Beskid Wyspowy: Na Ćwilin przez Czarny Dział 14 październik 2018
: 14 paź 2018, o 23:23
W niedzielę krótka rozgrzewka przed Wierchomlą. W tym roku złota polska jesień potrwa chyba rekordowo długi czas. Pogoda już od tygodnia doskonała i zapowiada się, że będzie tak przynajmniej jeszcze tydzień. Tak więc nasyciłem po części pragnienie jesiennych kolorowych widoków.
Żółty szlak z Mszany Dolnej na Ćwilin to na dużym odcinku widokowa promenada prowadząca niewysokim grzbiecikiem Czarnego Działu. Na początku jednak trochę nie według planu. Ale skoro miejscowy zachwala dwóchsetletnią kapliczkę w przysiółku to warto zboczyć kawałek. Potem niestety zaznaczone na mapie drogi polne okazują się już zarośnięte i trzeba trochę pochaszczować. Koniec końców wchodzę na Wsołową - wydatny garbik w wyżej wspomnianym pasemku Czarnego Działu. Na szczycie ławeczka ze stolikiem oraz jakaś aparatura pomiarowa. Pierwsze panoramy na "wyspy w ogniu". Luboń Wielki, Szczebel i Lubogoszcz a z drugiej strony skąpane w jesiennym słońcu Gorce. Z zejściu ze Wsołowej otwiera się panorama na wschód. Widać po raz pierwszy cel marszu Ćwilin a obok Śnieżnicę potem jeszcze Mogielicę. Na trasie pojawiają się quady. W ogóle na szlaku dość często znajdowali się turyści zmotoryzowani. Takie pomieszanie z poplątaniem, ale skoro widziałem już motocyklistę wjeżdżającego na Szczebel po stromiźnie to nic mnie nie zdziwi. Tyle, że zamiast ptaszków niedługo będziemy mieć w górach same spaliny. Z drugiej strony na łąkach pasą się zwierzęta. Krótki piknik robię sobie na Czarnym Dziale pod resztkami słupa triangulacyjnego. Z widokiem na Ćwilin i Mogielicę. Przy szlaku widuję grzyby - niestety pewnie niejadalne - jakieś takie mleczaje. Choć napotkana grupa grzybiarzy coś tam niesie w koszyku to wieści o niesamowitym urodzaju na prawdziwki były chyba znacznie przesadzone. Za sucho. Wejście na Ćwilin od tej strony nieco łagodniejsze, ale długie. W górnej partii szlak przechodzi przez wielki obszar zniszczonego lasu. Na razie rosną tu tylko nowe niskie "choinki", więc podziwiać można co raz rozleglejsze widoki. Na Ćwilinie sporo turystów. Większość pewnie weszła z Gruszowca bo na szlaku z Mszany było raczej pusto. Piknik na całego. Grupa młodzieży piecze kiełbaski. Ludzie z psami. Paralotniarze. Panorama zresztą doskonała i faktycznie warta tych kropel potu. Tatry jak na dłoni. Babia Góra na tle Lubonia Wielkiego. W dół schodzę słynną "golgotką", czyli szlakiem niebieskim z przełęczy Gruszowiec. Fakt jest ona męcząca nawet przy schodzeniu. Trochę mi zmarnowała staw kolanowy, co zaczynam odczuwać na późniejszych zejściach. W sumie można sobie ją było darować bo z Gruszowca autobus już żaden w niedzielę nie jeździ. Muszę wrócić do Mszany na nogach. Ale w tej scenerii to przyjemność. Schodzę więc nieco niżej wzdłuż głównej drogi i odbijam w kierunku Czarnego Działu - teoretycznie biegnie tędy czerwony szlak rowerowy, ale znakowanie jest dość słabe. Potem już powrót znanym widokowym szlakiem. W Mszanie melduje się przed 16.00
Żółty szlak z Mszany Dolnej na Ćwilin to na dużym odcinku widokowa promenada prowadząca niewysokim grzbiecikiem Czarnego Działu. Na początku jednak trochę nie według planu. Ale skoro miejscowy zachwala dwóchsetletnią kapliczkę w przysiółku to warto zboczyć kawałek. Potem niestety zaznaczone na mapie drogi polne okazują się już zarośnięte i trzeba trochę pochaszczować. Koniec końców wchodzę na Wsołową - wydatny garbik w wyżej wspomnianym pasemku Czarnego Działu. Na szczycie ławeczka ze stolikiem oraz jakaś aparatura pomiarowa. Pierwsze panoramy na "wyspy w ogniu". Luboń Wielki, Szczebel i Lubogoszcz a z drugiej strony skąpane w jesiennym słońcu Gorce. Z zejściu ze Wsołowej otwiera się panorama na wschód. Widać po raz pierwszy cel marszu Ćwilin a obok Śnieżnicę potem jeszcze Mogielicę. Na trasie pojawiają się quady. W ogóle na szlaku dość często znajdowali się turyści zmotoryzowani. Takie pomieszanie z poplątaniem, ale skoro widziałem już motocyklistę wjeżdżającego na Szczebel po stromiźnie to nic mnie nie zdziwi. Tyle, że zamiast ptaszków niedługo będziemy mieć w górach same spaliny. Z drugiej strony na łąkach pasą się zwierzęta. Krótki piknik robię sobie na Czarnym Dziale pod resztkami słupa triangulacyjnego. Z widokiem na Ćwilin i Mogielicę. Przy szlaku widuję grzyby - niestety pewnie niejadalne - jakieś takie mleczaje. Choć napotkana grupa grzybiarzy coś tam niesie w koszyku to wieści o niesamowitym urodzaju na prawdziwki były chyba znacznie przesadzone. Za sucho. Wejście na Ćwilin od tej strony nieco łagodniejsze, ale długie. W górnej partii szlak przechodzi przez wielki obszar zniszczonego lasu. Na razie rosną tu tylko nowe niskie "choinki", więc podziwiać można co raz rozleglejsze widoki. Na Ćwilinie sporo turystów. Większość pewnie weszła z Gruszowca bo na szlaku z Mszany było raczej pusto. Piknik na całego. Grupa młodzieży piecze kiełbaski. Ludzie z psami. Paralotniarze. Panorama zresztą doskonała i faktycznie warta tych kropel potu. Tatry jak na dłoni. Babia Góra na tle Lubonia Wielkiego. W dół schodzę słynną "golgotką", czyli szlakiem niebieskim z przełęczy Gruszowiec. Fakt jest ona męcząca nawet przy schodzeniu. Trochę mi zmarnowała staw kolanowy, co zaczynam odczuwać na późniejszych zejściach. W sumie można sobie ją było darować bo z Gruszowca autobus już żaden w niedzielę nie jeździ. Muszę wrócić do Mszany na nogach. Ale w tej scenerii to przyjemność. Schodzę więc nieco niżej wzdłuż głównej drogi i odbijam w kierunku Czarnego Działu - teoretycznie biegnie tędy czerwony szlak rowerowy, ale znakowanie jest dość słabe. Potem już powrót znanym widokowym szlakiem. W Mszanie melduje się przed 16.00