeg zalewu jakieś 100 m na północ od miejsca którym przebiega właściwa trasa. Od kąpieliska muszę się więc trochę cofnąć na skałki w Krynkach. Wydaje mi się, że dotarłem tylko do jednej grupy. W każdym razie z tablic, które później oglądam wynika ze gdzieś w tych skałkach znajdowała się całkiem pokaźna jaskinia a ja widziałem tylko niewielkie nisze pod skalnymi grzybami. Trasa przecina teraz szosę nr 42 i prowadzi dalej przez duży rewir leśny w stronę wsi Godów. Drogi leśne mocno tu rozjeżdżone są przez ciężki sprzęt. Ale o dziwo przy lub nawet na tych drogach znaleźć można dobre jadalne grzyby. Kilka czerwonych kozaków wpadło mi do torby, bo już żal mi było tak ładnych nie zebrać. Na szczęście na kwaterze była lodówka. W lesie mijam też cmentarz ofiar II wojny światowej i kilka mogił. Bocznymi drogami idę w kierunku wsi Witulin. Omijam sanktuarium w Kałkowie- z daleka widać kościół i monstrualną golgotę. Byłem tam ładnych parę lat temu. Po drodze kamienne figury wśród pól i ciekawe okazy drzew. Witulin to dawna fabryczka będąca własnością rodziny Gombrowiczów. Dziś już nie działa. Przy fabryczce jest staw z metalowym mostkiem i figurą Jana Nepomucena na brzegu. Z kolei przed mostem na Świślinie mijam jeszcze ciekawy domek z dekoracjami jak z bajki. To raczej własność prywatna aczkolwiek postawiona po drugiej stronie drogi figura dziwacznego pingwina jakby wskazywała tą zagrodę. Dalej szlak znakowany tym razem w kolorze niebieskim biegnie dusznym wąwozem wspinając się na wysoką krawędź doliny Świśliny. Już na grzbiecie są domy wsi Nietulisko Górne. Też jakaś siedziba artysty. Czas żniw. Kombajny jeżdżą po polach. Spory upał, więc idę od drzewa do drzewa. Krajobraz momentami prawie górski. Schodzę do Nietuliska Fabrycznego. Na początku mijam dawny kanał fabryczny. Dziś jest suchy ale widać potężne betonowe wrota dawnych budowli hydrotechnicznych. Z pewnością rzeka Kamienna była jednym ze źródeł energii dla istniejącego tutaj Staropolskiego Zagłębia Przemysłowego. W Nietulisku Fabrycznym znajdują się dość spektakularne ruiny walcowni z pierwszej połowy XIX wieku. Spory kompleks budynków, jakieś baraki, doły, łuki i arkady. Wszystko to póki co wolno dostępne, choć jakieś tam plany stworzenia muzeum na wolnym powietrzu były. W jednym z baraków popiersie albo Stanisława Staszica albo twórcy założenia Karola Knake. Od strony drogi do zakładu prowadzi aleja parkowa a przy niej kilka zachowanych do dziś willi tak jak i jeszcze jedna rozległa ruina. Do Kunowa wracam w stronę niebieskiego szlaku biegnącego południową krawędzią doliny Kamiennej. Jest już popołudniowy skwar i idzie się ciężko. Kunów tylko przemaszerowuję w stronę stacji kolejowej znajdującej się w północnej części miasta. Wszystkie sklepy są pozamykane ze względu na święto państwowe. Przystanek kolejowy jest niestety w pełnym słońcu. Czekam więc na pociąg kawałek przed stacją w cieniu jakiejś wysokiej topoli, aczkolwiek trudno nazwać to miejsce przyjemnym - jakieś takie dzikie śmietnisko. Pociąg przyjeżdża z półgodzinnym opóźnieniem. Wodę i zimne napoje kupuję sobie na stacji benzynowej w Ostrowcu
Z pociągu wysiadam na stacji Brody Iłżeckie. To mały przystanek kolejowy znaczony rzeźbą kwiatową przedstawiającą wiewiórkę. A może bobra? Przy stacji płynie rzeka Kamienna które nieco powyżej tworzy duży zalew Brodzki. Szlak prowadzi koroną zapory pochodzącą jeszcze z XIX wieku. Niby jest tam znakowanie a po drugiej stronie napis że przejście wzbronione. Poniżej zapory na Kamiennej coś jakby mniejszy basen albo przepławka dla ryb. W każdym razie siadają tam ptaki wodne. Granica między wsią Brody i wsią Krynki jest dość subtelna praktycznie wzdłuż zabudowy. W Krynkach na górce stoi zabytkowy kościół.
