Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od prawie 15 lat!
Wielkopolskie: 5 dni w Wielkopolsce z noclegiem w Poznaniu 13-17.07.2020
Regulamin forum
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Województwo: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Małopolskie: Czchów (08.07.2020)
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Województwo: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Małopolskie: Czchów (08.07.2020)
Wielkopolskie: 5 dni w Wielkopolsce z noclegiem w Poznaniu 13-17.07.2020
Lipcowy termin pojawił się zamiast wiosennego wyjazdu, w którym planowałem wizytę w północnych Czechach, m.in. w Litomierzycach. Rzeczywistość się jak wiemy skomplikowała, a Poznań wypadało mi odwiedzić, bo w mieście nad Wartą nie byłem już dobrych 10 lat, co najwyżej przejeżdżałem przez tamtejszy dworzec w rozmaitych porach dnia i nocy. Na samą stolicę Wielkopolski przeznaczyłem sobie dzień ostatni, odwiedzając oczywiście w ramach sił i możliwości rozmaite jego zakątki we wcześniejszych dniach pobytu.
Dzień 1: Wągrowiec, Owińska, Dziewicza Góra, Poznań (Jezioro Malta, Śródka, Ostrów Tumski, Chwaliszewo, Św. Marcin)
Dzień 2: Mosina, Wielkopolski Park Narodowy, Muzeum Arkadego Fiedlera w Puszczykówku, Poznań (Śródmieście)
Dzień 3: Leszno, Gostyń, Śrem
Dzień 4: Rogalinek i Rogalin, Kórnik, Poznań (Palmiarnia)
Dzień 5: Morasko, Poznań (Cytadela, św. Wojciech, Stare Miasto)
Komunikacja zbiorowa jest w Poznaniu niestety droga, mimo wszystko zainwestowałem 80 zł w bilet tygodniowy na wszystkie linie w 4 strefach, tym samym z dojazdami do Puszczykowa, Kórnika, Czerwonaka, Moraska i na trasie Rogalin - Kórnik. Taka sieciówka jest na pewno wygodna, choć możliwe, że gdybym płacił pojedyncze bilety zaoszczędziłbym jakieś grosze. Zresztą zaoszczędziłbym znacznie gdybym jeździł na gapę. Wygląda na to, że w Poznaniu kontrole w komunikacji to czysta teoria.
Oprócz miejscowego MZK korzystałem z pociągów oraz autobusów PKS/Milla na trasie Leszno-Gostyń, Gostyń-Śrem i Śrem-Poznań. Z tradycyjnych symboli Poznania udało się tylko spożyć rogale świętomarcińskie. Regionalne bary typu Szybka Pyra czy Pyra Bar chyba padły - w każdym razie ich nie odnalazłem, więc skończyło się na kebabach, knajpie brazylijskiej i hotelowym wikcie. Na koziołki ratuszowe też niestety trzeba się było stawić w samo południe, a widziałem, że wieczorową porą nie tylko ja oczekiwałem na widowisko. Pomijając te punkty program zrealizowany. Trochę kultury, trochę przyrody.
A jak to wyglądało w szczegółach:Dzień 1: Wągrowiec, Owińska, Dziewicza Góra, Poznań (Jezioro Malta, Śródka, Ostrów Tumski, Chwaliszewo, Św. Marcin)
Dzień 2: Mosina, Wielkopolski Park Narodowy, Muzeum Arkadego Fiedlera w Puszczykówku, Poznań (Śródmieście)
Dzień 3: Leszno, Gostyń, Śrem
Dzień 4: Rogalinek i Rogalin, Kórnik, Poznań (Palmiarnia)
Dzień 5: Morasko, Poznań (Cytadela, św. Wojciech, Stare Miasto)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: 5 dni w Wielkopolsce z noclegiem w Poznaniu 13-17.07.2020
Wągrowiec
Wągrowiec jest dość dobrze skomunikowany z Poznaniem dzięki Kolejom Wielkopolskim. Składy jadą po bocznej jednotorowej linii i dlatego bodaj dwukrotnie pociąg miał dłuższy postój na trasie, bo przepuszczał skład z przeciwka. Z Wągrowca inny pociąg jedzie jeszcze dalej wzdłuż bocznej linii do Gołańczy. Jeśli chodzi o plusy komunikacji to by było na tyle, bo PKS Piła odwołał praktycznie wszystkie połączenia w okolicy np. do Piły, Rogoźna czy Margonina. W Wągrowcu znajduje się stary pocysterski klasztor z barokowym kościołem oraz równie nobliwa i zabytkowa fara z małą wystawką historyczno-patriotyczną w gablotce. Na dziedzińcu fary naprzeciwko dzwonnicy stoi pomnik Jakuba Wujka. Autor klasycznego przekładu Biblii na język polski urodził się właśnie tutaj na zachodnich kresach Rzeczpospolitej. Wystawa na jego temat znajduje się w miejscowym muzeum w Domu Opata, które jak to muzea poniedziałkową porą było akurat zamknięte.
Ale geograf do Wągrowca przyjeżdża nie ze względu na muzeum, czy nawet stare kościoły, ale ze względu na ciekawe zjawisko hydrologiczne zwane bifurkacją. Klasyczna bifurkacja jest gdy jakiś ciek przecina dział wodny i odprowadza wody do dwóch rzek. Tutaj jest coś raczej w rodzaju skrzyżowania rzek. Nielba przecina koryto Wełny i ponownie wpada do niej kilka km poniżej miasta. Podobno wody nie specjalnie się mieszają, chociaż na moje oko jest na to spora szansa bo "skrzyżowanie" ma jednak swoją długość. W ogóle obie rzeki płyną leniwie, przypominają raczej większe rowy melioracyjne. Wełna poniżej zarośnięta jest wodną roślinnością, mija mały pontonowy mostek a w centrum miasta tworzy wyraźny już kanał dawnej młynówki z ciekawą drewnianą fontanną w korycie. Podobno najefektowniej wygląda w zimie, kiedy szkielet obrasta lodem. Blisko stąd do rynku oraz promenady wzdłuż ulicy Pocztowej. Na koniec odwiedzam jeszcze północną dzielnicę miasta położoną nad jeziorem Durowskim. Na miejską plażę prowadzi promenada a w parku ustawiono dziwaczne rzeźby. Na pięknie odnowioną stację powrót wzdłuż ulicy Kościuszki przy której stoją stare wille oraz budynki użyteczności publicznej (nowy ratusz i urząd powiatowy)
Owińska
Drugi tego dnia klasztor cystersów odnalazłem w Owińskach wsi położonej jakieś kilkanaście km na północ od Poznania. We wsi jest dużo monumentalnych budynków, większość w głębokiej ruinie. Klasztor na ich tle prezentuje się imponująco. W zabudowaniach mieści się ośrodek terapii niewidomych, a na zapleczu duży park orientacji przestrzennej pomocny przy tego typu terapiach (niestety zamknięty z powodu pandemii koronawirusa). Przy głównej drodze zrujnowany dwór rodziny von Treskow z zaniedbanym parkiem, a bliżej stacji niedostępny kompleks dawnego szpitala psychiatrycznego. Dziewicza Góra
To drugie co do wysokości wzgórze w okolicach Poznania leży w obrębie lasów Puszczy Zielonki. Jest tu sporo szlaków znakowanych, ścieżki edukacyjne i bardzo ładne lasy, m.in. rzadkie w Małopolsce dąbrowy. Na szczycie wzgórza wysoka wieża przeciwpożarowa w weekendy udostępniana także turystom jako punkt widokowy. Samo wzgórze to całkiem spora kulminacja jak na nizinną Wielkopolskę, czego nie można raczej powiedzieć o położonej na drugim brzegu Warty i wyższej o kilkanaście metrów Górze Moraskiej
Wągrowiec jest dość dobrze skomunikowany z Poznaniem dzięki Kolejom Wielkopolskim. Składy jadą po bocznej jednotorowej linii i dlatego bodaj dwukrotnie pociąg miał dłuższy postój na trasie, bo przepuszczał skład z przeciwka. Z Wągrowca inny pociąg jedzie jeszcze dalej wzdłuż bocznej linii do Gołańczy. Jeśli chodzi o plusy komunikacji to by było na tyle, bo PKS Piła odwołał praktycznie wszystkie połączenia w okolicy np. do Piły, Rogoźna czy Margonina. W Wągrowcu znajduje się stary pocysterski klasztor z barokowym kościołem oraz równie nobliwa i zabytkowa fara z małą wystawką historyczno-patriotyczną w gablotce. Na dziedzińcu fary naprzeciwko dzwonnicy stoi pomnik Jakuba Wujka. Autor klasycznego przekładu Biblii na język polski urodził się właśnie tutaj na zachodnich kresach Rzeczpospolitej. Wystawa na jego temat znajduje się w miejscowym muzeum w Domu Opata, które jak to muzea poniedziałkową porą było akurat zamknięte.
