Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od prawie 14 lat!

Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Rozmowy o sprawach związanych z górami.
Awatar użytkownika
tango
User
Posty: 641
Rejestracja: 27 lip 2014, o 02:44
Lokalizacja: Kraków

Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: tango » 27 gru 2016, o 22:11

Tak sobie pomyślałem, że przecież praktycznie wszystkie pasma górskie w Polsce są na południu kraju, a więc blisko granicy państwa. A granicy tej strzegą wspomniane służby. Chciałem spytać o Wasze najciekawsze spotkania czy wręcz przygody z w/w służbami. Ewentualnie jeśli ktoś miał jakieś przygody z tego typu służbami innych państw to też byłoby bardzo ciekawe poczytać sobie na ten temat. Tak przynajmniej myślę... Napiszcie więc coś, plizzzzz!!!

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: Gollum » 28 gru 2016, o 10:02

Ja nie miałem takich przygód, nawet gdy pracowałem w przemyskim Biurze Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej, w którego zasięgu są m. in. Bieszczady i Beskid Niski, ale inni mieli. I opowiadali.
Pewien taksator miał opracować las leżący tuż przy granicy z ówczesnym Związkiem Radzieckim. Według map granica państwowa miała przebiegać po szczycie wzgórza. Jednak wytyczającym granicę nie chciało się piąć pod górę, więc poprowadzili granicę u jej podnóża, górę zostawiając po ówczesnej radzieckiej stronie. Taksator o tym nie wiedział i pracował według mapy, dopóki nie ujrzał wymierzonych w siebie luf.
Pogranicznicy z czerwonymi gwiazdami na czapkach byli przekonani, że złapali szpiona. Jak wszak nazwać kogoś, kto włóczy się po granicy z dokładnymi wojskowymi mapami (sam na takich pracowałem), porządną busolą i jakimiś dziwnymi przyrządami? Ich niepokój wzbudziły zwłaszcza relaskop, przypominający celownik artyleryjski i wysokościomierz, będący czymś pośrednim między pistoletem maszynowym a szpiegowskim aparatem fotograficznym oraz tablice zasobności drzewostanów, będące w ich mniemaniu niczym innym jak książkami szyfrów. Na spytki taksatora wzięto aż do Lwowa.
Gdy nie wrócił na noc, nikt się nie niepokoił; to było powszechne; albo zapuścił się gdzieś daleko i nocuje w jakiejś leśniczówce albo u naszych pograniczników, albo po robocie zapił w jakiejś bieszczadzkiej spelunie. Dopiero drugiego dnia zaniepokojono się, bo okazało się, że nigdzie go nie ma.
Dyrektor BULiGL poruszył Dyrekcję Generalną Lasów Państwowych i Wojska Ochrony Pogranicza. Armia Czerwona milczała jednak jak grób. Dopiero interwencja z samej góry przyniosła skutek. Taksator po trzech dniach wrócił, ale bez map i sprzętu...

Awatar użytkownika
tango
User
Posty: 641
Rejestracja: 27 lip 2014, o 02:44
Lokalizacja: Kraków

Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: tango » 30 gru 2016, o 07:25

Dzięki Gollum ! :)

Ja miałem dwie takie przygody.

Przygoda w Tatrach.
Wybrałem się razu pewnego, aby zrobić grań nad Doliną Pyszną. Bez problemu zaszedłem szlakiem na Tomanową Przełęcz, a następnie ze stoickim spokojem skierowałem się w prawo wzdłuż słupków granicznych. Z tego co pamiętam to była tam dość szeroka ścieżka... W tym jednak momencie z kosodrzewiny wyłonił się młody człowiek ubrany jedynie w atramentki i do mnie zawołał: "Panie! Pan dokąd?! Tam nie wolno!!!". Podszedłem więc do młodego człowieka i co się okazało. W kosodrzewinie na rozłożonym kocu opalało się dwóch WOPistów. Spontanicznie się do nich przysiadłem i zacząłem opowiadać o górach, częstować ich papierosami i czekoladą. Czas płynął... W pewnym momencie WOPiści oświadczyli: "My teraz już schodzimy w dół, a co pan zrobi to już nas nie obchodzi". Odczekalem więc kilka minut aż znikną mi z oczu i ruszyłem ścieżką graniczną w stronę Błyszcza...