Obchodzę go wokół, ale akurat trafiłem na początek mszy, więc tylko na moment zaglądam do środka. Ale w zasadzie najciekawsza jest znajdująca się na zewnątrz drewniana brama do kościoła. Spod niej widok na zalesione wzgórza po drugiej stronie doliny Kamiennej. Z Krynek szlak prowadzi wzdłuż pól w zasadzie bez wyraźnej drogi: miedzami i jakimś starym leśnym wąwozem. Odcinek ten jest słabo wyznakowany i trzeba iść na azymut. Zresztą na kilku odcinkach szlak czerwony którym podążam prowadzi mocno zniszczonymi i zarośniętymi miejscami. W okolicach skałek niestety gubię trasę w środku lasu. Efekt jest taki, że ścieżką którą wybrałem docieram nad południowy brzeg zalewu jakieś 100 m na północ od miejsca którym przebiega właściwa trasa. Od kąpieliska muszę się więc trochę cofnąć na skałki w Krynkach. Wydaje mi się, że dotarłem tylko do jednej grupy. W każdym razie z tablic, które później oglądam wynika ze gdzieś w tych skałkach znajdowała się całkiem pokaźna jaskinia a ja widziałem tylko niewielkie nisze pod skalnymi grzybami. Trasa przecina teraz szosę nr 42 i prowadzi dalej przez duży rewir leśny w stronę wsi Godów. Drogi leśne mocno tu rozjeżdżone są przez ciężki sprzęt. Ale o dziwo przy lub nawet na tych drogach znaleźć można dobre jadalne grzyby. Kilka czerwonych kozaków wpadło mi do torby, bo już żal mi było tak ładnych nie zebrać. Na szczęście na kwaterze była lodówka. W lesie mijam też cmentarz ofiar II wojny światowej i kilka mogił. Bocznymi drogami idę w kierunku wsi Witulin. Omijam sanktuarium w Kałkowie- z daleka widać kościół i monstrualną golgotę. Byłem tam ładnych parę lat temu. Po drodze kamienne figury wśród pól i ciekawe okazy drzew. Witulin to dawna fabryczka będąca własnością rodziny Gombrowiczów. Dziś już nie działa. Przy fabryczce jest staw z metalowym mostkiem i figurą Jana Nepomucena na brzegu. Z kolei przed mostem na Świślinie mijam jeszcze ciekawy domek z dekoracjami jak z bajki. To raczej własność prywatna aczkolwiek postawiona po drugiej stronie drogi figura dziwacznego pingwina jakby wskazywała tą zagrodę. Dalej szlak znakowany tym razem w kolorze niebieskim biegnie dusznym wąwozem wspinając się na wysoką krawędź doliny Świśliny. Już na grzbiecie są domy wsi Nietulisko Górne. Też jakaś siedziba artysty. Czas żniw. Kombajny jeżdżą po polach. Spory upał, więc idę od drzewa do drzewa. Krajobraz momentami prawie górski. Schodzę do Nietuliska Fabrycznego. Na początku mijam dawny kanał fabryczny. Dziś jest suchy ale widać potężne betonowe wrota dawnych budowli hydrotechnicznych. Z pewnością rzeka Kamienna była jednym ze źródeł energii dla istniejącego tutaj Staropolskiego Zagłębia Przemysłowego. W Nietulisku Fabrycznym znajdują się dość spektakularne ruiny walcowni z pierwszej połowy XIX wieku. Spory kompleks budynków, jakieś baraki, doły, łuki i arkady. Wszystko to póki co wolno dostępne, choć jakieś tam plany stworzenia muzeum na wolnym powietrzu były. W jednym z baraków popiersie albo Stanisława Staszica albo twórcy założenia Karola Knake. Od strony drogi do zakładu prowadzi aleja parkowa a przy niej kilka zachowanych do dziś willi tak jak i jeszcze jedna rozległa ruina. Do Kunowa wracam w stronę niebieskiego szlaku biegnącego południową krawędzią doliny Kamiennej. Jest już popołudniowy skwar i idzie się ciężko. Kunów tylko przemaszerowuję w stronę stacji kolejowej znajdującej się w północnej części miasta. Wszystkie sklepy są pozamykane ze względu na święto państwowe. Przystanek kolejowy jest niestety w pełnym słońcu. Czekam więc na pociąg kawałek przed stacją w cieniu jakiejś wysokiej topoli, aczkolwiek trudno nazwać to miejsce przyjemnym - jakieś takie dzikie śmietnisko. Pociąg przyjeżdża z półgodzinnym opóźnieniem. Wodę i zimne napoje kupuję sobie na stacji benzynowej w Ostrowcu
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Świętokrzyskie: Północno-wschodnie świętokrzyskie z bazą w Ostrowcu 15-18 sierpnia 2023 roku
Krzemionki Opatowskie
Z Ostrowca w stronę Krzemionek Opatowskich kursują busy podmiejskie linii 110. Autobusów pod szyldem MPK oraz tych linii powiatowych jest tam stosunkowo sporo przynajmniej o tej porze i jeżdżą do różnych miejscowości w pobliżu Ostrowca w tym m.in. do Kunowa czy Ćmielowa. Przystanki w pobliżu Krzemionek Opatowskich są rozmieszczone dość osobliwie. Jeden 300 m przed wjazdem w stronę atrakcji, drugi jakieś 300 m za tą atrakcją. Przy głównej trasie jest duży parking, tego dnia i o rannej porze raczej zapasowy, ale może są dni w okresie długich weekendów gdy miejsce to zapełnia się. Ogólnie jak na nowy obiekt na liście UNESCO nie ma tam specjalnego tłoku a atrakcja na pewno warta odwiedzenia i dość oryginalna. W Krzemionkach zbudowano nowy kompleks muzealny: recepcję, restaurację i jakieś budynki biurowe wokół parkingu a do samego kompleksu idzie się z przewodnikiem drogą przez las. . Na teren właściwego rezerwatu prowadzi archaiczna drewniana brama wpisująca się nieco w ten neolityczny kontekst. Najpierw zwiedza się ekspozycję w nowym budynku. Jest tu szereg efektownych diaporam i różne panele elektroniczne. Przewodnik trochę się dubluje z głosem uruchamianym automatycznie przez fotokomórkę z megafonów muzealnych. Generalnie mamy tu opowieść o dużym neolitycznym zagłębiu wydobywczym którego wyroby spotykano kilkaset kilometrów stąd np. na Dolnym Śląsku. Przewodnik opowiada też o historii odkrycia i udostępnienia miejsca. Dziś stary budynek recepcji w środku lasu jest opuszczony. Przechodzi się ścieżką obok niego a potem trasa zwiedzania prowadzi na pomost biegnący powyżej sztucznych wykopów i szybików dawnych kopalni. Cały teren jest tym zryty natomiast w altance mamy okazję zobaczyć jak wyglądała taka prymitywna kopalnia. Głęboki dół do którego schodzono po drabinie i pozyskiwano krzemienie zalegające w poziomych warstwach wapienia czy piaskowca. Na innym stanowisku mamy zrekonstruowany stary szyb obudowany drewnem. Najciekawszym odcinkiem trasy jest podziemna kopalnia z korytarzem o długości kilkuset metrów. Schodzi się pod ziemię schodami w szybie na głębokość kilkudziesięciu metrów. Wygodny chodnik został wykopany przez śląskich górników. Przecina on kilka mniejszych ośrodków wydobywczych i dociera do większej kopalni. Tu można zobaczyć jaka była właściwa wysokość korytarzy górniczych, mniej więcej o połowę niższa niż wydrążony sztucznie chodnik. Na jednym ze skalnych filarów widnieje oryginalny neolityczny rysunek przedstawiający chyba jakiś wóz, który jest emblematem kopalni. . W ścianie korytarzy tkwią buły krzemienia pasiastego, który jest oryginalnym pokładem występującym jedynie na tym obszarze. Ostatnim etapem zwiedzania jest neolityczna wioska z rekonstrukcjami starych chat oraz długim kurhanem zajmującym obszar całej łąki. W tej okolicy zachowały się też resztki niemieckich umocnień ziemnych z okresu II wojny światowej.