Ale geograf do Wągrowca przyjeżdża nie ze względu na muzeum, czy nawet stare kościoły, ale ze względu na ciekawe zjawisko hydrologiczne zwane bifurkacją. Klasyczna bifurkacja jest gdy jakiś ciek przecina dział wodny i odprowadza wody do dwóch rzek. Tutaj jest coś raczej w rodzaju skrzyżowania rzek. Nielba przecina koryto Wełny i ponownie wpada do niej kilka km poniżej miasta. Podobno wody nie specjalnie się mieszają, chociaż na moje oko jest na to spora szansa bo "skrzyżowanie" ma jednak swoją długość. W ogóle obie rzeki płyną leniwie, przypominają raczej większe rowy melioracyjne. Wełna poniżej zarośnięta jest wodną roślinnością, mija mały pontonowy mostek a w centrum miasta tworzy wyraźny już kanał dawnej młynówki z ciekawą drewnianą fontanną w korycie. Podobno najefektowniej wygląda w zimie, kiedy szkielet obrasta lodem. Blisko stąd do rynku oraz promenady wzdłuż ulicy Pocztowej. Na koniec odwiedzam jeszcze północną dzielnicę miasta położoną nad jeziorem Durowskim. Na miejską plażę prowadzi promenada a w parku ustawiono dziwaczne rzeźby. Na pięknie odnowioną stację powrót wzdłuż ulicy Kościuszki przy której stoją stare wille oraz budynki użyteczności publicznej (nowy ratusz i urząd powiatowy)
Owińska
Drugi tego dnia klasztor cystersów odnalazłem w Owińskach wsi położonej jakieś kilkanaście km na północ od Poznania. We wsi jest dużo monumentalnych budynków, większość w głębokiej ruinie. Klasztor na ich tle prezentuje się imponująco. W zabudowaniach mieści się ośrodek terapii niewidomych, a na zapleczu duży park orientacji przestrzennej pomocny przy tego typu terapiach (niestety zamknięty z powodu pandemii koronawirusa). Przy głównej drodze zrujnowany dwór rodziny von Treskow z zaniedbanym parkiem, a bliżej stacji niedostępny kompleks dawnego szpitala psychiatrycznego. Dziewicza Góra
To drugie co do wysokości wzgórze w okolicach Poznania leży w obrębie lasów Puszczy Zielonki. Jest tu sporo szlaków znakowanych, ścieżki edukacyjne i bardzo ładne lasy, m.in. rzadkie w Małopolsce dąbrowy. Na szczycie wzgórza wysoka wieża przeciwpożarowa w weekendy udostępniana także turystom jako punkt widokowy. Samo wzgórze to całkiem spora kulminacja jak na nizinną Wielkopolskę, czego nie można raczej powiedzieć o położonej na drugim brzegu Warty i wyższej o kilkanaście metrów Górze Moraskiej
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: 5 dni w Wielkopolsce z noclegiem w Poznaniu 13-17.07.2020
Stacja w Wągrowcu przytulna.
Ciekawa sprawa. Nielba i Wełna - idealny klimat do kajakowania dla początkujących. Te rzeki mają cały czas wąskie koryto, czy jest szerzej?Comen pisze: ↑21 lip 2020, o 22:46Ale geograf do Wągrowca przyjeżdża nie ze względu na muzeum, czy nawet stare kościoły, ale ze względu na ciekawe zjawisko hydrologiczne zwane bifurkacją. Klasyczna bifurkacja jest gdy jakiś ciek przecina dział wodny i odprowadza wody do dwóch rzek. Tutaj jest coś raczej w rodzaju skrzyżowania rzek. Nielba przecina koryto Wełny i ponownie wpada do niej kilka km poniżej miasta. Podobno wody nie specjalnie się mieszają, chociaż na moje oko jest na to spora szansa bo "skrzyżowanie" ma jednak swoją długość.
Re: Wielkopolskie: 5 dni w Wielkopolsce z noclegiem w Poznaniu 13-17.07.2020
Na tym odcinku na których je widziałem to koryto jest podobne - około 3-4 m szerokości. Na Wełnie w samym Wągrowcu jest dużo roślin wodnych, nie jestem pewien może to by utrudniało spływ. Wełna jest rzeką dość długą - początek ma pod Gnieznem, do Warty wpada w Obornikach. W sumie długi szlak wodny. Nikt tamtędy nie płynął, ale w Wągrowcu jest jezioro Durowskie - większy akwen do sportów wodnych.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: 5 dni w Wielkopolsce z noclegiem w Poznaniu 13-17.07.2020
Wielkopolski Park Narodowy
Gdybym przeszedł trasę wg pierwszego projektu od Muzeum Fiedlera po Muzeum Rolnictwa w Szreniawie to uznałbym ten teren za ładny las, ale żeby od razu park narodowy? Ze Szreniawy jednak zrezygnowałem na rzecz krajobrazów polodowcowych w Wielkopolskim Parku Narodowym: kilku jezior, wzgórz moreny czołowej, ozu, głazów narzutowych itd, no i ta południowa część obszaru jest bez wątpienia zajmująca turystycznie.
