Małopolskie: Zamek i klasztor na Garbie 12 listopada 2018
: 12 lis 2018, o 22:46
Korzystając z dodatkowego dnia wolnego przyznanego przez JE wybrałem się poza krakowski smog na wierzchowinę Garbu Tenczyńskiego.
Trasa: Krzeszowice - Tenczynek - Zamek Tęczyn - Rudno - Grojec - Alwernia - Poręba Żegoty.
Busy jeździły chyba tak jak w niedzielę, ale powiedziałbym, że te krzeszowickie wg jakiegoś indywidualnego rozkładu nie uwzględnionego ani w Internecie, ani na tablicy przy Wita Stwosza. Tak to jest jak busy nie startują z dworca PKS. W końcu jednak dostałem się do Krzeszowic. Po krótkim zwiedzeniu miasteczka (pałac Potockich był nie po drodze) okazało się, że wcale nie tak łatwo wydostać się z tego miejsca. Akurat trwa remont magistrali Kraków-Katowice i budowany jest wiadukt przy stacji kolejowej stąd normalna droga do Tenczynka jest zamknięta także i dla pieszych. Trzeba obejść jakieś 2 km. Obok drogi tory kolejki towarowej do kamieniołomu na Niedźwiedziej Górze. Chyba jeszcze używane do celów gospodarczych bo widać błyszczące szyny. Z górki byłyby fajne zjazdy drezynami. Powinienem iść wzdłuż żółtego szlaku, ale na początku zbaczam trochę na wschód czerwonym aby obejrzeć zrujnowaną willę Eliza i przede wszystkim neogotycką bramę prowadzącą kiedyś do zwierzyńca Potockich. Jest tutaj ich herb Pilawa oraz wizerunki zwierząt: jeleni, jakichś ptaków łownych i myśliwskich chartów. Spod kościoła w Tenczynku już widać pierwszy główny cel - zamek Tęczyn czy Tenczyn (są różne pisownie) w Rudnie. Po drodze mijam jeszcze zrekultywowany Staw Wroński - miejsce rekreacji mieszkańców Tenczynka. Zamek na szczycie wzgórza wulkanicznego jest aktualnie remontowany, może z tej okazji a może z okazji święta wstęp był za darmo. I dużo turystów. Także hiszpańsko- i rosyjskojęzycznych. Świetne widoki na rewir łowiecki Potockich czyli Las Zwierzyniec na Garbie Tenczyńskim. Na południu w słońcu Babia Góra ponad mgłą zalegającą doliny. Na północy Rów Krzeszowicki i krawędź Wyżyny Małopolskiej. Wejść można na donżon i do barbakanu. Po zwiedzaniu i krótkiej przerwie na posiłek ruszam w kierunku klasztoru. Przez dość archaiczną wioskę Rudno w dół mostem pod autostradą na przeciwstok z widokami na pasemko Rudna. W Grojcu odbijam zgodnie ze znakami żółtymi z głównej drogi. Po drodze stara kaplica Niepokalanego Poczęcia NMP, nowy kościół i cmentarz. Między nimi dziwne opuszczone miejsce. Zasypany do połowy gruzem stawek chyba w leju krasowym. Ale co robią tam te dwa krzyże przy ogrodzeniu? W sumie wariant którym prowadzi szlak żółty nabija na tym odcinku kilka kilometrów. Prościej byłoby iść główną drogą z Grojca do Alwerni. Może tylko na końcu ponad stadniną koni robi się ciekawiej. Panorama Babiej Góry oraz wieży kościoła klasztornego w Alwerni. Docieram do miasteczka i położonego wysoko na szczycie wzniesienia rynku. To spory małomiasteczkowy placyk otoczony głównie parterowymi domkami. Jest tu zdecydowanie spokojniej niż na rynku w Krzeszowicach. Alwernia ma coś z Warszawy bo tam rynek staromiejski też nie jest "pępkiem" stolicy, tutaj mimo że to małe miasteczko jego życie też koncentruje się gdzie indziej - na osiedlu bliżej drogi nadwiślańskiej. Nieco dalej za rynkiem jest remiza strażacka i rzadko otwarte Muzeum Pożarnictwa a na leśnym wzgórzu oddzielonym lessowym wąwozem od miasta klasztor bernardynów nazwany z łacińska Alwernią (oryginalne wzgórze w Toskanii na którym św. Franciszek otrzymał stygmaty). Kościół klasztorny otwarty - pierwszy na trasie. Po jego zwiedzeniu schodzę w dół do przystanku busów. Ponieważ mam jeszcze godzinę do przyjazdu przechodzę jeszcze kilometr w dół obok kościoła w Porębie Żegoty.