Bałtów
Wieś w dość głębokiej dolinie rzeki Kamiennej otoczonej zalesionymi wzgórzami. Dziś jest tu duży kompleks rozrywkowy najbardziej znany z parku dinozaurów. Przypomina on trochę swoim projektem park w Krasiejowie. Też są tu bramy prowadzące do poszczególnych epok. I pomniki gadów w naturalnej skali związane głównie z triasem, jurą i kredą. Zwierzęta pokazane są w swoim naturalnym zachowaniu. Ich wizerunkom towarzyszą tablice objaśniające i opisujące dany gatunek. Szlak prowadzi wzdłuż namalowanych na chodniku śladów gadzich. Specjalny teren zwany Gondwaną to miejsce dodatkowych wystaw. Jest tu też wioska jaskiniowców a jej mieszkańcy kręcą się po całym parku czasami zaczepiając przechodniów swoim specyficznym gardłowym głosem. Trochę im współczuję pracy w tym upale w tych ciężkich skórach. Do parku przylega też dość ciekawe muzeum ze zbiorem rozmaitych minerałów oraz skamieniałości i rozmaitych odcisków dawnych zwierząt. Ostatnią atrakcją jest tzw. prehistoryczne oceanarium gdzie pływają hologramy różnych potworów z głębin. Są tu jakieś wielkie plakodermy, mezozoiczne gady wodne, olbrzymie kaszaloty. W ostatniej sali wielki rekin "przebija" szkło akwarium i teoretycznie wypływa aby nas pożreć. Scena jest dość sugestywna bo towarzyszą jej też krople wody które są w jakiś sposób rozpraszane w tym pomieszczeniu. Prócz tego w Bałtowie jest też wesołe miasteczko z kilkoma rozmaitymi karuzelami, huśtawkami i strzelnicą oraz strefą gastronomiczną. Na wyższym poziomie parku odwiedziłem jeszcze Polskę w Miniaturze. Wchodzi się przez tradycyjny posterunek graniczny z budką pomalowaną na biało-czerwone pasy. Podobno kształt tego ogrodu odzwierciedla zarysy granic naszego kraju ale ciężko się o tym przekonać, bo nie ma żadnego punktu widokowego. W parku ustawione są miniatury zamków i pałaców z różnych województw. Przy czym zostały one zrekonstruowane, czyli wyglądają tak jak kiedyś a nie jak dzisiaj kiedy część z nich stoi w ruinie. Inna sprawa że te rekonstrukcje bywają niezbyt wierne i czasami trudno się połapać jaki obiekt dana makieta przedstawia. Niestety miejsce nie jest też zbyt ocienione i w taki upalny dzień nie da się tam wytrzymać zbyt długo. Być może dlatego wstęp na teren był darmowy. Wzdłuż drogi w dół ustawione są drewniane posągi rozmaitych bóstw pogańskich ze słowiańskich wierzeń. Nieco niżej znajduje się też Sabatówka, czyli wioska wiedźm z Łysej Góry. Zapewne też ciekawa atrakcja, bardziej już pewnie dla dzieci. Nie odwiedziłem też bałtowskiego zoo oraz Żydowskiego Jaru znajdującego się ponad zabudowaniami miejscowości. To już trochę ze zmęczenia upałem, chociaż gdybym wiedział że na autobus powrotny przyjdzie mi czekać prawie półtorej godziny to chyba bym się skusił i pochodził jeszcze po całej miejscowości. Tak niestety funkcjonuje komunikacja w świętokrzyskim. Zupełnie niezgodnie z rozkładami i całkiem nieprzewidywalnie. Wte i wewte kursowały jedynie lokalne busy wożące ludzi i łódki na spływ rzeką Kamienną.