Trasę rozpoczynam w Mosinie - miasteczku będącym kiedyś stolicą Polski a właściwie 5-dniowego tworu nazywanego Rzeczpospolitą Mosińską powstałego w czasie Wiosny Ludów na terenie Wielkopolski. W drodze do rynku mijam most na Kanale Mosińskim łączącym Obrę i Wartę. Zaraz za kanałem zwraca uwagę śmieszny pomniczek eleganta z Mosiny. Ta nazwa w Wielkopolsce ma wydźwięk ironiczny i jest obiektem żartów podobnie jak sołtys z Wąchocka. A Mosina miasteczko w sam raz: ma i kościół, i ratusz i plac targowy i nawet dwór w lekko zaniedbanym parku. U podnóża Osowej Góry biegną tory dawnej wąskotorówki prowadzącej nad jezioro Budzyńskie do letniskowej osady Ludwikowo. Droga asfaltowa wspina się w górę. Z położonego po jej północnej stronie lasu dobiega chrumkanie dzika lub dzików, ale po drugiej stronie jest normalny chodnik i domy jednorodzinne. Na wzniesieniu odbijam w prawo ku drewnianej wieży widokowej na Osowej Górze. Widać stąd cały Wielkopolski Park Narodowy. Teren wydaje się płaski, porośnięty lasem, nawet jeziora, gdzieś się pochowały. Z wyjątkiem tych pod samą wieżą, ale to nie są zbiorniki naturalne tylko wyrobiska dawnej kopalni piasku. Z Osowej Góry ruszam szlakiem czerwonym. Obok parkingu, pamiątkowych głazów i studni Napoleona z której według przekazów cesarza Francuzów miał się lać szampan. Potem odbijam jakiś kwadrans w bok na Szwedzkie Góry. To fragment najdłuższego w Polsce ozu, czyli wału ziemnego usypanego przez wody spływające pod powierzchnią lodowca. Wejście na sam grzbiet nie jest możliwe ze względu na ochronę wartościowych muraw, ale miejsce krajobrazowo ładne. Podobnie jak pobliskie jeziorko wytopiskowe Kociołek. Jest prawie okrągłe, otoczone wysokimi brzegami. Dalszy odcinek szlaku kluczy lasami, mijając kilka bagien, leśniczówkę i zarastające jezioro Skrzynka. Wreszcie docieram nad Jezioro Góreckie, atrakcję numer 1 parku. Jest ładne, ale czy najładniejsze w Polsce to polemizowałbym. Naprzeciwko wyspa zamkowa z ruinami zameczku Klaudyny Potockiej. Po powstaniu listopadowym musiała opuścić to miejsce a zamek doszczętnie zniszczyli Prusacy w czasie Wiosny Ludów. Dziś wyspę zamieszkują jedynie ptaki. Z napotkanym rowerzystą ucinam sobie pogawędkę. Zastanawia się czy na drzewie gniazdują czaple czy kormorany. Ja raczej nie mam wątpliwości. Okrążam jezioro. Na przeciwległym brzegu pałacyk w Jeziorach - dawna siedziba gauleitera Wartenlandu, niejakiego Greisera. Obecnie Muzeum WPN - niestety zamknięte na głucho z powodów koronawirusowych. W sąsiedztwie jest też stacja badawcza PAN. I bardzo ruchliwa droga. Dalej do Puszczykowa wycieczka przez las, trochę nudna, choć drogę raz przecięły mi cwałujące zwierzęta, sądząc po kolorze sierści - jenoty, bo raczej nie wilki. Muzeum Arkadego Fiedlera w Puszczykówku
Same Puszczykówko to osiedle willowe bez większych atrakcji, ale Muzeum Fiedlera... Dla podróżnika miejsce obowiązkowe.
Każdy chyba w młodości coś czytał tego autora. Ja przypominam sobie Dywizjon 303 i Białego Jaguara. Ekspozycja zajmująca, wręcz efektowna. Zważywszy, że to placówka prywatna, otwarta na zwykłej posesji z ogrodem przydomowym, raczej nie dotowana przez państwo i pozbawiona jakichś wielkich społecznych funduszy. A mimo wszystko nie tylko wystawa we wnętrzu, ale przede wszystkim Ogród Kultur i Tolerancji z licznymi rzeźbami z całego świata i niedawno ustawionymi replikami myśliwca Hurricane oraz żaglowca Santa Maria robi spore wrażenie. Zwłaszcza po karaweli Kolumba warto się przejść i zobaczyć na własne oczy jak mały był to statek w obliczu wielkiego oceanu. Osobne wystawy poświęcone są Dywizjonowi 303 oraz z lekkim dreszczykiem (grobowce) sztuce Indian. W magicznej egipskiej piramidzie można zamówić kawę lub też skorzystać z kawiarenki w innej części posesji. Pobyt umila nastrojowa muzyka etniczna.
Gdybym przeszedł trasę wg pierwszego projektu od Muzeum Fiedlera po Muzeum Rolnictwa w Szreniawie to uznałbym ten teren za ładny las, ale żeby od razu park narodowy? Ze Szreniawy jednak zrezygnowałem na rzecz krajobrazów polodowcowych w Wielkopolskim Parku Narodowym: kilku jezior, wzgórz moreny czołowej, ozu, głazów narzutowych itd, no i ta południowa część obszaru jest bez wątpienia zajmująca turystycznie.
Trasę rozpoczynam w Mosinie - miasteczku będącym kiedyś stolicą Polski a właściwie 5-dniowego tworu nazywanego Rzeczpospolitą Mosińską powstałego w czasie Wiosny Ludów na terenie Wielkopolski. W drodze do rynku mijam most na Kanale Mosińskim łączącym Obrę i Wartę. Zaraz za kanałem zwraca uwagę śmieszny pomniczek eleganta z Mosiny. Ta nazwa w Wielkopolsce ma wydźwięk ironiczny i jest obiektem żartów podobnie jak sołtys z Wąchocka. A Mosina miasteczko w sam raz: ma i kościół, i ratusz i plac targowy i nawet dwór w lekko zaniedbanym parku. U podnóża Osowej Góry biegną tory dawnej wąskotorówki prowadzącej nad jezioro Budzyńskie do letniskowej osady Ludwikowo. Droga asfaltowa wspina się w górę. Z położonego po jej północnej stronie lasu dobiega chrumkanie dzika lub dzików, ale po drugiej stronie jest normalny chodnik i domy jednorodzinne. Na wzniesieniu odbijam w prawo ku drewnianej wieży widokowej na Osowej Górze. Widać stąd cały Wielkopolski Park Narodowy. Teren wydaje się płaski, porośnięty lasem, nawet jeziora, gdzieś się pochowały. Z wyjątkiem tych pod samą wieżą, ale to nie są zbiorniki naturalne tylko wyrobiska dawnej kopalni piasku. Z Osowej Góry ruszam szlakiem czerwonym. Obok parkingu, pamiątkowych głazów i studni Napoleona z której według przekazów cesarza Francuzów miał się lać szampan. Potem odbijam jakiś kwadrans w bok na Szwedzkie Góry. To fragment najdłuższego w Polsce ozu, czyli wału ziemnego usypanego przez wody spływające pod powierzchnią lodowca. Wejście na sam grzbiet nie jest możliwe ze względu na ochronę wartościowych muraw, ale miejsce krajobrazowo ładne. Podobnie jak pobliskie jeziorko wytopiskowe Kociołek. Jest prawie okrągłe, otoczone wysokimi brzegami. Dalszy odcinek szlaku kluczy lasami, mijając kilka bagien, leśniczówkę i zarastające jezioro Skrzynka. Wreszcie docieram nad Jezioro Góreckie, atrakcję numer 1 parku. Jest ładne, ale czy najładniejsze w Polsce to polemizowałbym. Naprzeciwko wyspa zamkowa z ruinami zameczku Klaudyny Potockiej. Po powstaniu listopadowym musiała opuścić to miejsce a zamek doszczętnie zniszczyli Prusacy w czasie Wiosny Ludów. Dziś wyspę zamieszkują jedynie ptaki. Z napotkanym rowerzystą ucinam sobie pogawędkę. Zastanawia się czy na drzewie gniazdują czaple czy kormorany. Ja raczej nie mam wątpliwości. Okrążam jezioro. Na przeciwległym brzegu pałacyk w Jeziorach - dawna siedziba gauleitera Wartenlandu, niejakiego Greisera. Obecnie Muzeum WPN - niestety zamknięte na głucho z powodów koronawirusowych. W sąsiedztwie jest też stacja badawcza PAN. I bardzo ruchliwa droga. Dalej do Puszczykowa wycieczka przez las, trochę nudna, choć drogę raz przecięły mi cwałujące zwierzęta, sądząc po kolorze sierści - jenoty, bo raczej nie wilki. Muzeum Arkadego Fiedlera w Puszczykówku
Same Puszczykówko to osiedle willowe bez większych atrakcji, ale Muzeum Fiedlera... Dla podróżnika miejsce obowiązkowe.