Przygoda w Bieszczadach
Wędrowałem cały dzień bezszlakowo, a pod koniec dnia zszedłem do jakiejś wioski i nad potoczkiem, przy mostku zabrałem się do robienia sobie obiadu na maszynce benzynowej. A w pewnej odległości... na wzgórzu... była strażnica WOP. W pewnym momencie zobaczyłem jak z tej strażnicy na drogę wysypali się WOPiści. Jak patrzą w moją stronę... Jeden z nich próbował nawet odpalić motocykl, co niezbyt mu się udawało.... W końcu jednak jakoś tym motocyklem do mnie podjechał i mówi: "Co pan tu robi?" A ja na to "Gotuję sobie obiad". Na to WOPista "Na strażnicę proszę!!" Na strażnicy zaczęło się coś w rodzaju przesłuchania, m.in. oficer WOP próbował dojśc moich motywów wędrówki po Bieszczadach i zadawał pytania typu "A sytuacja w domu dobra?" Najwyraźniej chyba podejrzewał mnie, że ja uciekłem z domu. Przesłuchanie trwało... nadszedł wieczór... W pewnym momencie zacząłem przekonywać WOPistę, żeby mnie zaaresztowali na jedną noc, a rano wypuścili. WOPista jednak na to nie przystał i polecił udać się drogą asfaltową na odległe o kilka kilometrów pole namiotowe i tam zabiwakować. Tak też uczyniłem... A rano na zewnątrz namiotu na trawie był szron...

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: Gollum » 30 gru 2016, o 10:41

Choć takie lżejsze przygody to i ja miałem. Jechaliśmy rowerami z Jaślisk na Słowację, do Czertiżnego. Ot tak, żeby się przejechać. Na granicy miała stać jakaś buda, ale zdaniem mieszkańców Jaślisk pogranicznicy tam zaglądają bardzo rzadko. Problem był w tylko jednym miejscu: żona nie wzięła paszportu. Pech chciał, że akurat dwóch pograniczników siedziało. Oczy im się zaświeciły, gdy dowiedzieli się, że żona nie ma dokumentu. Nas (to znaczy mnie i córkę na rowerach i syna w foteliku rowerowym) puszczą, ale ona musi wracać. No to pojechaliśmy. A że jechało się dobrze, to wylądowaliśmy w Haburze, i nawet zastanawiałem się, czy nie pojechać do Medzilaborców. Ale że w Haburze mieli wystarczająco dobre piwo, to dalej nie jechaliśmy. Po paru godzinach wracamy. Po pogranicznikach nie ma już śladu. Gdy dojechaliśmy, okazało się, że strażnicy nie puścili żony. Najpierw kusili ją, by została i poczekała na nas, a potem wprost powiedzieli, że im się tu nudzi, a tu się trafia żywa dusza, z którą mogą pogadać, to takiej okazji nie przepuszczą. I gadali coś ze dwie godziny.
Innym razem, jadąc nadbużanką z Uhruska do Włodawy, nagle zatrzymuje mnie patrol straży granicznej. A p*** jak w Kieleckim. Dokumenty w porządku, samochód w porządku, ale i tak trzymali mnie godzinę. Bo nudziło im się piekielnie, w taką pogodę nikt tędy nie jechał, a oni musieli tu odbębnić dyżur. Pogadaliśmy i w końcu pojechałem.

Awatar użytkownika
Adler
Administrator
Posty: 13380
Rejestracja: 19 wrz 2010, o 23:06
Lokalizacja: Galicja

Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: Adler » 30 gru 2016, o 11:06

tango,
Gdzie dokładnie ta Twoja bieszczadzka historia miała miejsce?
WOP z racji mojego wieku (czego się nie wstydzę) to tylko historia w książkach, obraz filmowy.

Awatar użytkownika
gar
Ekspert
Posty: 8120
Rejestracja: 5 sty 2014, o 23:45
Lokalizacja: Śląsk

Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: gar » 30 gru 2016, o 13:01

Ja WOP-istów pamiętam z Karkonoszy, gdzie jako smarkacz wędrowałem z rodzicami i na tzw. Drodze Przyjaźni nas kontrolowali (kilka razy).