Z Ostrowca w stronę Krzemionek Opatowskich kursują busy podmiejskie linii 110. Autobusów pod szyldem MPK oraz tych linii powiatowych jest tam stosunkowo sporo przynajmniej o tej porze i jeżdżą do różnych miejscowości w pobliżu Ostrowca w tym m.in. do Kunowa czy Ćmielowa. Przystanki w pobliżu Krzemionek Opatowskich są rozmieszczone dość osobliwie. Jeden 300 m przed wjazdem w stronę atrakcji, drugi jakieś 300 m za tą atrakcją. Przy głównej trasie jest duży parking, tego dnia i o rannej porze raczej zapasowy, ale może są dni w okresie długich weekendów gdy miejsce to zapełnia się. Ogólnie jak na nowy obiekt na liście UNESCO nie ma tam specjalnego tłoku a atrakcja na pewno warta odwiedzenia i dość oryginalna. W Krzemionkach zbudowano nowy kompleks muzealny: recepcję, restaurację i jakieś budynki biurowe wokół parkingu a do samego kompleksu idzie się z przewodnikiem drogą przez las. . Na teren właściwego rezerwatu prowadzi archaiczna drewniana brama wpisująca się nieco w ten neolityczny kontekst. Najpierw zwiedza się ekspozycję w nowym budynku. Jest tu szereg efektownych diaporam i różne panele elektroniczne. Przewodnik trochę się dubluje z głosem uruchamianym automatycznie przez fotokomórkę z megafonów muzealnych. Generalnie mamy tu opowieść o dużym neolitycznym zagłębiu wydobywczym którego wyroby spotykano kilkaset kilometrów stąd np. na Dolnym Śląsku. Przewodnik opowiada też o historii odkrycia i udostępnienia miejsca. Dziś stary budynek recepcji w środku lasu jest opuszczony. Przechodzi się ścieżką obok niego a potem trasa zwiedzania prowadzi na pomost biegnący powyżej sztucznych wykopów i szybików dawnych kopalni. Cały teren jest tym zryty natomiast w altance mamy okazję zobaczyć jak wyglądała taka prymitywna kopalnia. Głęboki dół do którego schodzono po drabinie i pozyskiwano krzemienie zalegające w poziomych warstwach wapienia czy piaskowca. Na innym stanowisku mamy zrekonstruowany stary szyb obudowany drewnem. Najciekawszym odcinkiem trasy jest podziemna kopalnia z korytarzem o długości kilkuset metrów. Schodzi się pod ziemię schodami w szybie na głębokość kilkudziesięciu metrów. Wygodny chodnik został wykopany przez śląskich górników. Przecina on kilka mniejszych ośrodków wydobywczych i dociera do większej kopalni. Tu można zobaczyć jaka była właściwa wysokość korytarzy górniczych, mniej więcej o połowę niższa niż wydrążony sztucznie chodnik. Na jednym ze skalnych filarów widnieje oryginalny neolityczny rysunek przedstawiający chyba jakiś wóz, który jest emblematem kopalni. . W ścianie korytarzy tkwią buły krzemienia pasiastego, który jest oryginalnym pokładem występującym jedynie na tym obszarze. Ostatnim etapem zwiedzania jest neolityczna wioska z rekonstrukcjami starych chat oraz długim kurhanem zajmującym obszar całej łąki. W tej okolicy zachowały się też resztki niemieckich umocnień ziemnych z okresu II wojny światowej.
Bałtów
Wieś w dość głębokiej dolinie rzeki Kamiennej otoczonej zalesionymi wzgórzami. Dziś jest tu duży kompleks rozrywkowy najbardziej znany z parku dinozaurów. Przypomina on trochę swoim projektem park w Krasiejowie. Też są tu bramy prowadzące do poszczególnych epok. I pomniki gadów w naturalnej skali związane głównie z triasem, jurą i kredą. Zwierzęta pokazane są w swoim naturalnym zachowaniu. Ich wizerunkom towarzyszą tablice objaśniające i opisujące dany gatunek. Szlak prowadzi wzdłuż namalowanych na chodniku śladów gadzich. Specjalny teren zwany Gondwaną to miejsce dodatkowych wystaw. Jest tu też wioska jaskiniowców a jej mieszkańcy kręcą się po całym parku czasami zaczepiając przechodniów swoim specyficznym gardłowym głosem. Trochę im współczuję pracy w tym upale w tych ciężkich skórach. Do parku przylega też dość ciekawe muzeum ze zbiorem rozmaitych minerałów oraz skamieniałości i rozmaitych odcisków dawnych zwierząt. Ostatnią atrakcją jest tzw. prehistoryczne oceanarium gdzie pływają hologramy różnych potworów z głębin. Są tu jakieś wielkie plakodermy, mezozoiczne gady wodne, olbrzymie kaszaloty. W ostatniej sali wielki rekin "przebija" szkło akwarium i teoretycznie wypływa aby nas pożreć. Scena jest dość sugestywna bo towarzyszą jej też krople wody które są w jakiś sposób rozpraszane w tym pomieszczeniu. Prócz tego w Bałtowie jest też wesołe miasteczko z kilkoma rozmaitymi karuzelami, huśtawkami i strzelnicą oraz strefą gastronomiczną. Na wyższym poziomie parku odwiedziłem jeszcze Polskę w Miniaturze. Wchodzi się przez tradycyjny posterunek graniczny z budką pomalowaną na biało-czerwone pasy. Podobno kształt tego ogrodu odzwierciedla zarysy granic naszego kraju ale ciężko się o tym przekonać, bo nie ma żadnego punktu widokowego. W parku ustawione są miniatury zamków i pałaców z różnych województw. Przy czym zostały one zrekonstruowane, czyli wyglądają tak jak kiedyś a nie jak dzisiaj kiedy część z nich stoi w ruinie. Inna sprawa że te rekonstrukcje bywają niezbyt wierne i czasami trudno się połapać jaki obiekt dana makieta przedstawia. Niestety miejsce nie jest