Każdy chyba w młodości coś czytał tego autora. Ja przypominam sobie Dywizjon 303 i Białego Jaguara. Ekspozycja zajmująca, wręcz efektowna. Zważywszy, że to placówka prywatna, otwarta na zwykłej posesji z ogrodem przydomowym, raczej nie dotowana przez państwo i pozbawiona jakichś wielkich społecznych funduszy. A mimo wszystko nie tylko wystawa we wnętrzu, ale przede wszystkim Ogród Kultur i Tolerancji z licznymi rzeźbami z całego świata i niedawno ustawionymi replikami myśliwca Hurricane oraz żaglowca Santa Maria robi spore wrażenie. Zwłaszcza po karaweli Kolumba warto się przejść i zobaczyć na własne oczy jak mały był to statek w obliczu wielkiego oceanu. Osobne wystawy poświęcone są Dywizjonowi 303 oraz z lekkim dreszczykiem (grobowce) sztuce Indian. W magicznej egipskiej piramidzie można zamówić kawę lub też skorzystać z kawiarenki w innej części posesji. Pobyt umila nastrojowa muzyka etniczna.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: 5 dni w Wielkopolsce z noclegiem w Poznaniu 13-17.07.2020
Z Leszna do Gostynia
Ostatni raz do Gostynia nie udało mi się dotrzeć przeszło dwa lata temu. W majowy weekend miejscowa komunikacja zupełnie nie działała. Teraz dopiero co "zmartwychwstała" po koronawirusowym lockdownie i nawet jeszcze dzwoniłem na infolinię, aby się upewnić czy na pewno bus pojedzie. Zdecydowałem się na podróż przez Leszno ze względów logistycznych. Bezpośrednie autobusy z Poznania docierają tam dopiero popołudniu i wracać stamtąd trzeba by było późnym wieczorem - ostatni autobus około 20.00. Najpierw więc pociągiem do Leszna ze znanego mi już peronu "widmo" (4A) na poznańskim dworcu. W Lesznie godzinna przerwa - spacerek na rynek. Ratusz w renowacji - czyżby zrezygnowano z różowego koloru na elewacji? Potem trochę wymuszona wizyta w tutejszym muzeum na placu Metziga. Albo przyjemne z pożytecznym tj. WC plus ekspozycja. Muzeum tradycyjne z ekspozycją szlacheckich portretów trumiennych, sztuką polską i ciekawą wystawką etnograficzną poświęconą regionowi Biskupizny położonemu pomiędzy Gostyniem a Krobią. Autobus do Gostynia do szybkich środków transportu nie należał. Nie dość, że wlókł się niemiłosiernie, to jeszcze w połowie drogi na przystanku w Hersztupowie stanął i zaczął czekać. Po chwili kierowca wyjaśnił że jesteśmy zdecydowanie za szybko - "przed rozkładem", więc musimy zaczekać. Aha. Czas jazdy usprawiedliwia zapewne wysoką cenę na tej trasie. Za te 30 km zapłaciłem mniej więcej tyle ile za odległość dzielącą Kraków od Nowego Targu (jakieś 75 km). Małopolska pod względem transportu publicznego to jednak relatywnie znacznie lepszy świat. Z dworca w Gostyniu powędrowałem wprost w kierunku Głogówka mijając po drodzę cukrownię z największym silosem cukrowym w Polsce. Jeśli chodzi o Gostyń to mój pech się nie skończył. Sanktuarium świętogórskie z największą w Polsce kopułą udało mi się obejrzeć jedynie z zewnątrz. W środku kościoła akurat nagrywano jakiś koncert i drzwi były zamknięte na głucho. Siostra z furty sama nawet o tym nie wiedziała, ale przedzwoniła gdzie trzeba i niestety wstęp niemożliwy. Udało się obejrzeć tylko podziemia otwierane wielkim kluczem z pochówkami zakonników i patriotycznymi tablicami. Z pewnością natomiast nie zawiodła mnie gostyńska fara pięknie prezentująca się już z "kopca zamkowego". Wielka gotycka ceglana wieża i całkiem ciekawe wnętrze nawy z ładną kaplicą na pięterku. Z Kopca na którym stoi pomnik ofiar wojny widać też gostyński tor gokartowy położony nad niewielką rzeczka Kanią. Gostyń ma też ładny rynek z odremontowanym ratuszem i starą studnią. W Żabce akurat jakaś draka. Klientka coś zamówiła, nie zapłaciła i sobie poszła... Poza tym raczej senna mieścina. Nawet na głównym deptaku handlowym ludzi niezbyt wiele. Inna sprawa, że w południowym skwarze wygodniej schować się w cieniu a turystów w Gostyniu raczej niewielu. Podchodzę jeszcze pod nowy urząd miejski, do dawnego zboru ewangelickiego po drodze oglądając kilka murali. Z Gostynia odjeżdżam w kierunku Śremu. W drodze fotka z rynku w Dolsku, gdzie autobus PKS na chwilę przystanął. Śrem
Miasto dwubrzeżne, co jak na stosunkowo niewielki ośrodek i dużą Wartę jest w Polsce raczej ewenementem. Wysiadam na dworcu na lewym brzegu rzeki. Niedaleko od niego jest piękna wieża ciśnień, ostatnio odremontowana, oflagowana, aczkolwiek w środku jeszcze zamknięta. Są plany stworzenia platformy widokowej. Do miejscowego muzeum nie wstępuję. Do zabytkowego dworu dobudowano nowoczesny pawilon, przed dworem ustawiono replikę rzeźby Małgorzaty Abakanowicz. To jakiś wielkopolski fetysz. W Poznaniu podobny ludek stanął przy rondzie Kaponiera a cała grupa na Cytadeli. Za budynkiem muzeum jest ładny park na skarpie sprowadzającej na promenadę nad Wartą. Na promenadzie jest grupa zabytkowych drzew i dwie pamiątkowe śremskie ławeczki. Z jednej strony malownicze zakole Warty która pod Śremem zmienia swój kierunek biegu, z drugiej strony panorama starego miasta na które prowadzi jedyny miejski most. Obok kościółka św Ducha i przedstawicielstwa orderu uśmiechu docieram na równie rozległy i okazały rynek śremski. Ten główny bo jest jeszcze plac w południowej części miasta związany ponoć ze starszą lokacją. Z rynku malownicza uliczka Piotra Wawrzyniaka prowadzi w kierunku wielkiego kościoła Matki Boskiej Wniebowziętej. Przy niej osobliwie budynek dawnej Kasy Pożyczkowej założonej jeszcze w okresie zaborów a na przeciwko więzienie. To chyba jedno z ładniejszych więzień w Polsce, tak jeśli chodzi o widoki z celi. Przechodzę obok patriotycznego śremskiego liceum związanego z Józefem Wybickim, dalej obok klasztoru franciszkanów i dochodzę do ostatniego punktu na trasie zwiedzania: miejskiego parku im. Powstańców Wielkopolskich. W jego centrum stoi charakterystyczny pomnik dobosza poświęcony powstańcom. A kilka alejek dalej rozpoczyna się małe zoo, podobne trochę do tego w Lesznie. Z żywych zwierząt pojawiło się bydło szkockie rasy highland, strusie emu i trochę innych ptaków - kuraków. Inne zwierzęta w postaci kamiennych i plastikowych figurek.