Awatar użytkownika
Comen
Jr. Admin
Posty: 8795
Rejestracja: 30 maja 2011, o 00:37
Lokalizacja: Kraków

Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: Comen » 30 gru 2016, o 13:41

WOP-u na szlaku to nie spotkałem, ewentualnie na posterunkach granicznych jak jeszcze nie byliśmy w Schengen. Wycieczka studencka autokarowa. Wracamy ze Słowacji i na Łysej Polanie kontrola się przedłuża (ktoś miał paszport o dziwnym numerze który trzeba było sprawdzić telefonicznie w centrali). Pogranicznik opowiada anegdotę jak to kiedyś przejeżdżał tędy "uzar". Uzar? Może huzar? Taki z bronią? E nie panocku - gozyj, siakiś taki profesur, z młoteckiem do rąbania skał. To czemu uzar? A bo ja go tak zapamiętałem od gryzienia. Ale nie "uzar" tylko "ujot".
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/

Awatar użytkownika
tadeks
Ekspert
Posty: 1194
Rejestracja: 7 cze 2014, o 21:17
Lokalizacja: Słupsk

Re: Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: tadeks » 25 maja 2020, o 20:58

Comen pisze:
30 gru 2016, o 13:41
WOP-u na szlaku to nie spotkałem...
A ja miałem mnóstwo, zwłaszcza a WOP-em. Muszę znaleźć dłuższą chwilę, i trochę w pamięci oraz w notatkach pogrzebać. Wtedy tym podzielę się.
W tej chwili ogólne spostrzeżenie: inaczej traktowano pojedynczego piechura niż grupę.

Awatar użytkownika
petruss1990
User
Posty: 1019
Rejestracja: 15 maja 2011, o 16:58
Lokalizacja: Hrubieszów/Lublin

Re: Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: petruss1990 » 27 maja 2020, o 00:57

Jadąc rowerem/wędrując w okolicach "Nadbudrzanki" spotkanie niemal gwarantowane. Nie zawsze zatrzymują, ale jak ktoś nie odpowie na "dzień dobry" to rozmowa pewna. Zbaczając z drogi, żeby pójść nad Bug można spotkać patrol motocyklowy. Spoko goście (ale nawet nie wiedzieli, że przebieg/ła tamtędy trasa edukacyjna).
Raz w Bieszczadach zatrzymał mnie patrol, chcieli dokumenty. Moje leżały spokojnie w bagażniku. Mówię, że zaraz pokaże. Jeden zrobił krok w tył, odbezpieczył przygotował broń... a ja poczułem się jak terrorysta (w sumie fajnie).

Awatar użytkownika
gar
Ekspert
Posty: 8120
Rejestracja: 5 sty 2014, o 23:45
Lokalizacja: Śląsk

Re: Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: gar » 27 maja 2020, o 15:44

petruss1990 pisze:
27 maja 2020, o 00:57
Raz w Bieszczadach zatrzymał mnie patrol, chcieli dokumenty. Moje leżały spokojnie w bagażniku. Mówię, że zaraz pokaże. Jeden zrobił krok w tył, odbezpieczył przygotował broń... a ja poczułem się jak terrorysta (w sumie fajnie).
Nie wiem czy czułbym się fajnie w takiej sytuacji ...
Na południowej granicy częste spotkania z WOP-em i SG skończyły się lata temu i wróciły w tym roku z wiadomych względów (są tacy, którzy po zabłądzeniu na szlaku wylądowali na kwarantannie), choć ostatnio w Zwardoniu na granicznej stacji kolejowej służb nie stwierdzono.

Awatar użytkownika
tadeks
Ekspert
Posty: 1194
Rejestracja: 7 cze 2014, o 21:17
Lokalizacja: Słupsk

Re: Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: tadeks » 27 maja 2020, o 21:30

Miałem tych spotkań mnóstwo. Z racji bliskości Słupska do Bałtyku i częstego mojego pobytu nad naszym morzem, było ich dużo, bo w czasach słusznie minionych od Ustki do Łeby było sporo baz, placówek, całych garnizonów wojskowych różnych specjalności itp. Tych opisywać nie ma sensu.
Skupię się na naszych górach. Niestandardowych przygód z pogranicznikami przez 50 lat chodzenia po górach (od 1969 roku) trochę przeżyłem. Miałem pisać i zapisywać roboczo etapami, a całość wkleić na raz. Zmieniłem jednak ten plan i będę wrzucał mniejszymi porcjami, starając to robić grupami górskimi. Jak coś ciekawego mi umknie, to dorzucę później.
Zaczynam.
Bieszczady.
Rok 1978. Zatrzymałem się w Ustrzykach Górnych w już nie istniejącym schronisku PTTK. Wieczorem Wopiści wypytywali tam nocujących skąd dziś przybyli i dokąd jutro zamierzają iść. Ew. zmianę planów należało zgłaszać. Nie wiem, czy to była zasada, czy wyjątkowa sytuacja.
Rok 1981. Wetlina. W schr. PTTK też wieczorem, Patrol WOP wszystkich legitymował i, Uwaga! sprawdzał buty, dokładniej bieżnik. Wydano polecenie: zakaz wyjścia na szlaki graniczne. Zakaz ma obowiązywać do odwołania. Okazało się, że było przekroczenie granicy z ZSRR. Szukali osobnika, którego mieli odciski obuwia. Rano zaszedłem na strażnicę z zapytanie o ten zakaz. Był odwołany, złapano poszukiwanego. Mogłem realizować swój plan: wejście na szlak graniczny pod Czoło przez MOCZARNE. Ileś lat później ten szlak został zlikwidowany. Było to mój jedyny pobyt w Moczarnem.
cdn.