też zbyt ocienione i w taki upalny dzień nie da się tam wytrzymać zbyt długo. Być może dlatego wstęp na teren był darmowy. Wzdłuż drogi w dół ustawione są drewniane posągi rozmaitych bóstw pogańskich ze słowiańskich wierzeń. Nieco niżej znajduje się też Sabatówka, czyli wioska wiedźm z Łysej Góry. Zapewne też ciekawa atrakcja, bardziej już pewnie dla dzieci. Nie odwiedziłem też bałtowskiego zoo oraz Żydowskiego Jaru znajdującego się ponad zabudowaniami miejscowości. To już trochę ze zmęczenia upałem, chociaż gdybym wiedział że na autobus powrotny przyjdzie mi czekać prawie półtorej godziny to chyba bym się skusił i pochodził jeszcze po całej miejscowości. Tak niestety funkcjonuje komunikacja w świętokrzyskim. Zupełnie niezgodnie z rozkładami i całkiem nieprzewidywalnie. Wte i wewte kursowały jedynie lokalne busy wożące ludzi i łódki na spływ rzeką Kamienną.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Świętokrzyskie: Północno-wschodnie świętokrzyskie z bazą w Ostrowcu 15-18 sierpnia 2023 roku
Ostrowiec Świętokrzyski
Miasto bez jakichś wielkich atrakcji a dodatkowo w stanie generalnego remontu. Ciekawsze miejsca są też dość rozproszone w różnych częściach miejscowości. Bo jest dwór Wielopolskich w dzielnicy Częstocice i pobliski stadion KSZO. Bardziej na wschodzie znajduje się kiedyś oddzielne miasteczko Denków z rynkiem i kościołem. Ja zacząłem od błoń nad Kamienną. Sąsiaduje z nimi ładny park miejski z amfiteatrem oraz dużym stawem. Stamtąd podszedłem jeszcze na wzgórze z kolegiatą św Michała Archanioła. Spod kościoła byłby może ładny widok w stronę doliny Kamiennej, gdyby cały ten ciąg uliczny w tamtym kierunku nie był totalnie rozkopany. Na tym przedmieściu stoi wysoki budynek hotelu Accademia, który w trochę innym okresie planowałem obrać za miejsce noclegowe. Podobno jednak jakość usług się pogorszyła. Centrum starówki ostrowieckiej jest dość duży rynek z fontanną, widokowym tarasem w części północnej i dość osobliwym pomnikiem mieszkańców Ostrowca którzy zginęli w czasie wojny w formie przeciętego grubego kabla czy drutu wystającego z wypukłych płyt brukowych. Po drugiej stronie torów znajduje się zabudowa huty Ostrowiec, która chyba w większości została już zlikwidowana jako zakład przemysłowy. W dzielnicy Ludwików jest też ładny drewniany kościół w stylu podhalańskim otoczony kilkoma pomnikami. Idąc w stronę mojej kwatery zwróciłem też uwagę na zabudowę przemysłową przypominającą nieco jakiś średniowieczny zamek. Opatów
Opatów jest znacznie bardziej ciekawy niż największe miasto regionu. Ma dość nietypowy podłużny rynek na którym znajduje się m.in. studnia oraz skwer z kamiennym obeliskiem poświęconym powstańcom styczniowym. Przy wschodniej pierzei stoi ratusz z podcieniami.Kiedyś był chyba tylko bogatą kamienicą, potem awansował do funkcji siedziby władz miejskich. W innej części rynku mamy dużą kamienicę w której jest wejście do opatowskich podziemi. Nim jednak tam dotrę zdążę obejść całą w końcu nie tak wielką miejscowość. Najważniejszym zabytkiem Opatowa jest stara kamienna kolegiata z reliktami romańskimi, np. skromnymi portalami z tego okresu. Niestety sama nawa była zamknięta - można było tylko wejść do przedsionka, ale nawet wizyta w tamtym miejscu upewnia, że jest to bardzo ciekawy i zabytkowy kościół. Są tu stare malowidła ścienne oraz herby Szydłowieckich władających Opatowem przez kilka stuleci. Poniżej kościoła stojącego na wzgórzu zachowała się brama miejska z drogą biegnącą w stronę Warszawy. Z drugiej bramy w kierunku wschodnim został tylko stary most a przy nim skwer z popiersiem Witolda Gombrowicza. Bramą Warszawską wychodzę ze Starego Miasta i udaję się na sąsiednie wzgórze zwane Grodziskiem lub Żmigrodem. Tutaj znajdowała się pierwotna osada miejska, a obecnie stoi barokowy klasztor z kolorowym wnętrzem i takim dość włoskim kolorytem. Wracając do miasta mijam jeszcze niewielką winnicę opatowską założoną w obrębie murów miejskich. Zebrała się już grupka chętnych, więc wycieczka do podziemi może się odbyć. Miejsce ciekawe. Sporo wystaw historycznych w kolejnych podziemnych salach i piwniczkach pełniących kiedyś rolę składów handlowych. Przewodnik opowiada o kilku innych atrakcjach Opatowa, szkoda że na koniec mojej wizyty w tym mieście (chyba trzeba było jednak zostać i odwiedzić jeszcze Muzeum Geodezji i Kartografii oraz kirkut, bo Ćmielów okazał się generalnie niewypałem). Po podziemiach opatowskich błąka się biała dama. Jest tutaj również przechowywana kopia średniowiecznego przywileju lokacyjnego oraz płyta imitująca słynny Lament Opatowski, którego oryginał mieści się na nagrobku wewnątrz kolegiaty. Niektóre korytarze podziemne zostały trochę zalane przez jakieś deszcze, w sumie miejsce wyglądało dzięki temu bardziej tajemniczo. Warto jeszcze zarekomendować opatowska krówkę którą zakupić można w kilku sklepach spożywczych w miasteczku oraz w kawiarence przy Bramie Warszawskiej. Dobry produkt o kilku ciekawych smakach, np.miętowym, śliwkowym czy cynamonowym.
