Beskid Mały: Skałki Andrychowskie 22 kwietnia 2018
: 23 kwie 2018, o 20:34
Skałki Andrychowskie to niewielkie pasemko w brzeżnej części Beskidu Małego pomiędzy Andrychowem a Wadowicami. Jest ono ciekawe zwłaszcza geologicznie, ponieważ w dużej części zbudowane z innych skał niż reszta Beskidu. Pojawiają się tutaj nawet paleozoiczne gnejsy powstałe miliony lat wcześniej niż cały łańcuch Karpat.
Ot nasuwająca się z południa płaszczowina śląska działała trochę jak spychacz wygrzebując fragmenty starszych skał z podłoża. Tych gnejsów nie udało mi się koniec końców zobaczyć, wychodnia znajduje się obecnie na posesji prywatnej i zagrodzona jest drucianym płotem.
Jedyne "odkrywki" namierzyłem w przełomie potoku Choczeńka rozdzielającego pasmo na dwie części. Ta na oko kilkunastometrowa ściana skalna to jednak był zdecydowanie flisz z ławicami łupków i wkładkami piaskowców.
Choć skały rzadko pojawiają się tutaj na powierzchni, to jednak krajobraz ma coś w sobie z Małych Pienin. Grzbiety są wąskie, w wielu miejscach niewyrównane, wiec wchodzi się raz w górę a potem w dół. Wejście z doliny Choczeńki na Bliźniaki - najwyższy szczyt pasma mierzący 564 m npm. pozwala się dobrze zasapać i potrenować kondycję.
Najpierw długim stromym wąwozem a potem jeszcze po sporym nachyleniu na spiczasty szczyt. Bliźniaki to góra dwuwierzchołkowa - i co ciekawe obie jej kulminacje mają taką samą wysokość - stąd nazwa. Na wschodnim Bliźniaku szlak żółty przestał istnieć na odcinku jakichś kilkuset metrów. To skutek zimowych wichur albo halnego - spory wiatrołom na wschodnim stoku, nie było sensu się tam przebijać przez świeżo obalone świerczyny.
Trzeba było trochę pochaszczować skrajem pobojowiska i szlak odnaleźć nieco niżej. Ciekawe kiedy teren ten zostanie uprzątnięty i szlak udrożniony. Po drodze napotkałem kilka ładnych kapliczek - jedna z nich w miejscu zwanym Panienka, gdzie odchodzi na południe szlak zielony na Gancarz i Groń Jana Pawła II.
Na Ostrym Wierchu kopiec kamienny.
Najładniejsza panorama z łąk u podnóża skałki Kobylica z widokiem na otoczenie doliny Targaniczanki i przełęcz Kocierską.
Potem już szlaki w dużym stopniu leśne z ograniczonymi widokami i jeśli już to raczej na północ.
Do Wadowic zszedłem za znakami niebieskimi z przełęczy Czesława Panczakiewicza.
Dalsza trasa za znakami żółtymi nie była już specjalnie ciekawa a chciałem uniknąć powtórki trasy, gdyż rok temu przez Gorzeń Górny schodziłem z Leskowca.
W Wadowicach lody na obleganym przez turystów? pielgrzymów? miejscowych? rynku.