Awatar użytkownika
Adler
Administrator
Posty: 13380
Rejestracja: 19 wrz 2010, o 23:06
Lokalizacja: Galicja

Re: Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: Adler » 27 maja 2020, o 21:40

tadeks pisze:
27 maja 2020, o 21:30
Rok 1981. Wetlina.
Który miesiąc? Ten rok był pod kilkoma względami bardzo emocjonujący.
tadeks pisze:
27 maja 2020, o 21:30
W schr. PTTK też wieczorem, Patrol WOP wszystkich legitymował i, Uwaga! sprawdzał buty, dokładniej bieżnik. Wydano polecenie: zakaz wyjścia na szlaki graniczne. Zakaz ma obowiązywać do odwołania. Okazało się, że było przekroczenie granicy z ZSRR. Szukali osobnika, którego mieli odciski obuwia. Rano zaszedłem na strażnicę z zapytanie o ten zakaz. Był odwołany, złapano poszukiwanego.
Ciekawa historia. Poproszę o więcej takich "thrillerów". (D)

Awatar użytkownika
Comen
Jr. Admin
Posty: 8795
Rejestracja: 30 maja 2011, o 00:37
Lokalizacja: Kraków

Re: Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: Comen » 27 maja 2020, o 21:46

Aż mnie to dziwi kto wtedy przechodził nielegalnie na teren ZSRR i po co. Bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że przez Bieszczady śmigały tabuny szpiegów o klasie Jamesa Bonda. Chyba były wtedy takie miejsca jak Grób Hrabiny do których dotarcie w celach turystycznych mogło stanowić zasługę samą w sobie. Ale poza elementem adrenaliny jakoś nie widzę sensu w świadomym przechodzeniu na dziko tamtej granicy.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/

Awatar użytkownika
Adler
Administrator
Posty: 13380
Rejestracja: 19 wrz 2010, o 23:06
Lokalizacja: Galicja

Re: Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: Adler » 27 maja 2020, o 21:57

Comen pisze:
27 maja 2020, o 21:46
Aż mnie to dziwi kto wtedy przechodził nielegalnie na teren ZSRR i po co.
Raczej z ZSRR. Złośliwi powiedzieliby, że ktoś z NRD. ;)

Awatar użytkownika
gar
Ekspert
Posty: 8120
Rejestracja: 5 sty 2014, o 23:45
Lokalizacja: Śląsk

Re: Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: gar » 27 maja 2020, o 22:36

Te przekroczenie granicy mogło polegać na tym, że ktoś wyszedł za słupek graniczny, żeby zrobić zdjęcie lub choćby po to, aby postawić nogę na terenie ZSRR.

Awatar użytkownika
Comen
Jr. Admin
Posty: 8795
Rejestracja: 30 maja 2011, o 00:37
Lokalizacja: Kraków

Re: Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: Comen » 27 maja 2020, o 22:53

gar pisze:
27 maja 2020, o 22:36
Te przekroczenie granicy mogło polegać na tym, że ktoś wyszedł za słupek graniczny, żeby zrobić zdjęcie lub choćby po to, aby postawić nogę na terenie ZSRR.
U... zdjęcia... To gość by już chyba z gułagu nie wyszedł przez następne 10 lat. Toż to jawne szpiegostwo.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/

Awatar użytkownika
petruss1990
User
Posty: 1019
Rejestracja: 15 maja 2011, o 16:58
Lokalizacja: Hrubieszów/Lublin