Ćmielów
Tradycyjnie autobusy świętokrzyskie miały taki 15-minutowy poślizg. Zarówno ten z Opatowa do Ostrowca jak i ten z Ostrowca do Ćmielowa. W Ćmielowie najciekawszy okazał się kościół stojący na początku miasteczka. Nieoczekiwanie był otwarty, bo w środku trwała renowacja i większość nawy wypełniona została rusztowaniem. Ale kościółek jest całkiem przyjemny, zabytkowy z tymi świętokrzyskimi kamiennymi figurami i posągami na dziedzińcu. Efektowna jest też wewnętrzna kaplica z renesansowym kasetonem. Jakiejś malowniczości Ćmielowowi przydają też parterowe domki ciągnące się wzdłuż głównej ulicy z jednej i drugiej strony rynku. Ale to wszystko. Budynek dawnej synagogi przy ulicy Szydłowieckiej zupełnie nieoznaczony i mocno "zapuszczony". Na rynku ani jednej ławki, zwłaszcza w obrębie zadrzewionego skweru. Tak stało tam pełno dziwnych "obiektów" przypominających jakby siedziska, ale szczelnie opakowanych w czarną folię. Może żeby nie roztopiły się w czasie upału? Myślałem, że zrobione z tutejszej porcelany mają świadczyć o tradycji, lecz jeden z nich trochę rozerwany był i okazał się wytworem ze zwykłego pleksi (no chyba nie plasteliny). Po tężni solankowej raczej ślad zaginął. Miała być gdzieś koło ratusza, ale w jej miejscu stały tylko kontenery ze śmieciami. Lody na rynku w jednym smaku: generalnie słodkim, chociaż zakupiłem zdaje się dwie gałki o różnych nazwach. No i creme de la creme tej destynacji. Miejscowy zamek właśnie wymazano z mapy atrakcji Polski, bo jakiś wędrowny magnat nabył go sobie z myślą o wybudowaniu tu własnej rezydencji. Nie żeby nawet remontował te ruiny. Po prostu postawi obok własną landarę, a w wiekowych murach będzie sobie suszył gacie. I broń Boże nie podchodź i nie rób zdjęcia nawet zza płotu. Ponieważ zakłócisz mu "mir domowy". Taki cyrk powywieszał sobie na płocie z cytatami z jakichś tam paragrafów, który jasno sugeruje co to za typek. "Goryl" imć waszmości strasznie był nerwowy. Nie mówię żeby zamek w Ćmielowie stanowił jakąś wielką atrakcję, jednak mimo wszystko był to pewien nieoczywisty cel zwiedzania. Teraz Ćmielów w zasadzie można sobie spokojnie darować, bo jest wyjątkowo nieprzyjazny dla turystów i na dobrą sprawę nic tam nie ma.
Miasto bez jakichś wielkich atrakcji a dodatkowo w stanie generalnego remontu. Ciekawsze miejsca są też dość rozproszone w różnych częściach miejscowości. Bo jest dwór Wielopolskich w dzielnicy Częstocice i pobliski stadion KSZO. Bardziej na wschodzie znajduje się kiedyś oddzielne miasteczko Denków z rynkiem i kościołem. Ja zacząłem od błoń nad Kamienną. Sąsiaduje z nimi ładny park miejski z amfiteatrem oraz dużym stawem. Stamtąd podszedłem jeszcze na wzgórze z kolegiatą św Michała Archanioła. Spod kościoła byłby może ładny widok w stronę doliny Kamiennej, gdyby cały ten ciąg uliczny w tamtym kierunku nie był totalnie rozkopany. Na tym przedmieściu stoi wysoki budynek hotelu Accademia, który w trochę innym okresie planowałem obrać za miejsce noclegowe. Podobno jednak jakość usług się pogorszyła. Centrum starówki ostrowieckiej jest dość duży rynek z fontanną, widokowym tarasem w części północnej i dość osobliwym pomnikiem mieszkańców Ostrowca którzy zginęli w czasie wojny w formie przeciętego grubego kabla czy drutu wystającego z wypukłych płyt brukowych. Po drugiej stronie torów znajduje się zabudowa huty Ostrowiec, która chyba w większości została już zlikwidowana jako zakład przemysłowy. W dzielnicy Ludwików jest też ładny drewniany kościół w stylu podhalańskim otoczony kilkoma pomnikami. Idąc w stronę mojej kwatery zwróciłem też uwagę na zabudowę przemysłową przypominającą nieco jakiś średniowieczny zamek. Opatów
Opatów jest znacznie bardziej ciekawy niż największe miasto regionu. Ma dość nietypowy podłużny rynek na którym znajduje się m.in. studnia oraz skwer z kamiennym obeliskiem poświęconym powstańcom styczniowym. Przy wschodniej pierzei stoi ratusz z podcieniami.Kiedyś był chyba tylko bogatą kamienicą, potem awansował do funkcji siedziby władz miejskich. W innej części rynku mamy dużą kamienicę w której jest wejście do opatowskich podziemi. Nim jednak tam dotrę zdążę obejść całą w końcu nie tak wielką miejscowość. Najważniejszym zabytkiem Opatowa jest stara kamienna kolegiata z reliktami romańskimi, np. skromnymi portalami z tego okresu. Niestety sama nawa była zamknięta - można było tylko wejść do przedsionka, ale nawet wizyta w tamtym miejscu upewnia, że jest to bardzo ciekawy i zabytkowy kościół. Są tu stare malowidła ścienne oraz herby Szydłowieckich władających Opatowem przez kilka stuleci. Poniżej kościoła stojącego na wzgórzu zachowała się brama miejska z drogą biegnącą w stronę Warszawy. Z drugiej bramy w kierunku wschodnim został tylko stary most a przy nim skwer z popiersiem Witolda Gombrowicza. Bramą Warszawską wychodzę ze Starego Miasta i udaję się na sąsiednie wzgórze zwane Grodziskiem lub Żmigrodem. Tutaj znajdowała się pierwotna osada miejska, a obecnie stoi barokowy klasztor z kolorowym wnętrzem i takim dość włoskim kolorytem. Wracając do miasta mijam jeszcze niewielką winnicę opatowską założoną w obrębie murów miejskich. Zebrała się już grupka chętnych, więc wycieczka do podziemi może się odbyć. Miejsce ciekawe. Sporo wystaw historycznych w kolejnych podziemnych salach i piwniczkach pełniących kiedyś rolę składów handlowych. Przewodnik opowiada o kilku innych atrakcjach Opatowa, szkoda że na koniec mojej wizyty w tym mieście (chyba trzeba było jednak zostać i odwiedzić jeszcze Muzeum Geodezji i Kartografii oraz kirkut, bo Ćmielów okazał się generalnie niewypałem). Po podziemiach opatowskich błąka się biała dama. Jest tutaj również przechowywana kopia średniowiecznego przywileju lokacyjnego oraz płyta imitująca słynny Lament Opatowski, którego oryginał mieści się na nagrobku wewnątrz kolegiaty. Niektóre korytarze podziemne zostały trochę zalane przez jakieś deszcze, w sumie miejsce wyglądało dzięki temu bardziej tajemniczo. Warto jeszcze zarekomendować opatowska krówkę którą zakupić można w kilku sklepach spożywczych w miasteczku oraz w kawiarence przy Bramie Warszawskiej. Dobry produkt o kilku ciekawych smakach, np.miętowym, śliwkowym czy cynamonowym.
