Trasa Hrubieszów- Chyżne- Bratysława- Innsbruck- Langenfeld przebiegła "bez szału" (a trasa jest ładna i ciekawa). Noc, deszcz i duży ruch. Coś ciekawego można też zobaczyć.
Po dojeździe na miejsce klasyczny rekonesans i podziwianie alpejskiej zabudowy.
1 dzień górski.
Jazda autem do Vent (mieliśmy Karty Gościa dające darmowy transport po dolinie, kolejki itp. ale chciałem się przejechac

W planach wejście na Wildes Mannle. Bardzo łatwy 3 tysięcznik. Aklimatyzacyjnie powinno zacząć się lżej, ale "życie życiem" i prognoza pogody weryfikuje plany.
Wjeżdżamy wyciągiem krzesełkowym na stację przesiadkową robimy zdjęcie i idziemy spokojnie wyżej. Szlak zachęca do częstego stawania i podziwiania. Wildspitze na wyciągnięcie ręki i...cisza. Ludzi brak (okazało się, że większość jedzie krzesełkami poziom wyżej).
Szlak sam w sobie ciekawy, wydeptana ścieżka, skały, nawet lina rozciągnięta się znajdzie. Na szczycie znajduje się obowiązkowy krzyż, spora "polana" i trochę ludzi. Można zrobić ciekawsze wejście od Schroniska Wrocławskiegom, ale ojcjec nie dał się przekonać na spacer po linie. Powrót na dół tą samą drogą. Ludzi już więcej. Przy górnej stacji kolejki odpoczynek na leżaku i oszczędzający kolana zjazd na dół. Na powrocie zaliczyliśmy jeszcze wjazd na polanę widokową nad Solden. (2 darmowe parkingi w mieście- zaskoczenie dla Polaków).
Dzień II
Prognozy mówią o tylko dwóch dniach dobrej pogody. Decyzja może być tylko jedna- Atak na Gaislachkogl- miejce akcji "Spectre"
Dojazd tym razem do Solden. Wjazd gondolą na Gaislachkogelbahn Mittelstation. Gdzie zaczynają się szlaki. Opcje są dwie. Szlak dojazdowy i górski. Wybór pada na górszki. I... bez przygód nie może się obyć. Szlakowskaz wyprowadza nas na piękną polanę gdzie kończy się droga, a szlak się nie zaczyna. Rzut oka na mapę i... coś się nie zgadza. Idziemy pod słup gondoli wiodącej na szczy i widzimy ścieżkę. Daje się dostrzec szlak, więc nie tylko my błądzimy. Wracamy na szlak i kontynuujemy mozolne podejście pod górę w pełnym słońcu. Cisza, spokój i widoki. Mija nas 2 gości, z oddali słyszymy sporą ekipę z Polski.
Szczyt. Trochę wypaczenie górskości. Ludzi tłum, ceny wysokie nawet jak na zachodnie standardy, kilka elementów z planu filmowego. Satysfakcja jest, otoczenie rozczarowuje. Jak widać liczy się droga, nie zawsze cel. Dzień III
Ostatni dzień ładnej pogody. Jesteśmy zmuszeni do łączenia 3ech planowych dni w jeden. Do tego okazuje się, że w piątek kończy się sezon letni i część infrastruktury ma przerwę techniczną na zimę. Zaczynamy więc od przejazdu drogą widokową do granicy z Włochami. Tam można trochę pospacerować, popodziwiać albo iść dalej. My pokręciliśmy się z godzinę (instalacje artystyczne) i wróciliśmy do Hochgurgl. Tam wsiedliśmy w gondolę i pomknęliśmy w stronę Wurmkogel. Tradycyjnie wysiedliśmy na stacji przesiadkowej. Byłoby to piękne miejsce, ale dewastacja związana z infrastrukturą zimową MASAKRUJE. Jest szaro i brzydko. Szybko idziemy pod górę widząc charakterystyczną restaurację TOP Mountain Star. Po dojściu spotyka nas przykra niespodzianka. W przewodniku było, że szczyt zdobywa się nieznakowaną, ale widoczną ścieżką. My trafiliśmy na zamknięcie szczytu ze względu na budowę oficjalnego szlaku. Pozostaje nam podziwianie okolicy z tarasów widokowych.