Re: Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: petruss1990 » 28 maja 2020, o 08:15

gar pisze:
27 maja 2020, o 15:44
petruss1990 pisze:
27 maja 2020, o 00:57
Raz w Bieszczadach zatrzymał mnie patrol, chcieli dokumenty. Moje leżały spokojnie w bagażniku. Mówię, że zaraz pokaże. Jeden zrobił krok w tył, odbezpieczył przygotował broń... a ja poczułem się jak terrorysta (w sumie fajnie).
Nie wiem czy czułbym się fajnie w takiej sytuacji ...
Na południowej granicy częste spotkania z WOP-em i SG skończyły się lata temu i wróciły w tym roku z wiadomych względów (są tacy, którzy po zabłądzeniu na szlaku wylądowali na kwarantannie), choć ostatnio w Zwardoniu na granicznej stacji kolejowej służb nie stwierdzono.
Fajnie, to może złe słowo. "Ciekawie" bardziej może odpowiada sytuacji (to było 10 lat temu mniej więcej to i człowiek inaczej postrzegał)

Kto mógł przekraczać granicę w stronę ZSRR: może kłusownicy, ktoś miał tam rodzinę, przemytnik, poszukiwacz depozytów... (T)

Awatar użytkownika
tadeks
Ekspert
Posty: 1194
Rejestracja: 7 cze 2014, o 21:17
Lokalizacja: Słupsk

Re: Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: tadeks » 28 maja 2020, o 20:33

salewiak pisze:
27 maja 2020, o 21:40
tadeks pisze:
27 maja 2020, o 21:30
Rok 1981. Wetlina.
Który miesiąc? Ten rok był pod kilkoma względami bardzo emocjonujący.
To było w połowie maja.
salewiak pisze:
27 maja 2020, o 21:57
Comen pisze:
27 maja 2020, o 21:46
Aż mnie to dziwi kto wtedy przechodził nielegalnie na teren ZSRR i po co.
Raczej z ZSRR.
Tak, do nas i nasi u nas go szukali i złapali. A dlaczego do nas przemieścił się? Nie wiem, może podpadł władzy i uciekał przed karą, może szukał lepszego chleba.

BESKID NISKI
O dwóch spotkaniach z WOP-em napiszę. Podpieram się notatkami, co jeszcze będę robił przy kolejnych wspominkach.

20.IV.1982 rok, stan wojenny. Autobusem z Gorlic przyjechałem do Uścia Gorlickiego. Następnym kursem miałem zamiar podjechać do Wysowej, by iść na szlak graniczny. Gdy w Uściu wysiadłem podszedł do mnie patrol, wylegitymował i zapytał o plany. Nie ściemniałem. Dostałem odpowiedź, że do Wysowej mogę jechać, ale w pas graniczny mam kategoryczny zakaz. Musiałem zmienić plany. Poszedłem w innym kierunku, na Magurę Małastowską i zatrzymałem się na noc w schronisku jako jedyny turysta. Późnym wieczorem pod schronisko podjechało auto z WOP-istami. Kontrola? Nie! Popijawa do późnych godzin nocnych, a ja rano wstałem niedospany.

Kwiecień 1988 r. Duży budynek stojący po lewej stronie drogi, ok.200 m. od krzyżówki Grab/Ożenna w stronę granicy, to kiedyś był posterunek WOP. Przyjechałem autobusem i z Grabiu szedłem w stronę granicy. Wylegitymowano mnie.
-Gdzie Pan nocował i gdzie udaje się na nocleg? -W Jaśle. -Potwierdzenie proszę okazać. -Nie mam. - To poproszę na placówkę.
Weryfikowali mnie, dzwonili również do mojego stałego miejsca zamieszkania, do MO, sprawdzając tam mój życiorys.
Przesiedziałem tam ok. 2 godzin i w końcu sympatycznie się rozstaliśmy. Poszedłem przez Dębi Wierch na zachód. Byłem od tej chwili już notowany w ich rejestrach o czym przekonałem się trzy dni później, gdy ponownie zjawiłem się w Grabiu, aby iść do Barwinka. Tym razem było krótkie spotkanie.
cdn.