Ćmielów
Tradycyjnie autobusy świętokrzyskie miały taki 15-minutowy poślizg. Zarówno ten z Opatowa do Ostrowca jak i ten z Ostrowca do Ćmielowa. W Ćmielowie najciekawszy okazał się kościół stojący na początku miasteczka. Nieoczekiwanie był otwarty, bo w środku trwała renowacja i większość nawy wypełniona została rusztowaniem. Ale kościółek jest całkiem przyjemny, zabytkowy z tymi świętokrzyskimi kamiennymi figurami i posągami na dziedzińcu. Efektowna jest też wewnętrzna kaplica z renesansowym kasetonem. Jakiejś malowniczości Ćmielowowi przydają też parterowe domki ciągnące się wzdłuż głównej ulicy z jednej i drugiej strony rynku. Ale to wszystko. Budynek dawnej synagogi przy ulicy Szydłowieckiej zupełnie nieoznaczony i mocno "zapuszczony". Na rynku ani jednej ławki, zwłaszcza w obrębie zadrzewionego skweru. Tak stało tam pełno dziwnych "obiektów" przypominających jakby siedziska, ale szczelnie opakowanych w czarną folię. Może żeby nie roztopiły się w czasie upału? Myślałem, że zrobione z tutejszej porcelany mają świadczyć o tradycji, lecz jeden z nich trochę rozerwany był i okazał się wytworem ze zwykłego pleksi (no chyba nie plasteliny). Po tężni solankowej raczej ślad zaginął. Miała być gdzieś koło ratusza, ale w jej miejscu stały tylko kontenery ze śmieciami. Lody na rynku w jednym smaku: generalnie słodkim, chociaż zakupiłem zdaje się dwie gałki o różnych nazwach. No i creme de la creme tej destynacji. Miejscowy zamek właśnie wymazano z mapy atrakcji Polski, bo jakiś wędrowny magnat nabył go sobie z myślą o wybudowaniu tu własnej rezydencji. Nie żeby nawet remontował te ruiny. Po prostu postawi obok własną landarę, a w wiekowych murach będzie sobie suszył gacie. I broń Boże nie podchodź i nie rób zdjęcia nawet zza płotu. Ponieważ zakłócisz mu "mir domowy". Taki cyrk powywieszał sobie na płocie z cytatami z jakichś tam paragrafów, który jasno sugeruje co to za typek. "Goryl" imć waszmości strasznie był nerwowy. Nie mówię żeby zamek w Ćmielowie stanowił jakąś wielką atrakcję, jednak mimo wszystko był to pewien nieoczywisty cel zwiedzania. Teraz Ćmielów w zasadzie można sobie spokojnie darować, bo jest wyjątkowo nieprzyjazny dla turystów i na dobrą sprawę nic tam nie ma.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Świętokrzyskie: Północno-wschodnie świętokrzyskie z bazą w Ostrowcu 15-18 sierpnia 2023 roku
Dzień 4
W dniu powrotnym wsiadam do autobusu z Ostrowca do Kielc i dojeżdżam do wsi Bieliny. Przystanki jak to w świętokrzyskim jeden za blisko, drugi za daleko. Trzeba się cofnąć jakieś 300 m do centrum wsi. Stąd startuje szlak niebieski w kierunku przełęczy św Mikołaja i Łysicy. Do Kakonina biegnie bocznymi drogami asfaltowymi. Odsłaniają się widoki na Pasmo Orłowińskie a pewnie też Cisowskie na południu oraz na wał Łysogór w kierunku którego idę. W Kakoninie znajduje się zabytkowa zagroda wiejska przy której podobno działa karczma, ale chyba w sezonie. W każdym razie w piątek rano była zamknięta. Kręcili się tam tylko jacyś pracownicy leśni. Okazuje się że Park Świętokrzyski pobiera opłaty za wejście. Co prawda nie ma żadnej budki ani kasy, ale jest obligacja aby opłatę uiścić online. Wchodzę w las. Szlak kluczy wznosząc się łagodnie w stronę przełęczy św Mikołaja z drewnianą kapliczką. Tutaj szlak niebieski się kończy ale dalej biegnie czerwony Główny Szlak Świętokrzyski. W drugą stronę stoku zbiega ścieżka dydaktyczna Śladem Kolejki Wąskotorowej.Na oko może to być też ciekawy szlak w kierunku Nowej Słupi albo Świętej Katarzyny, w każdym razie dwie turystki które zeszły z Łysicy poszły w tamtym kierunku. Zaczyna się trasa grzbietem Łysogór, zrazu w miarę płasko do kolejnej przełęczy zwanej Kakonińską. Potem wznosimy się dość stromym progiem. Na szlaku pojawiają się twarde kwarcyty łysogórskie. Ostre kamienie i nie zawsze sensownie ułożone, tak że trzeba patrzeć pod nogi i trochę czuć je mimo grubej podeszwy. Na Agacie odbijam ścieżynką w stronę gołoborza. Zresztą tam faktycznie jest najwyższy punkt pasma, bo tablica przy szlaku jest ustawiona wyraźnie niżej na stoku. Miejsce przy gołoborzu urocze i puste. Oczywiście nie wchodzę na samo rumowisko skalne bo to rezerwat przyrody, zaglądam tylko z krawędzi. Na Łysicy już sporo turystów, ale tak jakby odsłonięto fragment za krzyżem. Pamiętam że podczas mojej ostatniej bytności tam się nie dochodziło. Jeszcze jedno gołoborze po prawej od szlaku na zachodnim stoku Łysicy. Potem strome zejście w stronę św Katarzyny. Już u podnóża kaplica przy źródle św Franciszka ciekawie ocembrowanym. Po wyjściu z lasu otwiera się widok na klasztor w św. Katarzynie. Można wejść do środka. Tym razem schodzę do wsi mijając dawne schronisko w drewnianym domku przy drodze. Naprzeciwko lodziarnia. Mam szczęście bo bus przyjeżdża na przystanek za jakieś 5 minut. Dziwny jakiś. Nie było go na rozkładzie. Cóż świętokrzyskie.