Ostatni raz do Gostynia nie udało mi się dotrzeć przeszło dwa lata temu. W majowy weekend miejscowa komunikacja zupełnie nie działała. Teraz dopiero co "zmartwychwstała" po koronawirusowym lockdownie i nawet jeszcze dzwoniłem na infolinię, aby się upewnić czy na pewno bus pojedzie. Zdecydowałem się na podróż przez Leszno ze względów logistycznych. Bezpośrednie autobusy z Poznania docierają tam dopiero popołudniu i wracać stamtąd trzeba by było późnym wieczorem - ostatni autobus około 20.00. Najpierw więc pociągiem do Leszna ze znanego mi już peronu "widmo" (4A) na poznańskim dworcu. W Lesznie godzinna przerwa - spacerek na rynek. Ratusz w renowacji - czyżby zrezygnowano z różowego koloru na elewacji? Potem trochę wymuszona wizyta w tutejszym muzeum na placu Metziga. Albo przyjemne z pożytecznym tj. WC plus ekspozycja. Muzeum tradycyjne z ekspozycją szlacheckich portretów trumiennych, sztuką polską i ciekawą wystawką etnograficzną poświęconą regionowi Biskupizny położonemu pomiędzy Gostyniem a Krobią. Autobus do Gostynia do szybkich środków transportu nie należał. Nie dość, że wlókł się niemiłosiernie, to jeszcze w połowie drogi na przystanku w Hersztupowie stanął i zaczął czekać. Po chwili kierowca wyjaśnił że jesteśmy zdecydowanie za szybko - "przed rozkładem", więc musimy zaczekać. Aha. Czas jazdy usprawiedliwia zapewne wysoką cenę na tej trasie. Za te 30 km zapłaciłem mniej więcej tyle ile za odległość dzielącą Kraków od Nowego Targu (jakieś 75 km). Małopolska pod względem transportu publicznego to jednak relatywnie znacznie lepszy świat. Z dworca w Gostyniu powędrowałem wprost w kierunku Głogówka mijając po drodzę cukrownię z największym silosem cukrowym w Polsce. Jeśli chodzi o Gostyń to mój pech się nie skończył. Sanktuarium świętogórskie z największą w Polsce kopułą udało mi się obejrzeć jedynie z zewnątrz. W środku kościoła akurat nagrywano jakiś koncert i drzwi były zamknięte na głucho. Siostra z furty sama nawet o tym nie wiedziała, ale przedzwoniła gdzie trzeba i niestety wstęp niemożliwy. Udało się obejrzeć tylko podziemia otwierane wielkim kluczem z pochówkami zakonników i patriotycznymi tablicami. Z pewnością natomiast nie zawiodła mnie gostyńska fara pięknie prezentująca się już z "kopca zamkowego". Wielka gotycka ceglana wieża i całkiem ciekawe wnętrze nawy z ładną kaplicą na pięterku. Z Kopca na którym stoi pomnik ofiar wojny widać też gostyński tor gokartowy położony nad niewielką rzeczka Kanią. Gostyń ma też ładny rynek z odremontowanym ratuszem i starą studnią. W Żabce akurat jakaś draka. Klientka coś zamówiła, nie zapłaciła i sobie poszła... Poza tym raczej senna mieścina. Nawet na głównym deptaku handlowym ludzi niezbyt wiele. Inna sprawa, że w południowym skwarze wygodniej schować się w cieniu a turystów w Gostyniu raczej niewielu. Podchodzę jeszcze pod nowy urząd miejski, do dawnego zboru ewangelickiego po drodze oglądając kilka murali. Z Gostynia odjeżdżam w kierunku Śremu. W drodze fotka z rynku w Dolsku, gdzie autobus PKS na chwilę przystanął. Śrem
Miasto dwubrzeżne, co jak na stosunkowo niewielki ośrodek i dużą Wartę jest w Polsce raczej ewenementem. Wysiadam na dworcu na lewym brzegu rzeki. Niedaleko od niego jest piękna wieża ciśnień, ostatnio odremontowana, oflagowana, aczkolwiek w środku jeszcze zamknięta. Są plany stworzenia platformy widokowej. Do miejscowego muzeum nie wstępuję. Do zabytkowego dworu dobudowano nowoczesny pawilon, przed dworem ustawiono replikę rzeźby Małgorzaty Abakanowicz. To jakiś wielkopolski fetysz. W Poznaniu podobny ludek stanął przy rondzie Kaponiera a cała grupa na Cytadeli. Za budynkiem muzeum jest ładny park na skarpie sprowadzającej na promenadę nad Wartą. Na promenadzie jest grupa zabytkowych drzew i dwie pamiątkowe śremskie ławeczki. Z jednej strony malownicze zakole Warty która pod Śremem zmienia swój kierunek biegu, z drugiej strony panorama starego miasta na które prowadzi jedyny miejski most. Obok kościółka św Ducha i przedstawicielstwa orderu uśmiechu docieram na równie rozległy i okazały rynek śremski. Ten główny bo jest jeszcze plac w południowej części miasta związany ponoć ze starszą lokacją. Z rynku malownicza uliczka Piotra Wawrzyniaka prowadzi w kierunku wielkiego kościoła Matki Boskiej Wniebowziętej. Przy niej osobliwie budynek dawnej Kasy Pożyczkowej założonej jeszcze w okresie zaborów a na przeciwko więzienie. To chyba jedno z ładniejszych więzień w Polsce, tak jeśli chodzi o widoki z celi. Przechodzę obok patriotycznego śremskiego liceum związanego z Józefem Wybickim, dalej obok klasztoru franciszkanów i dochodzę do ostatniego punktu na trasie zwiedzania: miejskiego parku im. Powstańców Wielkopolskich. W jego centrum stoi charakterystyczny pomnik dobosza poświęcony powstańcom. A kilka alejek dalej rozpoczyna się małe zoo, podobne trochę do tego w Lesznie. Z żywych zwierząt pojawiło się bydło szkockie rasy highland, strusie emu i trochę innych ptaków - kuraków. Inne zwierzęta w postaci kamiennych i plastikowych figurek.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: 5 dni w Wielkopolsce z noclegiem w Poznaniu 13-17.07.2020
Porobiło się sporo zaległości w temacie fotorelacje. Wyjazd gonił wyjazd a moce przerobowe jeśli chodzi o zdjęcia niewystarczające. Wracam więc chronologicznie do Wielkopolski.