Awatar użytkownika
Adler
Administrator
Posty: 13380
Rejestracja: 19 wrz 2010, o 23:06
Lokalizacja: Galicja

Re: Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: Adler » 29 maja 2020, o 09:24

tadeks pisze:
28 maja 2020, o 20:33
Kwiecień 1988 r. Duży budynek stojący po lewej stronie drogi, ok.200 m. od krzyżówki Grab/Ożenna w stronę granicy, to kiedyś był posterunek WOP. Przyjechałem autobusem i z Grabiu szedłem w stronę granicy. Wylegitymowano mnie.
-Gdzie Pan nocował i gdzie udaje się na nocleg? -W Jaśle. -Potwierdzenie proszę okazać. -Nie mam. - To poproszę na placówkę.
Weryfikowali mnie, dzwonili również do mojego stałego miejsca zamieszkania, do MO, sprawdzając tam mój życiorys.
Przesiedziałem tam ok. 2 godzin i w końcu sympatycznie się rozstaliśmy.
Dziwne to były czasy. Wcześniejszą historię znam już forum BN.

Awatar użytkownika
Comen
Jr. Admin
Posty: 8795
Rejestracja: 30 maja 2011, o 00:37
Lokalizacja: Kraków

Re: Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: Comen » 29 maja 2020, o 16:02

To już praktycznie ostatnie podrygi tamtego systemu. Myślałem, że generalnie było im już wtedy wszystko jedno.
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/

Awatar użytkownika
tadeks
Ekspert
Posty: 1194
Rejestracja: 7 cze 2014, o 21:17
Lokalizacja: Słupsk

Re: Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: tadeks » 29 maja 2020, o 20:51

Ze spotkań z WOP-istami z Beskidach Zachodnich opiszę tylko jedno. Czy takie spotkania mogą ucieszyć? Mogą, czego potwierdzeniem jest właśnie to moje pod Orłem.
BESKID ŻYWIECKI
20 X 1979 r. Zatrzymałem się na nocleg w schronisku na Wielkiej Raczy. Po przybyciu zostawiłem w "bufeto/recepcji" dowód osobisty.
Pamięć już mnie zawodzi i nie pamiętam, czy taka była zasada, czy jakaś sytuacja jednorazowa. Nie pamiętam też kiedy miałem odebrać dowód: wieczorem, czy rano. Wcześnie, bez śniadania wyruszyłem granicznym w kierunku Przegibka, o zostawionym w schronisku dowodzie zapomniałem. Gdzieś pod Orłem widzę ok. 100- 200 m. przed sobą patrol. Stanąłem jak wryty, bo przypomniałem sobie, że nie mam dowodu! Zawrócę, to polecą za mną. Idę więc do nich. Oczywiście:
- dowód poproszę.
- Zostawiłem w schronisku.
Podałem dane, spisali, uwierzyli. Być może mieli spisane wszystkich nocujących w schronisku - nie wiem. Oczywiste, że musiałem wrócić po dowód. Nie chciałem jednak nosić ciężkiego plecaka, co im powiedziałem. Popatrzyli po sobie.
_ Gdy pan powróci, to może nas tu już nie być.
Pokazali mi, gdzie w kryjówce mogę go zostawić. Podziękowałem. Przez to gapiostwo dniówka wydłużyła mi się o ok. 1,5 godz. Było to spotkanie z WOP-istami, z którego najbardziej cieszyłem się. Tego dnia zgodnie z planem na nocleg doszedłem na Rysiankę. Gdybym tam się dopiero kapnął, że nie mam dowodu? To było by nieciekawie.
(Cytowałem rozmowę z pamięci, mogło być nieco inaczej)
cdn. Będzie więcej o spotkaniach w Tatrach.

Jan M.
Ekspert
Posty: 163
Rejestracja: 10 lut 2017, o 08:37
Lokalizacja: Beskid Niski

Re: Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: Jan M. » 29 maja 2020, o 23:14

tadeks pisze:
28 maja 2020, o 20:33

... Duży budynek stojący po lewej stronie drogi, ok.200 m. od krzyżówki Grab/Ożenna w stronę granicy, to kiedyś był posterunek WOP. ...
W latach 80-tych komendantem placówki był kapitan K....a, równy gość , a jego zastępca choraży M...r (nie wiem jak daleko wstecz sięga RODO), kawał ... upierdliwca. W 1983 wlepił mi mandat (na dane z legitymacji szkolnej, miałem wtedy 17 lat), za nielegalne przekroczenie granicy. Siedziałem na metrówkach już za słupkiem granicznym, a koleś na WU-eszczaku przyjechał od strony placówki. Przy okazji przegladnał mój plecak i doczepił się śpiewnika z piosenkami, jak to określił wywrotowymi. Mandatu nie zapłaciłem, nikt mnie za to później nie ścigał.
W 1986 gdy zaczałem zbierać materiał do mojej pracy dyplomowej na temat cmentarzy z I WŚ, zaopatrzony w w glejt z komórki SB
przy komendzie MO w Jaśle, pozwalajacy na poruszanie się w okolicy granicy i co najważniejsze robienie legalnie zdjęć, znów zjawiłem się w Ożennej. M.....a już nie było, komendat pozbył się go podpisujac mu zgodę na szkółkę oficerska, ... a po cmentarzach oprowadził mnie osobiście.