W dniu powrotnym wsiadam do autobusu z Ostrowca do Kielc i dojeżdżam do wsi Bieliny. Przystanki jak to w świętokrzyskim jeden za blisko, drugi za daleko. Trzeba się cofnąć jakieś 300 m do centrum wsi. Stąd startuje szlak niebieski w kierunku przełęczy św Mikołaja i Łysicy. Do Kakonina biegnie bocznymi drogami asfaltowymi. Odsłaniają się widoki na Pasmo Orłowińskie a pewnie też Cisowskie na południu oraz na wał Łysogór w kierunku którego idę. W Kakoninie znajduje się zabytkowa zagroda wiejska przy której podobno działa karczma, ale chyba w sezonie. W każdym razie w piątek rano była zamknięta. Kręcili się tam tylko jacyś pracownicy leśni. Okazuje się że Park Świętokrzyski pobiera opłaty za wejście. Co prawda nie ma żadnej budki ani kasy, ale jest obligacja aby opłatę uiścić online. Wchodzę w las. Szlak kluczy wznosząc się łagodnie w stronę przełęczy św Mikołaja z drewnianą kapliczką. Tutaj szlak niebieski się kończy ale dalej biegnie czerwony Główny Szlak Świętokrzyski. W drugą stronę stoku zbiega ścieżka dydaktyczna Śladem Kolejki Wąskotorowej.Na oko może to być też ciekawy szlak w kierunku Nowej Słupi albo Świętej Katarzyny, w każdym razie dwie turystki które zeszły z Łysicy poszły w tamtym kierunku. Zaczyna się trasa grzbietem Łysogór, zrazu w miarę płasko do kolejnej przełęczy zwanej Kakonińską. Potem wznosimy się dość stromym progiem. Na szlaku pojawiają się twarde kwarcyty łysogórskie. Ostre kamienie i nie zawsze sensownie ułożone, tak że trzeba patrzeć pod nogi i trochę czuć je mimo grubej podeszwy. Na Agacie odbijam ścieżynką w stronę gołoborza. Zresztą tam faktycznie jest najwyższy punkt pasma, bo tablica przy szlaku jest ustawiona wyraźnie niżej na stoku. Miejsce przy gołoborzu urocze i puste. Oczywiście nie wchodzę na samo rumowisko skalne bo to rezerwat przyrody, zaglądam tylko z krawędzi. Na Łysicy już sporo turystów, ale tak jakby odsłonięto fragment za krzyżem. Pamiętam że podczas mojej ostatniej bytności tam się nie dochodziło. Jeszcze jedno gołoborze po prawej od szlaku na zachodnim stoku Łysicy. Potem strome zejście w stronę św Katarzyny. Już u podnóża kaplica przy źródle św Franciszka ciekawie ocembrowanym. Po wyjściu z lasu otwiera się widok na klasztor w św. Katarzynie. Można wejść do środka. Tym razem schodzę do wsi mijając dawne schronisko w drewnianym domku przy drodze. Naprzeciwko lodziarnia. Mam szczęście bo bus przyjeżdża na przystanek za jakieś 5 minut. Dziwny jakiś. Nie było go na rozkładzie. Cóż świętokrzyskie.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Świętokrzyskie: Północno-wschodnie świętokrzyskie z bazą w Ostrowcu 15-18 sierpnia 2023 roku
Łysica urosła o 2 metry ? Kiedyś uczyli, że ma 612, ale jak widać wszystko się zmienia.
Ten system, że masz kupić bilet do parku narodowego (i nie tylko) on line jest coraz bardziej denerwujący.
Ten system, że masz kupić bilet do parku narodowego (i nie tylko) on line jest coraz bardziej denerwujący.
Re: Świętokrzyskie: Północno-wschodnie świętokrzyskie z bazą w Ostrowcu 15-18 sierpnia 2023 roku
Są kontrole tych biletów na szlaku?
Re: Świętokrzyskie: Północno-wschodnie świętokrzyskie z bazą w Ostrowcu 15-18 sierpnia 2023 roku
Rosną nam góry rosną. Podejrzewam że przy Lysicy podali wysokość Agaty zakładając że to ten sam masyw. Jeśli chodzi o kontrole ja nikogo takiego nie spotkałem.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Świętokrzyskie: Północno-wschodnie świętokrzyskie z bazą w Ostrowcu 15-18 sierpnia 2023 roku
A próbowałeś zlokalizować i zobaczyć Skałę Agaty? Ona jest gdzieś na tym rumowisku, czy obok?Comen pisze: ↑29 wrz 2023, o 19:59Dzień 4...
Na Agacie odbijam ścieżynką w stronę gołoborza. Zresztą tam faktycznie jest najwyższy punkt pasma, bo tablica przy szlaku jest ustawiona wyraźnie niżej na stoku.
...Miejsce przy gołoborzu urocze i puste. Oczywiście nie wchodzę na samo rumowisko skalne bo to rezerwat przyrody, zaglądam tylko z krawędzi.
Rozumiem - Park. Jednak w sieci pojawiają się zdjęcia tej skały.
Pytam, bo gdy ostatni raz przechodziłem Łysogóry o tej skale nie wiedziałem, więc nie widziałem jej.
Re: Świętokrzyskie: Północno-wschodnie świętokrzyskie z bazą w Ostrowcu 15-18 sierpnia 2023 roku
Tak ona jest nad samym gołoborzem. Taka mała skałka może na 3 m. Przechodziłem dosłownie obok, ale wspinać się na nią nie ma sensu. Zarośnięta krzakami i to jednak park narodowy i rezerwat. W sumie ta ścieżka na gołoborze też nie jest chyba do końca legalna.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/