Kolejny dzień to Rogalin. Szlak turystyczny prowadzi ze stacji w Puszczykowie mijając przystań nad Wartą, przechodząc ruchliwy most na Warcie i dochodząc do wsi Rogalinek. Prawie nad samą Wartą stoi drewniany kościół otoczony sporym cmentarzem. Niestety czy to ze względu na wczesną porę czy na inne względy teren zamknięty, można więc tylko z pewnej odległości obejrzeć sylwetę zabytku. A potem wkraczam w świat starych dębów. Na łąkach nad Wartą rosną tworząc rozmaite rzędy, grupki. Niektóre jeszcze całkiem żywotne.
Inne to już tylko drewniane kikuty, ale dostojne w tej swojej martwocie. Nagie pokręcone gałęzie przypominają jakieś gigantyczne ręce. Z takiej wyobraźni ludowej stworzono zapewne baśniowe postacie - enty. Duże wrażenie robi też wielki olbrzym powalony na skraju lasu. Leży jak cielsko jakiegoś prehistorycznego jaszczura a przez całkiem spróchniały pień można spojrzeć na drugą stronę jak przez lunetę. W jednym miejscu na kijach zasadzono wierzby o których gdzieś tu pisałem w wiadomościach. Przez pasmo lasu obok starorzecza dociera się do granic parku w Rogalinie. Park Pałacowy ma fragment dziki - ogród typu angielskiego oraz ogród geometryczny (francuski) tuż przy rezydencji. W dalszej części parku znajdują się 3 stare dęby nazwane imionami braci: Lech, Czech i Rus. W najlepszej formie jest ten pierwszy, inne powoli się niestety rozpadają. Kawałek dalej jest nieco młodszy dąb Edward nazwany bez wątpienia na pamiątkę właściciela pałacu hrabiego Raczyńskiego. Raczyńskich o tym imieniu było przynajmniej dwóch. Pierwszy żył na przełomie XVIII i XIX wieku. Był podróżnikiem, który odwiedził m.in. Laponię, Sztokholm i kilka innych miast szwedzkich. Później udał się także do Turcji gdzie uczestniczył w wykopaliskach archeologicznych w Troi. Sponsorował też kilka ważnych inwestycji w Poznaniu. Jego potomek to XX-wieczny ambasador i polityk, prezydent RP na uchodźstwie.
W parku przy rezydencji rogalińskiej znajduje się ciekawe sztuczne wzgórze na podstawie kwadratu tzw. Parnas, kiedyś pełniące funkcje widokowe, dzisiaj już nie ze względu na wysokie drzewa rosnące wokół. Na przeciwległym biegunie założenia znajduje się ciekawa w formie kaplica - kopia rzymskiej świątyni Maison Carree z francuskiego Nimes. Napis na fryzie DIVO MARCELLINO upamiętnia Marcelego Lubomirskiego żołnierza napoleońskiego, kuzyna Raczyńskich. Zwiedzam jeszcze galerię obrazów zlokalizowaną w specjalnym budynku obok pałacu. Jej ozdobą jest wielki obraz Matejki przedstawiający Joannę D'Arc. Jest też sporo pejzażów rogalińskiej przyrody a ciekawą plastyką odznacza się obraz Nicolasa van der Waay Sieroty amsterdamskie. Z Rogalina jadę mosińskim busem do Kórnika. Niestety jedzie on godzinę za wcześnie aby można było jeszcze obejrzeć wnętrza pałacu w Rogalinie. W Kórniku czeka druga rezydencja pałacowa w trochę okrojonej ze względu na remont postaci. Nie można wejść do tamtejszej biblioteki, zwiedza się indywidualnie przy czym ustawieni na drodze pracownicy pilnują kierunku i tego aby nie wychodzić poza wyłożoną dywanikami trasę wędrówki. Normalnie obowiązywał w Kórniku archaiczny reżim kapciowy, ale koronawirus spowodował że trzeba było zrezygnować z takiego sposobu ochrony zabytkowych podłóg. Słynny gabinet mauretański trochę mnie jednak rozczarował, na zdjęciach w sieci prezentuje się lepiej niż w rzeczywistości. Może to kwestia oświetlenia. Na zdjęciach tego wnętrza zazwyczaj tło jest żółte. Po pałacu zwiedzam także arboretum. Piękny rozległy park, którego ozdobą są liczne egzotyczne drzewa, m.in. wielki cypryśnik błotny rosnący w geometrycznym centrum ogrodu. Na polanie edukacyjnej ciekawe tablice. Zwróciła moją uwagę oryginalna wersja układu okresowego pierwiastków gdzie każdemu z nich odpowiada inny gatunek rośliny. W parku jest kilka stawów. Ciekawym miejscem są także cisowe komnaty, niewielki lasek z samych cisów. Na gałęziach porozwieszane są wiersze autorstwa Wisławy Szymborskiej urodzonej w pobliskim Prowencie. Jest to taki mały folwark do którego dociera się z Kórnika nadjeziorną promenadą. Przy budynku stoją ciekawe instalacje artystyczne inspirowane dziełami Kantora. Sama Szymborska ma ławeczkę położoną przy samej promenadzie. Poetce towarzyszy kocur okupujący ławkę z tekstem słynnego wiersza rozpoczynającego się od słów "Umrzeć tego się nie robi kotu" - jakoś tak. Arboretum kórnickie przepiękne, choć w moim prywatnym rankingu takich miejsc większe wrażenie zrobiły na mnie Bolestraszyce.
Kórnik ma też ładny wydłużony rynek - rodzaj corso z fontanną i budynkiem ratusza w środku. Nie jest to może czeski Telcz, ale w rankingu polskich rynków należy go umieścić wysoko. Nieopodal rynku zwraca uwagę oryginalny kościół parafialny przypominający trochę średniowieczny zamek. To efekt XIX-wiecznej przebudowy według projektu włoskiego architekta Franciszka Marii Lanciego.
Kolejny dzień to Rogalin. Szlak turystyczny prowadzi ze stacji w Puszczykowie mijając przystań nad Wartą, przechodząc ruchliwy most na Warcie i dochodząc do wsi Rogalinek. Prawie nad samą Wartą stoi drewniany kościół otoczony sporym cmentarzem. Niestety czy to ze względu na wczesną porę czy na inne względy teren zamknięty, można więc tylko z pewnej odległości obejrzeć sylwetę zabytku. A potem wkraczam w świat starych dębów. Na łąkach nad Wartą rosną tworząc rozmaite rzędy, grupki. Niektóre jeszcze całkiem żywotne.