Awatar użytkownika
tadeks
Ekspert
Posty: 1194
Rejestracja: 7 cze 2014, o 21:17
Lokalizacja: Słupsk

Re: Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: tadeks » 31 maja 2020, o 21:57

TATRY
Wstępnie ciekawostka. Pokolenie rozpoczynające przygodę z górami w strefie Schengen nie jest raczej zorientowane jak wcześniej wchodziło się od Morskiego Oka na Rysy lub Przełęcz pod Chłopkiem. W okolicach Czarnego Stawu stali WOP-iści i wszystkich legitymowali i spisywali, a wracających odfajkowywali. Na tych idących Pod Chłopka czekali nieco wyżej w kosówce. Trudno było ominąć jednych i drugich, ale nie miało to sensu, gdy wracało się na naszą stronę.

Od lat siedemdziesiątych XX zacząłem chodzić po Tatrach Słowackich.
Ruch bezpaszportowy dla takich jak ja był możliwy w Tatry Słowackie na podstawie konwencji turystycznej między Polską, a Czechosłowacją. Wyrabiało się przepustki w miejscu zamieszkania ( później również w Zakopanem), które pozwalały w roku na dwa, chyba sześciodniowe wyjazdy w Tatry lub Karkonosze czechosłowackie. Korzystałem z tego. Z tymi wyjazdami w Tatry do sąsiadów miałem kilka przygód.
1. Rozbijaliśmy namioty w Matlarach, z jednorocznym wyjątkiem w Starej Leśnej. Tam właśnie jednego późnego wieczoru podjechało kilka aut ze strażnikami granicznymi i jakimiś jeszcze. Może celne, może inne, nie pamiętam. Jedni do recepcji inni do namiotów Polaków, których, w tym nas, łatwo można było rozpoznać. Szukali jakiś, którzy nielegalnie przekroczyli granicę. My mieliśmy przepustki, ale kłopoty nas nie ominęły. Gościu (pracownik pod nieobecność szefa) na campingu skasował nas na lewo. Jakoś z tego się wywinęliśmy, a ten miejscowy był długo maglowany.
2. Gdy byłem już obyty z przepustkami, to wiedziałem, że na Łysej Polanie wracającym do Polski przepustki jedne i drugie służby oglądają, podbijają, ale nic nie odnotowują w swoich papierach. Wykorzystaliśmy to jednego roku. Tyle razy z granicy oglądałem Dolinę Cichą i marzyło mi się w niej być. Od Kasprowego było to nierealne, bo granicę można było na przepustkę przekraczać jedynie na legalnych przejściach granicznych. Po zwinięciu namiotów w Matlarach przedostaliśmy się do Podbańskiej i poszliśmy w Cichą. Wiedziałem, że na grzbiecie od Kasprowego do Świnickiej Przełęczy kręcą się patrole i mogą nas wylegitymować. Byliśmy na to przygotowani: przepustki mieliśmy ważne i zezwalały one wejść na granicę. Mówilibyśmy, że wracamy do Podbańskiej. Naiwne to było, bo mieliśmy z sobą namioty, śpiwory, kochery... Jakoś jednak nam się udało wmieszać w tłum na granicy i zjechać z Kasprowego.
3. Wrzesień 1976 rok. Jestem na kwaterze w Zakopanem u "swoich górali". Niespodziewanie pojawia się Kolega J, którego poznałem tamże dwa lata wcześniej. Był wysoko postawionym oficerem politycznym w WOP. Różniliśmy się światopoglądem, ale polityka i religia nie przeszkadzały nam dogadywać się w tematach górskich.
- Tadek, wybieram się jutro na dwa dni na Słowację jedziesz ze mną?
- Nie mam przepustki.
- Nie ma problemu...
Podjechaliśmy następnego ranka na Łysą Polanę. Kolega J. do stojącego WOP-isty wylegitymowawszy się, : proszę do dowódcy przejścia.
Ja poczekałem na korytarzu, a Kolega został przyjęty w gabinecie. Szef dał nam jakiś papierek i przeprowadził służbowymi korytarzami na słowacką stronę. Jeszcze coś szeptem wymienili z jakimś Słowakiem. Tak samo wróciliśmy do Polski.
Z tego wyjazdu najmilej pamiętam jedyny w życiu nocleg w tatrzańskim schronisku po słowackiej stronie, w Chacie Kamzik, które kilka lat później skończyło żywot.
cdn. Troszeczkę z Sudetów.