Trasa: Krzeszowice - Tenczynek - Zamek Tęczyn - Rudno - Grojec - Alwernia - Poręba Żegoty.
Busy jeździły chyba tak jak w niedzielę, ale powiedziałbym, że te krzeszowickie wg jakiegoś indywidualnego rozkładu nie uwzględnionego ani w Internecie, ani na tablicy przy Wita Stwosza. Tak to jest jak busy nie startują z dworca PKS. W końcu jednak dostałem się do Krzeszowic. Po krótkim zwiedzeniu miasteczka (pałac Potockich był nie po drodze) okazało się, że wcale nie tak łatwo wydostać się z tego miejsca. Akurat trwa remont magistrali Kraków-Katowice i budowany jest wiadukt przy stacji kolejowej stąd normalna droga do Tenczynka jest zamknięta także i dla pieszych. Trzeba obejść jakieś 2 km. Obok drogi tory kolejki towarowej do kamieniołomu na Niedźwiedziej Górze. Chyba jeszcze używane do celów gospodarczych bo widać błyszczące szyny. Z górki byłyby fajne zjazdy drezynami. Powinienem iść wzdłuż żółtego szlaku, ale na początku zbaczam trochę na wschód czerwonym aby obejrzeć zrujnowaną willę Eliza i przede wszystkim neogotycką bramę prowadzącą kiedyś do zwierzyńca Potockich. Jest tutaj ich herb Pilawa oraz wizerunki zwierząt: jeleni, jakichś ptaków łownych i myśliwskich chartów. Spod kościoła w Tenczynku już widać pierwszy główny cel - zamek Tęczyn czy Tenczyn (są różne pisownie) w Rudnie. Po drodze mijam jeszcze zrekultywowany Staw Wroński - miejsce rekreacji mieszkańców Tenczynka. Zamek na szczycie wzgórza wulkanicznego jest aktualnie remontowany, może z tej okazji a może z okazji święta wstęp był za darmo. I dużo turystów. Także hiszpańsko- i rosyjskojęzycznych. Świetne widoki na rewir łowiecki Potockich czyli Las Zwierzyniec na Garbie Tenczyńskim. Na południu w słońcu Babia Góra ponad mgłą zalegającą doliny. Na północy Rów Krzeszowicki i krawędź Wyżyny Małopolskiej. Wejść można na donżon i do barbakanu. Po zwiedzaniu i krótkiej przerwie na posiłek ruszam w kierunku klasztoru. Przez dość archaiczną wioskę Rudno w dół mostem pod autostradą na przeciwstok z widokami na pasemko Rudna. W Grojcu odbijam zgodnie ze znakami żółtymi z głównej drogi. Po drodze stara kaplica Niepokalanego Poczęcia NMP, nowy kościół i cmentarz. Między nimi dziwne opuszczone miejsce. Zasypany do połowy gruzem stawek chyba w leju krasowym. Ale co robią tam te dwa krzyże przy ogrodzeniu? W sumie wariant którym prowadzi szlak żółty nabija na tym odcinku kilka kilometrów. Prościej byłoby iść główną drogą z Grojca do Alwerni. Może tylko na końcu ponad stadniną koni robi się ciekawiej. Panorama Babiej Góry oraz wieży kościoła klasztornego w Alwerni. Docieram do miasteczka i położonego wysoko na szczycie wzniesienia rynku. To spory małomiasteczkowy placyk otoczony głównie parterowymi domkami. Jest tu zdecydowanie spokojniej niż na rynku w Krzeszowicach. Alwernia ma coś z Warszawy bo tam rynek staromiejski też nie jest "pępkiem" stolicy, tutaj mimo że to małe miasteczko jego życie też koncentruje się gdzie indziej - na osiedlu bliżej drogi nadwiślańskiej. Nieco dalej za rynkiem jest remiza strażacka i rzadko otwarte Muzeum Pożarnictwa a na leśnym wzgórzu oddzielonym lessowym wąwozem od miasta klasztor bernardynów nazwany z łacińska Alwernią (oryginalne wzgórze w Toskanii na którym św. Franciszek otrzymał stygmaty). Kościół klasztorny otwarty - pierwszy na trasie. Po jego zwiedzeniu schodzę w dół do przystanku busów. Ponieważ mam jeszcze godzinę do przyjazdu przechodzę jeszcze kilometr w dół obok kościoła w Porębie Żegoty.