Inne to już tylko drewniane kikuty, ale dostojne w tej swojej martwocie. Nagie pokręcone gałęzie przypominają jakieś gigantyczne ręce. Z takiej wyobraźni ludowej stworzono zapewne baśniowe postacie - enty. Duże wrażenie robi też wielki olbrzym powalony na skraju lasu. Leży jak cielsko jakiegoś prehistorycznego jaszczura a przez całkiem spróchniały pień można spojrzeć na drugą stronę jak przez lunetę. W jednym miejscu na kijach zasadzono wierzby o których gdzieś tu pisałem w wiadomościach. Przez pasmo lasu obok starorzecza dociera się do granic parku w Rogalinie. Park Pałacowy ma fragment dziki - ogród typu angielskiego oraz ogród geometryczny (francuski) tuż przy rezydencji. W dalszej części parku znajdują się 3 stare dęby nazwane imionami braci: Lech, Czech i Rus. W najlepszej formie jest ten pierwszy, inne powoli się niestety rozpadają. Kawałek dalej jest nieco młodszy dąb Edward nazwany bez wątpienia na pamiątkę właściciela pałacu hrabiego Raczyńskiego. Raczyńskich o tym imieniu było przynajmniej dwóch. Pierwszy żył na przełomie XVIII i XIX wieku. Był podróżnikiem, który odwiedził m.in. Laponię, Sztokholm i kilka innych miast szwedzkich. Później udał się także do Turcji gdzie uczestniczył w wykopaliskach archeologicznych w Troi. Sponsorował też kilka ważnych inwestycji w Poznaniu. Jego potomek to XX-wieczny ambasador i polityk, prezydent RP na uchodźstwie.
W parku przy rezydencji rogalińskiej znajduje się ciekawe sztuczne wzgórze na podstawie kwadratu tzw. Parnas, kiedyś pełniące funkcje widokowe, dzisiaj już nie ze względu na wysokie drzewa rosnące wokół. Na przeciwległym biegunie założenia znajduje się ciekawa w formie kaplica - kopia rzymskiej świątyni Maison Carree z francuskiego Nimes. Napis na fryzie DIVO MARCELLINO upamiętnia Marcelego Lubomirskiego żołnierza napoleońskiego, kuzyna Raczyńskich. Zwiedzam jeszcze galerię obrazów zlokalizowaną w specjalnym budynku obok pałacu. Jej ozdobą jest wielki obraz Matejki przedstawiający Joannę D'Arc. Jest też sporo pejzażów rogalińskiej przyrody a ciekawą plastyką odznacza się obraz Nicolasa van der Waay Sieroty amsterdamskie. Z Rogalina jadę mosińskim busem do Kórnika. Niestety jedzie on godzinę za wcześnie aby można było jeszcze obejrzeć wnętrza pałacu w Rogalinie. W Kórniku czeka druga rezydencja pałacowa w trochę okrojonej ze względu na remont postaci. Nie można wejść do tamtejszej biblioteki, zwiedza się indywidualnie przy czym ustawieni na drodze pracownicy pilnują kierunku i tego aby nie wychodzić poza wyłożoną dywanikami trasę wędrówki. Normalnie obowiązywał w Kórniku archaiczny reżim kapciowy, ale koronawirus spowodował że trzeba było zrezygnować z takiego sposobu ochrony zabytkowych podłóg. Słynny gabinet mauretański trochę mnie jednak rozczarował, na zdjęciach w sieci prezentuje się lepiej niż w rzeczywistości. Może to kwestia oświetlenia. Na zdjęciach tego wnętrza zazwyczaj tło jest żółte. Po pałacu zwiedzam także arboretum. Piękny rozległy park, którego ozdobą są liczne egzotyczne drzewa, m.in. wielki cypryśnik błotny rosnący w geometrycznym centrum ogrodu. Na polanie edukacyjnej ciekawe tablice. Zwróciła moją uwagę oryginalna wersja układu okresowego pierwiastków gdzie każdemu z nich odpowiada inny gatunek rośliny. W parku jest kilka stawów. Ciekawym miejscem są także cisowe komnaty, niewielki lasek z samych cisów. Na gałęziach porozwieszane są wiersze autorstwa Wisławy Szymborskiej urodzonej w pobliskim Prowencie. Jest to taki mały folwark do którego dociera się z Kórnika nadjeziorną promenadą. Przy budynku stoją ciekawe instalacje artystyczne inspirowane dziełami Kantora. Sama Szymborska ma ławeczkę położoną przy samej promenadzie. Poetce towarzyszy kocur okupujący ławkę z tekstem słynnego wiersza rozpoczynającego się od słów "Umrzeć tego się nie robi kotu" - jakoś tak. Arboretum kórnickie przepiękne, choć w moim prywatnym rankingu takich miejsc większe wrażenie zrobiły na mnie Bolestraszyce.
Kórnik ma też ładny wydłużony rynek - rodzaj corso z fontanną i budynkiem ratusza w środku. Nie jest to może czeski Telcz, ale w rankingu polskich rynków należy go umieścić wysoko. Nieopodal rynku zwraca uwagę oryginalny kościół parafialny przypominający trochę średniowieczny zamek. To efekt XIX-wiecznej przebudowy według projektu włoskiego architekta Franciszka Marii Lanciego.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: 5 dni w Wielkopolsce z noclegiem w Poznaniu 13-17.07.2020
W ostatni dzień pobytu w Wielkopolsce krótka wycieczka do Moraska. To w zasadzie wieś w granicach administracyjnych Poznania. Przy okazji zaliczam jazdę najstarszym w Polsce odcinkiem szybkiego tramwaju, którego torowisko przypomina normalny szlak kolejowy biegnący w głębokim wykopie z przystankami przy kolejnych wiaduktach. W samym Morasku jest kościół, którego architektura przypomina na oko dawny zbór ewangelicki (kruchta, chór kościelny, empory).
W Wielkopolsce jest sporo tego typu świątyń, inną widziałem np. w Gostyniu. Obok kościoła klasztor Sióstr Misjonarek zajmujący m.in. dawny dwór. Ta część założenia jest wyremontowana i kontrastuje z położonym obok drugim dworem - pałacykiem w stanie ruiny.
Kawałek na północny-zachód od wsi rozpoczynają się zalesione wzgórza z najwyższą w okolicach Poznania morenową Górą Moraską 154 m npm. Inaczej niż odwiedzona wcześniej Góra Dziewicza jej szczyt jest praktycznie bez zagospodarowania turystycznego.
Ale na zboczach Góry Moraskiej znajduje się dość ciekawy rezerwat przyrodniczy w którym znajduje się kilka jeziorek-bajorek powstałych w kraterach meteorytowych.
Przy szlaku a w zasadzie ścieżce dydaktycznej odszukać można 3 takie zagłębienia, a kilka innych jest zagubionych gdzieś w głębi lasu.
Impakt miał tu miejsce około 5000 lat temu, ale pierwszy meteoryt znaleziono w połowie XX wieku poza obszarem kraterów.
Dlatego też nadal jest kwestią sporną czy zagłębienia te są pochodzenia astronomicznego czy polodowcowego. Meteoryt spaść mógł bowiem na lądolód a jego resztki zostały osadzone na tym terenie po wytopieniu się lodu.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: 5 dni w Wielkopolsce z noclegiem w Poznaniu 13-17.07.2020
Pałac w Rogalinie odrestaurowany. Byłem tam dawno temu i elewacja była inna. Kórnik widzę też w remoncie (po prawej prace nad elewacją).