Awatar użytkownika
Comen
Jr. Admin
Posty: 8795
Rejestracja: 30 maja 2011, o 00:37
Lokalizacja: Kraków

Re: Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: Comen » 31 maja 2020, o 23:33

Ciekawe. Dwa ostatnie przypadki ilustracją tego, że jak bardzo się chciało to i w ustroju socjalistycznym dało się czasem coś zrobić (D).
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/

Awatar użytkownika
tadeks
Ekspert
Posty: 1194
Rejestracja: 7 cze 2014, o 21:17
Lokalizacja: Słupsk

Re: Przygody z WOP-em i Strażą Graniczną

Post autor: tadeks » 2 cze 2020, o 22:21

SUDETY
gar pisze:
30 gru 2016, o 13:01
Ja WOP-istów pamiętam z Karkonoszy, gdzie jako smarkacz wędrowałem z rodzicami i na tzw. Drodze Przyjaźni nas kontrolowali (kilka razy).
Niektórzy kontrolowali, niektórzy tylko z ukrycia obserwowali.
Był czas, że na karkonoskim grzbiecie byłem kilka razy w krótkim odstępie czasu. Też byłem kontrolowany, ale też dyskretnie lokalizowałem ukryte posterunki obserwacyjne. Mając takie doświadczenia razu pewnego od Szrenicy zaszedłem na Śnieżkę. Siedział tam WOP-ista obserwujący granicę w kierunku Przełęczy pod Śnieżką na, której w Śląskim Domu mieściła się strażnica WOP. Dosiadłem się do niego, bo miał super lornetkę. Po słownym przywitaniu poprosiłem o jej użyczenie. Zmierzył mnie i podał.
Nie legitymował. Wymieniliśmy kilka luźnych uwag i okazało się, że jest znad morza (nie przypominam sobie skąd dokładnie) i do końca służby ma mało. Też uprawia turystykę. Pogadaliśmy dłuższą chwilę. Ujawniłem mu swoje obserwacje o ukrytych posterunkach na Szlaku Przyjaźni. Okazało się, że kilku nie zauważyłem. Jeszcze poprowadził mnie po czeskiej stronie Śnieżki, co przybyszom z Polski było zakazane. W ciągu tej godziny nie wiedzieć kiedy przeszliśmy na Ty, chociaż sobie się nie przedstawiliśmy. Ot, takie sympatyczne spotkanie.
- Do zobaczenia na szlaku. Tak się pożegnaliśmy.
Jeszcze ciekawostka z tego szlaku. Legitymowano wielu, jednak na końcowym, wschodnim odcinku obowiązywała szczególna procedura. Od Sowiej Przełęczy do Przełęczy Okraj nie trzeba było i obecnie nie trzeba iść górą przez Kowarski Grzbiet, tylko prawie go trawersować, obchodzić prawie poziomo po czeskiej stronie. Obecnie to normalka, dawniej na Sowiej P. strażnik spisywał i dzwonił na Okraj. Tam zaś musiałeś dojść w określonym czasie i ciebie odfajkowywali. Oczywiście w kierunku odwrotnym to samo obowiązywało.

Jeszcze jedno sudeckie spotkanie, z Gór Opawskich. Po noclegu w Pokrzywnej bardzo wcześnie doszedłem go granicy. Tam przestraszyłem się jak nigdy więcej na granicy. Z zarośli wyskoczył pies! Prawie mnie dopadł. Padła z zarośli jakaś komenda i pies stanął. Okazało się, że w kryjówce spał dwuosobowy patrol z psem, który pierwszy się obudził. Wylegitymowali mnie, dopytali i przepuścili.

To tyle sobie obecnie przypomniałem ze spotkań z pogranicznikami.

ODPOWIEDZ