Dwa dni odwlekałem swój komentarz do relacji
Alana i ogólnie do tegorocznej Drogi Krzyżowej w stronę Tarnicy. Odczucia mam mieszane, oceny skrajnie odmienne.
1. Pozytywnie oceniam:
trud, wytrwałość Alana i pozostałych uczestników tegorocznej Drogi Krzyżowej tej grupy, a także pozostałych, którzy, mimo niesprzyjającej aury i fatalnych warunków w górach podjęli się tego wysiłku duchowego i fizycznego.
Nie zważając na to co niżej napiszę,
Alan, masz za ten Wielki Piątek mój szacunek. Nie wiem, czy w takich warunkach nie zawróciłbym z siodła pod Tarnicą.
2.Negatywy.
Warunki atmosferyczne i terenowe były złe, to nie podlega dyskusji, ale różne na przestrzeni dnia. W jakim stopniu i dla kogo, to powiedzieć mogą tylko uczestnicy. Czytając relacje innych grup, to nawet mieli dużo słońca.
Z relacji Alana wynika, że
Alan pisze:Widoczność zerowa
Alan pisze:Momentami miałem problem z odwróceniem się do tyłu, a policzki już przymrożone
Z innych źródeł wiem, że był drugi (z5) stopień zagrożenia lawinowego, śniegu było w niektórych miejscach do 1/2 metra, wiatr w podmuchach do 90 km/h, temp. różnie- do - 5 stopni.
Decyzja przewodnika o zejściu do Wołosatego bez wejścia na Tarnicę, w mojej ocenie była prawidłowa.
Nie wiem jaki był stopień przygotowania tej grupy do wejścia na Tarnicę. Przewodnik odpowiada za grupę z którą wyszedł. Ma on swoje przepisy, ale także własne zasady wynikające z doświadczenia, ze znajomości gór, z umiejętności oceny prowadzonych przez siebie turystów. Widzi ich ubiór, kondycję, samopoczucie, czyta pogodę, itp. Na jego ocenie należało polegać i podporządkować się jego poleceniom.
Z innych relacji wyczytałem, że GOPR- owcy musieli pomóc dwóm uczestnikom pielgrzymki schodzącym z Tarnicy, jeden złapał uraz nogi, a drugi osłabł. Nie mam gwarancji, czy gdyby waszemu przewodnikowi nie udało się zawrócić większości , to czy potrzebujących pomocy nie byłoby więcej. A były książkowe warunki do wychłodzenia organizmu.
Droga Krzyżowa na Tarnicę kończyła się, ostatnia stacja, to wyjście z lasu na otwartą przestrzeń. Jeżeli zasadniczym aspektem tego wysiłku był aspekt duchowny, w co nie wątpię, wypływający z wiary w Zmartwychwstałego Chrystusa, to cel został zrealizowany przed przełęczą i można było wracać, jak zresztą wielu zrobiło. Żadnej w tym ujmy.
Jeżeli ktoś nie lubi takich sytuacji i uważa się na tyle doświadczonego i samodzielnego, że przewodnik i jego "władza" są mu niepotrzebne, to nie powinien z taką grupą chodzić. Nikt nie zabrania przejścia Drogi Krzyżowej indywidualnie, w kilkuosobowej grupie wytrawnych wędrowców.
Wielu uczestników miało jednak dodatkowe, nie religijne ambicje: wejść na Tarnicę. Nic im nie ujmując, ale na wszystko jest potrzebny właściwy czas i właściwe warunki.
3.Wątpliwości.
Czy rzeczywiście warunki były na tyle złe, jak pisze Alan, a także ten bardzo mądry przewodnik, czy może było trochę lżej i rację mieli przewodnicy, którzy swoim podopiecznym nie sugerowali odwrotu spod Tarnicy?
4. Reasumując te swoje przydługie rozważania:
w górach nie wszystko jest białe, albo czarne, nie wszystko można jednoznacznie ocenić.
I dwa , odmienne podsumowania:
Alan pisze:Przewodnik prowadzący nakazuje wszystkim natychmiastowe zejście do Wołosatego.
Być może ktoś z tych których prowadził dotychczas po górach żyje, a bez niego...Nie dowiemy się.
Alan pisze:"Biorę krzyż na swe ramiona"
urosłeś w moich oczach.