Re: Wielkopolskie: 5 dni w Wielkopolsce z noclegiem w Poznaniu 13-17.07.2020
Rogalin chyba długo był z tego powodu zamknięty a jeśli chodzi o Kórnik trasa zwiedzania zamku została skrócona.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Re: Wielkopolskie: 5 dni w Wielkopolsce z noclegiem w Poznaniu 13-17.07.2020
Poznań był generalnie bazą wypadową, ale udało się także odwiedzić wiele ciekawych miejsc w stolicy Wielkopolski:
Stary Rynek z ratuszem, domami budniczymi, fontanną Prozerpiny, Bamberką itd... Miejsce z klimatem. Zatrzęsienie turystów
Kościół Farny część dawnego klasztoru Jezuitów. Wnętrze pełne zdobnych ołtarzy, imponujące organy. Pamiątkowe płyty. Obok kościoła przyjemny placyk z ławeczkami a nawet matami do leżenia. Wystawa historyczna a na zapleczu park z koziołkami i pomnikiem Chopina. Zamek Przemysła II z panoramą z wieży - stołpu. Wewnątrz dość ciekawe Muzeum Sztuk Użytkowych. Znajdują się w nim m.in. werdiury podobne do tych z komnat Wawelu, chyba część kolekcji Zygmunta Augusta. O ile sobie przypominam zamek został odrestaurowany a częściowo nawet odbudowany, stąd jego wieża stanowi teraz istotny obiekt w panoramie miasta. Fragment murów obronnych przy skwerze im. Roman Wilhelmiego. Wzgórze św. Wojciecha z dwoma kościołami i panteonem wielkopolskim. Niestety oba kościoły były zamknięte. Ostrów Tumski z katedrą. Wewnątrz złota kaplica. Sam kościół dość mroczny i surowy jeśli chodzi o wystrój. Ale to gotyk. Wyspa Śródka w tym charakterystyczny przestrzenny mural na jednej z kamienic. Brzegi jeziora Maltańskiego ze stacją kolejki parkowej a także pobliski kościół św. Jana Jerozolimskiego, romański o dość ciekawym planie. Założony poza murami ówczesnego miasta dla zakonu Joannitów. Kilka ciekawych punktów w śródmieściu: m.in. ulica św. Marcin, Pałac Cesarski, Plac Wiosny Ludów z pomnikiem Starego Marycha, Plac Wolności z Biblioteką Raczyńskich, plac Bernardyński z dwuwieżową fasadą kościoła św. Franciszka, Aleje Marcinkowskiego i plac Wielkopolski z targiem warzywnym i ciekawą panoramą zamku. Palmiarnia Poznańska w parku Wilsona. Wewnątrz poza całkiem sporym labiryntem ścieżek wśród tropikalnej roślinności jest także akwarium a nawet sztuczny wodospad (w czasie upału najbardziej przyjemne miejsce w całej palmiarni). Park na Cytadeli z dzwonnicą, współczesnymi rzeźbami m.in. Małgorzaty Abakanowicz, parkiem różanym oraz cmentarzem żołnierzy radzieckich. Znajdujące się w parku muzeum uzbrojenia uznałem jednak za lamus starego sprzętu wojskowego, który widać z zewnątrz, trochę szkoda wydawać na to pieniądze. Dla znawców może gratka, dla mnie nie różni się od podobnych kolekcji Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie czy Muzeum Orła Białego w Skarżysku. Autentycznych fortyfikacji ostało się stosunkowo niewiele. Rondo Kaponiera z ciekawym biurowcem i budynkiem Targów Poznańskich. Nieopodal zaczyna się przedmieście Jeżyce znane z ciekawej architektury, m.in. domów bamberskich. Stadion Lecha był prawie pod hotelem, ale nigdy nie chciało mi się tam podejść. Jakoś nawet nie zrobiłem mu zdjęcia z przystanku tramwajowego. Poznań na pewno jest na tyle ciekawy że warto tam będzie wrócić przy jakiejś okazji. Zostały jeszcze ogród zoologiczny, liczne ciekawe muzea w tym multimedialna Brama Poznania.
Stary Rynek z ratuszem, domami budniczymi, fontanną Prozerpiny, Bamberką itd... Miejsce z klimatem. Zatrzęsienie turystów
Kościół Farny część dawnego klasztoru Jezuitów. Wnętrze pełne zdobnych ołtarzy, imponujące organy. Pamiątkowe płyty. Obok kościoła przyjemny placyk z ławeczkami a nawet matami do leżenia. Wystawa historyczna a na zapleczu park z koziołkami i pomnikiem Chopina. Zamek Przemysła II z panoramą z wieży - stołpu. Wewnątrz dość ciekawe Muzeum Sztuk Użytkowych. Znajdują się w nim m.in. werdiury podobne do tych z komnat Wawelu, chyba część kolekcji Zygmunta Augusta. O ile sobie przypominam zamek został odrestaurowany a częściowo nawet odbudowany, stąd jego wieża stanowi teraz istotny obiekt w panoramie miasta. Fragment murów obronnych przy skwerze im. Roman Wilhelmiego. Wzgórze św. Wojciecha z dwoma kościołami i panteonem wielkopolskim. Niestety oba kościoły były zamknięte. Ostrów Tumski z katedrą. Wewnątrz złota kaplica. Sam kościół dość mroczny i surowy jeśli chodzi o wystrój. Ale to gotyk. Wyspa Śródka w tym charakterystyczny przestrzenny mural na jednej z kamienic. Brzegi jeziora Maltańskiego ze stacją kolejki parkowej a także pobliski kościół św. Jana Jerozolimskiego, romański o dość ciekawym planie. Założony poza murami ówczesnego miasta dla zakonu Joannitów. Kilka ciekawych punktów w śródmieściu: m.in. ulica św. Marcin, Pałac Cesarski, Plac Wiosny Ludów z pomnikiem Starego Marycha, Plac Wolności z Biblioteką Raczyńskich, plac Bernardyński z dwuwieżową fasadą kościoła św. Franciszka, Aleje Marcinkowskiego i plac Wielkopolski z targiem warzywnym i ciekawą panoramą zamku. Palmiarnia Poznańska w parku Wilsona. Wewnątrz poza całkiem sporym labiryntem ścieżek wśród tropikalnej roślinności jest także akwarium a nawet sztuczny wodospad (w czasie upału najbardziej przyjemne miejsce w całej palmiarni). Park na Cytadeli z dzwonnicą, współczesnymi rzeźbami m.in. Małgorzaty Abakanowicz, parkiem różanym oraz cmentarzem żołnierzy radzieckich. Znajdujące się w parku muzeum uzbrojenia uznałem jednak za lamus starego sprzętu wojskowego, który widać z zewnątrz, trochę szkoda wydawać na to pieniądze. Dla znawców może gratka, dla mnie nie różni się od podobnych kolekcji Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie czy Muzeum Orła Białego w Skarżysku. Autentycznych fortyfikacji ostało się stosunkowo niewiele. Rondo Kaponiera z ciekawym biurowcem i budynkiem Targów Poznańskich. Nieopodal zaczyna się przedmieście Jeżyce znane z ciekawej architektury, m.in. domów bamberskich. Stadion Lecha był prawie pod hotelem, ale nigdy nie chciało mi się tam podejść. Jakoś nawet nie zrobiłem mu zdjęcia z przystanku tramwajowego. Poznań na pewno jest na tyle ciekawy że warto tam będzie wrócić przy jakiejś okazji. Zostały jeszcze ogród zoologiczny, liczne ciekawe muzea w tym multimedialna Brama Poznania.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/